|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Służba cywilna: Nowelizacyjna zadyszka [1] Author of this text: Witold Filipowicz
Sposób
konstruowania aktów prawnych od wielu już lat wzbudza falę krytyki, zarówno
ze strony społeczeństwa, jak i wielu specjalistów, naukowców, praktyków.
Procedury legislacyjne są niewątpliwie sztuką trudną, wymagającą dużej
wiedzy, doświadczenia, a także pewnego rodzaju intuicji, wyczucia. Wydaje się,
że warto byłoby również posiąść umiejętność wsłuchiwania się w głosy
otoczenia, uwagi i propozycje praktyków, którzy mają być adresatami
tworzonych przepisów. Tej umiejętności z pewnością nie zastąpią tzw.
uzgodnienia międzyresortowe już choćby z tego powodu, że udział w nich biorą
osoby często oderwane od rzeczywistości, formułujące swoje wnioski w oparciu o teoretyczne rozważania, bardziej wyobrażenia, niż wiedzę praktyczną. Skutki tak
przebiegających procedur legislacyjnych przynoszą czasem zdumiewające efekty.
Nierzadko uchwalana właśnie ustawa, nim jeszcze opuści gmach Sejmu, już
wymaga nowelizacji, albo też trafia do Trybunału Konstytucyjnego, który z kolei wysyła ją do kosza. Natomiast wiele z tych, którym się uda przemknąć i wejść w życie, objawia w praktycznym stosowaniu przepisów całe obszary słabości,
luk, sprzeczności. Wystarczy wspomnieć ustawę o zamówieniach publicznych,
nowelizowaną bodaj dwudziestokrotnie czy ustawy podatkowe, których liczby
nowelizacji nikt chyba dokładnie nie policzył.
Zastanawiającym
jest przy tym fakt, iż kolejne nowelizacje dotyczą często tych obszarów, które
wielokrotnie w przeszłości wskazywane były przez dziesiątki osób
praktycznie zajmujących się wykonywaniem przepisów, nierzadko na długo przed
tym, nim projekt trafił pod obrady Sejmu. Hermetyczność zespołów
legislacyjnych, niechęć słuchania „amatorów", poczucie misji i wyjątkowości
tworzących prawo, czasem niejasne interesy, kryjące się za oficjalną fasadą
regulacji prawnych jakiegoś obszaru, to wszystko i zapewne dziesiątki innych
powodów sprawiają, że jakość tworzonego prawa obniża się z zawrotną
szybkością. Z równie zawrotną szybkością przybywa zmian, poprawek,
nowelizacji. Paradoksalnie, to poprawianie prawa zamiast porządkować system,
wprowadza jeszcze większy chaos, a sprzeczności się mnożą przybierając
postać reakcji łańcuchowej.
Ale też jest i drugi biegun tego systemu. Bywają bowiem takie akty prawne, które mimo swej
oczywistej ułomności, mimo rozwiązań o przesłankach niezgodności z innymi
aktami prawnymi, mimo całego ciągu luk, wręcz „czarnych dziur", trwają
niewzruszenie przez lata. Mało tego, jako akty prawne tworzące pewien system
wychwalane są uporczywie, przywoływane bezustannie jako podstawa porządkowania i usprawniania funkcjonowania państwa.
Jednym z takich aktów prawnych jest ustawa o służbie cywilnej. Znowelizowana w 1998 r.
trwa wciąż w tym samym kształcie do chwili obecnej. Wielokrotnie przywoływana w mediach, przez polityków, przez wszystkich, którzy tylko zaczynali mówić o szeroko rozumianej sprawności funkcjonowania państwa, przejrzystości życia
publicznego, jawności, rzetelności i bezstronności w zakresie obsadzania
stanowisk w administracji rządowej, profesjonalizmie i apolityczności członków
korpusu służby cywilnej.
W ciągu
minionych kilku lat, w szczególności w ostatnich dwóch, ukazało się dziesiątki
publikacji, których wspólnym mianownikiem było załamywanie rąk i bicie na
alarm, że reguły systemu służby cywilnej są notorycznie ignorowane przez
dochodzących do władzy, bez względu na opcje polityczne.
W roku 2003
ukazał się na stronach Fundacji Batorego Raport „Służba cywilna III RP -
punkty krytyczne". Jego główną tezą był zarzut wobec władzy — zarówno z prawej jak i z lewej strony — łamania zasad służby cywilnej i obsadzanie wyższych
stanowisk, od zastępcy dyrektora departamentu do dyrektora generalnego, z pominięciem procedur konkursowych, na zasadzie ustanawiania całej rzeszy
„p.o." W praktyce stanowiska te były obsadzane po linii partyjnej, wbrew
obowiązującym przepisom. To prawda. Z tym, że częściowa, o czym za chwilę.
