|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Czego nie powie ci psychiatra - rzecz o psychozach [1] Author of this text: Damian Janus
Wprowadzenie
do psychopatologii cz. 4 W artykule tym pragnę wprowadzić
Czytelnika w zagadnienie psychoz. Jest ono trudne już chociażby
dlatego, że mianem psychoz, a więc „chorób psychicznych", bywa określanych
sporo różnych zjawisk psychopatologicznych. Ba, nawet jedna konkretna choroba
psychiczna — schizofrenia, może wyglądać bardzo różnie. Gdy zajmujemy się zagadnieniem
psychoz, to nie sposób skupić się bezpośrednio na tym problemie. Dzieje się
tak dlatego, iż jednocześnie wykraczamy poza wąską
działkę obserwacji klinicznej, i konfrontujemy się z mnóstwem innych obszarów.
Bowiem w tym przypadku nie sposób abstrahować od problemów epistemologicznych
(np. co to jest „choroba" w ogóle?), socjologicznych (kwestia porządku społecznego,
dominacji jednej grupy nad inną itd.), kwestii kompetencji psychiatrów oraz
stanu i filozofii psychiatrii w ogóle (podejście biomedyczne, nozologiczne,
sztampa terapeutyczna), nie sposób pominąć wpływ czynników ekonomicznych
na rozumienie i leczenie psychoz (firmom farmaceutycznym zależy na pewnym ich
obrazie, podczas gdy inny nie jest im na rękę), należy też wziąć pod uwagę
potoczne rozumienia „wariactwa", „ześwirowania" i „schizy", a w końcu dojść do antropologicznej kwestii podmiotowości. Oczywiście
artykuł ten, to tylko „wstęp do wprowadzenia", a więc nie wyczerpię tych
kwestii i nawet ich nie rozwinę, a jedynie zaznaczę. Zapewne będzie jeszcze
sposobność je pogłębić. Do psychoz zaliczamy: -
schizofrenię, -
paranoję, -
depresję lub manię psychotyczną, -
inne (różnorodne ostre i przemijające zaburzenia psychotyczne,
psychozy w przebiegu chorób mózgu oraz zatruć i różnych zapaleń itp.,
psychozy reaktywne — wywołane jakąś szczególnie traumatyczną sytuacją,
inne). Czym jest psychoza? Otóż nie jest możliwe podanie wyczerpującej definicji. Psychoza jest stanem
oderwania od rzeczywistości, manifestującym się brakiem zaradności życiowej,
niezdolnością do adekwatnych reakcji wobec ludzi. Wszystko to związane jest z wyraźnie zaburzonym językiem lub/i spostrzeganiem lub/i rozumowaniem oraz
zaburzonym życiem emocjonalnym. Oczywiście, każdy z tych elementów może wystąpić w przypadku silnych nerwic czy poważnych zaburzeń osobowości, jednak w psychozie kontakt z człowiekiem jest szczególnie trudny, żyje on wyraźniej
niż inni „w swoim świecie". Często mówi się, że
„choroba psychiczna" to „choroba jak każda inna". Takie stwierdzenia
mają zmniejszyć dystans pomiędzy „chorymi" a pozostałymi ludźmi, uświadamiając
tym drugim, że przecież każdy z nich może „zachorować". Jest to jednak
niezbyt trafne ujęcie. Zaburzeń psychicznych w ogóle, a wśród
nich tego, co nazywamy chorobami psychicznymi, nie możemy traktować tak samo
jak innych chorób (somatycznych). Oprócz niezbyt częstych przypadków, w których
mamy do czynienia z wyraźną patologią mózgu, „choroby" te mają inny
status niż choroby somatyczne. Zaburzenia psychiczne w zdecydowanej większości
przypadków są czynnościowe, czyli dotyczą "software'u", co
oznacza, że ich przebieg oraz przyczyny mają w istocie niewiele wspólnego z nieprawidłowościami w funkcjonowaniu mózgu (chociaż za pomocą dzisiejszych
czułych technik obrazowania można niekiedy sporo tam znaleźć!). Chciałbym
to szczególnie podkreślić, gdyż jest to klucz otwierający drzwi do
rozumienia perturbacji psychicznych: psychika stanowi przedmiot sui
generis, ma własną strukturę i swoje drogi rozwoju. Badanie jedynie mózgu — wbrew zapewnieniom tak wielu współczesnych naukowców — nie może dać
