|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
» Religious state
Niepopularny rozdział Author of this text: Bogdan Miś
Siedzę właśnie przed komputerem i piszę; z tylu gada włączony
na „Wiadomości" telewizor. On gada, ja się wściekam: właśnie leci
pierwsza wiadomość i jest to wiadomość stricte
religijna. Potem druga — i znowu księża są na tapecie. Następna — jak wyżej.
To już jest trzeci serwis informacyjny dzisiaj — i na wszystkich stacjach
prawie to samo. Nie mogę. Pomału — nie tylko z tego, naturalnie -
coraz wyraźniej widać, że nasze państwo staje się coraz silniej wyznaniowe; w dużej mierze w wyniku określonej polityki medialnej, choć istnieje tu też
typowe sprzężenie zwrotne: im bardziej władza „kościelna", tym bardziej
media jej się podlizując wybierają „właściwe" i dla nich bezpieczne treści, a im bardziej media ideologiczne — tym większe wpływy określonej opcji. Najwyższa pora — kto wie, czy nie przysłowiowy ostatni
dzwonek — by rzeczywiście
zaprotestować. By wezwać — póki
jeszcze czas — do konsekwentnego rozdziału kościoła i państwa. Rozdziału
wysoce w naszym społeczeństwie niepopularnego; ale owa niepopularność nie
oznacza przecież jeszcze zagrożonej sankcjami konieczności trzymania gęby w kuble. Jeszcze dziś nie oznacza; i po to piszę ten tekst, aby jutro również nie oznaczało. Protest jednak — do ogólnych sformułowań ograniczony — choć ważny, sam w sobie jałowy jest i niekonstruktywny. Teoretycznie
werbalnie protestuje przecież od dawna wiele osób i organizacji; gdy jednak
przyjdzie do konkretów — jakoś wszyscy wchodzą na „wyższy poziom ogólności".
Wiedząc doskonale, że każda próba sprecyzowania oczekiwań ugrupowań
laickich wywoła histeryczną wręcz reakcję środowisk kościelnych i do nich
zbliżonych — wolą nie mówić o szczegółach. Po co mieć etykietkę
„wrogów Boga i moralności", „marksistowskich antyklerykałów" i podobne, po co tracić idącą na pasku kleru część elektoratu? Po co mieć
usmarowane nieczystościami drzwi w chałupie, oplute w szkole dziecko czy
porysowany samochód? Bezpieczniej jest mówić „jestem/jesteśmy za rozdziałem
kościołów od państwa" — i uniknąć dalszej rozmowy. Nie chcę i nie robię
uników. Mówię więc wprost; na moment zatrzymam się przy tym na sprawie
mediów. Otóż stacje telewizyjne i radiowe — obojętne, prywatne czy
publiczne — powinno się zobowiązać do utworzenia specjalnych kanałów
religijnych. Błahe i zupełnie nieważne informacje z zakresu życia
religijnego — takie, jak powiedzmy
wałkowany bez umiaru fakt, iż Benedykt XVI po raz kolejny wydał głos po
polsku, albo że ktoś tam został gdzieś tam biskupem pomocniczym — powinny
bez litości zniknąć z anten. Ich miejsce jest w kanałach religijnych właśnie;
kto ciekaw, odnajdzie je z łatwością — kto nie ciekaw, nie będzie nimi
bombardowany. Dziś to nie problem techniczny. Taki kanał religijny powinien być przy tym wysoce i demokratycznie zróżnicowany. Żadna z religii nie powinna w nim dominować,
ani w sensie ilości przeznaczonego dla niej czasu, ani wyboru pasm nadawania.
Katolicy, protestanci, prawosławni, żydzi, muzułmanie — wszyscy powinni być
traktowani równo, bez względu na ich liczebność w społeczeństwie.