Sam Raport, biorąc pod uwagę jego tytuł, powinien był traktować o korpusie
służby cywilnej jako o całości, tymczasem ogromny jego obszar został
praktycznie w ogóle niemal pominięty, co opisane zostało w pewnego rodzaju
recenzji wytykającej znaczące braki. [ 1 ]
Recenzja ta dała zarazem asumpt do powstania drugiego Raportu „Służba
cywilna III RP — zapomniany obszar", w którym przedstawiono mechanizmy zatrudniania w administracji rządowej w sposób
wzbudzający poważne wątpliwości, co do rzetelności postępowania całej
rzeszy urzędników. W niektórych z opisanych przypadków przedstawione zostały
przykłady tak jaskrawego łamania prawa, nie tylko ustawy o służbie cywilnej,
że określenie — korupcja samo się nasuwa.
Z
niewiadomych (?) przyczyn dysponent obydwu Raportów z uporem godnym lepszej
sprawy usiłował — i nadal usiłuje — przedstawić ten drugi raport jako
kontynuację i uzupełnienie pierwszego, przy czym czyni to w sposób
przedziwny, jakby z góry zakładając drugorzędność jego wartości
dokumentacyjnej. O zagadkowych faktach związanych z powstawaniem i publikacją — po wielu miesiącach — tego drugiego Raportu, jak i z nagła zapadłej wokół
niego martwej ciszy wszystkich uprzednio tak się rozpisujących na ten temat, będzie
zapewne przy innej okazji. W tym miejscu warto tylko zaznaczyć różnicę pomiędzy
obydwoma tekstami. Otóż pierwszy głównie załamywał ręce nad przykładami
łamania przepisów ustawy, kładąc nacisk na wmawianie czytelnikowi, że
wszelkie zło w państwie wywodzi się z faktu pomijania przepisów o konkurencyjności obsadzania wyższych stanowisk w służbie cywilnej. Innymi słowy
konkursy, gdyby przestrzegano nakazu ich przeprowadzania, diametralnie zmieniłyby
obraz kraju. Autor, jak można przypuszczać, nigdy nie miał okazji zapoznania
się od wewnątrz z opisywanymi przez siebie sprawami, przeto i pisał to, co mu
podyktowano.
Raport drugi — pisany na podstawie osobistych doświadczeń bezpośredniego udziału w prezentowanych postępowaniach — ujawniał rzeczywistość w kilku płaszczyznach
jednocześnie. Przede wszystkim bezspornej ułomności całego systemu służby
cywilnej, gdzie w praktyce wykazano więcej dziur niż treści. Również
nagminne łamanie nawet i tego potworka legislacyjnego, a przy tym całe oceany
niekompetencji, kłamstw, łamania innych przepisów, przestępczego wręcz
systemu wzajemnego się wspierania wewnątrz urzędów, w imię ochrony własnych,
jednostkowych interesów. Tu dość przywołać cytat fragmentu koreferatu do
Raportu: "(...) Wydawałoby się, że osoby z niejakim doświadczeniem w administracji publicznej, znającej zagadnienie z praktyki i z teorii, nic nie
jest w stanie zaskoczyć. A jednak pomysł zestawienia i szczegółowego
opisania konkretnych przypadków naruszeń litery i ducha ustawy o służbie
cywilnej, nieznajomości i/lub lekceważenia przepisów, również tych rangi
konstytucyjnej, naturalnej niejako skłonności do wykorzystywania luk prawnych i interpretowania przepisów na niekorzyść obywatela wywierają na czytelniku
efekt na tyle porażający, że nawet urzędnicze doświadczenie nie chroni
przed pewnym zaskoczeniem. (...) zebrał w raporcie prawdziwy materiał
dowodowy. (...) Mam głęboką nadzieję, że za kilkanaście lat będzie on miał
charakter wyłącznie historyczny pozwalający, siłą kontrastu, zilustrować
wielki skok, który zrobiła Polska w stronę nowoczesnego, demokratycznego państwa
prawa. (...)" [ 2 ]
Przedstawione w Raporcie fragmenty projektów nowelizacji, zmienianych od połowy 2003 roku
kilkakrotnie, w gruncie rzeczy niczego w omawianym zakresie nie zmieniały, nie
rokowało więc to spełnienia wyrażonych w cytowanej wypowiedzi nadziei.
