|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Dajmy odejść legendom [1] Author of this text: Witold Stanisław Michałowski
"Juzaf Ginet Pilsudski był s krvi i kości litvinym. Viedzial ub tym. Znal svoja vrusniencia ud niepamiętnych cćasuf v Żmudź. J. Piulsudskiemu, chtury vyrus z ziemi litevski, vienksusc miast litevskich v jego cuciach byli blisća ud miast i ziemi Pulskiego krulevstwa [kureny]. Juzaf Piulsudski był polsku i litevsku janzycny litvin. A może być onn był i vicćsku jazycćnym litvin". A MOŻE BYŁ ON VICSKU JĘZYCZNYM LITWINYM? Ostatnie zdanie chyba trzeba wyjaśnić. "FSCHODNIA LITVA" gazeta "rużnugavendnych Litvinuv vydanie na wicćski gavandzia" z 6 lutego 1990 r. taktownie nie stawia kropki nad "i". Zawołanie GINET ma na Żmudzi bardzo stary, sięgający czasów pogańskich, rodowód. GINTI po litewsku to bronić lub pędzić. Przodek przyszłego marszałka Polski, należał do nielicznej 47 osobowej grupy panów i bojarów litewskich, których podpisy znajdują się w akcie Unii Horodelskiej z 1413. Dokument spisano po białorusku. W urzędowym języku Wielkiego Księstwa Litewskiego zaledwie trzy lata po zwycięstwie grunwaldzkim, Jagiełło i Witold znakomicie posługiwali się białoruskim w mowie i piśmie. Dowody przechowały archiwa.
Stefan Batory założyciel pierwszego Uniwersytetu w Wilnie języka litewskiego na pewno nie znał, skoro do końca swojego życia polskiego też się nie nauczył. Litewskie vitis oznaczało w dawnych wiekach żołnierza, kawalerzystę, a wycćiaj to oddział kawalerii sformowanej z drobnej, nie posiadającej własnej ziemi szlachty zwanej smulkus bajorai, pozostającej w feudalnej zależności od wielkiego księcia.
Z czasem określenie wycćiaj objęło swoim znaczeniem również rodziny i czeladź wojaków. Chorągwie smulkus bajorai, zdaniem niektórych historyków, przeważyły szalę zwycięstwa na polach Grunwaldu, stosując znaną im taktykę walki koczowniczych ludów wielkiego stepu przeciwko zakutym w stalowe pancerze zakonnym rycerzom. Dzięki nim właśnie władcy Wielkiego Księstwa rozszerzyli swoje granicę aż po Don i Morze Czarne.
Z biegiem wieków litewska szlachta zaczęła dodawać do imion własnych, różnych Balkę, Bruze, Dumbre, Gryte, Kuke, Micke — oznaczenie przynależności do kasty wolnych walczących konno wojowników. I tak potomkowie Dumbre odtąd noszą nazwisko Dumbrevicious, potomkowie Kuke Kukevicious a potomkowie bojarzyna Micke — Mickevicious, po polsku Mickiewicz. Jest wysoce prawdopodobna taka geneza nazwisk wypełniających znaczną część książek telefonicznych w Rzeczypospolitej.
Na początku lat dziewięćdziesiątych prowokatorska, agenturalna rola docenta, kandydata nauk, komunisty, Edvardasa Satkeviciusa, naczelnego redaktora FSCHODNIA LITVA była oczywista. To że pan docent i kandydat nauk do "ruznu janzycnych litvinuwvicuv" zaliczał Mickiewicza, Syrokomlę, Basanowicza, marszałka Piłsudskiego i gen. Żeligowskiego jest jego sprawą. Apel do ludności Litwy Wschodniej, aby przeciwstawiła się inicjatywie powołania polskiej autonomji nosił datę 17 września 1989 r. miał swoją wymowę. Jedyny komunistyczny slogan SŁAWA KPZR jaki był jeszcze na Litwie w lipcu 1989 r. witał przejeżdżających przez zamieszkałe prawie wyłącznie przez Polaków Soleczniki. Może to dlatego ułożone w dniu 8 marca na granitowej płycie Grobu Matki i Serca Syna cmentarza Rossa wiązanki kwiatów nieznani sprawcy rozrzucili i obsrali.
Zwłoki Marii z Billewiczów zmarłej w rodzinnych Surgintach na kowieńszczyźnie ekshumowano i przeniesiono do Wilna w okresie międzywojennym. Ci którzy dopuścili się profanacji nie wiedzieli być może, że pan docent Billewiczów tak jak i Piłskidskich zalicza do Litvinuw vicuw. Zapewne było by to im najzupełniej obojętne.
