| 
| 
|  | | Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę.
 Propozycje Racjonalisty:
 |  |  |  |
  | 
 | 
 |  | Religions and sects » Religion science 
 
 Król - święty czy przeklęty? [1]Author of this text: Joanna Żak-Bucholc 
 Niby to znana rzecz, od czasów publikacji „Złotej Gałęzi"
Frazera, że król w archaicznych czasach uważany był za przedstawiciela boga
na ziemi, ale czy rzeczywiście ta sucha informacja jest w stanie poruszyć naszą
wyobraźnię, tak by zrozumieć czym tak naprawdę było to przeświadczenie, jak
się budowało w ciągu lat i jakie są do dziś dnia jego konsekwencje w kulturze?
Wciąż opowiadamy naszym dzieciom bajki o królewiczach, a sami znamy nieprzemijające
historie o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu albo o królewiczu Hamlecie. W mitologii związanej z osobą Króla krzyżuje się tyle tropów,
że przy jej rozpatrywaniu natrafia się niemal na wszystkie ważniejsze motywy:
bo Król jest Herosem potykającym się z „potworem", Wodzem prowadzącym swój lud
do zwycięstwa, Sędzią, do którego nawet lada chłopek może zwrócić się o sprawiedliwość,
Kapłanem, wpisanym w sacrum namiestnikiem boskiego porządku. I ten ostatni aspekt
wydaje się najciekawszy, z niego wypływa większość pozostałych. Aby od razu
wskoczyć na głęboką wodę, powiedzmy — Król to niemal bóg — jego „żywa" postać,
wcielenie; poprzez niego rozgrywa się dramat świata, on dźwiga na sobie cały
ład rzeczy ludzkich i pozaludzkich. Wierzyć się nie chce? Ale tak właśnie widziano
ten niesłychany Monarszy Majestat! Niechaj symbol i mit opowie nam dzieje Króla. Król to więcej niż osoba. Nosił w sobie odpowiedzialność
za dobro całej wspólnoty, której przewodził, a przewodził jej na mocy wyższego
niż ludzkie powołania — oto fundament, na którym wspiera się cała „konstrukcja"
królewskiego mitologemu. To niezwykła rzecz, że w różnych społecznościach, mimo
kulturowych różnic, można odnaleźć tę samą figurę Króla — jakby należała do
wyższego porządku: archetypowego. Symbolami władzy królewskiej są, jak wiemy: korona, tron,
berło, jabłko królewskie, pierścień, miecz. Oczywiście nie na co dzień myśli
się o tym, skąd bierze się ich rodowód i wielka celebracja tych przedmiotów.
Wyobraźmy sobie jednak, iżby insygnia koronacyjne królów polskich miały zostać
wywiezione przez wroga do innego kraju — czyż nie rozbrzmiałoby larum w kraju?
Gdy nie tak dawno na Węgry wróciły insygnia króla Michała, nie obyło się bez
odpowiednich uroczystości. A czy nigdy nie zastanawialiśmy się, zwiedzając gotyckie
katedry, dlaczego właściwie średniowieczni królowie byli koronowani przy ołtarzu i grzebani w kryptach kościelnych? W końcu katedra uosabia sferę boską, nie
świecką! A z drugiej strony, dlaczego właściwie Bóg przedstawiany jest na modłę
królewską — zasiada wszak na tronie! Jesteśmy z tym obyci, ale czy wiemy
co się za tym kryje? Aby się o tym dowiedzieć, trzeba cofnąć się wiele lat wstecz i pozwolić mówić przeszłości. Zanim jednak do tego przejdziemy musimy uczynić
pewną porządkującą uwagę. Obszarem, który nas interesuje jest Śródziemnomorze i Bliski Wschód, czyli kolebki naszej cywilizacji. To tam wykształcił się ten
model przesycony sacrum, który — oczywiście przekształcony — pozostał w spadku
kulturze średniowiecza. Ale był i drugi model: Indoeuropejski — wspomnimy o tym na końcu. Na razie wybierzmy się w krainę Króla sakralnego, Króla-Boga.
