The RationalistSkip to content


We have registered
204.319.286 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Catholicism » Church and politics

Kręte ścieżki orientalnych orientacji [2]
Author of this text:

Wszystkim nam znane są tureckie masakry i deportacje w okresie I Wojny Światowej i wczesnych lat dwudziestych na terenie Wschodniej Anatolii i Armenii. Mało kto wie, że bezpośrednią przyczyną tych tragicznych wydarzeń była zdradziecka, prorosyjska polityka kościoła ormiańskiego i działalność syryjczyków postrzegana jako knowania na rzecz Francji. W efekcie Armenia jest obecnie kadłubowym państewkiem i narodem emigrantów, których pełno w USA, Francji i ... Stambule, zaś pomimo ekumenicznych klimatów starożytnej miejscowości Mardin w płd. wsch. Turcji, które niedawno ściągnęły tam samego księcia Karola, większość syryjczyków żyje obecnie w Holandii, Niemczech i Szwecji, gdzie para ich politycznych wysiłków idzie w gwizdek wpływania na Unię Europejską, by ta zmuszała Turcję do rewizji swojej polityki społecznej i religijnej - działalności dość beznadziejnej, zważywszy jak ważną rolę odgrywa Turcja w polityce UE, zwłaszcza w obliczu konfliktu na Bliskim Wschodzie i islamizacji Europy.

Monofizyci, którzy od samego początku wrogo odnosili się do nestoriańskich asyryjczyków, i którzy swe zdobycze terytorialne kosztem tych ostatnich zawdzięczali sukcesom Bizancjum w zmaganiach z opiekunką tychże — Persją — świadomi coraz bardziej zaostrzającej się sytuacji politycznej, podejmują obecnie działania integracyjne tak we własnym gronie Bliskowschodniej Rady Kościołów, jak i w ramach komisji wspólnej biskupów orientalnych i prawosławnych. Jak było widać na przykładzie Cypru, prawosławna Grecja (w pewnych kwestiach, zwłaszcza Cypru, ciesząca się poparciem prawosławnej Rosji) ma całkiem dużo do powiedzenia w sprawach śródziemnomorskich w polityce zagranicznej UE, wobec czego bledną dawne różnice doktrynalne. A dla mających na pieńku z Turcją aramejskich syryjczyków i Ormian wpływy w UE nie są bez znaczenia.

Osobny rozdział stanowią maronici, o których znów głośno ostatnio w związku z wydarzeniami w Libanie, którego obywatele gremialnie, i niezależnie od wyznania — tak muzułmanie (w tym druzowie) jak i duża część chrześcijan — zapragnęli nareszcie otrząsnąć się z syryjskiej dominacji, ufni jak się wydaje w zapewnienia poparcia płynące ze strony możnych tego świata. Wydarzenia w Libanie, sprowokowane morderstwem na b. premierze, sunnicie Rafiku Haririm, przypisywanym grupie fundamentalistów powiązanych z Syrią, są rzecz jasna także na rękę Ameryce i wrogom Syrii na Bliskim Wschodzie, a więc możemy się spodziewać zmian w układzie sił w tym newralgicznym punkcie świata. W zeszłym roku spotkali się w sprawie Libanu George Bush i Jacques Chirac i postanowili mówić jednym głosem. „Liban musi odzyskać suwerenność i pełną niepodległość" ogłosił wkrótce Watykan (Zob. więcej...).

Można się zastanawiać, na ile stanowisko Stolicy Piotrowej podyktowane jest tradycyjną obroną swoich współwyznawców, a na ile wyrażeniem gotowości wpisania się w ważny dla Unii projekt polityczny. Przypomnę, że interwencja wojsk syryjskich w 1976 r. uratowała maronitów przed niechybną masakrą, która czekała ich z rąk połączonych sił szyitów, sunnitów, druzów i Palestyńczyków. Przez prawie dekadę prezydent Lahoud, maronita, był najwierniejszym sojusznikiem Syrii w Libanie. Na spółkę z syryjskimi służbami, potrafił on także utrzymać prosyryjską linię polityczną partii falangistowskiej i to pomimo rosnącej opozycji zwierzchnika maronitów, kardynała Nasrallah Boutros Sfeira (Zob. więcej...). Prezydent Lahoud oskarżył go swego czasu o sekciarską bigoterię — mógł się poirytować, bo też kardynał raz krytykuje Syrię, raz Assada kokietuje, w zależności od aktualnych wiatrów z Watykanu. Jak widać dla socjalistów w Damaszku panarabska solidarność ustąpiła jakimś bliżej nieokreślonym interesom — być może uwidoczniły się tu wpływy Francji, a może niechęć do zdobycia przez muzułmańskich Libańczyków koncesji politycznych, które pozwoliłyby im przekuć potęgę finansową na władzę polityczną, a może jakaś duża łapówka, kto wie?

