| 
| 
|  | | Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę.
 Propozycje Racjonalisty:
 |  |  |  |
  | 
 | 
 |  | Various topics » Freemasonry 
 
 Tajne związki i rewolucja listopadowaAuthor of this text: Wojciech Rudny 
 Jak zauważył ks. prof. M. Żywczyński: "Dzieje polityczne XIX w. byłyby często niezrozumiałe bez zwrócenia uwagi na rolę towarzystw tajnych,
które powstawały w tych krajach, gdzie poziom kulturalny społeczeństwa był
już dość wysoki, a jawna opozycja i publiczna krytyka była niemożliwa".
 
Towarzystwa tajne powstawały nie tylko w Europie, ale i wśród Arabów i innych wyznawców islamu, oraz Chińczyków. Zawsze jednak były przejawem
buntu wobec ustalonego porządku społecznego i legalnej władzy; wszędzie głosiły
poglądy sprzeczne z dotychczasową tradycją, odwołując się, w zależności
od kontekstu geograficzno-społecznego, albo do nauk Buddy, albo do nauk
Chrystusa i Ewangelii, albo do Koranu i proroka Mahometa. Rzecz jasna
odpowiednia interpretacja świętych tekstów, sprzeczna z oficjalnie obowiązującą,
miała służyć sprawie rewolucji, która była celem niemal każdego tajnego
ruchu.
 
 W XIX wiecznej Europie do
tajnych towarzystw należało przeważnie mieszczaństwo, rzadko kiedy tworzyła
je arystokracja przeciwna sprzecznej z prawem naturalnym idei równości. Ale były
też i wyjątki, jak np. w Prusach, gdzie tajne towarzystwa
(loże masońskie) tworzyła szlachta. Do masonerii pruskiej należeli
nawet sami monarchowie, jak np. Fryderyk Wielki, który wstąpił do
wolnomularstwa zaledwie pięć lat po jego zawiązaniu w Niemczech (w Hamburgu),
tj. w roku 1738. Taka jednak masoneria, jak pruska, nie stanowiła żadnego
niebezpieczeństwa dla władzy królewskiej. Zupełnie inaczej to wyglądało w krajach katolickich (łacińskich), gdzie silna pozycja Kościoła katolickiego
drażniła braci lożowych. W tych też państwach działalność masonerii
przybrała charakter antykatolicki i destrukcyjny dla ustalonego porządku społecznego.
Tak było we Francji, Hiszpanii, we Włoszech i Polsce. Tutaj nie było żadnej
płaszczyzny porozumienia, cele też były sprzeczne. Siły destrukcji gotowały
 szafot dla monarchów, panujących z łaski Boga.
 Jak
podkreśla papież Leon XIII w encyklice Diuturnum, drogi „nowych
nauczycieli" (animatorów tajnych związków) i katolików rozchodzą się,
gdy idzie o określenie pochodzenia i źródła władzy. Katolicy "prawa do
rządzenia szukają w Bogu i uważają, że prawo to pochodzi od niego, jak również
ze źródła naturalnego i z zasady konieczności", natomiast „nowi
nauczyciele" (masoni., węglarze etc.) głoszą, iż "wszelka władza
pochodzi od ludu". Co to oznacza? Że drogą rewolucji — w imię
„suwerenności ludu" i „walki z tyranią" — można, a nawet trzeba,
obalać trony i ołtarze.
 W
XIX wieku tylko Włosi i Polacy uchodzili za urodzonych spiskowców. To przecież w Italii — nie gdzie indziej — powstała słynna do dzisiaj neapolitańska camorra
(nazwa nie wyjaśniona) oraz  sycylijska maffia  (nędza). Obie trudniły
się przeważnie rabunkiem, nie mając przy tym wyraźnej ideologii politycznej.
Miały własne sądownictwo i egzekutywę. W imię swoiście pojmowanego
poczucia sprawiedliwości terroryzowały administrację rządową, tworząc
brutalne państwo w państwie.
