|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
O prawach mniejszości [3] Author of this text: Aleksander Świętochowski
Konstytucya z r. 1852 we Francyi zastrzegła prawo petycyi do Senatu, będącego — jak się
wyraża — "stróżem umowy zasadniczej i swobód politycznych. Chociaż z prawa tego korzystano w szerokiej mierze, nigdy ono tam nie rozrosło się do
tych rozmiarów, co w Anglii.
Z
prawem petycyi wiąże się ściśle prawo
inicyatywy czyli — jak głosiła odezwa komitetu zurichskiego w r. 1868 — „samorzutne wprowadzanie nowych aktów prawodawczych i instytucyi pożytku
publicznego zapomocą prawa propozycyi przynależnego ludowi". Pozwala ono
obywatelom kraju występować do parlamentu bądź z ogólnemi wskazaniami
potrzeby nowych ustaw, bądź z określonymi projektami ustawodawczymi.
Gdziekolwiek życie konstytucyjne rozwinęło się należycie (w Anglii, Stanach
Zjednoczonych) a zwłaszcza gdzie zrodziło się prawodawstwo ludowe (w
Szwajcaryi), tam ten środek ma wielkie znaczenie i stanowi może najsilniejszy
wyraz protestu mniejszości przeciw uciskowi. W wielu kantonach szwajcarskich
obywatele, zgromadzeni w oznaczonej liczbie, mogą albo zażądać zmiany
konstytucyi albo zaproponować nowe prawa; w Federacyi zaś 50,000 obywateli może
domagać się całkowitej lub częściowej zmiany konstytucyi federalnej. Chociaż
inicyatywa taka ma swoje złe strony — wstrzymuje pracę parlamentu i wykonywanie ustaw, mnoży nadmiernie projekty i wywołuje nieraz uchwały
wsteczne — stanowi jednak znakomitą ucieczkę dla pokrzywdzonej mniejszości — jak się wyraża Curti — „klapę bezpieczeństwa dla namiętności
politycznych". Jej dopełnieniem — szczególnie w Szwajcaryi — jest referendum.
Służy ono głównie do stwierdzenia przez powszechne głosowanie woli ludu w jakiejś sprawie ważnej, poddanej jego rozstrzygnięciu przez władze lub
organy prawodawcze, ale zarazem do odpowiedzi na wniosek, postawiony drogą
inicyatywy obywatelskiej. [ 12 ]
Przy
końcu zeszłego wieku mniejszość parlamentarna — głównie w Anglii
(Irlandczycy) i Austryi — użyła przeciwko majoryzacyi jeszcze innego środka,
t. z. obstrukcyi, polegającej na
tamowaniu obrad zapomocą coraz nowych wniosków i nieskończonych mów; ale
jest to oręż, z którego odpowiednią zmianą regulaminu łatwo rozbrojono
walczących nim (w Anglii i Niemczech), a nadto służy on najczęściej do
awantur parlamentarnych i szybko (jak w Austryi) staje się bronią skandalistów
pośledniego gatunku.
Zasadnicze
prawa konstytucyi, prawa petycyi, inicyatywy i referendum albo nie zapewniają
dostatecznej opieki mniejszości, albo też nie wszędzie dają się zastosować.
Dla wzmocnienia ich lub zastąpienia za najskuteczniejszy środek uznano
zabezpieczenie przedstawicielstwamniejszości w ordynacyi wyborczej, czyli t. zw. wybory proporcyonalne. „Trzeba pozwolić
mniejszości — powiada Höffding — ażeby mogła swobodnie wypowiadać swoje
poglądy i przedstawiać dowody, ażeby mogła przekonać większość i wskutek
tego stać się znowu większością. Ważnem jest przeto, ażeby
mniejszości były reprezentowane, dlatego idea wyborów proporcyonalnych
będzie miała wielkie znaczenie dla przyszłego rozwoju politycznego. Jedynie
zapomocą tej metody można osiągnąć prawdziwe przedstawicielstwo narodu"
[ 13 ].
