|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religions and sects » Islam »
Islam kontra islamiści, duch vs demon, wiara a religia [2] Author of this text: Lesław Kawalec
Zaangażowanie
Iranu w eksport rewolucji islamskiej i wspieranie szyickich organizacji
terrorystycznych jest z TV dobrze znane, tak jak kultowy Sen Staszka w Teheranie. Nie tylko szyickich zresztą, bo turecki Hezbollah sunnicki kiedy
trzeba otrzymał wsparcie konkurencyjnych przecież ajatollachów — Iran też
obawia się powstania państwa kurdyjskiego, bo sam ma ich 5-milionową mniejszość u siebie. Jak widać ideologia wie, kiedy ustąpić pragmatycznemu podejściu, a liderzy społeczności muzułmańskich nie mają większych oporów przed
mordowaniem współwyznawców dla celów politycznych. Sunnita Hussein gazował
sunnickich Kurdów, zaś miał u siebie katolickiego premiera i swego czasu (tak
jak Assad) wspierał maronickie milicje libańskie przeciwko nie tylko
szyickiemu Amalowi czy Hezbollahowi lub druzom, ale także przeciw tamtejszym
sunnitom.
Republika
Syrii, rządzona — podobnie jak Irak Husseina — przez partię Baas
(„odrodzenie"), której mottem „Wolność, Jedność, Socjalizm",
potrafiła przez długi czas utrzymać umysły Syryjczyków ponad sekciarskimi
podziałami, skupione na panarabskiej solidarności. Próbowano Unii z Egiptem,
wąchano się z Libią, chciano urzeczywistniać arabski socjalizm, starając się
trzymać religijne spory na drugim lub trzecim planie. Podziały religijne w tym
kraju to potencjalna bomba zegarowa dla rządzącej Syrią od kilkudziesięciu
lat partyjnej elity.
Duża część
powojennego przywództwa w Damaszku, a zwłaszcza wysokich oficerów sił
zbrojnych należy do wyznania… alawitów, nie mylić z alewitami. Społeczność
religijna alawitów koncentruje się w Syrii głównie na wybrzeżu k. Latakii i Tartous oraz w Homs i Hama. Podobnie jak tureccy alewici i ta religia wywodzi się z szyityzmu, ale nie od safawidzkich nomadów XVI w, a od Ibn Nusayra, ucznia
jedenastego imama szyitów Hasana al Askari, i sięga jeszcze I tysiąclecia.
Obecna jest także w Libanie i rejonie Antakii w płd. Turcji, a najbardziej zbliżona w wierzeniach do szyickiego ismailizmu — radykalnego i sekretnego prądu uznającego
tylko 7 a nie — jak w Iranie — 12 historycznych imamów. W alawizmie zauważalne
są, podobne jak u tureckich krewniaków, elementy gnozy i nauki ezoterycznej.
Oba wyznania mają swą „trójcę" i dopuszczają spożycie wina,
aczkolwiek alawickim znakiem szczególnym jest zainteresowanie gwiazdami i,
podobno, uznawanie Bożego Narodzenia. Alawitów dotyczy także wspomniana już
zasada takiji — upodobnienia do otoczenia i skrywania szczegółów swych
wierzeń. (Źródło)
Obaj ostatni
alawiccy prezydenci od lat kładli nacisk na zewnętrzne upodobnienie się
alawitów do swych sunnickich sąsiadów i udało im się to w dużej mierze.
Alawicka młodzież chodzi obecnie na zajęcia religii sunnickiej, zaś rząd w alawickich miastach postawił meczety, do których ziomkowie Assadów zdążyli
się już przekonać. Lęki sięgają ćwierć wieku wstecz, kiedy radykalni
islamiści z Bractwa Muzułmańskiego, wściekli na poparcie Syrii udzielone
chrześcijanom w Libanie, próbowali zamachu na alawickiego (czytaj: dla
islamistów pogańskiego) prezydenta Hafeza al-Assada. Ten wziął przykładny
odwet wybijając w Hama 10 tysięcy członków i sympatyków Bractwa, co położyło
kres religijnym sporom na prawie 25 lat. 'Prawie', bo tracący właśnie wpływy
zastępca Assada juniora, Abdul Halim Chaddam, mający za sobą mniejszą część
aparatu władzy, za to — potencjalnie — olbrzymią większość w 85%
sunnickiego społeczeństwa Syrii, ma szansę wykręcić jakiś numer w związku z atakowanym teraz przez Zachód zaangażowaniem jego kraju w Libanie.
