|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Vox populi, vox Dei [2] Author of this text: Witold Filipowicz
radca bbr:
Witam, też jestem urzędnikiem
mianowanym od kilku lat. To co dzieje się w Służbie Cywilnej już od dawna przestało
mieć jakiekolwiek znaczenie dla rządzących i całej klasy
politycznej. Po co się oszukiwać? Pan Pastwa i Pan Stec wolą zajmować się
tworzeniem mitów o apolityczności i fachowości a jak jest naprawdę to chyba już
wszyscy widzą. Ja również dwa lata temu podczas konkursu usłyszałem, że wygrywają
najlepsi a najlepsi są pełniący obowiązki. Bo przecież
kierownictwo wie lepiej… To po co te konkursy? Po jednym z takich konkursów w którym brałem udział (zresztą w moim macierzystym urzędzie) napisałem do
pana Steca, żeby może zajął się sprawą i zajął jakieś stanowisko.
Oczywiście wygrała osoba, która pracowała z dyrektorem departamentu w którym
był konkurs a kandydatów było trzech. Pan Stec łaskawie raczył mi
odpowiedzieć po roku, że nie zajmuje się takimi sprawami i pismo moje zostało
zarchiwizowane. Komedia. Niech się pan Stec nie mądrzy tylko przypomni sobie,
kto dostał zlecenie na napisanie projektu kodeksu etyki służby cywilnej. A w
ogóle to lepiej nie tracić okazji do siedzenia cicho... obywatel:
Artykuł Pani Jolanty Góry jest
wiarygodny, ale brakuje mu pogłębionej analizy omawianych przykładów
korupcji i nepotyzmu. Często też nie do końca potwierdziła fakty. Nawiążę
do konkursu na dyrektora generalnego UKIE. Otóż Pani Kacprowicz zajmuje
stanowisko w UKIE bezprawnie, z pogwałceniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Korzysta z poparcia Leszka Millera, który nota bene bezprawnie powołał ją na
to stanowisko. Jak wie każdy pracownik UKIE, pani dyrektor pogardza prawem, a wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego nie szanuje i nie ma honoru urzędnika,
aby go przyjąć do wiadomości i zrezygnować ze stanowiska. Należy zresztą
dodać, iż ta pani nie jest urzędnikiem mianowanym i w świetle obowiązujących w Polsce przepisów od 1 lipca br. nie powinna już pełnić funkcji dyrektora.
Poza tym ustosunkuje się do opinii pana Owczarczyka, który też mija się z prawdą, ponieważ nie był zdecydowanie najlepszych kandydatem, gdyż w niektórych
częściach procedury konkursowej otrzymał gorsze oceny od konkurentów, więc
nie powinien kreować się na pełnego zwycięzcę. Dodatkowo wśród uczestników
konkursu znaleźli się byli pracownicy UKIE, którzy nie zyskali akceptacji członków
komisji konkursowej (nota bene obecnych pracowników UKIE), którzy
reprezentowali, o zgrozo, właśnie panią Kacprowicz, a więc jak tu można mówić o obiektywizmie i uczciwości w ocenie. Ta postawa zresztą spotkała się już z krytyką Komisji Europejskiej, która obecnie przygląda się tej sprawie i prawdopodobnie doprowadzi do postulatów poprawienia przepisów odnośnie
przeprowadzania konkursów w polskiej Służbie Cywilnej. Wielce prawdopodobne
jest, że konkurs na dyr. gen. UKIE zostanie powtórzony i wówczas przystąpią
do niego urzędnicy mianowani, co pozwoli na wyłonienie apolitycznego i niezależnego
urzędnika w UKIE. szuwarek: Panie Obywatel! sprawa z urzędnikami
mianowanymi to kolejny szwindel tego systemu i albo nie wie Pan o czym mówi,
albo gra w tej samej drużynie hochsztaplerów. Proponuję siedzieć cicho i się
nie wygłupiać ze swoją apolitycznością i kwalifikacjami urzędnika
mianowanego. Proponuję przeczytać tekst „Paragrafy i kaptury" z mianowanym urzędnikiem w roli głównej (...) absolwentem tego dziwoląga pod
tytułem KSAP, zresztą. W normalnym kraju gość razem z paroma innymi
„towarzyszami i towarzyszkami" szlifowałby bruk, co najmniej. Tak w każdym razie by skończyli w amerykańskim systemie administracji państwowej.
