|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
O prawach mniejszości [2] Author of this text: Aleksander Świętochowski
Niezmiernie
pouczającymi są spostrzeżenia i wywody znakomitego badacza i rzecznika
demokracyi, A. Tocqueville’a. Pod rządem absolutnym jednostki — pisze on — despotyzm, chcąc dosięgnąć duszy, uderzał ciało, a dusza, unikając
razów, wznosiła się wysoko. Inaczej postępuje tyrania w respublikach
demokratycznych: pomija ciało i zwraca się wprost do duszy. Tam pan nie mówi:
„Będziesz myślał jak ja, albo umrzesz", lecz powiada: „Wolno ci nie myśleć
wcale tak, jak ja; twoje życie, mienie, wszystko zachowasz, lecz odtąd
pozostaniesz obcym pomiędzy nami. Zatrzymasz swoje przywileje obywatelskie, ale
one będą dla ciebie bezużyteczne, gdyż współobywatele nie wybiorą cię
nigdy, a gdybyś żądał od nich tylko szacunku, udadzą, że ci go odmawiają.
Będziesz żył między ludźmi, lecz utracisz prawa do ludzkości. Gdy zbliżysz
się do nich, uciekną od ciebie, jak od istoty nieczystej. Nawet ci, którzy
wierzyć będą w twoją niewinność, opuszczą cię, bo tak samo uciekanoby od
nich"...
"Niema
na ziemi władzy tak czcigodnej — woła Tocqueville na innem miejscu -
posiadającej prawa tak święte, ażebym chciał pozwolić jej działać bez
kontroli i panować bez przeszkód. Gdy zatem widzę, że prawo i moc czynienia
wszystkiego przyznane są jakiejś potędze, czy ona nazywa się ludem, czy królem,
demokracyą czy arystokracyą, w monarchii czy w rzeczypospolitej, powiadam: tam
jest nasienie tyranii — i chronię się pod inne ustawy… Sądzę, że we
wszystkich rządach nikczemność przywiązuje się do siły a pochlebstwo -
do władzy. Znam zaś jeden tylko środek zapobieżenia, ażeby ludzie nie
upadali nizko: nie obdarzać nikogo wszechmocą i najwyższą władzą upadlania
ich". [ 5 ]
Sądząc
etycznie, nie możemy w bezwzględnem wyzyskiwaniu jakiejkolwiek przewagi widzieć
czegoś innego, niż gwałt. Pomimo że przyznanie większości prawa
rozstrzygania wszelkich starć ludzkich i regulowania stosunków wydaje się
pozornie sprawiedliwem i rozumnem, nie opiera się ono na żadnej racyi
moralnej, tylko na fakcie czysto fizycznym, że większa masa pokonywa mniejszą.
Jeżeli na szale złożymi dwa nierówne ciężary, to przeważy większy.
