|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Niemieckie krzywdy wojenne Author of this text: Wiesław Jaszczyński
Wziąłem niedawno do ręki stosunkowo mało
znaną w Polsce książkę Williama Shirera "End of a Berlin Diary"
wydaną w 1947 r. przez Hamish Hamilton w Londynie. Shirer jest autorem słynnego na całym świecie bestsellerowego
dzieła, wydawanego kilkadziesiąt razy, pt.: "The Rise and Fall of
the Third Reich" (ja posiadam 34. rocznicowe wydanie z 1992 r.). Książka ta to klasyk w opracowaniu historii
nazizmu, ponieważ autor miał niebywałą okazję przebywania w Berlinie od
narodzin Trzeciej Rzeszy do wypowiedzenia wojny Stanom Zjednoczonym. Powrócił
do Berlina w październiku 1945 r., a następnie miał dostęp do dokumentów
niemieckich przewiezionych do USA. Pełne wydanie tej książki liczy 1599
stron. W Polsce, o ile pamiętam, wydano ilustrowany skrót jego dzieła na początku
lat 90.
Wróćmy do berlińskiego pamiętnika.
Jesteśmy obecnie świadkami zalewu polskiego
rynku księgarskiego książkami o nieszczęściach wypędzonych Niemców, gwałtach i rabunkach niemieckiego mienia przez żołnierzy Armii Czerwonej, i w ten sposób
kształtowania i mitologizowania negatywnej opinii publicznej względem
Rosjan. Różnica między zachowaniami Amerykanów i Rosjan w czasie wojny była
bardzo duża. Należy jednak przy rozważaniu historii pamiętać, że
Amerykanie nie mieli w swoim kraju okupacji rasy panów. Nikt nie traktował ich
jako podludzi, nie budowano im obozów koncentracyjnych i obozów śmierci,
wojna nie przeszła przez ich tereny, nie było masowych mordów i bombardowań
miast i wsi. Rodziny walczących amerykańskich żołnierzy były bezpieczne za
oceanami. Żołnierze rosyjscy byli w innej sytuacji. To ich kraj był napadnięty,
ich rodziny mordowane, ich domy palone i burzone. Nic dziwnego, że dyszeli żądzą
zemsty. Niemcy pod koniec wojny mieli tego pełną świadomość i starali się za wszelką cenę nie wpaść do niewoli radzieckiej tylko
przedostać się na Zachód. Sprawa ta jest szczegółowo opisywana w wielkiej
liczbie ukazujących się obecnie wydawnictw (np. „Wielka ucieczka" Jürgena
Thorwalda), a tragedie statków zatopionych na Bałtyku z uciekinierami
niemieckimi są powszechnie znane. Obecnie ma powstać w Berlinie Centrum
Wypędzonych i podnoszą się głosy o odszkodowania. Do mitologizowania
poszczególnych, wyjętych z kontekstu zjawisk historycznych przyczyniają się
szczególnie niektórzy dziennikarze i prasa sensacyjna. Mity mogą żyć swoim
życiem bardzo długo, vide obecnie wyjaśniona sprawa „Cudu nad Wisłą".
W tym kontekście warto właśnie
przypomnieć opinię i notatki na żywo tego jednego z najwybitniejszych
politycznych korespondentów amerykańskich z wrażeń zwiedzania Berlina tuż
po zakończeniu wojny w październiku 1945 r.
Cytuję:
"...Ilu Niemców
rozumiało dlaczego nadeszło nieszczęście? Czy nie obwiniali za to obcego
wroga? Czy nie było tak, że jedyną winą, jaką obciążali Hitlera, było
to, że przegrał wojnę, zamiast ją wygrać? Walter i Howard, którzy byli tu
już od pewnego czasu, mówili, że tak właśnie jest. Niemcy, z którymi
rozmawiali, winili nazistów nie za to, że rozpoczęli tę niebywale niszczącą
wojnę, ale za to, że ją przegrali. Podobnie mówiła Niemka o głodnych
oczach, z którą poprzedniego wieczoru rozmawiałem w klubie prasowym:
„gdyby tylko Hitler pozwolił generałom na prowadzenie wojny; gdybyśmy
nie zaatakowali Rosji, albo gdybyście po tym, jak już zaatakowaliśmy, wy,
Amerykanie, nie pomogli im, moglibyśmy wygrać i to wszystko zostałoby nam
oszczędzone".
