|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Dialektyka totalitaryzmu [2] Author of this text: Pierre Hassner, Marek Przychodzeń
Porozmawiajmy teraz o Europie. We wcześniejszych pracach twierdził
Pan, że nie istnieje wspólny europejski pogląd na cokolwiek.
Obecnie wydaje mi się, że zaczyna się formować tego rodzaju spójność.
Nie twierdzę, że istnieje określona europejska recepta na każdą kwestię
czy problem. Stany Zjednoczone stają się coraz bardziej religijne, Europa
coraz mniej. Amerykanie są również bardziej patriotyczni. Podczas badań w których
zapytano Amerykanów czy są dumni ze swego kraju, ok. 70 procent respondentów
odpowiedziało pozytywnie, w Europie współczynnik ten wynosi mniej niż pięćdziesiąt
procent, z wyjątkiem dwóch krajów: Polski i Irlandii. Są to dokładnie te
kraje, w których religia odgrywała i odgrywa dużą rolę, tak więc być może
istnieje jakiś związek pomiędzy religijnością a sentymentem narodowym. Sądzę
jednak, że dominujący trend w Europie to indywidualizm, sekularyzm, pewne
przywiązanie do bezpieczeństwa socjalnego. Europejczycy posiadają zatem coś,
co ich łączy. Jeśli chodzi o kwestie pokoju światowego, niektóre kraje
takie jak Francja, Wielka Brytania i Polska są bardziej skłonne do
interwencji, inni całkowicie eliminują możliwość podjęcia walki.
Część europejskiego doświadczenia polega
na tym, że wycierpieliśmy dwie wojny światowe, dwa reżimy totalitarne i jesteśmy przede wszystkim bardziej ostrożni niż Ameryka. Jakie jednak powinny
być konsekwencje polityczne takiego stanu rzeczy? Czy należy się sprzymierzać
ze Stanami Zjednoczonymi? Ci, którzy chcieliby widzieć Europę jako wielką
potęgę, tak jak Francuzi, konkurującą z Ameryką, inni raczej wolą na niej
polegać. Tak więc istnieją różnice, lecz to, co nas łączy, to sprzeciw
wobec totalitaryzmu. Oczywiście, istnieją miejsca w których dochodzi do
strasznych zbrodni, do ludobójstwa. Byłem głęboko zaangażowany w inicjatywy
na rzecz rozwiązania konfliktu w Jugosławii, Bośni i Kosowie. Był to
pierwszy konflikt po Zimnej Wojnie i wierzyłem, że będzie on miernikiem
sprawności rozwiązywania innych konfliktów tego typu. Wydaje mi się, że
nikt nie jest obecnie wolny od groźby wojny, ponieważ w każdej chwili można
zostać zaatakowanym przez terrorystów. Ogólnie mówiąc, Europa jest bardziej
sceptyczna, pasywna i choć główne idee świata pochodzą z Europy, to
przypominając sobie Hegla, można powiedzieć, że obecnie to nie Europa
wyznacza standardy, być może poza standardem tolerancji czy rozwagi.
Przed laty pisał Pan o relacjach superpotęgi do swych sojuszników. Pańskim
zdaniem superpotęga — po pierwsze — musi dbać o interesy swoich obywateli; po
drugie — musi oferować swym sojusznikom ochronę w zamian za lojalność; po
trzecie — istnieje niepisana umowa, która czyni ją „opiekunem planety".
Podobnie mówił Aron. Każda wielka potęga nie może dysponować
jedynie wąską koncepcją swych narodowych interesów, musi mieć jakąś wizję
porządku światowego. A zatem Ameryka musi iść na ustępstwa, starając się
równoważyć swoje interesy (ponieważ przywódca każdego kraju jest wybierany
przez swych obywateli w określonym celu) oraz swoje zaangażowanie globalne
(jako lidera NATO i tak dalej). Musi również dbać o dobro wspólne. Na tym
zasadza się moja krytyka administracji Busha, która jest bardziej globalna,
imperialna i narodowa, niż jakakolwiek jej poprzedniczka. Ma globalne ambicje
by zmienić świat i jednocześnie jest wybitnie partykularna. Nie znam się na
problemach ochrony środowiska, lecz pamiętam, że wstrząsnął mną charakter
uzasadnienia decyzji Busha, kiedy ten odrzucił protokół z Kioto. Twierdził,
że powodem jest dobrobyt mieszkańców Ameryki, a więc nie liczy się
przyroda, tylko ekonomia, i nie liczy się ekonomia globalna, lecz tylko interes
ekonomiczny Ameryki.
Widać tu różnicę w stosunku do edyktu
Karakalli z roku 212 n.e., który nadał prawa obywateli rzymskich wszystkim
wolnym mieszkańcom imperium. Amerykanie z kolei chcą ocalić świat, choć
istnieje fundamentalna różnica pomiędzy prawami amerykańskich obywateli a prawami innych. To w Ameryce możliwe było skazanie kilku Meksykanów bez umożliwienia
im konsultacji z konsulem. Jestem szczęśliwy, że udało się złapać
Saddama, że Milosevic jest sądzony w Hadze. Amerykanie są jednak przeciwni Międzynarodowemu
Trybunałowi Karnemu, ponieważ byłoby to niedopuszczalne, by mogliby oni być
nie tyle osądzeni, nie tyle aresztowani, ile postawieni w stan oskarżenia
przez obcy trybunał.
Tak
więc sądzę, że wszystkie relacje międzynarodowe osadzają się na jakiegoś
rodzaju kompromisie pomiędzy nierównością a wzajemnością, nie wierzę w absolutną równość wobec prawa. Istnieją słabsi i silniejsi, lecz silniejsi
muszą również podlegać jakimś prawom, muszą brać na siebie pewne zobowiązania,
skoro oczekują podobnego postępowania. Amerykanie postępowali bardzo rozsądnie z Europą po II Wojnie Światowej, (Plan Marshalla), pomagając Europejczykom
raczej niż ich dzieląc, akceptując ryzyko powstania konkurencji. Obecnie
wydają mi się zbyt ambitni, a jednocześnie zbyt samolubni. To właśnie mnie
zdumiewa.
*
Cały zapis rozmowy ukaże się w lutowym wydaniu
"Przeglądu Politycznego".
1 2
« (Published: 03-02-2005 )
Pierre HassnerFrancuski filozof i politolog, uczeń Raymonda Arona oraz Leo Straussa. Dyrektor naukowy Ośrodka Studiów i Badań Międzynarodowych. Wykłada stosunki międzynarodowe i historię myśli politycznej w Institut d'Études Politiques w Paryżu oraz w European Center of Johns Hopkins (Uniwersytet Boloński) | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3918 |
|