Przenosząc to zjawisko do dziedziny życia społecznego, twierdzimy, że również
mniejsza ilość ludzi musi uledz większej. Po za tym wnioskiem, wyprowadzonym z analogii, nic innego nie uzasadnia tej reguły. Zwykle przytaczany argument,
że interes mniejszości powinien
podporządkować się interesowi większości; jest tylko słownem wyrażeniem
faktu różnicy sił z przemianowaniem go na obowiązek. Powinności żadnej tu
niema; jest tylko przymus, ten sam, który sprawia, że tygrys dusi antylopę a ogromny głaz rozmiażdża drobny kamyk. Gdy wszakże antylopa i kamyk stawiają
tylko opór chwilowy, bezwiedny i odosobniony, ludzie nieliczni stawiają
despotyzmowi licznych opór ciągły, świadomy i zorganizowany. Opór zaś ten
mogą oni jeszcze wzmacniać względami pożytku ogólnego. Łatwo dowieść, że
wyłączne panowanie większości, zwłaszcza zaś długie panowanie jednej
partyi zgubnie oddziaływa na kulturę narodu. Niemcy, Francya i Anglia rozwinęły
się potężnie i wszechstronnie dlatego, że posiadały zawsze dużą rozmaitość
żywiołów, które, jeżeli nie dochodziły do władzy, to zawsze dochodziły
do głosu, przytem dwie ostatnie nigdy nie pozostawały długo pod
zwierzchnictwem jednego stronnictwa. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych, w których
wyzyskiwanie przewagi liczebnej bywa nieraz bezlitosnem okrucieństwem lub
skostniałym uporem, na tle nadzwyczajnego bogactwa materyalnego i w warunkach
nadzwyczajnej swobody prawnej, rozpościera się także niezwykłe ubóstwo
duchowe. Na miliardach amerykańskich nie rośnie bujnie ani nauka, ani sztuka,
co więcej — nie rośnie nawet mądrość polityczna, gdyż tak umysły
wielkie i oryginalne przyjmują kształt i miarę tłumu. "Jeśli Ameryka nie
ma dotąd wielkich pisarzów — mówi najznakomitszy jej znawca, Tocqueville — to nie należy gdzieindziej szukać powodów tego: geniusz literacki nie może
istnieć bez swobody myśli, a tam jej niema… W Ameryce większość otoczyła
myśl strasznem kołem. Wewnątrz tych granic pisarz jest wolnym, lecz biada mu,
gdy zechce z nich wyjść! Nie potrzebuje on się obawiać auto-da-fé,
lecz musi walczyć z wstrętami wszelkiego rodzaju i prześladowaniami każdego
dnia. Karyera polityczna jest dla niego zamknięta, obraził bowiem jedyną potęgę,
która mogła mu ją otworzyć. Odmówią mu wszystkiego, nawet sławy. Przed ogłoszeniem
swych przekonań mniemał, że posiada zwolenników, teraz, kiedy się odsłonił,
wcale ich nie widzi: ci bowiem, którzy go ganią, wyrażają się wyniośle, a ci, którzy myślą jak on, z braku odwagi milczą i usuwają się. Ustępuje,
nakoniec zgina się pod ustawicznym wysiłkiem i milknie, jak gdyby doznał
zgryzot, że mówił prawdę..." „Dopóki większość jest wątpliwa — mówi
się; lecz gdy ona wypowiedziała się ostatecznie, każdy milknie, a wtedy
przyjaciele i nieprzyjaciele zaprzęgają się zgodnie do jej rydwanu. Przyczyna
tego prosta: niema monarchy tak absolutnego, któryby łączył w swem ręku
wszystkie siły społeczeństwa, jak to może uczynić większość, posiadająca
prawo wydawania ustaw i wykonywania ich". A gdy jednostka lub jakieś
stronnictwo cierpi od tego ucisku, do kogo ma się zwrócić ze skargą? „Do
opinii publicznej? — mówi Tocqueville. Przecie to ona tworzy większość. Do
ciała prawodawczego? Ono reprezentuje większość i ślepo jej ulega. Do władzy
wykonawczej? Ona jest mianowana przez większość i służy jej za bierne narzędzie.
Do siły wojskowej? Siła wojskowa jest uzbrojoną większością"… Do sądu?
Sąd jest większością, posiadającą prawo wyrokowania"… „Nie znam
kraju — dodaje historyk — gdzieby wogóle mniej było niezależności myśli i prawdziwej swobody słowa, niż w Ameryce". [ 6 ]
Tak
się dzieje u najwolniejszego narodu na ziemi i tak świadczy najgorętszy jego
wielbiciel. Unia północno amerykańska w wielu względach powinna być dla
innych narodów nieocenionym wzorem; ale we względzie despotyzmu większości — odstraszającym przykładem.
