|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Philosophy Czy filozofia jest potrzebna? [2] Author of this text: Joanna Laskowska-Stasiuk
Spójrzmy jeszcze na problem
relacji: państwo, społeczeństwo i inne grupy społeczne a filozofia, ze
strony konkretnych koncepcji filozoficznych. Bez trudu stwierdzimy, że treści
religijne, zawarte w filozofii średniowiecza, wykorzystywane były w celach społeczno-politycznych i ideologicznych zarówno przez ówczesne władze państwowe jak i Kościół;
że w okresie Oświecenia ówczesna filozofia stworzyła podwaliny pod nowy
system społeczny, formułując obowiązujący do dziś zestaw podstawowych
dla niego wartości społecznych, ekonomicznych i humanistycznych, że ta sama
filozofia (w szczególności francuska) stanowiła ideologię Wielkiej
Rewolucji Francuskiej, że marksizm wykorzystano jako ideologię Rewolucji Październikowej i społecznego eksperymentu — budowy społeczeństwa socjalistycznego, że
heglizm i nietzscheanizm potraktowane zostały jako teoretyczna podstawa
niemieckiego faszyzmu, że społeczne rozważania R. Poppera stanowiły
fragment ideologii liberalizmu w walce z marksistowskim totalitaryzmem. Przykłady
takie można by mnożyć.
Wracając więc do pytania
wyjściowego: — czy filozofia zaspokaja jakieś potrzeby państw, narodów czy
innych grup społecznych — należałoby odpowiedzieć twierdząco. Z uwagi na to, że większość
filozofii przedstawia jakąś określoną wizję świata i miejsca w nim człowieka,
mogą one być pośrednio bądź bezpośrednio uzasadnieniem celów i zadań,
jakie stawiają przed sobą duże grupy ludzi. Rzecz nie polega na tym, że
wszystkie filozofie i wszyscy filozofowie są bezpośrednio uwikłani w ideologie, ale na tym, że ogromna większość filozofii da się ideologicznie
zinterpretować i wykorzystać.
4.
Aby udzielić odpowiedzi na
pytanie, czy filozofia odpowiada na jakieś zapotrzebowanie nauki, zacząć
należy od przypomnienia elementarnego faktu, że wszystkie współczesne
nauki wywodzą się z filozofii. Wydzielały się one z niej w różnym czasie i w różnym tempie. Najwcześniej z filozofii wydzieliła się matematyka, wiek
szesnasty — osiemnasty przyniósł usamodzielnianie się nauk przyrodniczych, a wiek dziewiętnasty — dwudziesty — nauk humanistycznych. Przez długie wieki filozofia
odgrywała rolę matki wobec nauki co od czasu do czasu powodowało próby narzucania
przez filozofię naukom szczegółowym określonych rozwiązań. Próby te
wynikały z przekonania, żywionego przez niektórych filozofów, że to
filozofia ostatecznie wyznacza ramy, granice i kierunki rozwoju nauki. Sądził
tak np. G. W. Hegel, twórca już powszechnie znanego stwierdzenia, głoszącego,
że jeżeli fakty temu przeczą, tym gorzej dla faktów". Proces
wydzielania się z filozofii nauk szczegółowych nie jest zakończony. W ostatnim czasie usamodzielniły się takie wcześniejsze działy filozofii jak
etyka, metodologia nauk, religioznawstwo i psychologia.
Z drugiej strony, uczeni
zajmujący się szczegółowymi naukami — chemią, fizyką, biologią itd., długo
tytułowali swe dzieła „filozofiami" czegoś tam. Czy związki między
nauką a filozofią, po wydzieleniu się z niej konkretnych nauk, miały
tylko charakter formalny i historyczny? Otóż nie. Do końca lat sześćdziesiątych
dziewiętnastego wieku, filozofia stanowiła dla nauki, szczególnie dla nauk
przyrodniczych, konieczny i naturalny punkt odniesienia. W niej zawarte były
bowiem najogólniejsze twierdzenia, które mogły być zwieńczeniem rozważań
uczonych — przyrodników. Później zaobserwować można wyraźny proces uniezależniania się
nauki od filozofii. Nauki przyrodnicze zyskują nową rangę i znaczenie,
maleje zaś rola filozofii — zmieniają się nawet jej zainteresowania. Mimo to,
aż do końca lat trzydziestych dwudziestego wieku, wybitni przyrodnicy byli nie
tylko znawcami własnej dziedziny, ale także przynajmniej podstawowych systemów i sporów filozoficznych, czemu zresztą chętnie dawali wyraz. Znajomość
filozofii była dla tych uczonych przejawem erudycji i przynależności do
„klanu" uczonych, co podkreślają zarówno niechętni temu
przedstawiciele tak zwanej „Trzeciej Kultury" jak i doceniający ten
fakt J. Ortega y Gasset [ 6 ].