Po ukazaniu
się Raportu na stronach Fundacji, z wielomiesięcznym, zagadkowym poślizgiem,
temat służby cywilnej jakby w ogóle przestał istnieć. Zamilkli wszyscy,
ktokolwiek do niedawna zabierał w tych sprawach głos. Być może klucz do
rozwiązania tej zagadkowej ciszy tkwi w słowach powyższego cytatu, odsyłającego
do treści Raportu. Zdawać by się mogło, że to milczenie tym bardziej
niweczy nadzieje na rekonstrukcję systemu i jego naprawę w kierunku tworzenia
prawdziwej służby cywilnej, budowanej na zdrowych wreszcie zasadach.
A jednak, po
kilku miesiącach doskonałego wciąż milczenia, Urząd Służby Cywilnej
przedstawił kolejny projekt nowelizacji ustawy o służbie cywilnej. [ 3 ]
Raport,
ukazując rzeczywistość funkcjonowania systemu, wskazuje konkretne obszary,
gdzie występują luki, niedoprecyzowania, przemilczenia, skrzętnie
wykorzystywane przez urzędnika, obok ewidentnych naruszeń prawa. Podstawową
„czarną dziurą" systemu jest pozostawienie urzędnikowi swobody w przeprowadzaniu i rozstrzyganiu quasi-konkurencyjnego i quasi-otwartego naboru. W analizowanych poprzednich projektach nowelizacji nic się praktycznie w tym
zakresie nie zmieniało. Urzędnik, używając w sposób bezprawny, a często wręcz
infantylny, przepisów o ochronie danych osobowych, z całą premedytacją
ukrywał nie tylko kwalifikacje wybranego i zatrudnionego kandydata, ale odmawiał
też podania nawet takich informacji, jak liczba złożonych ofert. Wiele zresztą
opisanych sytuacji potrafi włos na głowie zjeżyć nawet dla niefachowca w dziedzinie prawa administracyjnego, byle z odrobiną zdrowego rozsądku. Rysujący
się obraz poziomu kwalifikacji zawodowych wysokich i najwyższych urzędników
administracji rządowej — czyli korpusu służby cywilnej — wprawić może
niekiedy w osłupienie. Pojęcia etyki, moralności czy zwykłej ludzkiej
przyzwoitości dla niektórych zdają się być nieznane. Przytoczony cytat mówi
sam za siebie.
W obecnym,
bodaj szóstym z kolei projekcie nowelizacji tym razem Urząd Służby Cywilnej,
należy podkreślić z uznaniem, zrobił zdecydowany krok w kierunku jawności i przejrzystości życia publicznego. W obszarze naboru do służby cywilnej
zamieszczony został wreszcie, wielokrotnie postulowany, przepis: art. 22a ust.
3 — "Informacja o kandydatach, w zakresie objętym wymaganiami określonymi w ogłoszeniu o naborze, stanowią
informację publiczną w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej i podlegają udostępnianiu na zasadach i w
trybie określonych w tej ustawie". Koniec zatem z używaniem wygodnego
parawanu w postaci ochrony danych osobowych dla utajniania zadziwiających
rozstrzygnięć, w niektórych z opisanych w Raporcie przypadków narzucających
wręcz podejrzenie działań korupcyjnych. Jednocześnie obowiązek sporządzania
protokołów z uszeregowaniem kandydatów — minimum 5 — według poziomu spełniania
wymagań oraz obowiązek upowszechniania informacji o wynikach wraz z uzasadnieniem dokonanego wyboru kandydata, zdecydowanie utrudni swobodne
konstruowanie rodzinnych interesów i towarzystw wzajemnej adoracji wewnątrz
aparatu administracyjnego państwa. Powinno to, po jakimś czasie oczywiście,
zacząć być dostrzegalne zarówno w jakości tego aparatu, jak i w tych jego
obszarach, gdzie ścisłe związki pozwalały na nieograniczoną swobodę działań,
np. w zamówieniach publicznych, w których coraz częściej jesteśmy świadkami
szerzących się afer. Nie ma się co łudzić, że wyeliminuje to do cna
kumoterstwo, nepotyzm czy zgoła zatrudnianie przestępców w określonych
celach. Nie było, nie ma i nie będzie takiej regulacji prawnej, która
zapewniałaby kompletność ochrony przed patologiami. Jednakże krok uczyniony
obecnie przez Urząd Służby Cywilnej niewątpliwie stanowi ogromny postęp w dziele uzdrawiania organizmu państwa.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] "Leczenie trądu
nowotworem" — W. Filipowicz, strony Fundacji Batorego, miesięcznik
„Dziś" — „Raport o służbie cywilnej", Nr 12, Warszawa, 2003 oraz
wiele innych stron internetowych, m.in. BezCenzury, Kontrateksty, NetworkLondyn, Racjonalista, Nasza Polonia i in. « (Published: 09-09-2004 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Number of texts in service: 21 Show other texts of this author Newest author's article: Przekrzywiona opaska Temidy | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3626 |
|