 
Po Kongresie Wiedeńskim w Królestwie Polskim -
oktrojowanym przeciw dyplomacji europejskiej przez… wnuka Katarzyny II — jak
grzyby po deszczu obrodziły tajne organizacje. Chociaż już satyry z czasów Księstwa
Warszawskiego mówiły, że aby "dostać urzędu najprzód trzeba być
członkiem loży masońskiej", a miłość ojczyzny oznaczała w praktyce "egoizm libertyński, duszący łatwowiernych Polaków, których
masoneria pod nazwiskiem patriotów ukryta garnie do swojej „matni". Tajne
organizacje pojawiły się zarówno wśród młodzieży, wojskowych, jak i cywili. Zawitała do Polski nie tylko masoneria, ale i węglarstwo
(karbonaryzm), lansujący np. we Włoszech kult Chrystusa jako „pierwszej
ofiary tyranów" (notabene podobnej retoryce hołdował nasz wieszcz narodowy
Adam Mickiewicz). Pomiędzy 1817 a 1823 r., jak pisze Stefan Kieniewicz w swej
„Historii Polski 1795-1918" — „możemy się doliczyć ok. 50 tajnych
organizacji młodzieży. Większość ich to nieliczne grupki o krótkiej
egzystencji, ale były i takie, które pracowały kilka lat, i takie, które
skupiały po paruset członków. Około 20 organizacji przypada na Warszawę,
tyleż na Wilno, po kilka na Kraków, Lwów i zabór pruski". Związki tajne o charakterze masońskim zaczęły powstawać w korpusie oficerskim już w 1814 i 1815 r. Najsłynniejszym było  Wolnomularstwo Narodowe  mjr. Łukasińskiego
(„Likurga") z 1819 r. (przypisywano mu związki nie tylko z masonerią, ale i filadelfizmem — karbonara i komunisty Buonarrotiego), gdzie dwa lata później
nastąpił przewrót — z inicjatywy poznańskiej (poparty w Warszawie przez ppłk.
I. Prądzyńskiego) — który doprowadził do zerwania z formą wolnomularską i stopniami wtajemniczenia, dając początek niepodległościowej — tajnej
organizacji „kosynierów", będącej najprawdopodobniej polskim odgałęzieniem
węglarstwa.
 „Włoskie"
(mafijne) metody pozbywania się wrogów politycznych za pomocą sztyletu,
trucizny, kuli rewolwerowej bądź bomby zdobyły sobie z czasem popularność
także i u naszych „węglarzy". Cele polityczne — rewolucyjne wszędzie były
te same: najpierw obalenie monarchii, potem republika demokratyczna — a w końcu
komunizm, a więc raj na Ziemi, tj. wszystkim wedle potrzeb. Ale utopia ta ziścić
się miała tylko i wyłącznie w ogniu powszechnej rewolucji.
  W Królestwie Polskim odżyły tymczasem nasze antyrosyjskie kompleksy i resentymenty. Sprawiły one, że niewielu dostrzegało korzyści dla Polski w „połączeniu z Rosją". Jak silne były te antyrosyjskie uprzedzenia,
dowiadujemy się np. ze wspomnień słynnego
spiskowca i konspiratora majora
Łukasińskiego, który — w swoim więziennym pamiętniku — pisał m.in. o kasacie klasztorów: "Rząd Księstwa Warszawskiego zaczął znosić
niektóre, ale że to działo się pod powagą Napoleona, a szczególnie pod
powagą króla saskiego, znanego ze swojej pobożności, to nikt na to nie
szemrał. Inaczej to widziano pod rządem cara i głośno uskarżano się, że
Ruskie nie szanują religii katolickiej, jej klasztorów, świąt itp.". W rzeczywistości za wszystkimi antykościelnymi posunięciami w Królestwie stała
jak najbardziej zachodnia masoneria (Wielki Wschód) na czele ze  Stanisławem
Potockim, a nie „wschodni despota" i „tyran" — car Wszechrusi...
  Mity i legendy w jakie obrosła historia szlacheckiego rewolucjonizmu w Rosji,
lansowane ze szczególną gorliwością w Polsce Ludowej, przedstawiały
rosyjskich dekabrystów jako „przyjaciół Polski i Polaków". Tymczasem
spiskowcy rosyjscy byli tak naprawdę zdecydowanymi wrogami idei odbudowy Polski w granicach przedrozbiorowych. Sam gen. Benckendorff — podczas śledztwa przeciwko dekabrystom — przyznał, że "sprawa
Polski była rafą, o którą rozbiło się przywiązanie Rosjan do
Aleksandra", który, jak twierdził ks. A. J. Czartoryski "w
ojcowskich swoich dla Polski, a w głębokiej polityce czerpanych, zamysłach,
szczególnie zaś w myśli połączenia w jedno ciało wszystkich Polaków berłu
jego podległych, wstrzymywany jest jedynie przez wzgląd na opinię Rosjan, a najwięcej wojskowych rosyjskich i przez ich suponowaną ku Polakom niechęć".