Półtora wieku wcześniej carski gubernator Litwy sławetny Murawiow Wieszadeł przemawiając na ceremoniach z okazji wręczenia nominacji nauczycielom ludowym zwykł mawiać: Siewiero-zapadnomu kraju nauki nie nado, zadacza uczitiela, pustit w naród ruskuju zakwasku. Dziś na tej „zakwasce" bujnie pleni się HOMO SOVIETICUS.
Do walki z Polakami, z polskością, z kulturą polską, z honorem, z godnością, z kościołem, z polskimi grobami i z pamięcią o miejscach kaźni kierownicy rosyjskiej nawy państwowej od czasów cara Aleksieja stosowali wypróbowane, wielokrotnie sprawdzone i efektywne metody. Zmiany lokatorów na Kremlu miały niewielki wpływ na politykę imperium wobec knąbrnych Polaczyszków. Knut, powróz, kibitka, nagan, łagier i.. stara łacińska zasada "divide et impera", z Rusinami, Ukraińcami, Białorusinami i Litwinami w pierwszej kolejności.
W 1989 roku odwiedziłem rodzinne strony. Po dworze w Zułowie pozostała jedynie zarosła burzanem i krzakami kamienna podmurówka. Bose, skrofuliczne dzieci przykucnięte na progach rozpadających się, pokrytych liszajami grzybów, ruder z pode łba obserwują obcych. Brudne, stare kobiety nie reagują na polskie słowo. Obawa. Strach. Niechęć. Żal. Twierdzą, że są „ruskimi", przesiedleńcami z Białorusi.
Na skraju błotnego gnojowiska wciśnięty w zapadły kąt gumna dorodny dęb. Na miejscu gdzie znajdowała się ongiś sypialnia rodziców marszałka, zasadził go prezydent Mościcki. Po drugiej stronie widocznego w oddali kolejowego nasypu na skraju lasu, ceglane rozwalisko grobowca Michałowskich. Lisy rozwłóczyły po krzakach wyciągnięte z rozłupanych siekierami trumien ludzkie kości.
W wyrzuconych na śmietnik szpargałach ze strychu dawnej plebani pobliskiego kościoła dobra dłoń wygrzebała nadgniły fragment rękopiśmiennej "WIADOMOŚCI O MIESZKAŃCACH OBOJEJ PŁCI RZYMSKO-KATOLICKIEGO WYZNANIA. Dokument sporządzono na użytek parafialnego kościoła w Sorokpolu. W roku 1843 znajdował się w powiecie święciańskim wileńskiej guberni. Właściciel dworu w Zułowie, Wiktor Joachima syn Michałowski, odnotowany jako 259 parafianin płci męskiej, był dziadem przyszłego marszałka Polski. Proboszcz ewidencje przystępujących do spowiedzi neofitów prowadził starannie. W tej rodzinie imiona Jusup i Mustafa jeszcze pod koniec XVIII wieku trafiały się często. Rodzina uważana była za potomków nogajskich Tatarów, którzy parę wieków wcześniej przybyli na Litwę z Wielkiego Stepu.
Wioskowy lirnik i piewca sarmatyzmu, poeta Władysław Syrokomla (1823-1862), utrwalił pamięć o dwóch braciach Michałowskich. Pod Chocimem przeszli oni pod sztandar Proroka. W wieku pacholęcym porwani w jasyr, oddani zostali do korpusu janczarów. Wykupieni przez rodzinę, w kilka lat później, na polu bitwy wśród wrogów dostrzegli kumpli i przyjaciół z młodości.
Ostatnią wojnę nagrobna kaplica przetrwała nadspodziewanie dobrze. Dopiero w początkach lat pięćdziesiątych zaczepiono stalową linę do małej wieżyczki wieńczącej pokryte cynową blachą sklepienie. Gąsiennicowy ciągnik ściągnął w dół więźbę dachową budowli. Reszty dokonała przyroda i ręce ludzi radzieckich. Lisy wywlokły ludzkie czerepy na kołchozowe pastwiska.
Podobne "know how"na zachodnich terenach byłego ZSRR stosowano często. Należało do arsenału sprawdzonych posunięć. Niezwykle skutecznych. Wspomaganych przez ulewy i śnieżyce. Barokowe XVII i XVIII wieczne kościoły, klasztory i kaplice otaczano wieńcem rusztowań symulujących prace konserwatorskie. Owe prace wykonywali, fachowi i kompetentni towarzysze od Partijnoju zadaczu.
