|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Czego nie powie ci psychiatra - rzecz o psychozach [2] Author of this text: Damian Janus
Tak więc halucynacje i urojenia
to twory, które mówią nam o strukturze osobowości pacjenta, dlatego nie należy
tylko próbować się ich pozbywać (jak to czyni farmakoterapia), lecz także
je zrozumieć (psychoterapia). W przeciwnym wypadku głębszy kontakt z chorym
zostanie zaprzepaszczony. We współczesnej psychiatrii
„schizofrenia" stała się worem, do którego wrzuca się większość tego,
co nie podpada pod inne jednostki diagnostyczne. Wynika to z kilku przyczyn. Po
pierwsze, różnorodność przejawów życia psychicznego — w każdej jego
formie, również tej zwanej patologiczną — przerasta psychiatrię i jej
klasyfikacje. Współczesna klasyfikacja jeśli chodzi o psychozy prezentuje się
wręcz żałośnie. Pomijając wszystko inne, jest za mało „szufladek" (ja sam na podstawie swojej pracy mógłbym dołożyć
ze dwie — trzy jednostki diagnostyczne, które obecnie nie są rozróżniane). Po drugie, chodzi o postępowanie
konkretnego psychiatry, który nierzadko jeszcze bardziej upraszcza tę już
uproszczoną klasyfikację. Po prostu: psychiatra, gdy nie wie o co chodzi, wie,
że chodzi o schizofrenię. Dlatego rozpoznaje ją chociaż, ani z wywiadu od osób
trzecich, ani z rozmowy z pacjentem nie uzyskuje wszystkich jej podręcznikowych
kryteriów. Niekiedy ktoś może leczyć się na schizofrenię od 20 lat u dziesięciu różnych psychiatrów, chociaż w rzeczywistości nigdy nie spełniał
wszystkich kryteriów diagnostycznych. Jednak jeśli dostał to rozpoznanie od
pierwszego psychiatry i leczył się jakiś czas, następni zwykle nie zmieniają
rozpoznania. Nie robią tego, gdyż nawet gdyby to uczynili — dając np.
rozpoznanie jakichś głębokich zaburzeń osobowości — i tak musiałby
utrzymać obecne leczenie, gdyż w przypadkach poważnych zaburzeń podaje
się neuroleptyk. Inna sprawa, że odmienne rozpoznanie jest ważne dla leczenia
psychoterapeutycznego — jednak do niego, w stosunku do liczby chorych, w polskich warunkach dochodzi rzadko (myślę o prawdziwej psychoterapii, a nie o przyklepujących problem warsztatach, grupach psychoedukacyjnych itp.) Pacjenci często pytają: „Jaką
mam diagnozę?", takie pytania zawsze wprowadzały mnie w zakłopotanie.
Podobnie czuję się tylko, gdy ktoś pyta czy jestem wierzący. W obu wypadkach
jest ten sam kruczek. Osoba pytająca ma już swoje schematy, swoje
rozumienie znaczenia odpowiedzi. A to niekoniecznie jest dobre, konstruktywne.