Tak więc nie car, jak chciała nam wmówić marksistowska historiografia, był
wrogiem Polski i Polaków, lecz jego rosyjscy poddani (także spiskowcy i rewolucjoniści), stale dybiący na polskie Kresy Wschodnie. Aleksander próbował,
jak mógł, zmienić tę wzajemną polsko-rosyjską wrogość i nieufność,
popierając początkowo ruch wolnomularski (zwłaszcza loże narodowo mieszane) w Rosji i Polsce. Za jego zgodą Wielki Wschód podporządkował sobie także
polskie loże na Litwie. Na niewiele się to zdało, konflikt interesów, był aż
nazbyt widoczny. Związki tajne w Rosji i Polsce, które w zamyśle Aleksandra
miały zbliżać jego poddanych (Rosjan i Polaków), poszły własną, niezależną
od cesarza, drogą rozwojową. Michał Orłow, będący głównym narzędziem
cara w organizowaniu tajnej opozycji rosyjskiej, sam był zdecydowanym wrogiem
Polski i Polaków. „Najlepiej o tych antypolskich
nastrojach czołowych uczestników półtajnego podziemia rosyjskiego w tym okresie świadczy przebieg
zebrania moskiewskiego członków Związku Zbawienia, które odbyło się pod
koniec 1817 roku. Na zebraniu tym Michał Murawiew przeczytał pisany z Petersburga list Trubeckiego o zamierzeniach cesarza w sprawie przyłączenia do
Polski 5 guberni, o jego miłości do Polski i nienawiści do Rosji i w związku z tym o pogłoskach, że cesarz postanowił przenieść stolicę do Warszawy.
Podjęto wówczas decyzję o położeniu kresu jego panowaniu" (H. Dylągowa).
 Zwyciężył w końcu
interes rosyjskiej oligarchii. Aleksander zrezygnował ze swej liberalnej,
promasońskiej polityki, zamykając loże wolnomularskie, najpierw w Polsce, później
także w Rosji w roku 1822. Tajne organizacje egzystowały jednak nadal -
wbrew zakazowi cara — (poza wileńskimi, które zostały rozbite przez
Nowosilcowa w r. 1823) zmieniając tylko
nazwy, jak np. Wolnomularstwo Narodowe, które w połączeniu z „kosynierami" dało 1 maja 1821  Narodowe Towarzystwo Patriotyczne,
prowadzone potem „kształtem węglarskim" przez mjr. Łukasińskiego (aż do
jego aresztowania w 1822 r.), a potem przez  ppłk. Seweryna Krzyżanowskiego.
Towarzystwo to kontaktowało się m.in. z rosyjskim — rewolucyjnym Towarzystwem
Południowym, omawiając np. organizację wspólnej rewolucji przeciwko carowi i królowi Polski w jednej osobie. Polacy mieli zapobiec interwencji brata cara
Wielkiego Księcia Konstantego — Naczelnego Wodza Wojsk Polskich. Nieudana
rewolucja w Rosji w 1825 r. (zorganizowana przez Towarzystwo Północne)
doprowadziła w końcu do dekonspiracji tajnego Towarzystwa Patriotycznego.
  Na
pewien czas tajne związki jakby zamarły. W 1828 r. narodził się jednak
spisek w warszawskiej Szkole Podchorążych Piechoty, na czele którego stanął
podporucznik Piotr Wysocki „nauczyciel ćwiczeń wojskowych". Pomimo wąskiego
grona wtajemniczonych (prócz wojskowych niższych rangą — garstka
inteligencji) odegrał on wkrótce poważną, aczkolwiek negatywną dla sprawy
polskiej rolę. Wydaje się, że powód jego zawiązania był jak najbardziej
partykularny — związany z wąskimi interesami jego twórców, a nie
jakąś szerszą sprawą (ograniczone możliwości awansów i przetrzymywanie
latami w szkole). Jak jeden mąż spiskowcy nienawidzili W. Ks. Konstantego, który,
co by o nim nie mówić, stworzył z wojska Królestwa sprawną machinę wojenną,
mogąca później w czasach wojny polsko-rosyjskiej stawić czoła najpotężniejszej
armii Europy.
  Rewolucje
na Zachodzie z roku 1830 (lipcowa we Francji i belgijska) zaktywizowały
polskich spiskowców, co więcej nadawały ich spiskowi rangę „wielkiej
sprawy" — nie tylko polskiej, ale i ogólnoeuropejskiej, bowiem car Mikołaj I zamierzał interweniować (ukazy mobilizacyjne wydano już 19 i 20 listopada
1830 r.). Nie wyklucza się więc wcale, że rewolucja listopadowa wybuchła w porozumieniu z francuskimi węglarzami i masonami, by zapobiec rosyjskiej
interwencji na Zachodzie. Zdaniem M. Kukiela jest "nie do pomyślenia, by
od węglarskiego „Wielkiego Namiotu Świata" w Paryżu, przez Lafayette’a i Chodźkę, nie szły wskazówki i postulaty do braci węglarzy w Polsce, zwłaszcza
gdy grozić zaczęła Francji interwencja Mikołaja". Poza tym spiskowcy w obawie przed dekonspiracją (tajna policja deptała im po piętach) — i spodziewanymi wyrokami śmierci — w desperacji zdecydowali się chwycić za
broń — „z nadzieją, że się uda" (rewolucja). 