Jaka jest relacja między
nauką a filozofią w końcu dwudziestego wieku, czy filozofia jest nauce
potrzebna? Odpowiedź na to pytanie jest zróżnicowana w zależności od tego,
jaką naukę mamy na uwadze. Takie nauki humanistyczne, jak np. etyka,
metodologia, psychologia itd., mimo nabrania cech samodzielności, są jeszcze
ściśle związane z filozofią, często się do niej odwołują i z jej dorobku
korzystają, Te natomiast, które z filozofii wydzieliły się wcześniej, np.
teoria państwa i prawa, historia, socjologia, ekonomia itp. do filozofii odwołują
się rzadziej, ale sam problem filozofii nie budzi w tym gronie większych
emocji.
Bardziej skomplikowana jest
sytuacja w naukach przyrodniczych. Dla grupy młodych przyrodników amerykańskich,
tworzących wspomnianą wyżej tzw. Trzecią Kulturę, warunkiem dalszego,
postępującego rozwoju przyrodoznawstwa jest pozbycie się więzi z filozofią.
„Około roku 1950 pojawiła się fala fizyków, do których należał m.in.
Richard Feynman — pisał J. Doyne Farmer — którzy odrzucili filozofię uznając,
że nie jest to coś, czym naukowiec powinien się zajmować. Już moje pokolenie
wychowało się w przekonaniu, że filozofia to coś, na co z pewnością nie
warto marnować cennego czasu, bo mogłoby się jeszcze wpaść w pułapkę
zostania filozofem". [ 7 ] Inny przedstawiciel tego nurtu pisał: „Ja
natomiast, choć czytani to, co napisali, nie mam z tego żadnego pożytku. Jeżeli
dowiaduję się czegokolwiek z ich prac, to co najwyżej, że ludzie męczą
się nad rozwiązaniem tych zagadek od tysięcy lat i bardzo długo nikomu nie
udało się wpaść na żaden sensowny pomysł. My, wyposażeni w porównanie
umysłu do komputera, patrząc zupełnie inaczej na zagadnienie świadomości, mamy zupełnie
inne, nowe i o wiele ciekawsze rzeczy do powiedzenia niż można wyczytać z dzieł klasyków". [ 8 ] Zupełnie inaczej ocenia sytuację współczesnego
przyrodoznawstwa, w szczególności fizyki, filozof, J. Ortega y Gasset. Jego
zdaniem, trwający nieprzerwanie od drugiej połowy dziewiętnastego wieku
rozwój przyrodoznawstwa, w „szczególności tej królowej nauk
przyrodniczych, fizyki" doprowadził je do stanu, kiedy muszą sięgnąć
do filozofii, by dokonać uogólnień własnych osiągnięć. Bez takiego uogólnienia, a więc i bez filozofii, nauki przyrodnicze dalej rozwijać się nie mogą. Jak
stwierdza, skończył się czas tyranii fizyki — upokorzona filozofia znów
odzyskuje swoje dawne miejsce [ 9 ].
Trudno jest rozstrzygnąć
ten spór. Jedno jest niewątpliwe — także w drugiej połowie dwudziestego
wieku wielu wybitnych przyrodników świadomie stawia pytania i formułuje sądy
bez wątpienia filozoficzne albo do filozofii się odwołuje. I nie traci na
tym ani naukowość ani wielkość ich osiągnięć. Np. odkrycie zasady
nieoznaczoności Heisenberga zaowocowało ogłoszeniem „śmierci materializmu"
jako systemu filozoficznego. Filozoficzne uogólnienia dotyczące czasu,
przestrzeni, natury i genezy wszechświata S. Howkinga obiegły cały świat.
Podobnie prace K. Lorenza, N. Tinberga, E. O. Wilsona pełne są filozoficznych
ze swej natury rozważań i wniosków.
5.