Powiedzmy w skrócie: idea świętości Króla zrodziła się w pradawnych czasach,
gdy władzę nad światem dzierżyła Wielka Bogini. Jej namiestniczką była kapłanka
-"królowa", apoślubiony jej małżonek, Król, był ziemskim odbiciem świętego
małżonka Bogini. Wpisany w mit agrarny nosił na sobie piętno umierającej i odradzającej
się Natury. Potem ten podstawowy mitogem Króla zmieniał się, ale jeszcze i w
Egipcie, i w Sumerze przebijał się związek Króla z naturą, płodnością i rzecz
jasna — boskością. Wiadomo, że faraon uważany był za wcielenie Boga. Ściślej
mówiąc był żywym Horusem, synem wielkich bogów Izydy i Ozyrysa. Na malowidłach
egipskich nad monarszym tronem widnieje postać ptaka, wcielenia Horusa, patrona
władzy faraona. Zresztą zwany był „synem" jeszcze innych bogów: Ozyrysa, Mina,
Amona. Powiedzieliśmy o tronie — pora więc opowiedzieć o najdonioślejszym akcie
związanym z królewską osobą: o koronacji. Jak zatem „zasiadało się na tronie"?
Następca tronu uroczyście nakładał na swe skronie egipską koronę. Była ona podwójna,
symbolizowała bowiem dwie krainy: Górnego i Dolnego Egiptu. Tak jakby w tym
mistycznym geście koronowany jednoczył się z krajem, którym miał władać. Król
b y ł państwem. Nie na darmo jeszcze Ludwik XIV wypowiedział słynne: „państwo
to ja"! Znamienny jest też kolejny gest, czyniony przez faraona. Z łuku wypuszczał on cztery strzały skierowane kolejno w cztery strony świata — miało to zapewnić panowanie nad nimi i było groźbą wobec wrogów. Pokojowym
odpowiednikiem tego gestu było wypuszczenie, również w cztery strony świata,
czterech ptaków. Jak widać nie my pierwsi wypuszczamy białe gołąbki pokoju...
Wreszcie ogłaszano: „Horus, syn Mina i Ozyrysa przywdział Wielką Koronę". Symbolika
czterech stron świata jest mocno rozpowszechniona — wielu władców mieniło się
„panami czterech stron świata"; to po prostu wyraz myśli, że Król panuje nad
c a ł y mświatem. To dlatego koronacja była tak doniosłym wydarzeniem — oto bowiem nastawała nowa era, podtrzymany został Porządek naruszony przed
koronacją, gdy światem zawładnąć mogły siły Chaosu. Słynny Assurbanipal (VII
w. p.n.e.) uważał się właśnie za Odnowiciela świata: zwróćmy uwagę na te słowa:
„Odkąd bogowie posadzili mnie na tronie (...) Ramman zesłał deszcz, plony obfitowały,
bydło rozmnażało się licznie". Otóż to: to dzięki koronacji i Królowi przyroda
zaspokaja potrzeby człowieka! To bardzo stary motyw i, jak jeszcze zobaczymy,
brzemienny w skutki. Sakralność Króla podkreślano też opowiadając, że to sam Bóg
był założycielem królewskiej dynastii, jak w przypadku Sargona, króla Akadu,
albo — bliższej nas — duńskiej dynastii królewskiej wywodzącej swój ród od Skylda,
syna wielkiego Boga Odyna. W „najgorszym" przypadku ród władcy wywodzono od
mitycznego Króla tożsamego z Pierwszym Człowiekiem. Skoro Król władał całą Naturą to nic dziwnego, że często
napotykamy wizerunki przedstawiające pewien model świata, np. sfery niebieskie, w centrum którego znajduje się właśnie On. Jest centralnym bohaterem świata i wszystko wokół mu podlega — sam tkwi pośrodku, nieporuszony, Władca Świata.
To właśnie ten motyw legł u podstaw indyjskiej koncepcji władcy, zwanego Ćakravarti,
„ten, który obraca kołem". I dlatego atrybutem wielkiego króla Asioki (III.
w. p.n.e.) było koło, dziś mające miejsce w godle Indii. W związku z tym pozostaje
motyw Króla jako Władcy Czasu. Nieprzypadkowo w Sumerze liczono czas od potopu — do koronacji Pierwszego Króla kraju. A może znany nam zwyczaj dziejopisów
każący opisywane wydarzenia umieszczać „za panowania króla takiego a takiego"
to nie tylko kronikarski zabieg, aleintuicja, wskazująca na władcę jako
na Pana Czasu, tego, który kontroluje jego przebieg. Mówimy o czasie. Czas postrzegano w dawniejszych epokach jako cyklicznyi „odnawialny". Był kołem. Koło
to składało się z odcinków, a najważniejszą cezurą, prócz koronacji, były obchody
Nowego Roku. Wtedy właśnie w Mezopotamii odprawiano dziwny rytuał: czasowej
abdykacjiKróla. Aby wejść w nowy okres, trzeba było rozprawić się ze
starym, oczyścić siebie i świat ze skaz, grzechów, brudów zużytego już czasu.