Jeśli ktoś usłyszy „ma pan schizofrenię", to co to dla niego będzie
znaczyć? Najprawdopodobniej powiąże to ze swoją wiedzą z czasopism, z uproszczonymi, a nierzadko fałszywymi wypowiedziami tzw. specjalistów z rubryk o zdrowiu. Może będzie czuł, że nosi w sobie „chorobę" jak Ripley
Obcego? Może pomyśli, że teraz już do siebie nie należy i musi oddać się w pełni w ręce lekarzy? Ludzie często tak właśnie myślą, że mają w sobie coś, czego nie rozumieją, a o czym wszystko wiedzą lekarze. Ale to nie
prawda! Pojęcie większości psychiatrów o schizofrenii jest mizerne. Przede wszystkim, lekarze na ogół
nie próbują wnikać głębiej w świat chorego, gdyż nie ma to znaczenia w leczeniu farmakologicznym. Niezależnie bowiem od tego na ile lekarz pozna
niuanse danego przypadku, i tak musi dać ten sam lek. Po prostu wybór jest
niewielki: na pewno neuroleptyk, a jaki — to można dobrać już w trakcie
pierwszego kontaktu. Do tego sprawdza się to raczej metodą prób i błędów — nie zadziała lub zadziała nie tak, jak lekarz by sobie tego życzył -
daje się inny lek z tej samej grupy (neuroleptyk). Takie działanie lekarzy
(wynikłe oczywiście z samych podstaw medycyny) może robić na publiczności
wrażenie, iż dysponują jakąś ogromną wiedzą na temat chorób
psychicznych. Do czego by to przyrównać...? Wyobraźmy sobie… alianckiego
eksperta lotniczego w trakcie drugiej wojny światowej. Od wywiadu dostaje on
jakieś niewyraźne zdjęcie, prawdopodobnie jest to kawałek skrzydła i mały
fragment kadłuba. Oraz pytanie: co to jest? Ekspert ogląda, ogląda… i zaczyna recytować: Dornier Do..., czterosilnikowy bombowiec, załoga pięciu
ludzi, uzbrojenie obronne..., nośność bomb..., jest to egzemplarz z drugiej
serii produkcyjnej, po modernizacji układu… itd. Zobaczył niewiele, a wiedział mnóstwo. Jednak w wypadku psychoz jest zupełnie inaczej. Choroby
psychiczne nie istnieją tak, jak samoloty. W przypadku samolotu można dostrzec
niewiele, a na podstawie swojej wiedzy dopowiedzieć resztę. W przypadku
choroby psychicznej stwierdzenie, iż jest to „schizofrenia", niewiele
wnosi. Nie jest bowiem tak, jakby Bóg stworzył ludzi, zwierzęta i choroby, którym
nadał nazwy.… To ludzie poszatkowali rzeczywistość i nazwali ją. A „poszatkowanie" w psychiatrii jest bardzo ułomne, wielu rzeczy nie bierze
pod uwagę, nie rozróżnia. Tak więc w ogóle trudno mieć „pojęcie o schizofrenii", można mieć pojęcie o pacjencie, który ma to rozpoznanie.
Ale do tego potrzeba otwarcia na niego, czasu i cierpliwości. Tego niestety w psychiatrii często brakuje. Paranoja (zaburzenie urojeniowe
według ICD-10) jest niezbyt częstym zaburzeniem, w którym podstawowe zachowania
nie są zaburzone, nie występują zaburzenia języka, człowiek nie zachowuje
się dziwacznie, a jego życie emocjonalne na pierwszy rzut oka wydaje się
normalne. Występuje jednak jakaś sfera co do której utrzymują się niemożliwe
do wyperswadowania błędne lub nawet absurdalne przekonania (np. że wszyscy
uważają mnie za homoseksualistę; że wydzielam przykry zapach itp.). Depresja psychotyczna jest
stanem ciężkiej depresji (obniżony nastrój, spowolnienie psychoruchowe, brak
energii, męczliwość, poczucie bezsensu i inne), w którym występują też
urojenia o charakterze obwiniania się o mnóstwo rzeczy, prorokowania własnej
klęski itp. W manii, odwrotnie, nastrój jest nienaturalnie „podkręcony", a objawy psychotyczne polegają na twierdzeniach odnośnie swojego posłannictwa,
geniuszu itp. Temat psychoz będę rozwijał,
pokazując bliżej ich objawy, strukturę osobowości psychotyka, oraz niektóre
czynniki psychologiczne, które sprzyjają powstawaniu psychozy.
1 2
« (Published: 20-08-2005 )
Damian JanusAbsolwent psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Psycholog kliniczny. Odbył szkolenie w zakresie terapii Gestalt, psychoanalizy oraz metody ustawień systemowych. Pracuje jako coach i psychoterapeuta. Autor uznaje wartość religii w życiu człowieka oraz rolę chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej kultury. Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Newest author's article: Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4319 |
|