|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Ewolucja inteligencji [1] Author of this text: Krzysztof Szymborski
Uczony z Marsa przybyły na Ziemię w poszukiwaniu
rozumnych form życia mógłby zwrócić uwagę na mikroskopijny, jednokomórkowy
organizm zwany przez tubylców wrotkiem. Jeśli miarą sukcesu ewolucyjnego jest
zdolność gatunku do przetrwania i sukcesu reprodukcyjnego w najbardziej nawet
niesprzyjających warunkach środowiskowych, to historia wrotka może służyć
innym ziemskim istotom za idealny wzór. Kolonie wrotka odnajdujemy we
wszystkich strefach klimatycznych naszego globu. Żyje on w słodkich wodach
Antarktyki i w tropikach, w wysoko położonych alpejskich jeziorach i w
dorzeczu Amazonki.
Tajemnicą jego sukcesu jest prostota: wrotek zrezygnował z życia rodzinnego, co bardzo upraszcza problem prokreacji: najzwyczajniej w świecie
rozmnaża się przez podział. Kiedy nastają ciężkie czasy — przychodzi susza
czy chwyta mróz — wrotek zamienia się w formę przetrwalnikową, cząstkę
suchego pyłku z zawartą w niej genetyczną informacją, która jest odporna
zarówno na wielogodzinne przebywanie we wrzącej wodzie, jak i na zamrożenie w temperaturze ciekłego azotu. Forma przetrwalnikową wrotka wędrować może,
niesiona wiatrem, po całym globie. Przypuszcza się, że w ten sposób wrotek
zdolny jest nawet do odbywania podróży transatlantyckich. Gdzie tylko sprzyjają
temu warunki, przetrwalnik wrotka zamienia się w kwitnącą kolonię.
Inny interesujący ziemski gatunek, dość pokaźnych
rozmiarów ssak, Homo sapiens sapiens, także osiągnął dość imponujący
sukces kolonizacyjny i na jego przedstawicieli również natknąć się można
we wszystkich strefach klimatycznych. Nie doszedł on jednak do tego z elegancką
prostotą wrotka, stosując sensowny ascetyzm. Człowiek, gdziekolwiek się
pojawił, przez swą brutalną ingerencję zmieniał naturalne warunki środowiskowe;
zamiast zadowolić się tym, co natura dała mu do dyspozycji, postanowił żywić
się roślinami i zwierzętami sztucznie w tym celu wyhodowanymi. Jego życie
rodzinne jest skomplikowane i pełne konfliktów, nie mówiąc już o życiu społecznym. Z całą pewnością nie jest on ucieleśnieniem rozumnego umiaru i zdrowego
rozsądku, cechą zaś, z której jest najbardziej dumny, nie jest racjonalny i sensowny pragmatyzm, lecz coś nieprecyzyjnie zwanego „inteligencją" — coś
sugerującego mu zachowania nieprzewidywalne i zaskakujące, brak pokory w przyjmowaniu wyroków losu i permanentny niedostatek stabilizacji.
Uprawianie owej „inteligencji" wymaga absurdalnie wręcz
wielkiego mózgu, który potrzebuje wielu lat troskliwej opieki, by osiągnąć
pełną sprawność. Człowiek rodzi się więc bezradny i bezbronny, ogromną
część swego życia poświęca uczeniu się, a kiedy wreszcie osiąga dojrzałość,
spędza większość danego mu czasu, rywalizując z innymi przedstawicielami
swego gatunku i rozwiązując problemy, z których większość za pośrednictwem
owej „inteligencji" sam stworzył.
Dla uczonego z Marsa przypadek człowieka musiałby się
wydać zdecydowanie bardziej interesujący niż sprawa wrotka. Jeśli bowiem
styl życia wrotka łatwo można w sposób racjonalny wyjaśnić, to sam fakt
istnienia ludzkiej inteligencji jest intrygującą zagadką. Jak którykolwiek
organizm mógł wykształcić coś podobnego drogą normalnej biologicznej
ewolucji?
Nie trzeba zresztą być Marsjaninem, aby zadać sobie to
pytanie. Pozostaje ono przedmiotem bezustannej kontrowersji od chwili ogłoszenia
przez Karola Darwina jego teorii pochodzenia gatunków. Jak wiadomo, jego młodszy
kolega — uczony Alfred Russel Wallace, z którym Darwin dzieli zasługę
identyfikacji doboru naturalnego jako motoru biologicznej ewolucji, doszedł
ostatecznie do wniosku, że ludzki mózg jest organem zbyt skomplikowanym, by
jego rozwój dało się wyjaśnić przez odwołanie do mechanizmów ewolucji, a zatem musi on być darem Stwórcy.