Ok. 12%
mniejszość alawicka ma prawo obawiać się biegu wypadków, bo w Libanie, który
dla przetrwania reżimu w Syrii ma pierwszoplanowe znaczenie, po władzę
zaczynają sięgać sunnici, jak się wydaje popierani przez większą część
druzów i znaczącą część chrześcijan, zwłaszcza radykałów skupionych w Wolnym Nurcie Narodowym (FNC) gen. Michaela Aouna, niegdysiejszego dowódcy Sił
Zbrojnych Libanu. Problemy ekonomiczne i korupcja sprawiają, że Libańczycy
mają powoli dość syryjskiej dominacji w swym kraju. Antysyryjska opozycja
znalazła sobie niedawnymi czasy zdolnego przywódcę w osobie Rafika Hariri,
b. premiera i osoby bardzo zamożnej i ustosunkowanej w świecie, a zwłaszcza
we Francji i Arabii Saudyjskiej. Hariri nie ma już wśród żywych, a na jego
pogrzebie pojawił się jego bliski przyjaciel Chaddam, zwany „Komisarzem d/s
Libanu"..., choć to właśnie jego kraj oskarżano o inspirowanie zbrodni.
Zbrodnię przypisuje się jednak Assadowi, a Chaddam jako tracący wpływy w Damaszku, może jeszcze coś ugrać w kraju, w którym dzięki politycznej
pozycji dorobił się milionów na telefonii komórkowej (Źródło).
Syrii zależy
na obecności wojskowej w Libanie ze względów strategicznych, a zapewne także i finansowych. Liban opanowany
przez USA czy Izrael to dla niej olbrzymie niebezpieczeństwo. Upadek Syrii to
już prawie pętla na szyi dla Iranu. Dlatego pro-syryjska część chrześcijańskiej
społeczności maronickiej znajduje nieoczekiwanego sojusznika w pro-irańskim
szyickim Hezbollahu, i wspólnie organizuje 100 tysięczne wiece poparcia dla
obecności Syrii w Libanie. Czy wice-prezydent Syrii był blisko byłego
premiera Libanu tylko służbowo, jako rezydent ekipy Assadów, czy także
kierowany motywami solidarności w dziele osłabienia alawitów w Damaszku -
jeszcze nie wiadomo. Jego osoba może być też kluczem do utrzymania dobrych
stosunków Syrii z Libanem po ewentualnym przetasowaniu w Bejrucie, a kto wie,
może libańsko-saudyjskie układy wyniosą go kiedyś na prezydenta Syrii?
Pewne jest
raczej, że na razie alawici w Damaszku mogą liczyć na patrona Hezbollahu -
Iran, jadący na tym samym wózku co Syria. Dla obu stron, obecność
syryjsko-irańska w Libanie to trzymanie Izraela w szachu na wypadek
nowojorskich inicjatyw tworzenia Kurdystanu. Niedawno Damaszek musiał sobie
radzić z zamieszkami Kurdów na północnym wschodzie kraju. Robi się gorąco i kto wie, może się wkrótce okazać, że syryjscy sunnici — a zwłaszcza ich
radykalna islamistyczna część — zachęcani perspektywą amerykańskiego
poparcia, podniosą głowę, a wtedy, przy obecnej sytuacji międzynarodowej, może
być różnie. Dlatego rządzące elity alawitów wybiegają już myślą naprzód i mimo że posiadają stabilną dotąd władzę, od lat podejmują
dalekowzroczne inicjatywy integrowania swojej społeczności religijnej z większością
sunnicką. Rządzący są zawsze pragmatykami — społeczeństwa mają tendencję
do ulegania wywoływanemu sztucznie fanatyzmowi. Kto wie czy kiedyś finansowi
potentaci świata muzułmańskiego — saudyjscy wahabici — nie zechcą
zainspirować w Syrii anty-alawickiego przewrotu.
Warto w tym
miejscu wspomnieć o salafitach, a także o ich protoplastach, sojusznikach i sponsorach — wahabitach. Wspomniane wcześniej Bractwo Muzułmańskie, którego
dzieje sięgają początków XX w., to matecznik wielu radykalnych organizacji
politycznych, stawiających sobie za cel islamizację społeczeństw, i walkę
ze zgubnym wpływem pogańskiego Zachodu. Jest to także jakby polityczna
nadbudowa ideologii powrotu do złotego wieku islamu z czasów Mahometa i jego
towarzyszy, od których do chwili obecnej następuje wśród muzułmanów
haniebny odwrót w kierunku przed-mahometańskich negatywnych zjawisk i pogańskiego
stylu życia. Ważnym ideologiem tego nurtu i samego Bractwa był Said Kutb, który
odniósł koraniczne pojęcie 'dżahiliji' — zwykle odczytywane odnośnie czasów
przed-islamskiego obskurantyzmu i religijnej ignorancji — do stanu społeczeństw
islamskich swych czasów, zarzucając im spoganienie pod rządami skorumpowanych
pro-zachodnich reżimów. Obiektem szczególnej agresji wojujących salafitów z Bractwa były i są rządy lewicowe w świecie muzułmańskim, co naturalną
koleją rzeczy czyniło z nich sojuszników USA w Egipcie, Afganistanie czy
Czeczenii. Obecnie w Syrii...