  Polska, jak to trafnie ujął Słowacki, wystąpiła
więc w roli „Winkelrieda narodów". Sprzysiężeni podchorąży pod wodzą
Wysockiego, podejmując 29 listopada 1830 roku działania zbrojne nie mieli
nawet jasno sprecyzowanych celów. Najogólniej ujmowano je tak: "wypędzimy
Moskalów z Warszawy, damy hasło powstania, naród przystąpi do rewolucji, a sejm ją uzna". Wedle słów przywódcy spisku (ppor. Wysockiego): piersi
spiskowców miały być Termopilami dla wrogów.
 Jeśliby nawet
celem rewolucji listopadowej (nazywanej w naszej historiografii Powstaniem
Listopadowym) była, jak twierdził Maurycy Mochnacki, „restauracja
terytorialna", tj. przyłączenie zabranych przez Rosję guberni wschodnich,
by stworzyć „jedno ciała polityczne" z ziemiami Królestwa, to istotnie
uczyniono to „bez namysłu". „Stosunek
obu armii w chwili wybuchu rewolucji był jak 1:10 czterdzieści tysięcy
do 400 tys." (M. Kukiel). Ogółem Rosjanie użyli przeciwko Polsce ok. 250
tys. żołnierzy. W późniejszym okresie udało się ten skrajnie niekorzystny
stosunek sił zmniejszyć, do przewagi Rosjan mniej niż dwukrotnej. Nie można
jednak zapominać, że po stronie polskiej nowe formacje uzbrajano w oparciu o
(tradycyjną broń powstańczą): kosy i broń myśliwską. W zwycięstwo w wojnie z Rosją tak naprawdę chyba mało kto wierzył. Zdaniem M. Tarczyńskiego
mało zdecydowana postawa polskiej generalicji, która przyłączyła się do
rewolucji "wynikała nie tyle z obawy przed utratą życia, majątków czy dobrobytu, który sobie
(generalicja) stworzyła w okresie 15 lat istnienia Królestwa Polskiego, ile z przekonania, że wojna wobec przewagi militarnej Rosji nie miała szans
powodzenia". Natomiast opór przeciwko rewolucji — już na samym jej
początku — przypłacili swym życiem bohaterscy generałowie: M. Hauke, T.
Siemiątkowski, J. Nowicki, S. Potocki, I. Blummer, S. Trębicki oraz pułkownik
F. Meciszewski. Stąd nie należy się dziwić, że potępił ją Ojciec Św.
Grzegorz XVI, który w swym brewe do duchowieństwa polskiego (z 18 II 1832 r., a następnie w swej encyklice Cum primum z 9 VI 1832 r. — ubocznie także w encyklice Mirari vos z 15 VIII 1832 r.), widział w niej "nieszczęście
(...) spowodowane jedynie przez intrygi wichrzycieli", którzy "pogrążyli w przepaść swą ojczyznę, łamiąc wszystkie więzy prawowitego posłuszeństwa".
 Rewolucję
listopadową winniśmy przypominać ku rozwadze — nie po to, by ją czcić
czy, co gorsza, hołdować nieudacznictwu. Patriotyzm nasz polski musi nam w końcu
przestać kojarzyć się z nieudanymi zrywami. Skojarzenia takie potęgują
tylko nasze kompleksy narodowe — brak wiary we własne siły. Natomiast
pierwszorzędnej wagi nakazem patriotycznym jest napiętnowanie błędnej i zbrodniczej drogi, jaką jest zawsze i wszędzie REWOLUCJA. Nie możemy zapominać,
że doprowadziła ona do wielkiego powstania narodowego, które — jak stwierdził
wbrew jego apologetom autor "Dziejów Kultury Polskiej" (Kraków
1931, t. III, s. 517) Aleksander Brückner — "kraj materialnie i moralnie zniszczyło". A więc było źródłem
wielkiego zła i nieszczęścia, pomimo szlachetnych i wzniosłych intencji,
jakie przyświecały jego sprawcom. 
 
 
 « Freemasonry   (Published: 29-06-2004 )
 
 
 All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
 page 3481  |  |