Mimo że minęło od tego czasu przeszło sto dwadzieścia
lat, argumentacja Wallace’a nie utraciła nic ze swej mocy i w różnych współczesnych
wersjach pozostała centralnym problemem teorii ewolucji mózgu. Dość
powszechne przekonanie, że proces ewolucji polega na tym, iż organizmy
biologiczne „uczą się", w jaki sposób najlepiej reagować na zmieniające
się warunki środowiskowe i odpowiadają na nie stosowną adaptacją, jest
oczywiście naiwnym uproszczeniem. W rzeczywistości — tak jak to ujmuje współczesna
nauka — zmiana, czy raczej różnorodność, poprzedza dobór, który jest
procesem czysto negatywnym, polegającym na eliminacji niekorzystnych wariantów.
Innymi słowy, adaptacyjna potrzeba nie może wywoływać zmiany, może tylko
„przebierać" wśród już istniejących rozmaitych „modeli", powstałych
drogą przypadkowych mutacji. Jeśli mutacja ma dla organizmu szkodliwe
konsekwencje, zostaje wyeliminowana; jeśli szkodliwa nie jest i zostaje
zachowana w genetycznej puli gatunku, nie oznacza to jeszcze, że jest ona w jakimkolwiek sensie korzystna. Może bowiem być całkowicie obojętna dla
biologicznego interesu jej nosiciela. Przykładowo, biologiczna ewolucja
ludzkiego gatunku wciąż jeszcze nie wyeliminowała blondynów, choć bruneci
radzą sobie w życiu równie dobrze, jeśli nie lepiej.
Niektórzy współcześni zwolennicy tzw. teorii
neutralnej, wśród nich Stephen Jay Gould, głoszą więc, że z faktu, iż człowiek
obdarzony jest wielkim mózgiem, nie należy wyciągać pochopnego wniosku, że
złożoność owego mózgu jest niezbędna dla naszego przetrwania. Owszem,
skoro już przypadkiem mamy tak wielki mózg, produkujący rozmaite myśli i sprawiający, że jesteśmy inteligentni, to znajdujemy dla niego rozmaite
zastosowania, takie jak układanie sonetów czy wymyślanie teorii względności.
Umiejętności te, zresztą o wątpliwej wartości adaptacyjnej, są po prostu
wynikiem kapryśnego i bezcelowego „genetycznego dryfu".
Stanowisko takie jest atrakcyjne m.in. ze względu na to,
że odpowiada wymogom „politycznej poprawności" — żaden wyznawca teorii
neutralnej nie może twierdzić, że jest „bardziej człowiekiem" od innych
osobników, których inteligencja jest niższa. Wśród współczesnych
ewolucjonistów koncepcja ta uchodzi jednak za niekonwencjonalną. Na czym
bowiem polega ewolucja? Najlepiej określił to sam Darwin w swym dziele O powstawania gatunków: „Jako że w każdym gatunku liczba osobników, którzy
się rodzą, jest wyższa od liczby tych, którzy mogą przeżyć; i jako że w konsekwencji tego faktu [organizmy biologiczne] często zaangażować się muszą w walkę o przetrwanie, wynika z tego, że każde stworzenie, które korzystnie
wyróżnia się wśród pozostałych w minimalnym choćby stopniu [...], będzie
miało większe szansę przetrwania, a zatem zostanie naturalnie
wyselekcjonowane".
Problem z teorią neutralną polega na tym, że w prehistorycznych czasach, kiedy gatunek nasz określał swą biologiczną tożsamość,
zdolność pozwalająca tworzyć sonety i odkrywać prawa fizyki nie była obojętna
dla posiadającego ją osobnika. Była dla niego wysoce szkodliwa. W przyrodzie,
jak w ekonomii, niczego nie można dostać za darmo. Każdy, kto próbował
kiedyś w życiu myśleć, wie, że jest to czynność męcząca, czasochłonna i częstokroć odrywająca nas od zaspakajania palących potrzeb codziennej
egzystencji. Jej efekty, choć niekiedy bywają pożyteczne, nie gwarantują
bynajmniej oczywistych życiowych korzyści. Kilka milionów lat temu, kiedy
nasi przodkowie zaczęli właśnie kolonizować afrykańską sawannę, korzyści
te zapewne nie były dużo większe. Tymczasem utrzymanie wielkiego mózgu
kosztuje. Niezależnie od tego, czy rozwiązujemy skomplikowane problemy
matematyczne, czy oglądamy telewizję, 18% zużywanej przez nas energii
konsumowane jest przez mózg. Do tego dochodzą jeszcze kłopotliwe komplikacje
związane z wychowaniem dzieci, czyli, w pewnym sensie, hodowlą ich wybujałych
mózgów. Potomstwo innych ssaków potrafi biegać w kilka minut po urodzeniu, a po roku jest już całkowicie samodzielne. Dziecko ludzkie rodzi się z mózgiem,
którego rozwój jeszcze się nie zakończył, po to zaś, by mogło samo się
utrzymać, musi obecnie (we wczesnym paleolicie sprawy wyglądały być może
nieco inaczej) w gruncie rzeczy ukończyć studia, czyli dożyć zaawansowanego
wieku dwudziestu paru lat. Do ukończenia osiemnastego roku życia nie ma prawa
prowadzić samochodu ani uczestniczyć w życiu publicznym, głosując w wyborach. Czy pielęgnacja „selekcyjnie neutralnej" cechy, jaką miałaby być
nasza wyrafinowana inteligencja, jest warta całego tego trudu?