Ale tu, póki co, mamy Dzikie Pola ze swoimi watażkami, co to się puszą swą
"mianowanością" na zasadach dalekich choćby od zwykłego rozsądku. Milcz waść,
wstydu oszczędź. Jurek: Prof. Mirosław Stec,
przewodniczący Rady Służby Cywilnej, dlatego tak słabo działa, bo nie jest z konkursu, a powinien! urzędniczka: Poczułam się nieco dotknięta
tym artykułem. To prawda, iż prasa kształtuje opinię publiczną, ale tego
typu artykułów spodziewałabym się raczej po „Fakcie", a nie
„Gazecie Prawnej". Jestem urzędnikiem mianowanym, ze znajomością dwóch
języków europejskich i jestem zatrudniona na stanowisku kierowniczym. Przez
trzy miesiące pełniłam funkcję tzw. „p.o.", po czym przystąpiłam do konkursu i go przeszłam. To prawda, że nie miałam konkurencji, ale konkurs
jest konkursem i trzeba się wykazać wiedzą i umiejętnościami z zakresu zarządzania.
To, że nie miałam konkurencji to raczej chluba, a nie ujma. Proszę o więcej
obiektywizmu w sowich ocenach, pani redaktor! Pedagog:
Znam przypadek, że konkurs na
dyrektora szkoły wygrała osoba należąca do organizacji faszystowskiej, składająca
przysięgę na „Mein Kampf", skazana wyrokiem w 80 roku. Znajomkowie
zasiadający w komisji konkursowej wybrali „Wzorzec" na stanowisko
dyrektora szkoły. To dopiero autorytet i przykład dla naszych dzieci? set:
Niektórzy tu reagują dość charakterystycznie: „uderz w stół, nożyce się odezwą". Ktoś, kto
nie ma sobie naprawdę nic do zarzucenia, nie może się poczuć urażonym opisem
systemu, który już z założenia jest chory. Przypadki odosobnione, jak
zwykle, nie świadczą przeciw prezentowanym faktom. A brak konkurencji
niekoniecznie musi być powodem do chluby, już raczej do zastanowienia. No,
chyba że ktoś ma o sobie mniemanie wyjątkowości pośród wielu tysięcy innych, o podobnych kwalifikacjach. Pogratulować zatem dobrego samopoczucia, bo
już sama taka postawa świadczyć może o rzeczywistym poziomie przynajmniej
inteligencji i obiektywizmie. obywatel: Pani
Redaktor,
już Pani wyjaśniam dlaczego w czerwcu w Biuletynie Służby Cywilnej ukazały
się aż 124 oferty konkursowe dla dyrektorów, a w lipcu i sierpniu (razem wziętych)
jedynie około 20. Otóż od 1 lipca wszedł w życie przepis, iż jedynie urzędnicy
mianowani mogą przystępować do tych konkursów, więc rząd Leszka
Millera i Marka Belki postanowił jak najszybciej obsadzić swoimi ludźmi, którzy
oczywiście nie są urzędnikami mianowanymi te dyrektorskie stołki. Po 1 lipca
większość tych ludzi w ogóle nie miałaby zgodnie z przepisami możliwości
zostania dyrektorami. Wystarczy studiować przepisy, aby rozszyfrować te kruczki
prawne. Tym sposobem ludzie z otoczenia Leszka Millera i Marka Belki dalej będą
dyrektorami, a ustawa o służbie cywilnej nie robi na nich żadnego wrażenia.
Dziwię się zresztą, że nie skojarzyła Pani tych faktów, jest to ze strony
premierów jednoznacznie wybitny wybieg socjo-polityczny, jak się okazało z treści Pani artykułu nad wyraz skuteczny, gdyż Ci protegowani wygrali te
konkursy i obecnie praktycznie już nie ma żadnych atrakcyjnych stanowisk dla urzędników
mianowanych i absolwentów apolitycznej KSAP, która kształci
wybitnych urzędników, wzory cnót i zalet obywatelskich postaw. A tak na marginesie należy dodać, iż Pan Minister Pastwa też nie pochodzi z żadnego konkursu i został mianowany na mocy decyzji li tylko politycznej przez
osoby, które go znały jeszcze z czasów jego aktywnej działalności typowo
politycznej, którą nierzadko jako młody wówczas człowiek publicznie się
chwalił. Przegrany
młodu doktor nauk humanistycznych: Pastwa i jego ekipa łącznie z tz. członkami komisji z terenu [np. UW], stanowią mafijną grupę, która będzie popierać aktualnie zarządzających i kierujących na szczeblach administracji
państwowej [tz. p.o]. Specjaliści oraz utalentowana młodzież z zewnątrz nie
ma szans na wygranie konkursu w warszawskim „pałacu". urzędniczka:
Do „set": Uogólnianie
krzywdzi, a ja nie jestem twórcą tego systemu, tylko jego „ofiarą".