Jeżeli
ta większość śród instytucyi i urządzeń, opartych na gruncie prawdziwie
demokratycznym, może zapomocą samej opinii publicznej wywierać tak straszny
nacisk, to o ileż ona działa potężniej i zgubniej, gdy jej nie krępują te
ochrony mniejszości i gdy opanuje stanowiska prawodawcze i narzędzia władzy.
Zdobywszy w parlamencie wszystkie miejsca lub tyle, że reszta nie zdoła jej
ograniczać, może ona popełniać bez przeszkód i odpowiedzialności wszelkie
gwałty, korzystne dla jej interesów materyalnych lub odpowiadających jej
widnokręgom umysłowym. Tyrania jest tem gorsza i bezwzględniejsza, że ją
wykonywają ludzie duchowo pośledni, gdyż większość, zmuszana do obsadzenia
wszystkich stanowisk w parlamencie swoimi delegatami, nie może zebrać licznego
zastępu osobników wyższej miary, a uwolniona od współzawodnictwa nie
potrzebuje o nich się starać (Mill). Zwłaszcza zaś gdy ona się składa z jednej partyi, wtedy wyprowadza na arenę zastęp miernot, posiadających tylko
tresurę i zdolność słuchania komendy. Taka gromada przedstawicieli narodu,
prowadzona przez jednego lub kilku pasterzy, nieraz zupełnie zabezpieczona od
krytyki usuniętych z pola przeciwników, używająca nieograniczonej swobody mówienia
bredni i popełniania czynów osobiście lub klasowo samolubnych, może społeczeństwu
wyrządzić tyle szkód a mniejszości tyle krzywd, że dorówna całkowicie
despotyzmowi jednostkowemu. Zamyka ona przytem zupełnie dostęp do ciała
prawodawczego wszystkim wielkim umysłom bezpartyjnym, które nietylko wnoszą
do niego masę światła, ale chronią je od sekciarskiego uwiądu. "W każdym
rządzie — powiada Mill — władza najsilniejsza dąży ciągle do stania się
władzą jedyną. W połowie z zamiarem, a w połowie nie domyślając się
tego, usiłuje wszystko zmusić do ustąpienia i dopóty nie czuje się
zadowolona, dopóki cośkolwiek jej się stale opiera, dopóki jakikolwiek wpływ
nie jest w zgodzie z jej duchem. A gdy jej się uda złamać wszelki wpływ współzawodniczący i urobić każdą rzecz na swój model, postęp w kraju kończy się, a zaczyna
jego upadek. Postęp bowiem jest wytworem wielu czynników, a żadna dotąd
ustanowiona władza między ludźmi nie obejmuje wszystkich. Najdobroczynniejsza,
sama zawiera tylko niektóre warunki dobra, i jeżeli postęp ma się odbywać,
należy ich szukać w innem źródle. [ 7 ] Każde społeczeństwo w każdem położeniu i stopniu rozwoju odnosi wielkie
korzyści ze współzawodnictwa różnorodnych żywiołów, a wielkie straty z ujednorodnienia się i spokoju. Egoizm partyjny wszakże jest siłą tak potężną,
tak nieuległą innym pobudkom, że gdy posiądzie władzę, wyzyskuje ją bez
rozumu i względu na najważniejsze interesy ogółu.
Tak
zwane prawa zasadnicze, konstytucyjne, otaczające jednostkę a więc i mniejszość
mocnym murem przeciwko atakom większości, okazują się niedostateczne.
"Jakkolwiek dobrą byłaby konstytucya kraju — mówi Laboulaye [ 8 ],
jakkolwiek doskonałą byłaby organizacya władz publicznych i przedstawicielstwo interesów ogólnych, zawsze po za tym systemem pozostanie mnóstwo
interesów prywatnych, które istotnie lub w swem mniemaniu będą obrażone;
zawsze znajdą się obywatele, którzy słusznie lub niesłusznie zechcą podnieść
głos skargi i zażądać wykonania lub zmiany prawa. Stłumić te skargi
prywatne znaczyłoby popełnić niesprawiedliwość i złączyć w opozycyi,
zawasze niebezpiecznej, ludzi, którzy mają wspólne tylko cierpienie.