Aby wywołać nowe siły żywotne, trzeba pogrążyć się w Chaosie. Tak tez czyniono, i aby ten Chaos wywołać posługiwano się królewską osobą: nie ma Króla — nie
ma porządku. Babiloński władca udawał się do sanktuarium Marduka, gdzie kapłan
odbierał mu koronę, pierścień i berło, po czym składał je na tronie przed posągiem
Boga, i — co niesłychane — uderzał Króla w policzek! Potem kazał mu uklęknąć,
by przebłagać Marduka i zapewnić go: „nie grzeszyłem o Panie krajów, ziemi…"
Dopiero po upokorzeniu i swoistej „spowiedzi" zwracano mu królewskie insygnia. I teraz rzecz najistotniejsza: Król oczyszczał się w imieniu całej wspólnoty,
bowiem grzechy Króla spadają na lud, a grzechy poddanych na Króla. To myśl,
która doprowadzona do krańca w Indiach wyrażała się w przeświadczeniu, że Król
bierze na siebie karmę całego ludu. W
innej formie, w dalekiej Afryce, zgodnie z tamtejszym wzorem kulturowym odprawiano
ceremonię Incwala: w okresie poprzedzającym Nowy Rok dawano ujście złym mocom,
co przedstawiano w swoistej dramie polegającej na symulowaniu ataku ludu na
osobę Króla; na końcu zaś ceremonii rozpalano wielki ogień i spalano wszystkie
nieczystości. Czy te zwyczaje nie przypominają nam ludowych zabaw w rodzaju
„z chłopa król"; karnawałów, podczas których Król musiał zrzec się swej władzy?
Sam karnawał przecież to nic innego jak „zawieszenie czasu" i zwykłych norm. Innym sposobem na wyrażenie sakralności Króla były budowle.
Gdyby spojrzeć na architekturę egipskich piramid z tego punktu widzenia, to
spostrzec można niezwykłą rzecz. Pamiętajmy, piramida wykształciła się stopniowo z tzw. mastab — one to, ułożone jedna na drugiej, coraz mniejsze, dały wpierw
konstrukcję schodkową, podobną do słynnych zikkuratów z Sumeru. Otóż tkwi tu
schwytana w kamień idea schodów — Schodów do Nieba! To jakby pionowa droga prowadząca
Króla ku swemu Ojcu — Bogu. A ów szczególny trójkąt piramidy to symbol promienia słonecznego
(pamiętamy na pewno kształt chrześcijańskiego „boskiego oka" zamkniętego właśnie w trójkącie). Słońce to wszak jeden z głównych królewskich i boskich zarazem
symboli. W Indiach, podczas gdy wszyscy po śmierci idą „księżycową drogą", Król
idzie „słoneczną".Można by znowu wspomnieć Ludwika XIV, Króla-Słońce...  Piramidy były miejscem, gdzie spoczywały zwłoki faraona.
Co musiało się dziać, gdy umierał król… wszak to tak, jakby zawalił się świat — aż do nowej koronacji. Gdy wspomnieć, jak rozpaczał lud w czasie udawanego
odejścia Króla w czasie ceremonii Nowego Roku i czasowej abdykacji... Aż kusi, by świetle tego, co już wiemy, przyjąć tezę, że
zwyczajowi balsamowania zwłok faraona przyświecał cel większy niż tylko zachowanie
jego o s o b y. Zapewne wierzono, że skoro Król to Państwo, to póki jego
ciało pozostawało nienaruszone nic też nie groziło Egiptowi. Zabalsamowanie
więc królewskich zwłok leżało w interesie całej wspólnoty. W Sumerze i w Egipcie aż do mniej więcej III. tys. p.n.e.,
gdy umierał Król, to tak jakby umierali wszyscy. A niektórzy umierali całkiem
dosłownie. Na terenie Mezopotamii odkryto niejeden królewski grobowiec z setkami
szkieletów. Byli to członkowie królewskiej świty, co nie bez znaczenia, jak
zobaczymy za chwilę, ci, którzy stykali się z Królem na co dzień. Co do życia
pośmiertnego, to wpierw zarezerwowane było dla Króla i dostojników, o innych
wzmianki są nader niejasne. Mówiąc żartem, wstęp do Nieba zyskaliśmy dopiero
wraz z demokratyzacją religii. 1 2 Dalej..
 
 
 « Religion science   (Published: 05-06-2002 Last change: 03-05-2004)
 
 
 All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
 page 399  |  |