Wszystkie audycje religijne czy publicystyka wyznaniowa — powinny znaleźć
swoje miejsce właśnie tam; a nadawca (właściciel lub zarządca stacji)
powinien srogo pilnować, by w żadnym wypadku nie zezwolić na zawarcie w nich
jakichkolwiek ocen czy treści politycznych. Ta równość powinna być także wprowadzona w życie
publiczne. Zacznijmy od tego, że przedstawicielom państwa czy samorządów
powinno być ustawowo zakazane brać oficjalnie udział jakichkolwiek uroczystościach
religijnych. Rozumiem przez to, że jeśli pan prezydent, pan marszałek województwa
czy kto tam jeszcze, jest wierzący — to oczywiście może i ma prawo wiarę
swoją okazywać i nawet upubliczniać; ale prywatnie, nie inaczej. Więc bez ochroniarzy, bez limuzyn, bez
asystentów i sekretarek. Bez demonstracji i oficjalności. Żadnych więc „spotkań opłatkowych" w Sejmie,
„pielgrzymek parlamentarzystów" i tak dalej. Mogą się więc podzielić opłatkiem
Józek z Waldkiem, poseł z posłem — nie; mogą panowie posłowie sobie powędrować — nawet zbiorowo — na Jasną Górę czy gdziekolwiek, ale jak sobie sami za
własne pieniądze wynajmą autokar; media zaś taką wyprawę powinny po prostu
przemilczeć, albo potraktować jak należy, to jest jako regionalną ciekawostkę,
polski folklor obyczajowy. Jeśli — odwrotnie — wypada, że przedstawiciele kościołów
powinni (tak bywa mimo wszystko niekiedy, choć to niesłychanie rzadki wyjątek)
wziąć udział w jakichś uroczystościach czy imprezach państwowych — to
muszą to być przedstawiciele wszystkich wyznań traktowani jednakowo: prymas
po prawicy prezydenta jest nie do przyjęcia; a jeśli tak, to miejsce dostojników kościelnych jest na końcu wszelkich
VIP-owskich parad, po najniższym rangą urzędniku czy dyplomacie i w kolejności
najlepiej losowanej w ostatniej chwili. I — jeśli już jest taka potrzeba -
to prezydent powinien udzielać audiencji prymasowi, a wojewoda — biskupowi i wójt proboszczowi; nigdy odwrotnie. Oczywiście, należy zakazać uczestnictwa w imprezach i uroczystościach religijnych wojska w szykach zwartych i w galowym
umundurowaniu. Żadnego wychodzenia kompaniami na mszę: w koszarach powinny dla
wojska być wolne określone godziny, w których żołnierz mógłby sobie pójść
do kościoła, albo i na spotkanie z dziewczyną czy imprezę sportową; nikomu
nic do tego i to ma być sprawa prywatna tego żołnierza. Kapelani wszystkich
wyznań powinni mieć ten sam stopień wojskowy (katolik jako generał dywizji,
prawosławny — generał brygady i protestant — pułkownik, to po prostu
obraza dla demokracji) i w ogóle nie muszą być etatowo obecni poniżej
szczebla brygady czy dywizji. Powinni też być mianowani na swój stopień
wojskowy wyłącznie na czas pełnienia funkcji — po to, by zwolnić państwo z obowiązku płacenia im wojskowych emerytur. Oczywiście, wszelkie symbole religijne powinny zniknąć z instytucji państwowych, urzędów, szkół, firm i tak dalej (innym -
idiotycznym — wyjściem byłoby wprowadzenie tam symboliki wszystkich wyznań,
ale jakąż symboliką posługują się ateiści, którzy też są przecież równoprawnymi
członkami społeczeństwa?). Oczywiście, religia jako przedmiot wykładowy powinna
zniknąć ze szkół; państwo naturalnie nie może jej w żaden sposób zwalczać,
wręcz przeciwnie: powinno wspomóc materialnie jej nauczanie, ale poza szkołą. Tak — bardzo z grubsza i nieprecyzyjnie — wyobrażam
sobie medialny i obyczajowy rozdział wyznań i kościołów od państwa. Uprzedzam dewocyjne ataki, których się spodziewam, i wyjaśniam z góry: nie jestem ani wrogiem jakiejkolwiek religii, ani wrogiem
jakiegokolwiek kościoła. Wszystkie powyższe propozycje mają na celu jedynie
wprowadzenie między państwem a kościołami stosunku życzliwej (ale bardzo ściśle
przestrzeganej) neutralności, nic innego. To nie jest żadna propaganda ateizmu
ani żaden relatywizm, z góry takie posądzenia odrzucam. A wszystkim dyskutantom, którzy bez wątpienia będą
chcieli się powołać na „demokratyczne prawa większości Narodu",
przypominam: demokracja, to naturalnie rządy
większości; ale takie rządy, które w żadnym wypadku nie naruszą praw
jakiejkolwiek, nawet wręcz jednoosobowej mniejszości. Więc proszę,
domagam się i żądam, by przestrzegano i moich praw: praw człowieka niewierzącego.
Aha: jeśli
ktoś zarzuci mi, że jestem zapatrzony w „bezbożną wolteriańską Francję",
to rzeczywiście, ma rację. Tyle, że nie uważam tej konstatacji za żaden
despekt.
« Religious state (Published: 05-06-2005 )
Bogdan MiśUr. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej. Number of texts in service: 32 Show other texts of this author Newest author's article: Dlaczego kocham Karola Darwina? | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4172 |
|