Przeciwnie, przyjmijcie wszystkie te reklamacye, bądźcie sprawiedliwi dla
uzasadnionych a wyrozumiali dla posiadających przynajmniej pozór słuszności;
nietylko rozproszycie niezadowolenia jednostkowe, lecz przyzwyczaicie obywatela
do liczenia na sprawiedliwość państwa, nauczycie go lubić władzę, której
słucha, przywiążecie go do instytucyi, która nim się opiekuje. Tym sposobem
prawo petycyi, szeroko pojęte, staje się wyborną rękojmią, jest
ono dostępne dla najnędzniejszego biedaka i dosięga niesprawiedliwość na
najwyższym szczeblu".
Co
to jest? Jest to prawo obywateli wnoszenia do instancyi prawodawczych — a więc
do króla i parlamentu — próśb o wydanie ustaw nowych lub wykonanie dawnych.
Zrodziło się na płodnym we wszystkie swobody gruncie angielskim. Kiedy? -
Nie wiadomo. Historycznie najważniejszą jest słynna Petition of right (1628), w której przedstawiciele narodu
angielskiego proszą króla o przywrócenie mocy zasadom Wielkiej Karty. Przy końcu
XVIII w. petycye, dotychczas ograniczone do interesów prywatnych, przybrały całkiem
inny charakter. Na tę porę również przypada wielki wpływ parlamentu. Dwa te
czynniki łączą się i popierają wzajemnie. „Niepodległe Izby pobudzają
obywateli do szukania oparcia niezawodnego, petycye zaś, wprowadzając Izby w mniej lub więcej bezpośrednią styczność z krajem, wzmacniają i rozszerzają
powagę przedstawicieli narodu". [ 9 ] Zniesienie handlu murzynami, podjęte naprzód w r. 1782 przez kwakrów, a potem w latach 1787 i 1788 poparte licznymi podpisami, było pierwszem zwycięztwem
ustawodawczem, odniesionem zapomocą petycyi. Tą drogą od r. 1824 do 1833 osiągnięto
zniesienie niewolnictwa a od 1825 do 1829 — wyzwolenie katolików; tą drogą
również zdobyto długi szereg praw pierwszorzędnej wagi. Parlament angielski,
który zawsze uważał się za organ narodu, odczuwający najlżejsze jego
drgnienia, miał tak wielki szacunek dla petycyi, że przyznawał im nagłość
obrad i przerywał dla nich wszelki porządek dzienny. Gdy jednak one zaczęły
napływać w coraz większej liczbie, groziły Izbie gmin tem, że staną się
wyłącznym przedmiotem jej rozpraw. Trzeba było temu zapobiedz, nie ograniczając
samego prawa. W roku 1839 zniosła ona natychmiastowość obrad przy składaniu
petycyi i postanowiła odsyłać je do komisyi. [ 10 ] Ta bezzwłocznie je rozpoznaje i trzy razy na tydzień ogłasza drukiem
sprawozdania, w których podaje nietylko tytuł każdej petycyi, lecz ilość
jej podpisów, główną treść, ogólną sumę próśb i podpisów dla każdej
sprawy. A ile razy wymaga tego natura argumentów i faktów lub ważność prośby,
komisya drukuje ją całkowicie w dodatku, sprzedawanym publiczności po możliwie
najniższej cenie. Dzięki temu parlament corocznie wydaje tysiące petycyi, które
podczas każdej sesyi dają obraz opinii i życzeń kraju. Bywają one dwojakie:
dotyczące interesu prywatnego lub publicznego. Pierwsze są nagłe, bo „prawo
nie może być obrażone w osobie obywatela. Z obroną jednostki nie należy
nigdy zwlekać. Co innego gdy chodzi o obrazę praw Izby: ona mniej się
niepokoi o swoją godność, niż o prawo obywateli". Co do petycyi w sprawach
publicznych, to naturalnie pilne wchodzą zaraz pod obrady. Odsyłane więc do
komisyi są tylko takie, które mogą czekać. "Dla tego, kto wsłuchany jest
tylko we wrzawę chwili obecnej — mówi Laboulaye — te petycye są tylko
dokuczliwym hałasem; w oczach męża stanu wszakże, który patrzy zwysoka, te
wrota, otwarte wszystkim uczciwym nadziejom, rozlewają w najgorętszych duszach
jakąś pogodę i dają im cierpliwość, najpewniejszą rękojmię pokoju państwa.