Sposoby, używane obecnie a uwzględniające
wyłącznie interes i wolę większości, w najlepszym razie dają obywatelom
sposobność wybierania — jak się wyraża Mill — „jednej z pomiędzy
kilku zgniłych pomarańczy, stanowiących cały zapas rynku miejscowego",
najczęściej zaś sposobność do poddawania się lub opierania pokusom
przekupstwa, namowom kłamstwa i groźbom gwałtu. W roku 1854 lord Russel wniósł
projekt, ażeby w okręgach, wybierających trzech posłów, każdy wyborca miał
tylko dwa głosy — na trzeciego więc mogłyby
się skupić wszystkie należące do mniejszości. Bill upadł w Izbie
gmin. Z innym pomysłem wystąpił (1859) Hare: żądał on, ażeby każdy
wyborca posiadał prawo głosowania albo na kandydata miejscowego, albo na
jakiegokolwiek zewnątrz swego okręgu, przyczem wybierałby sobie
najznakomitszych i jego przekonaniom najbardziej odpowiadających ludzi w kraju. W ten sposób każda mniejszość, liczebnie dosięgająca tej ilości głosów,
jaka ma prawo być reprezentowaną przez posła, mogłaby zjednoczyć swe głosy
na pożądanym kandydacie. Propozycya ta, którą Mill zaliczył „do największych
postępów, jakie dotychczas zrobiono w teoryi i praktyce rządzenia", została
przyjęta przez Izbę gmin, jak każda inowacya: odrzucono ją bez rozpraw.
Wskrzeszony (1867) projekt Russela, chociaż uzyskał zgodę Izby gmin, nie
podobał się radykałom, którzy widzieli w nim zamach na przedstawicielstwo większości. W r. 1884 wznowili go Lubbock i Goschen, którzy zalecali, ażeby w okręgach,
wybierających więcej n iż jednego posła, każdy wyborca miał tyle głosów,
ilu jest deputowanych i ażeby je mógł oddać jednemu. Izba nietylko odrzuciła
to „pogwałcenie zasady rządu reprezentacyjnego", lecz nadto cofnęła
swoje ustępstwo z r. 1867 i wprowadziła zasadę podobną nieco do ordynacyi
rosyjskiej: obwód wielu deputowanych dzieli się na okręgi a każdy wybiera
jednego deputowanego prostą większością. Przy rozprawach parlamentarnych nad
tym przedmiotem Lubbock dał przekonywający przykład dotychczasowego systemu
wyborczego. W Belgii 1882 r. liberałowie mieli większość 40 głosów w Gandawie i wybrali 8 posłów. Gdyby przeciwna partya przeciągnęła do siebie
tylko 21 głosów, większość w Izbie byłaby pokonana i rząd zmieniony. W r.
1874 konserwatyści angielscy mieli 1,222,000 głosów przeciw 1,436,000 a ich
większość w Izbie gmin wynosiła 50 członków. W r. 1880 liberałowie i homoruliści mieli głosów 2,800,000 przeciw 1,418,000, ich większość w Izbie powinna była wynosić 90 (370 — 280) a wynosiła 78 (414 — 336).
[ 14 ]
Dotychczas
wybory proporcyonalne wprowadzono częsciowo w niektórych Stanach Ameryki Północnej,
Szwajcaryi i najszerzej w Belgii. Ale i w tej ostatniej sama zasada nie została
przeprowadzona konsekwentnie a przytem osłabiona prawem wyborczem pluralnem,
nadającem osobom uprzywilejowanym więcej niż jeden głos. Właściwie zatem
zagadnienie to nie zostało nigdzie rozwiązane praktycznie i pozostaje dalej
przedmiotem rozważań teoretycznych.
Od
demokratyzacyi społeczeństw spodziewany się słusznie wielu udoskonaleń w stosunkach ludzkich, nie należy wszakże oczekiwać od niej wszelkich
dobrodziejstw. W tym kierunku, w którym ona obecnie się rozwija, leży wiele
punktów ciemnych a między nimi także możliwość tyranii większości.