Przez lata był Liban terytorium mandatowym Francji, by następnie dzięki jej wpływom stać się niezależnym państwem rządzonym przez nieformalne porozumienie gwarantujące libańskim chrześcijanom dominację polityczną w państwie zawdzięczającym swoje bogactwo pozycji Bejrutu jako pośrednika w handlu bliskowschodnim, eksportera jedwabiu wytwarzanego w górach Libanu oraz importera turystów i kapitału, któremu gwarantowano pełną anonimowość. W mieście tym jeszcze w l. 40-tych chrześcijanie stanowili ok. 65% ludności, zaś w całym Libanie ok. 50%. Problem w tym, że bardzo szybko demografia się zmieniła i w połowie lat 70-tych stanowili oni już tylko jedną trzecią społeczeństwa, a jednak nie chcieli poczynić żadnych koncesji na rzecz większości.

W dodatku muzułmanie, zwłaszcza szyiccy emigranci z Libanu, stali się po II wojnie potentatami w handlu diamentami wydobywanymi w Afryce Zach., dokąd masowo emigrowali na początku XX wieku. Jest to zresztą jeden z powodów potęgi Hezbollahu (Zob. więcej...). Symptomatyczna jest tu postać ś.p. ex-premiera Rafika Harari, muzułmanina-miliardera, który dzięki swoim datkom na kampanię Chiraca potrafił uzyskać znaczny wpływ na politykę Francji.

W tym kontekście łatwo zrozumieć polityczną gonitwę maronitów wokół własnego ogona: ich wewnętrzni wrogowie zyskują posłuch u europejskiej potęgi, której przy akompaniamencie okresowych łajań strategicznie podlizuje się ich religijny patron z Rzymu, zaś kraj, któremu zawdzięczają ratunek przed holokaustem jest nr 2 na liście celów USA w ich planowanej rozprawie z 'osią zła'. Z drugiej strony, katolicka praktyka polityczna każe stanąć po stronie zwycięzcy. Tylko kto nim jest? Wszakże Syria jest póki co panem sytuacji w Libanie — jest pomocna, ale może też mocno zaszkodzić. Domyślamy się, że wzorem Polski, Kościół sprzeda się i Zachodowi i ludziom wschodniego patrona. Tylko, że cały w tym ambaras, aby dwoje chciało naraz...

Póki co, patriarcha Sfeir gra na nacjonalizmie, jeśli w ten sposób można coś od Syrii wytargować, zaś kiedy coś można dla Libanu uzyskać i rodzi się szansa ponadwyznaniowego zjednoczenia w duchu „wszechlibańskiego" patriotyzmu — popiera Assada — teraz juniora, zaprzepaszczając szanse - częściowo na życzenie Watykanu, kierowanego szerszymi horyzontami politycznych zysków w świecie arabskim. Nie dziwi więc, że rozczarowanie libańskich chrześcijan wobec ich wiodącego, acz coraz bardziej skorumpowanego, Kościoła czasami przejawia się postulatami, by odwrócić się od Watykanu i odkryć na nowo swe orientalne korzenie… Polityczne przedstawicielstwo maronitów zawarło zaś sojusz z Hezbollahem, i wspólnie sprzeciwiają się wycofaniu Syrii z Libanu, strasząc Izraelem, organizując demonstracje w Bejrucie, zastraszając antysyryjskich zwolenników FNC gen. Aouna. Rzecz jasna KK nie może sobie pozwolić na współpracę ze znaną organizacją przestępczą, terrorystyczną i antyżydowską, bo byłby to jego przedwczesny koniec i tak trwa zabawa w tego dobrego i tego złego katolika, zupełnie jak w Polsce.