[ 11 ]
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 5 ] De la democr. en Am. II, 145, 151,
152, 157. [ 6 ] De la démocratie en Amérique
1874, II, 145, 149, 150. [ 10 ] O ogromie fal tych petycyi i o fakcie, że reforma nie zmniejszyła ich
liczby, świadczą następujące cyfry: Od roku 1838 do 1853 Izba gmin
otrzymała ich 94,000, od 1843 do 1848 — 66,000, od 1848 do 1853 -
54,000, od 1853 do 1858 — 47,669. W jednym 1869 r. — 24,279. Erskine May Constit. history of England u Laboulaye’a, 235. [ 11 ] Erskine May, Law and privilegies u Laboulaye’a 3, 236. « (Published: 04-10-2005 )
Aleksander ŚwiętochowskiPseud. Poseł Prawdy (1849–1938). Publicysta, pisarz, historyk i filozof; czołowy ideolog pozytywizmu warszawskiego, czołowy przedstawiciel polskiego liberalizmu, jedno z najwybitniejszych wcieleń postawy racjonalistycznej i wolnomyślicielskiej. Stał się współtwórcą i przywódcą Związku Postępowo-Demokratycznego. Człowiek - sądził - zdeterminowany jest przez swą naturę biologiczną i przez związki społeczne; prawa moralne powstają w toku doświadczeń historycznych. Uważał, że postęp w ewolucyjnym rozwoju ludzkości dokonuje się za sprawą szlachetnych, osamotnionych w walce jednostek. Prowadził batalie o wolność myśli, laicyzację szkoły i innych instytucji życia społecznego, walczył z klerykalizmem, nietolerancją, fanatyzmem, bigoterią, swą proklamację bezkompromisowości i niezależności opinii zamknął zawołaniem: "Liberum veto! Veto przeciwko niewolnictwu myśli, samochwalstwu, poniżaniu innych, bladze, kłamstwu, obłudzie, ultramontenizmowi i innym cnotom 'podwójnej buchalterii' duchowej. Niech będzie pochwalona swoboda przekonań, sprawiedliwość, nauka i tolerancja, i prawda". Wydawał i redagował „Humanistę Polskiego” (1913–15); przed I wojną światową osiadł w Gołotczyźnie, koncentrując się głównie na działalności organizacyjnej w zakresie oświaty ludowej (organizował szkoły, opiekował się zdolnymi dziećmi chłopskimi, ruchem spółdzielczym). W pierwszym okresie twórczości (tj. do ok. 1880) uprawiał m.in. publicystykę literacką (programowy art. My i wy). W dorobku pisarskim Świetochowskiego znajdują się m.in. prace dotyczące genezy moralności ( O powstaniu moralności 1877 - rozprawa doktorska, Źródła moralności 1912), prace z zakresu historii idei ( Utopia w rozwoju historycznym 1910), a także pionierska Historia chłopów polskich w zarysie (t. 1–2 1925–28) oraz Genealogia teraźniejszości (1936) — paszkwil na współczesną umysłowość polską i stosunki w obozie rządzącym. Private site
Number of texts in service: 2 Show other texts of this author Latest author's article: O prawach człowieka i obywatela | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4383 |
|