Większość ewolucjonistów należących do głównego
nurtu odpowiada na to pytanie przecząco. Szczególnie tzw. funkcjonaliści, którzy
są przekonani, iż — by sparafrazować Ockhama — „natura nie tworzy bytów
nadaremnie", uważają, że ludzki intelekt ma jakąś doniosłą biologiczną
rolę do spełnienia. Nie ma jednak wśród nich zgody, na czym mianowicie ta
rola miałaby polegać. Życie we współczesnej technologicznej cywilizacji i związana z tym konieczność ciągłego posługiwania się mózgiem do rozwiązywania
abstrakcyjnych problemów sprawiają, że adaptacyjna przydatność wielkiego mózgu
wydaje nam się oczywista. To przecież dzięki niemu zdołaliśmy pokonać
wszystkich naszych konkurentów i staliśmy się niepodzielnymi panami
wszelkiego stworzenia. Skoro jednak wielki mózg, a zatem wyższa inteligencja,
zapewniły nam to zwycięstwo, to dlaczego w całej przyrodzie rozmiary mózgu
nie pozostają, jak się zdaje, w jakiejkolwiek korelacji z ewolucyjnym
sukcesem? Poszczególne gatunki zwierząt różnią się znacznie względną
wielkością mózgu i złożonością jego struktury. Przykładowo, wśród
naszych najbliższych kuzynów, małp, goryle i szympansy górują
intelektualnie nad pawianami. Obserwacje szympansów wskazują, że zwierzęta
te zdają sobie sprawę ze swej wyższości i traktują pawiany z pobłażliwą
pogardą. Cóż z tego, skoro pawiany jako gatunek radzą sobie znakomicie,
podczas gdy szympansom grozi zagląda — nie mówiąc już o gorylach, które
zamiast królować w afrykańskiej dżungli, przetrwały tylko na nielicznych
izolowanych obszarach. Nawet pobieżna lustracja całego świata zwierzęcego
prowadzi do deprymującego wniosku, że inteligencja nie ma na ogół żadnej
wartości adaptacyjnej. Dlaczego zatem człowiek miałby być pod tym względem
wyjątkiem?
Jakakolwiek odpowiedź na to pytanie — a zaproponowano ich
wiele — powinna spełnić pewien podstawowy warunek: musi przedstawić przekonującą
koncepcję mechanizmu, który sprawia, że wyższa sprawność intelektualna (łącząca
się, ogólnie rzecz ujmując, z większymi rozmiarami mózgu) prowadzi do większego
sukcesu reprodukcyjnego. Tylko jeśli taki mechanizm istnieje, ewolucja gatunku
będzie wiodła w kierunku stopniowego wzmocnienia tej — z adaptacyjnego punktu
widzenia korzystnej — cechy, a zatem do dalszego rozwoju mózgu. Innymi słowy,
niektórzy nasi przodkowie musieli odkryć jakieś zastosowanie dla swych
intelektualnych talentów, które pozwoliło im wychować większą liczbę
dzieci, niż mieli ich mniej inteligentni sąsiedzi. Dzieci, jeśli odziedziczyły
po nich te wyjątkowe talenty, same z kolei okazały się bardziej inteligentne
od innych i w związku z tym miały więcej potomstwa. I tak dalej, aż do
Szekspira i Einsteina...
1 2 Dalej..
« (Published: 06-10-2004 Last change: 10-08-2005)
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Number of texts in service: 31 Show other texts of this author Newest author's article: Mężczyzna niepotrzebny | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3663 |
|