pełnego poznania psyche. Konieczne są obserwacje samej psychiki
(funkcjonowania umysłowo-emocjonalnego ludzi). Dominuje pogląd, że
schizofrenia [ 1 ] jest zaburzeniem funkcji mózgu, że jest spowodowana nierównowagą
substancji chemicznych zwanych neuroprzekaźnikami (mówi się m.in. o zbyt dużej
ilości dopaminy). Pogląd ten jest błędny i szkodliwy. Nie miejsce teraz na
rozwinięcie szerokiej jego krytyki (wymagałaby ona odniesień do
epistemologii, psychoanalizy, terapii rodzin, socjologii nauki,
neurofizjologii). Powiem tylko tyle, że to, co obserwują neurofizjologowie to
jedynie korelaty fizjologiczne stanów psychicznych. Nawet jeśli na poziomie mózgowym
mamy do czynienia z jakimiś
"przyczynami" (schizofrenii) nie są to ostateczne przyczyny, a jedynie
jedne z przyczyn. Po prostu w obecnej kulturze, gdy coś jest uchwytne fizycznie
(neurotransmitery, synapsy itd.) uznaje się to za „podłoże". Dodatkowym
dowodem jest to — a mówię to m.in. z doświadczenia — że leki
neuroleptyczne (przeciwpsychotyczne), które mają wyrównywać stężenia
neurotransmitera wcale nie leczą, a jedynie wytłumiają objawy. Dają one co
prawda niekiedy pole do rozwoju psychiki w kierunku zdrowia, jednak gdyby ten
wewnętrzny rozwój był zahamowany przez czynniki psycho-społeczne, żaden
neuroleptyk by nikogo nie wyleczył. Tak więc również działanie leków
psychotropowych — jako zasadniczo jedynie objawowych — pokazuje, że status
chorób psychicznych jest specyficzny, gdyż farmakoterapia wcale nie „trafia w ich sedno". Schizofrenię dzieli się na
paranoidalną, hebefreniczną (zdezorganizowaną), katatoniczną oraz prostą.
Najczęściej występuje (czyt. jest rozpoznawany) typ paranoidalny
schizofrenii. Charakteryzuje się on występowaniem omamów, urojeń, oraz
zaburzeń emocjonalnych i zaburzeń zachowania. Ogólnie objawy dzieli się na
pozytywne (wytwórcze) oraz negatywne. Objawy wytwórcze to urojenia i halucynacje, a do negatywnych należy stan emocjonalnej pustki oraz zubożenie
ogólnej ekspresji. Najbardziej charakterystycznym dla schizofrenii objawem zdają
się być tzw. urojenia odsłonięcia i wpływu. Polegają one na tym, że chory
twierdzi, iż inni mają jakiś dostęp do jego umysłu, mogą nasyłać mu myśli
lub też czytać w jego myślach. Chociaż te objawy nazywa się urojeniami, to
jednak określenie to wydaje się błędne, gdyż są one bardziej podobne do
halucynacji. Urojenie to fałszywy sąd, a halucynacja to pewne odczucie, przeżycie,
obraz. W przypadku „urojeń odsłonięcia" mamy właśnie do czynienia z przeżyciem — człowiek rzeczywiście czuje, że jego umysł jest otwarty,
dostępny innym. Urojenie właściwie zaczyna się dopiero w momencie
„opracowania" tych odczuć, to znaczy wtedy, gdy chory interpretuje je jako
wywołane ingerencją obcej cywilizacji, wpływem fal radiowych wysyłanych
przez obce wywiady itp. Nazwa „schizofrenia" oznacza
„rozszczepiony umysł". Rzeczywiście w schizofrenii następuje coś, co można
nazywać rozpadem powiązań pomiędzy myślami, emocjami, wspomnieniami,
zachowaniem. Wszystko staje się jakieś poplątane, niezborne, trudno zrozumieć o czym właściwie chory mówi, nie widać czego chce, jaki jest jego stosunek
emocjonalny do danej sytuacji czy jego własnej wypowiedzi. Człowiek przestaje
być jednością, która charakteryzuje się m.in. występowaniem postaw, czyli
całości składających się z wzajemnie powiązanych potrzeb, myśli, afektów i zamierzeń (czegoś się chce, coś się o tym wie, ma się do tego
jakiś stosunek emocjonalny oraz plany itd.), jednak prawdopodobnie nazwa
„schizofrenia" stała się powodem pewnych nieporozumień. Wydaje się
bowiem, że w potocznym rozumieniu schizofrenia jest niekiedy mylona z tzw.