Pozdrawiam i dziękuję za gratulacje, na samopoczucie nie narzekam. anika:
Te, OBYWATEL: Tyś się chyba
szaleju opił opowiadając takie dyrdymały o tym całym KSAP i jego
absolwentach. Poczytaj trochę, może Ci się przejaśni. A co do tych
„protegowanych" — otóż jest dokładnie odwrotnie. To właśnie
teraz, przy tak skonstruowanych przepisach, jest możliwość zawładnięcia -
tak, tak, zawładnięcia — wyższych stanowisk przez tych „cnotliwych i wybitnych" z KSAP głównie. Przestań bajdurzyć o protekcjach i właściwych
obecnie przepisach. Gdyby te wszystkie konkursy były rzeczywiście rzetelnie
przeprowadzane, to wygrywaliby rzeczywiście najlepsi i nie byłoby wciskania
ciemnoty o „politycznym zawłaszczaniu". Również i KSAP szedłby na
normalnych zasadach do takich konkursów, a skoro — jak twierdzisz — tacy są wybitni, to, oczywiście wygrywaliby i w tamtych warunkach.
Widać jednak z tą
wybitnością nietęgo, skoro stawia się sztuczne bariery, byle utrącić w ten
sposób konkurencję. Nie w tym należy szukać rozwiązań, niekonstytucyjnych
zresztą, bo bez żadnej racjonalnej podstawy, lecz w sposobach przeprowadzania
konkursów. Rzetelne i bezstronne nie potrzebowałyby protez w rodzaju obecnych
barier, które są jedynie dowodem, że ci „wybitni" z KSAP wolą
jednak nie ryzykować w rzeczywistej, otwartej konkurencji, bo efekty byłyby opłakane.
Dla nich. Kończyłoby się to takimi „tragediami", jak w przypadku
UKIE i paru innych konkursów, które miały nieszczęście przebiegać pod
specjalnym nadzorem i z rygorystycznym przestrzeganiem zasad bezstronności i rzetelności. O efektach właśnie się dowiadujemy. System został skonstruowany
właśnie „pod" KSAP i to jest cała tajemna wiedza, po co ta ustawa
została uchwalona w takim kształcie, a nie na normalnych zasadach. A porops — Jaś Pastwa jest również absolwentem KSAP — podyplomowym. czart:
OBYWATEL jest książkowym wręcz
przykładem indoktrynacji — ofiary lub przeciwnie. W stylu jednakoż PRL za
najlepszych czasów, choć sztandary mu podmieniono:))) niezależny:
anika i czart atakują
obywatela, ale chyba nie mają racji, ponieważ do KSAP-u co roku próbuje się
dostać prawie 2 tys. osób, czyli ponad 40 kandydatów na miejsce (studiuje około
50 słuchaczy), a więc to świadczy o tym, że walczy o szkołę sama śmietanka
naukowa. Od znajomych wiem, iż znają po kilka języków, są po stażach
zagranicznych i studiach magisterskich i podyplomowych. Czyżby anika i czart też
starali się o KSAP, ale im nie wyszło i teraz szkalują młodych apolitycznych
ludzi. To że Pan Pastwa skończył KSAP nie może dyskredytować innych jego
absolwentów, gdyż on działał politycznie przed rozpoczęciem nauki w tej
uczelni i do dzisiaj ma bliski kontakt z jednym z najbardziej znanych polityków
polskich, p. Płażyńskim, który ostatnio walczył jak lew ze swoimi ludźmi o stołki w Strasbourgu i Brukseli. Pora jest na to, aby upubliczniać informacje o konkursach, o tym kto się zgłosił i kto wygrał (jakie zna języki obce,
jakie ma certyfikaty międzynarodowe, gdzie zdobywał praktykę, czy ma doświadczenie w pracy za granicą, w firmach prywatnych, międzynarodowych itd. Polska zasługuje
na otwartą Służbę Cywilną, a Gazeta Prawna powinna od dziś po prostu uważnie
śledzić przebieg każdego ważnego konkursu (do czego ma zresztą prawo) i informować o ich przebiegu. Na marginesie: ministerstwa i urzędy są pełne
tysięcy radnych SLD, UP, UW, PO, PiS, PSL i LPR, którzy są w Korpusie Służby
Cywilnej, więc jak ma być on apolityczny. Przecież każde dziecko w Polsce
wie, że radny to polityczny przyczółek do bycia posłem i senatorem, czego
dowodem są setki obecnych pracowników urzędów, którzy kandydują co 4 lata w każdych wyborach. Ich koledzy partyjni są ministrami i dlatego nawet po
przegranych wyborach nic im nie grozi.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 15-07-2005 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Number of texts in service: 21 Show other texts of this author Newest author's article: Przekrzywiona opaska Temidy | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4239 |
|