|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Catholicism » History of Church » Crusades and repressions
Procesy o czary w dawnej Legnicy [2] Author of this text: Rosemarie Mańkowska
Inny świadek zeznał, że nic ujemnego o obwinionej nie może powiedzieć, chyba tylko to, że
kilka razy Anna Vogel kupowała
od świadka mleko i zawsze potem chorowały krowy, nie wie jednak, co było tego powodem.
Sprawa przybrała poważniejszy obrót, gdy chlebodawca Barbary, w którego oborze całe
zdarzenie miało miejsce, w swoim zeznaniu podał, że ostatnio bydło często mu chorowało, choć
myślał dotychczas, że są to zwyczajne choroby, jakie nieraz się
zdarzają. O tym, co się stało w oborze nie wie nic, a parobek, który był naocznym świadkiem
zajścia, ponieważ sypiał na stryszku nad oborą, od wczoraj ciężko zaniemógł. Przesłuchanie sześcioletniej wychowanicy Anny Vogel nie dało z początku żadnego
rezultatu. Później dziewczynka zaczęła opowiadać,
jak to siostra dała jej maść rzekomo otrzymaną od Anny Vogel i zabrała ją ze sobą na sabat.
Nic o tym sabacie dziecko nie potrafiło opowiedzieć, „bo było bardzo ciemno". Mała twierdziła,
że Anna Vogel groziła jej biciem w razie, gdyby zdradziła, komuś tajemnicę.
Anna Vogel w drugim przesłuchaniu — bez zastosowania tortur — obstawała uporczywie przy
swojej niewinności. Wobec tego sąd legnicki nie znajdując dostatecznych podstaw do skazania
oskarżonej, zwrócił się o pouczenie do sądu ławniczego we Wrocławiu. Sprawa zastała przy tym
opisana przez sąd legnicki w sposób bezstronny i humanitarny. Sąd wrocławski żądał ponownego przesłuchania wszystkich
świadków oraz Anny Vogel (tej ostatniej w obecności kata z przedstawieniem narzędzi
tortur).
W wyniku uzupełnienia sprawy sąd pozwolił oskarżonej zgodnie z jej życzeniem opuścić
miasto — więc nie wypędzono jej przy czym w sentencji wyraźnie zaznaczono, że zeznania
6-letniego dziecka, zresztą pełne sprzeczności, nie mogą żadną miarą być brane pod uwagę
przez sąd.
Sąd skromnej Legnicy okazał się w tym wypadku bardziej liberalny niż 150 lat później
Trybunał Rewolucyjny w Paryżu, który swe oskarżenia przeciw nieszczęsnej Marii Antoninie
budował między innymi także na wymuszonych zeznaniach jej małego synka.
Trzeci i ostatni proces, jak już wyżej wspominałam, związany był z czarami, ale w gruncie
rzeczy toczył się głównie o znieważenie miejsca
kaźni. Znajduje tam wyraz w sentencji sądu, skazującej znachora trudniącego się niejako
zawodowo „czarami" na łagodną karę, a na karę śmierci sprawcę
zniewagi.
Proces ten odbył się w 1731 r. [ 11 ], a rozpoczął się od tego; że na skutek
donosu stanął przed sądem Krzysztof Tisch, parobek z Nowej Wsi, oskarżony oto, że ukradł z miejsca kaźni w Lubiatowie, pow. Złotoryja, prawe przedramię wraz z dłonią straconego tam w 1727 r. skazańca, którego szczątki leżały niepogrzebane. Jak wiadomo, wszelkie akcesoria
związane z wisielcami i skazańcami, a tym bardziej części ciała, przynosiły według
ówczesnych wierzeń szczęście ich posiadaczowi. W tym wypadku zarówno Tisch, jak i jego
wspólnik tłumaczyli się tym, że ręka nieboszczyka miała im przynieść
szczęście w chowie koni, nie własnych przecież, lecz pańskich.
Niebawem zatrzymano też niejakiego Chrystiana Pitschmanna znachora, u którego znaleziono
dwa palce ludzkie. Pitschmann zeznał, że zabrał palce Tischowi i skarcił go ostro za
zniewagę
wyrządzoną szczątkom skazańca. Kategorycznie zaprzeczył, jakoby , miał brać udział w okradaniu miejsca kaźni.. Natomiast przyznał się do tego, że dał parobkom „cudotwórcze"
woreczki zawierające korzeń mandragory i cząstki młodego psa i wołu. Przy zszywaniu
tych woreczków wymawiał magiczne słowa których nauczył się od pewnego kowala. Parobkom kazał
wymawiać te trzy magiczne słowa: „res, pres, fres" przy karmieniu koni, a nie, jak mu
zarzucono, o północy, pod gołym niebem. Zapytany, dlaczego nie, doniósł o zabraniu ręki
skazańca, skoro niby tak
ostro potępiał ten czyn, odpowiedział, że bał się, iż wtedy wyjdzie na jaw sprawa kradzieży
zboża, w którą wszyscy oskarżeni ponadto byli wmieszani.
Sąd legnicki, nie czując się kompetentnym do rozstrzygnięcia tej sprawy, wystosował pismo
do Królewskiego Sądu Apelacyjnego w Pradze
[ 12 ] prosząc o radę: 1) w wyżej wymienionej sprawie o kradzież zboża, 2) w sprawie o obrabowanie miejsca kaźni w Lubiatowie przez dwóch parobków,
przy czym zaznaczono, iż inicjatorem tych wszystkich praktyk zabobonnych był
Pitschmann. Sąd w Pradze zażądał przeprowadzenia wizji lokalnej na miejscu kaźni w Lubiatowie i pisma stwierdzającego, że u Pitschmanna znaleziono naprawdę palce ludzkie.
Wobec tego sąd legnicki wystosował pismo do wójta w Lubiatowie, prosząc o protokół z wizji
lokalnej. Odpowiedź nadeszła po trzech dniach i brzmiała następująco: „Po przeprowadzeniu
wizji lokalnej na miejscu kaźni stwierdzamy, że zwłokom skazańca, którego łamano tam kołem w 1727 r., urwano rękę prawą aż do łokcia".
Dziedzic w Kojszkowie, gdzie Pitschmann został aresztowany, zapytany przez sąd pisemnie,
potwierdził fakt znalezienia palców ludzkich u podsądnego.
Po uzupełnieniu w ten sposób akt sprawy przez sąd legnicki z Pragi nadesłano wyrok, na
mocy którego Krzysztof Tisch jako winny znieważenia miejsca kaźni został skazany na ścięcie
mieczem. Pozostałych oskarżonych, łącznie z Pitschmannem, skazano na karę więzienia od 1/2
roku do 3 lat
[ 13 ].
Taki był przebieg procesów o czary w dawnej Legnicy. Odbiega on znacznie od ogólnie
przyjętych pojęć w tego rodzaju sprawach. Mimo straszliwej ciemnoty ujawniającej się tutaj,
stanowisko sądu było bardziej ludzkie i rozsądne, niż można się tęgo było spodziewać.
*
Opublikowane w: Szkice legnickie t. III, Zakład Narodowy im. Ossolińskich,
Wrocław — Warszawa — Kraków 1966.
1 2
Footnotes: [ 12 ] A 174, list z datą 31 X 1731 r. [ 13 ] A 171, wyrok z datą 18III 1732 r. « Crusades and repressions (Published: 13-03-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4004 |
|