zespołem osobowości mnogiej. W tym bardzo rzadkim zaburzeniu — znanym z filmów
sensacyjnych — dochodzi do rzeczywistego podziału w osobowości na dwie lub
kilka „podosobowości' , które jednak są "pełnymi jednostkami", to
znaczy mają własne cechy charakteru własną pamięć (jakąś część pamięci
jednostki) oraz zachowują się w zwarty (niepsychotyczny) sposób, chociaż
oczywiście mogą być bardzo nieprzyjemne. Na ogół wskaźnikiem psychozy
są urojenia oraz halucynacje, musimy jednak pamiętać, iż mogą one wystąpić
też w innych zaburzeniach (pamiętam anorektyczkę, która przez jeden dzień
wypowiadała urojenia oraz pacjentów z zaburzeniami osobowości, którzy
miewali halucynacje). Z drugiej strony psychotyczną — w psychoanalitycznym
sensie — strukturę osobowości może mieć ktoś bez klinicznie rozpoznawalnej
psychozy, czyli także bez urojeń i halucynacji (o tym jeszcze będzie). Wielu ludzi sądzi, że urojenia
czy halucynacje to twory zupełnie bezsensowne, coś na kształt śniegu i
pasów w popsutym telewizorze. Tak jednak nie jest. Halucynacje i urojenia często są
do siebie podobne, dotyczą podobnych sytuacji i obiektów. Już ta powtarzalność
każe nam przypuszczać, że nie są one przypadkowe, że u ich podłożą leżą
jakieś czynniki kształtujące (gdyby w popsutym telewizorze zawsze pojawiało
się coś na kształt figur geometrycznych, czerwonego, żółtego bądź
zielonego tła, oraz cztery rodzaje pulsującego dźwięku, musielibyśmy przypuści,
że nie wysiadł całkowicie, że pewne układy modulują obraz i dźwięk). Ogólnie
należy stwierdzić, a dotyczy to wszelkich zaburzeń, że objawy (urojenia,
halucynacje) spełniają funkcję stabilizującą psychikę. Może to się komuś
wydać paradoksalne lub wręcz idiotyczne, ale tak jest w istocie. Nie będzie
to tak dziwne, jeśli uświadomimy sobie rolę i strukturę wielu objawów
somatycznych. Np. każde zapalenie, chociaż tak dla nas przykre, jest sumą
czynników patogennych i leczniczych (obrona organizmu), jako całość jest więc
przejawem walki organizmu o zdrowie. Można powiedzieć, że nie ma objawu w całości
negatywnego, każdy zawiera w sobie odpowiedź organizmu i jako całość jest próbą
przystosowania się organizmu do szkodliwych czynników. Podobnie jest na
poziomie psychiki. Objawy psychotyczne są efektem walki psychiki o stabilizację.
To nie one są głównym problemem, tylko to, co jest głębiej w umyśle. Właściwie
sama struktura umysłu. Podam prosty przykład. Wiele starszych,
samotnych osób mówi do siebie. Nie jest to oczywiście schizofrenia, jednak
objaw psychiatryczny. Mówienie to ma z pewnością ową funkcję stabilizującą:
człowiek potrzebuje relacji, a gdy jej nie ma, sam ją wytwarza. Objaw ten
chroni więc przed „gorszym szaleństwem", którego doznałby umysł zupełnie
wyłączony z relacji. Dalej: niektóre z tych osób mogą przeżywać urojenia
prześladowcze — twierdzą, że sąsiedzi kradną im żywność, wpuszczają
insekty do mieszkania itp. Objaw ten podobnie „neutralizuje" samotność -
człowiek jest w centrum zainteresowania, gdyż wszyscy na niego nastają. A to
jest lepsze od samotności. I chociaż osoba będzie wyklinać na podłych sąsiadów,
to nieświadomie woli wmawiać sobie, że ją prześladują niż poczuć, że
jest wszystkim obojętna. Nie inaczej jest z halucynacjami. Pozwalają one z jednej strony np. na bycie z kimś w relacji (Matka Boska, zmarły ojciec,
krasnoludek itd.), a z drugiej są wynikiem projekcji na zewnątrz własnych
emocji (np. agresja — diabeł, Hitler itd.). Składają się więc z własnych
życzeń oraz stanów umysłowo-emocjonalnych.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Nie wiem dlaczego, ale wiele osób mówi „schizofremia", przez
„m". « (Published: 20-08-2005 )
Damian JanusAbsolwent psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Psycholog kliniczny. Odbył szkolenie w zakresie terapii Gestalt, psychoanalizy oraz metody ustawień systemowych. Pracuje jako coach i psychoterapeuta. Autor uznaje wartość religii w życiu człowieka oraz rolę chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej kultury. Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Newest author's article: Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4319 |
|