Wahhabizm jest
formą islamskiego fundamentalizmu — coś jakby ewangeliczny protestantyzm (sunnizm
przyrównalibyśmy tu do tradycyjnego protestantyzmu i liberalnego katolicyzmu,
szyitów do maryjnych katolików i prawosławnych, zaś alewitów i sufich do
gnostyków). Podobnie jak biblijni fundamentaliści w USA, wahabici
ostentacyjnie podkreślają moralne prowadzenie się i są 'skrypturalni' (Koran i hadisy — 'sola scriptura'). Ruch ten odrzuca także tradycję konsensusu
liderów społeczności, oddawanie czci świętym i adoracje grobów (tak jak
fundamentaliści biblijni tradycję katolicką, sanktuaria i kult
kanonizowanych). Wreszcie, podobnie jak amerykańscy konserwatyści, wahabici
walczą z ruchami eksponującymi pierwiastek duchowy, interpretacje metaforyczne i gnozę. Każdy na swoim poletku tępi mistycyzm: wahabici — sufizm.
Wahhabizm
wydaje się być o wiele bardziej antyszyicki (może to ta irańska
konkurencja...?) niż antysunnicki, stąd łatwiej trafia właśnie do sunnitów, i to zwłaszcza do wspólnot emigracyjnych. Całymi latami Saudyjczycy nie szczędzili
środków na finansowanie islamskiego odrodzenia i ekspansji, a więc na
zdobywanie przyczółków, w tym także w świecie biznesu i polityki, choć
teraz nie wydaje się to takie bezinteresowne. Nigdy zresztą nie było. Kiedy
Wahhab, przepędzony ze stron rodzinnych jako siejący niezgodę fanatyk, trafił
do księcia Sa’ud — ten od razu pojął jaki interes można
zrobić na posiadaniu kontrolowanego przez siebie zwierzchnictwa
religijnego: da się dzięki niemu rozszerzać swe wpływy polityczne oraz
uzyskać wpływy gotówkowe. Jako patroni religijnego odrodzenia „prawdziwego
islamu", przez XIX i XX wiek narzucili Saudowie swą kontrolę prawie całemu
półwyspowi, mordując setki tysięcy ludzi i odcinając setki tysięcy kończyn
(Źródło).
Zaczęli także pobierać — jako religijni zwierzchnicy — koraniczną jałmużnę.
Wahabizm zrósł się z Saudyjczykami do tego stopnia, że w 1902 r. zwierzchnik
ulemów (uczonych) wahabickich złożył domowi Saudów hołd posłuszeństwa!
Odtąd jest to religia opłacana przez dynastię i służąca jej interesom.
Saudyjscy książęta
wahabiccy to wdzięczny temat. Całkiem niedawno opublikowano sensacyjny wywiad z John'em Perkinsem, wieloletnim agentem CIA pracującym, pod przykrywką
amerykańskich firm konsultingowych w newralgicznych rejonach świata, nad uzależnianiem
od USA ważnych strategicznie i surowcowo krajów Trzeciego Świata. Mechanizm
tego, co sam Perkins określa jako płatne morderstwo ekonomiczne, szczegółowo
opisuje w wywiadzie.
Odsłania tam kulisy korumpowania i uzależniania saudyjskiej elity przywódczej,
która teraz jest powiązana z USA szeregiem zależności finansowych, bardziej
szczegółowo zobrazowanych przez Michaela Moore’a. Saudyjscy wahhabici, dyszący
nienawiścią do szyickiego mistycyzmu a-la alawi, alawickiej konsumpcji
alkoholu i socjalizmu w Syrii, mogą więc wyświadczyć Ameryce przysługę,
nie pierwszą zresztą, a sobie poszerzyć strefy wpływów w kraju nie byle
jakim, bo kolebce Ibn Tajmiji — ich ulubionego trzynastowiecznego myśliciela.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 17-03-2005 Last change: 18-12-2010)
Lesław KawalecUr. 1970. Nauczyciel języka angielskiego w krakowskim liceum, prowadzi także zajęcia w Kolegium Językowym i na kierunku Filologicznym na WSEH w Bielsku-Białej. Interesuje się religią, historią, polityką i dydaktyką, rozumianą jako pomoc otoczenia w maksymalnym rozwijaniu potencjału młodego czowieka, jego inicjatywności i niezależnego myślenia. Światopoglądowo bliski jest mu socynianizm. Private site
Number of texts in service: 6 Show other texts of this author Newest author's article: Prawdziwi i urojeni wrogowie islamu | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4011 |
|