Maronici, pomimo niewątpliwego sprytu swojego przywództwa, nie wykazali się w historii szczególną zdolnością współżycia z sąsiadami. W VII w., pomimo że wtedy stali po stronie heretyków monofizyckich, udało im się zyskać życzliwość bizantyjskiego cesarza i przy jego wsparciu atakować Persję tak skutecznie, że ostatecznie zmusili Umajjadów do płacenia im haraczu. Następnie, w okresie krucjat, rozumiejąc, kto tu rządzi, podporządkowali się Watykanowi i wspomagali krzyżowców w tępieniu swoich muzułmańskich sąsiadów, za co druzowie i szyici odpłacili pięknym za nadobne. Względny spokój ze strony Turcji Osmańskiej zawdzięczali jej podejrzliwości wobec druzów i polityce pragmatycznego partnerstwa z przedstawicielami lokalnego religijnego zwierzchnictwa, zaś arabskie otoczenie w czasach europejskich podbojów doceniło najwidoczniej ich zasługi dla języka arabskiego na polu wydawniczym — mieli pierwsze drukarnie w regionie (Zob. więcej...).

Przyszedł jednak wiek XX i obraz pokojowego współżycia, jaki zaczął się właśnie rysować, został zburzony niewzruszenie egoistyczną postawą w kwestii podziału władzy w Libanie. Przywództwo maronitów wykazało się w czasie wojny domowej nie lada zdolnościami dyplomatycznymi potrafiąc uzyskać w tym samym czasie pomoc tak różnych stron jak Syria i Izrael, wywołując jednak uzasadnione oburzenie bestialskimi aktami mordów pod okiem syryjskich i izraelskich okupantów na bezbronnych Palestyńczykach w obozach w Pd. Bejrucie oraz Sabra i Szatila (Zob. więcej...). Mówimy tu o przywództwie religijnym, bo Kościół maronicki jest raczej niezagrożony w swej pozycji w blisko milionowej społeczności chrześcijańskiej, jako wielowiekowy właściciel ziemi i kształcony na Zachodzie włodarz oświaty, oraz zdecydowanie największy Kościół w państwie. Maroniccy biskupi dali się wplątać w politykę, a więc pośrednio brać odpowiedzialność za zbrodnie milicji, i dopiero, gdy te zaczęły szkodzić wizerunkowi Watykanu, papież zaczął naciskać na większy dystans wobec władzy.

Ciekawe jak długo jeszcze udawać się będzie kapitalizować sentymenty religijne próbując stać się graczem w globalnej polityce? Zachodowi zależy teraz, jak nigdy przedtem, na demokratyzacji Libanu, bo jest pilna potrzeba skonsumowania potencjalnych korzyści płynących z promocji cywilizowanego islamu. Sukces muzułmanów w tym kraju to szansa na zmianę świadomości milionów bogatych arabskich turystów, których może pociągnąć wizerunek przyjaznego kosmopolitycznego i prozachodniego islamu w Bejrucie. Kościół Katolicki chcąc być przydatnym partnerem UE w polityce zagranicznej — a jaki Arab za 10 lat taka Europa 10 lat później — będzie oczywiście próbował wpływać na libańską politykę, ale czy będzie to z korzyścią dla tamtejszych chrześcijan? Znamy co prawda powiedzenie, że „kruk krukowi oka nie wykole", tym niemniej ktoś, kto choć raz odwiedził bazylikę grobu w Jerozolimie i zobaczył jak pieniądze potrafią zwaśnić wyznawców Jezusa — nawet jeśli nie interesuje się historią — może się domyślać, że prawdziwe jest też powiedzenie, że „wśród prawdziwych przyjaciół psy zająca zjadły".


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Lewica i Kościół
Szokująca msza

 Comment on this article..   


« Church and politics   (Published: 07-03-2005 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lesław Kawalec
Ur. 1970. Nauczyciel języka angielskiego w krakowskim liceum, prowadzi także zajęcia w Kolegium Językowym i na kierunku Filologicznym na WSEH w Bielsku-Białej. Interesuje się religią, historią, polityką i dydaktyką, rozumianą jako pomoc otoczenia w maksymalnym rozwijaniu potencjału młodego czowieka, jego inicjatywności i niezależnego myślenia. Światopoglądowo bliski jest mu socynianizm.
 Private site

 Number of texts in service: 6  Show other texts of this author
 Newest author's article: Prawdziwi i urojeni wrogowie islamu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 3981 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)