Socyalista E. Bernstein uważa tu wyrazy: „tyrania", „dospotyzm" za niewłaściwe:
"Naturalnie — pisze on — demokracya nie daje bezwzględnej rękojmi
przeciw prawom, które pewnym jednostkom wydać się mogą tyrańskiemi. Można
być jednakże najzupełniej (?)
przekonanym, że większość w społeczeństwie demokratycznem nie ustanowi żadnego prawa, które naruszałoby wolność osobistą na dłuższy
przeciąg czasu, a to dlatego, że dzisiejsza większość może jutro stać się
mniejszością, a więc prawo, uciskające mniejszość, zagrażać będzie
dzisiejszej większości". Daleko bardziej przekonywającą jest uwaga A.
Mengera: "Można stanowczo twierdzić, że z ohydnych czynów, które splamiły
historyę ludzkości, daleko większa część została spełniona dla rzekomych
interesów społeczeństw wielkich i małych, niż dla dogodzenia żądzom
pojedyńczych mocarzów. Gdyby nawet uledz optymistycznej wierze w wyrozumiałość
większości przyszłego społeczeństwa demokratycznego, to i wtedy można lękać
się o mniejszość, która nigdy nie stanie się większością. Według Milla,
naturalna dążność rządu reprezentacyjnego, jak też cywilizacyi
nowoczesnej, zmierza ku zbiorowej mierności, dążność ta zaś wzrasta
skutkiem wszystkich redukcyi i wyłączeń prawa wyborczego, oddając główną
władzę w ręce osób, stojących coraz niżej najwyższego poziomu wykształcenia w społeczeństwie. [ 15 ] „Wszelka demokracya — mówi Jellinek — posiada głęboko w niej spoczywającą
tendencyę podnoszenia zwyczajnej większości do stopnia wszystko i wyłącznie
rozstrzygającego czynnika… Nic nie może bezwzględniej zapoznawać
najelementarniejszych praw indywidoalności, bardziej nienawidzieć wszystkiego,
co wielkie i prawdziwe, niż większość demokratyczna" [ 16 ].
Odtrąciwszy przesadę wyrażeń, przyznać trzeba, że w nich odbija się fakt
rzeczywisty. Trudno to uznać za zjawisko przypadkowe, że właśnie w społeczeństwach, w których — jak w Stanach Zjednoczonych, Szwajcaryi i Australii -
demokratyzacya posunęła się najdalej i większość panuje najwszechwładniej,
wytwórczość duchowa jest najuboższą i oryginalność jej najsłabszą.
Przy
świetle przedstawionych wyżej doświadczeń życia zbiorowego, aktów historyi i wskazówek filozofii — rozpoznajemy tę sprawę na tle stosunków
polityczno-społecznych państwa rosyjskiego i naszego kraju w obecnej chwili.
Dotychczas
spoczywał na nas podwójny ciężar tyranii: wszechwładztwa biurokracyi i prześladowania
narodowego. Ciężar ten do pewnego stopnia rozkładał się równomiernie na
wszystkie żywioły i osłabiał ich wzajemne oddziaływanie na siebie. Chrześcianie
tak samo uginali się pod nim, jak żydzi — i pierwsi, nie posiadając władzy,
nie mogli uciemiężać drugich. Jakakolwiek będzie poprawa doli naszego społeczeństwa
po obecnym przewrocie, nada mu ona pewien samorząd, a w nim wyzwolona większość
rozpocznie — a właściwie na rachunek tej zmiany już rozpoczęła przytłaczanie
mniejszości. Widzieliśmy to w wyborach do Dumy państwowej. Stronnictwo
(narodowo-demokratyczne), reprezentujące większość społeczeństwa, nietylko
wyzyskało wszędzie przewagę swych głosów, ale nawet używało niegodziwych
sposobów agitacyi i terroru, ażeby pokonać przeciwników i sprowadziło chyba
bezprzykładny w dziejach parlamentaryzmu rezultat, w którym wszystkie mandaty
dostały się członkom jednej partyi. Nie miała w niej przedstawiciela żadna
mniejszość: ani żydzi, ani rusini, ani socyaliści, ani robotnicy, ani żywioły
postępowo-demokratyczne, ani wyznania niekatolickie i t. d. W tem
zmonopolizowaniu praw reprezentacyjnych ujawniły się wszystkie wspomniane wyżej
