The RationalistSkip to content


We have registered
204.324.560 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
 Various topics »

Kierunek Amur [3]
Author of this text:

W Kyzył, stolicy Tuwińskiej Republiki Autonomicznej — dawnego Kraju Urianchajskiego, kilkaset metrów od graniastosłupa oznaczającego centrum Azji, stoją kamienne idole wykopane na stepach abakańskich. Przedstawiają okrągłogłowe postacie z zakręconymi zawadiacko „po polsku" wąsami. Ich torsy pokrywają znaki pisma runicznego, prawie identycznego do używanego przez starożytnych mieszkańców Skandynawii. W muzealnym katalogu opisane są jako nagrobne pomniki Hunów i Sarmatów. Prawdopodobnie błędnie. Kamienne figury o fallicznym kształcie zaznaczały miejsce, z którego ruszał koczowniczy ród wraz ze swymi stadami na zachód. Do Morza Czarnego. Aby wiedzieć, skąd wyszedł, gdy po paru pokoleniach wróci na to miejsce.

Celem podbudowania tezy o centralno- azjatyckiej prakolebce Sarmatów, być może warto też podać informację, że rogatywka — powszechnie uznawana za arcypolskie nakrycie głowy — ma tybetański rodowód, a wizerunek nie koronowanego „piastowskiego" orła był znakiem arystokratycznego rodu jednego z wywodzących z Ałtaju ludów. Orła birkuta czczą do dzisiaj mieszkańcy całego płaskowyżu. Jest niezwykle charakterystyczne, że stroje, gusty kulinarne i broń potomkowie Sarmatów, za których nasza szlachta zwykła się swego czasu uważać, przyjmowali głównie za modą panującą w Isfahanie, Seraju czy Istambule. Gdzież więc te wyłącznie wzory grecko-rzymskiej cywilizacji, o które zapis w preambule europejskiej konstytucji tak walczyli nasi politycy? „Cywilizacja" zaś, cytując profesora Koniecznego, to sposób życia. Właśnie te kontusze, karabele i mięsiwa na słodko. Otóż nie zawsze na słodko. Doskonale to wiedzą uczestnicy ogniskowych biesiad na Hulskiem czy Tworylnem, z utęsknieniem oczekujący, kiedy nareszcie obracany na rożnie baran będzie się nadawał do konsumpcji. I tak zresztą zwykle bywa półsurowy. Nie ma to jak autopsja i własne doświadczenie. Warto sobie uprzytomnić, że czambuły stepowych koczowników, ruszając po szerokim, nieogarniętym stepie w drogę na zachód i mając do pokonania co najmniej 5-6 tysięcy kilometrów, musiały zabierać z sobą prowiant. Wojownicy mongolscy, szykując się do rajdu znad Selengi i Orchonu nad Wisłę i San mieli przytroczone do końskich juków wysuszone na mrozie i sproszkowane w moździerzu mięso z wołu, wsypane do odpowiednio wyprawionego żołądka tegoż zwierzęcia. W łatwej do zapamiętania proporcji. Jeden wół dla jednego wojownika. Taki koncentrat KNORRA sprzed wieków. Indoirańscy Sarmaci koczowali nieco bliżej. I nie mieli rozwiniętego na podobnie wysokim poziomie jak Mongołowie zaopatrzeniowego know-how. Gnali ze sobą stada baranów. I co wieczór jeden dawał gardło. Jeden na siedmiu wojowników. Nie było ani czasu, ani wystarczającej ilości chrustu, by go dokładnie upiec. Łój szybko zastygał na rękach, twarzach i.… wąsach. Sarmaci w przeciwieństwie do Mongołów mieli dość bujnie owłosione oblicza. Musieli obu rękami odgarniać owłosienie od ust. I tak już zostało. Wydany w XIX w. carski ukaz zabraniał noszenia sterczących jak wiewiórcze ogony z obu stron oblicza, „laszych" wąsów. Uważano to za polityczną demonstrację. Na zachowanych zdjęciach nosili je jeszcze obaj moi dziadkowie.


"Lasze wąsy" — kamienny posągów Saramatów ze stepów Munusińskich w zestawieniu z fotografią dziadka Autora

***

W 1813 roku wziętych do niewoli jeńców z pułku księcia Józefa Poniatowskiego zesłano do Bijska. Mieli zasilić tamtejszy garnizon. Śluby brać mogli wyłącznie w cerkwi. Dzieci wychowywać w wierze prawosławnej. Były to ówczesne kresy imperium. W miejscowym muzeum zachowały się nie tylko „wierigi", kilkunastokilogramowe ciężary noszone na łańcuchach przez prawosławnych sekciarzy pod koszulą celem umartwienia, i zdjęcia wykopanych na stepie kamiennych „bab" z wąsami. Są też i inne. Zrobione w Warszawie. Przedstawiają zamożnych bijskich kupców.