Obawiam się, że
Niemcy nie wynieśli lekcji z tej straszliwej wojny. Nie mają poczucia winy i żal im tylko, że zostali pobici i muszą ponosić konsekwencje przegranej
wojny. Żal im tylko siebie; zupełnie zaś nie żałują tych wszystkich, których
mordowali, torturowali i próbowali zetrzeć z tej ziemi..." (str. 146)
"...Jeździliśmy i krążyliśmy godzinami po pokonanym mieście. Widzieliśmy, że na ogół
biorąc mieszkańcy Berlina — w odróżnieniu od napływających do stolicy
uchodźców — byli lepiej ubrani niż ludzie, jakich widzieliśmy w wyzwolonych
krajach zachodnich, lepiej nawet niż w Londynie. W Paryżu kobiety nadal chodziły
bez pończoch. W Berlinie niemal wszystkie kobiety nosiły pończochy, wiele z nich niewątpliwie zużywało zapasy z paczek
zapasów wysyłanych masowo przez niemieckich żołnierzy z Holandii,
Belgii, a szczególnie z Francji w latach 1940-41. Widziałem wówczas jak
wykupywali zapasy w sklepach. Zwróciłem uwagę na to, jak wiele niemieckich
kobiet nosiło modne futra, chociaż słuchając niektórych Niemców i ich
Amerykańskich przyjaciół, Rosjanie mieli podobno zrywać futra z ramion
wszystkich Niemek w Niemczech.
Zaczynam również kwestionować opowieści
zasłyszane w Waszyngtonie, w Nowym Jorku, Londynie i Paryżu o rosyjskich gwałtach.
Tutaj słyszy się, że w Budapeszcie było bardzo źle. Ale nie wydaje się, by
były jakieś wielkie ekscesy tutaj w Berlinie. Zawsze jest trochę gwałtów,
kiedy armia zajmuje jakiś kraj. Kiedy jednak weźmiemy pod uwagę, co Niemcy
zrobili ludności rosyjskiej, kiedy zajęli połowę europejskiej Rosji — oraz
to, że żołnierze Armii Czerwonej mogli to pamiętać — i biorąc pod uwagę,
że wojska radzieckie były w polu, walcząc bezustannie od dwóch czy trzech
lat, jak również, że zdobycie Berlina było bardzo kosztowną operacją i że
niektóre dywizje rosyjskie składały się z bardzo podrzędnego materiału
ludzkiego, żeby nie wspomnieć dziwacznej zbieraniny oddziałów azjatyckich,
to liczba gwałtów popełnionych tu przez oddziały rosyjskie najwyraźniej
nie wykroczyła poza przeciętną, jakiej można było oczekiwać (podkreślenie
moje).
Spotkałem tylko jedną
Niemkę, która przyznała, że została zgwałcona (i, muszę powiedzieć, nie
traktowała tego zbyt tragicznie, może dlatego, że nie była już najmłodsza).
Rozmawiałem z kilkoma, które mówiły, że choć Rosjanie zabrali ich zegarki i drobiazgi z domów, nie próbowali ich gwałcić. W wielu domach, w których
Niemcy skarżyli się na rosyjską grabież, nadal była zadziwiająca ilość
dobrych mebli i innych rzeczy.
Niemieckie kobiety na
ulicach wyglądały więc dość dobrze, Bóg mi świadkiem, że nie chcę przez
to powiedzieć, iż kiedykolwiek była to piękna rasa. Mężczyźni byli w bardziej opłakanym stanie, przypuszczalnie z powodu swoich ubrań. Wielu z nich
po demobilizacji znalazło tylko zniszczone domy i nie mieli cywilnych ubrań..."
(str. 148).
Zwykle sprawy historyczne w miarę upływu czasu ulegają
podkoloryzowaniu w zależności od poglądów autora. Rozważając jednak niewątpliwie
tragiczną sytuację Niemców pod koniec wojny i po wojnie nie należy zapominać o tym, że Hitler doszedł do władzy legalnie, to Niemcy wywołali wojnę i zakładali
obozy śmierci prowadząc politykę rasistowską. Trudno w tej sytuacji użalać
się tylko nad losem Niemców nie uwzględniając cierpień innych narodów, które
ta wojna dotknęła. Spraw tych nigdy nie można rozważać wyrywkowo i jednostronnie, należy zawsze uwzględnić ich szerszy kontekst i przyczyny występowania
danych zjawisk. * Warto przeczytać:
- Alex
Boese, Nieznane archiwa mistyfikacji, wyd. Amber, 2003.
- James
Hayward, Mroczne sekrety II Wojny Światowej, wyd. Bellona, 2005.
Chciałbym
bardzo serdecznie podziękować p. Andrzejowi Koraszewskiemu za profesjonalny
przekład fragmentów dziennika Shirera.
« (Published: 13-08-2005 )
Wiesław JaszczyńskiDoktor medycyny. Emerytowany lekarz (specjalista medycyny morskiej i tropikalnej), i pilot (latał m.in. w Afryce), były wiceminister zdrowia i opieki społecznej, oraz Główny Inspektor Sanitarny Kraju w latach 1994-1998. Przez dwa lata jako lekarz naczelny Międzynarodowego Portu Lotniczego w Trypolisie zabezpieczał medycznie muzułmańskie pielgrzymki do Mekki. Laureat Złotej Honorowej Odznaki Fundacji Promocji Zdrowia (2000), odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2001), jako pierwszy Polak otrzymał godność honorowego patrona Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI (2002). Mieszka w Szczecinie. Biographical note Number of texts in service: 36 Show other texts of this author Newest author's article: Ostatni lot | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4313 |
|