jego ujemne rysy: Koło polskie było naprzód zbiorem ludzi małej i średniej
miary, uległych komendzie partyjnej i zabezpieczonych w swej nieudolności od
jakiegokolwiek porównania i spółzawodnictwa, niechcących i nieumiejących
bronić interesów całego narodu. Skutkiem swych słabych sił i klasowego,
archaicznego stanowiska nie zdołało ono wyzyskać położenia politycznego na
korzyść własnego kraju i sharmonizować się z demokratycznym nastrojem
pierwszego parlamentu rosyjskiego, mającego osądzić i rozstrzygnąć sprawę,
której oni byli obrońcami. Nadto swoją wyłącznością, nietolerancyą, zaślepieniem i samolubstwem partyjnem demokraci narodowi wywołali w kraju wojnę domową, która
już sprowadziła poważne a sprowadzi jeszcze większe klęski, rozdzierając
społeczeństwo wewnętrzną rozterką i osłabiając jego siłę zewnętrzną,
potrzebną do ciężkiej walki o autonomię. Bo jakkolwiek szerokim i potężnym
byłby wpływ partyi narodowo-demokratycznej, nie zmoże ona i nie zgładzi
innych, które oburzone jej bezwzględnym egoizmem odpierać go będą z coraz
większą zaciętością i nienawiścią a przez to utrwalać w narodzie stan
niszczącego wrzenia.
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 12 ] Szczegółowo wykłada ten przedmiot Th. Curti Le
referendum, 1905, str. 223, 237, 281, 284, 296, 300. [ 14 ] G. Dickinson Le développment du
parlament pendant le XIX s. (tłom. fr.) 1906 str. 83 i n. [ 15 ] Neue Sittenlehre, 1905, str. 18. « (Published: 04-10-2005 )
Aleksander ŚwiętochowskiPseud. Poseł Prawdy (1849–1938). Publicysta, pisarz, historyk i filozof; czołowy ideolog pozytywizmu warszawskiego, czołowy przedstawiciel polskiego liberalizmu, jedno z najwybitniejszych wcieleń postawy racjonalistycznej i wolnomyślicielskiej. Stał się współtwórcą i przywódcą Związku Postępowo-Demokratycznego. Człowiek - sądził - zdeterminowany jest przez swą naturę biologiczną i przez związki społeczne; prawa moralne powstają w toku doświadczeń historycznych. Uważał, że postęp w ewolucyjnym rozwoju ludzkości dokonuje się za sprawą szlachetnych, osamotnionych w walce jednostek. Prowadził batalie o wolność myśli, laicyzację szkoły i innych instytucji życia społecznego, walczył z klerykalizmem, nietolerancją, fanatyzmem, bigoterią, swą proklamację bezkompromisowości i niezależności opinii zamknął zawołaniem: "Liberum veto! Veto przeciwko niewolnictwu myśli, samochwalstwu, poniżaniu innych, bladze, kłamstwu, obłudzie, ultramontenizmowi i innym cnotom 'podwójnej buchalterii' duchowej. Niech będzie pochwalona swoboda przekonań, sprawiedliwość, nauka i tolerancja, i prawda". Wydawał i redagował „Humanistę Polskiego” (1913–15); przed I wojną światową osiadł w Gołotczyźnie, koncentrując się głównie na działalności organizacyjnej w zakresie oświaty ludowej (organizował szkoły, opiekował się zdolnymi dziećmi chłopskimi, ruchem spółdzielczym). W pierwszym okresie twórczości (tj. do ok. 1880) uprawiał m.in. publicystykę literacką (programowy art. My i wy). W dorobku pisarskim Świetochowskiego znajdują się m.in. prace dotyczące genezy moralności ( O powstaniu moralności 1877 - rozprawa doktorska, Źródła moralności 1912), prace z zakresu historii idei ( Utopia w rozwoju historycznym 1910), a także pionierska Historia chłopów polskich w zarysie (t. 1–2 1925–28) oraz Genealogia teraźniejszości (1936) — paszkwil na współczesną umysłowość polską i stosunki w obozie rządzącym. Private site
Number of texts in service: 2 Show other texts of this author Latest author's article: O prawach człowieka i obywatela | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4383 |
|