Wilno, Troki, Nowogródek, Lidę, Baranowicze, Wołkowysk, Grodno, Druskienniki, obrastały dzielnicami mieszkaniowymi z wielkiej płyty. Monotonnymi, ponurymi, szarymi. Bez kwiatów, zieleni, drzew. Dzieci mieszkańców miedzy sobą mówiły po rosyjsku. Pierwsze pokolenie pogrobowców Homo Sovieticusa. Gubernator Murawiow błogosławił mu zza światów. Kolejne fale wywózek i eksterminacji elementu polskiego zrobiło swoje. Perfidna propaganda, inteligentnie i fachowo przeprowadzana rusyfikacja oraz ubezwłasnowolnienie lokalnych społeczności dokonały reszty.
Wirus zruszczenia zniszczył prawie wszystko. Był drapieżny, ludobójczy. Bronią się jeszcze przed nim tylko pewne obszary wileńszczyzny, kilkadziesiąt wiosek na Białorusi, kilkanaście na Ukrainie. W położonych w pobliżu Litewsko-Białoruskiej granicy Bieniakoniach, przed wojną zamieszkałych wyłącznie przez Polaków i garstkę Żydów, remont kościoła dobiegł końca. Siostra Zmartwychstanka z podwarszawskiej Podkowy Leśnej przygotowuje dzieci do Pierwszej Komunii. Młodzież pytania zadaje po rosyjsku. Śladów wielowiekowej polskości tej ziemi trudno dostrzec. Przypomina o nich jedynie kamienna płyta na dziedzińcu. Kryje szczątki sióstr Wereszczakówien. Jedna z nich miała na imię Maryla.
Na dotykającym uprawnych pól cmentarzu zachowały się żelazne, postawione na żołnierskich mogiłach krzyże. Czyjaś ręka niezdarnymi kulfonami uczciła pamięć poległych. O DRODZY WY SĄSIEDZI OSĄDŹCIE TO SAMI, NAS RODZINA NIE ODWIEDZI, JESTEŚMY NIEZNANI, WRZESIEŃ 1939 .Wypłowiała czerwono-biała chorągiewka i wiązka zeschniętych polnych kwiatów. W dawnym neogotyckim pałacu hrabiego Wawrzyńca Puttkamera, męża Maryli, w pobliskich BOLCIENNIKACH, narożne pomieszczenie z zaciekami na odpadającym tynku sufitu zajmuje biblioteka. Książki też wyłącznie w języku rosyjskim.
Przed wejściem do pałacu, na skraju zalanego asfaltem podjazdu, maszt z opuszczoną do połowy czerwoną płachtą, a pod nim pokryta łuszczącą się olejną farbą "deska pacziota" z wyblakłym zdjęciem jakiejś kobiety o pobrużdżonej nalanej twarzy. Kołchoz im. Gagrina oddaje w ten sposób hołd przodującej dojarce Władysławie Jasifownie Żylińskiej. Uzyskała aż 2192 litry mleka od jednej krowy.
Innych poza nazwiskiem kołchoźnicy polskich akcentów nie ma. Kępę drzew, którą od kołchozowych zabudowań oddziela nieduże jezioro, opatrzono blaszaną tablicą. Rosyjski napis informuje, że stanowi ona rezerwat przyrody o nazwie GAIK. Głaz na którym siadała Maryla z Adamem otoczono przyspawanym do czterech wbitych w ziemię stalowych rur łańcuchem.
Muzeum Adama Mickiewicza przy ul. Bakszta w Wilnie zamknięto na kłódkę. Władzom niepodległej Litwy klucza do niej nie udało się odnaleźć. I tak zresztą większość eksponatów zniszczył pożar. Reszty dokonują szczury i pleśń. Tragicznie splątane losy potomków obywateli Rzeczypospolitej Obojga Narodów pokrywa skorupa wzajemnych pretensji, zdrad, nienawiści, nikczemności. Można ubolewać nad stanem zabytków nad postępującą dewastacją cmentarza na Rossie Podlewane nocami przez nieznanych sprawców kwasem marnieją na nim nagrobki i drzewa. Można mieć za złe przywódcy SAJUDISU, że w czasie swojej kadencji polecił zlikwidować ileś tam grobów w najstarszej „polskiej" części cmentarza, aby zrobić miejsce dla okazałej granitowej płyty, grobu swego ojca Gustawa Landsberga, gorącego zwolennika Piłsudskiego.
1 2 Dalej..
« (Published: 26-12-2008 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Biographical note Number of texts in service: 49 Show other texts of this author Newest author's article: Kaukaz w płomieniach | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6275 |
|