Po jedną ze ścian na pokrytym postrzępionym zielonym suknem stole wyłożono księgi z wykazami ofiar politycznych represji lat 1931- 1937. Nad nimi, w cieniu, ledwo dostrzegalna mapa. Łagry oznaczono kropkami. Dużo ich. Gęsto są rozmieszczone szczególnie wzdłuż Czujskiego Traktu. Samochody pierwszy raz przejechały nim w 1934 roku. Kierowcę Wiśniewskiego rodzina pochowała na cmentarzu za miastem. Grób otaczają zardzewiałe, powykrzywiane metalowe sztachety, między którymi znalazł się przyspawany do sterczącej szyny duży prostokątny kawał blachy. Pełni funkcje stolika na flaszkę przy wspominkach zmarłego. Brudne kieliszki pozostawiono. Panichida, to stary obyczaj. Jest też kierownica. Najprawdziwsza. Również przyspawana Nieco dalej, oddzielona od reszty cmentarza niewysokim, żeliwnym ogrodzeniem pionowa czarna kamienna tablica: PAMIĘCI POLAKÓW ZESŁAŃCÓW I OFIAR REPRESJI STALINOWSKICH, KTÓRYCH PROCHY SPOCZYWAJĄ NA AŁTAJU. Nieco niżej: GDZIE SĄ ICH GROBY, POLSKO, GDZIE ICH NIE MA! TY WIESZ NAJLEPIEJ I BÓG WIE NA NIEBIE. I to samo po rosyjsku.

Obok druga też dwujęzyczna: WŁADYSŁAW JARUZELSKI 1888-1942

Pod obu ktoś 1 listopada położył wieńce.

***

Pani Ljuba Saadakowicz, właścicielka „Kafe Istok" położonej przy szosie z Górno Ałtajska nad jezioro Teleckie, należy do gatunku businesswomen. Jeździ do Tokio po używane samochody. Do Chin po odzież. Męża lekarza trzyma krótko. Jej ród na Ałtaju od wieków znaczył bardzo wiele. Najmłodszej córce załatwiła polonijne stypendium na studia w Lublinie. Już ją raz odwiedziła. Polaków w rodzinie nie miała. Nie podoba się jej u nich dwulicowość i skąpstwo. Rozmawiamy szczerze. Podjęła nas wystawną kolacją. Króluje wódka. Na etykiecie butelki dwaj żołnierze wojsk desantowych w pasiastych tielażkach wznoszą toast za specnaz i za Kaukaz. Do wstępowania do tej formacji zachęcają ogłoszenia w gazetach. Jemy sałatkę ze świeżych paproci. Lodygi ich mrozi się, szatkuje i zalewa oliwą. Uwielbiają ją Koreańczycy i Japończycy. Działa jak afrodyzjak. Siostra pani Ljuby jest lekarzem pediatrą. Zarabia grosze. Ubolewa, że z roku na rok ilość dzieci, już w łonie matek potwornie zniekształconych, co najmniej podwaja się. W latach 50 zdecydowano, że rakiety wystrzeliwane z poligonu Bajkonur będą kończyły swój lot nad Krajem Ałtajskim, Tuwą i Chakasją. Obszar skażony cezem 137 oraz toksycznym gepliłem rakietowym paliwem powodującym raka skóry i zmiany w kodzie genetycznym oraz naruszającym warstwę ozonową obejmuje blisko jedną trzecią republiki. Oznaczony jest na wojskowych mapach PIT-326. Radioaktywnych odłamków i pojemników z paliwem rakietowym rozrzuconych na terenie teleckiego rezerwatu przyrody zebrać nie miał kto. Pojawiła się też nowa mutacja niedźwiedzi. Prawdopodobnie cierpią na jakieś schorzenie. Górski przewodnik Sergiej Bodrow znalazł w górach w czasie ostatniej zimy szczątki jednego z nich w śniegu. Rozszarpały go wilki. Zdjęcie jego łapy obiegło prasę. Jeti? Eksperci się jeszcze nie wypowiedzieli ostatecznie.

***

Władymir Nikołajewicz Tiuleńkin, przewodniczący sowchozu Abajskiego, jeździ japońskim terenowym samochodem. Dużym, z przyciemnionymi szybami. Jest współwłaścicielem maralnika. Tysiące hektarów ogrodzono siatką, za którą chodzą stada jeleni-marałów. Wieńce samców, czyli panty, ścina się na wiosnę. Każdą ilość kupią Chińczycy. Płacą dobrze i coraz lepiej. Polecenia wydaje cicho. Nigdy ich nie powtarza. Nie ma potrzeby. Jedyny decydent i pracodawca na obszarze setek kilometrów kwadratowych górzystej tajgi Republiki Ałtaj. Jego władza sięga daleko, aż po granicę z Kazachstanem. Liczą się z nim nawet w stolicy. Okrągła jak tarcza księżyca w pełni twarz. Wyraźnie azjatyckie rysy. Przy pierwszym spotkaniu rozjaśnia ją promienny uśmiech. Moja babka nazywała się Jadwiżak. Zostaję ulokowany w położonym nieco za wsią Amur siedzibą administracji rejonu domku myśliwskim. Wysprzątanym po pobycie poprzednich gości. Samochodowy rajd przez pół świata po przejechaniu blisko 7 tysięcy kilometrów kończę w bani. Od jutra będę polował na niedźwiedzia. Jego zimowy barłóg zlokalizowano niedaleko myśliwskiej bazy Karagai.


Autor w czasie polowania w Kraju Ałtajskim

1 2 3 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Dajmy odejść legendom
Syberyjski Lawrence

 Comment on this article..   See comments (1)..   


«    (Published: 24-05-2005 Last change: 11-02-2007)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Witold Stanisław Michałowski
Pisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli.   Biographical note

 Number of texts in service: 49  Show other texts of this author
 Newest author's article: Kaukaz w płomieniach
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4151 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)