I na koniec ostatnia
kwestia, i na pozór najprostsza. Jakie potrzeby filozofów zaspokaja
filozofia? Nie zbanalizowana odpowiedź na to pytanie wymaga wprowadzenia podziału
historii myślenia filozoficznego na dwie epoki: na okres, trwający od
powstania filozofii do końca doby Oświecenia, kiedy to, mówiąc lapidarnie,
filozofowie żyli „dla filozofii a nie z filozofii", i okres drugi, w którym
filozofowie „żyją z filozofii", tzn. uprawiają zawód filozofa, będący
dla nich źródłem utrzymania, W pierwszym okresie rozwoju filozofii w starożytności,
filozofowie szczycili się tym, że ich poznanie nie ma żadnych walorów praktycznych, a tymi, którzy usiłowali uzyskać jakieś profity z tytułu uprawiania
filozofii, gardzili. W starożytności filozofami byli najczęściej ludzie
wolni i majętni, nierzadko wywodzący się z arystokratycznych rodów, albo sowicie wynagradzani przez
sponsorów, doceniających ich intelektualne walory i twórczość. Także w
Średniowieczu filozofią zajmowali się przede wszystkim przedstawiciele Kościoła,
utrzymujący się z innych źródeł, niż nauczanie i tworzenie. W okresie
Odrodzenia i Oświecenia podobnie. Majątek rodzinny, urząd dworski lub kościelny, a w nielicznych przypadkach — pomoc przyjaciół i sponsorów, stanowiły źródło
utrzymania tych, którzy zajmowali się filozofią. Można zatem bez popełnienia
istotnego błędu powiedzieć, że bardziej niż cokolwiek innego, w owym czasie
filozofów do tworzenia popychała czysta, intelektualna potrzeba, poznawcza
pasja, „umiłowanie mądrości". Paradoksalnie — rola filozofów była wówczas
niekwestionowana i znacznie większa. Musimy bowiem pamiętać, że w ramach
filozofii rozwijało się wówczas całe ludzkie poznanie (poza matematyką i medycyną, która była zresztą umiejętnością praktyczną), filozofia była
synonimem nauki w ogóle.
W drugim okresie masowo
pojawiają się ludzie, którzy wypełniając zawód filozofa, tak naprawdę
filozofią się nie interesują. Intelektualnie sprawni, pisząc i prowadząc
dydaktykę mają na uwadze jedynie szybką karierę akademicką czy literacką.
Inną grupę stanowią ci zawodowi filozofowie, dla których filozofia stanowi
życiową pasję a problemy przez nią rozstrzygane uważane są za poważne i ważkie. Sytuacja tych ludzi na przełomie wieków jest różna, w zależności
od miejsca, w jakim żyją, talentu i siły przebicia. Pogarszają ją np. takie
fakty, jak to, że podstawowe nauki szczegółowe wydzieliły się już z filozofii i wiodą swój samodzielny żywot, odmawiając często samej filozofii
jakiegokolwiek sensu. Powszechnie kwestionowany jest też naukowy charakter filozofii i to także przez samych filozofów. Mimo to filozofia trwa, zaspokajając
potrzeby twórcze wielu filozofów.
Skoro analizowana jest
sytuacja filozofów, nie od rzeczy będzie wskazać na pewne ogólniejsze
problemy natury psychicznej, związane z uprawianiem filozofii, w szczególności
przez tych, dla których jest ona życiową pasją. Znany psychiatra i humanista
polski, A. Kępiński stwierdził, że „filozofem się nie jest, filozofem się
bywa". W tym zdaniu zawarte jest uzasadnione przekonanie, że jednostkowe
życie, oddające wiernie założenia jakiejkolwiek filozofii (chodzi oczywiście o podporządkowanie własnej egzystencji wszystkim
konsekwencjom wynikającym z systemu filozoficznego a nie o wybiórczą
realizacje, niektórych rozwiązań, np. etycznych czy światopoglądowych),
jest po prostu niemożliwe. Nawet dla największego filozofa jest to tylko
jedna z pełnionych przez niego ról społecznych, często mająca istotny wpływ
na życie osobiste, ale przecież tylko jedna z wielu ról. Także filozof
musi poddać się społecznie narzucanym zasadom bycia i zachowania. W przeciwnym przypadku — człowiek poddaje się szaleństwu i zaczyna żyć
inaczej niż wszyscy wokół. Jest świętym lub psychicznie chorym. Jak pięknie
pisze A. Kempiński, to właśnie schizofrenicy są tymi ludźmi, którzy w pełni i do końca żyją w zgodzie z wizją świata, która pojawiła się w ich umyśle,
nie licząc się z zasadami, które obowiązują w społeczeństwie. I dlatego
ci chorzy są tragicznie nieszczęśliwi i szczęśliwi zarazem. [ 10 ]
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 6 ] Por.: Trzecia kultura, red. J. Brockman,
Wyd. CIS, Warszawa 1996, s. 33 oraz J. Ortega y Gasset, Po co
wracamy do filozofii?, Wyd. „Spacja", Warszawa 1992, s. 153 i nast. [ 7 ] Trzecia kultura, cyt. wyd., s. 32. [ 9 ] J. Ortega y Gasset, cyt. wyd., s. 153 i nast. [ 10 ] A. Kempiński,
Schizofrenia, PWN, Warszawa 1974, s. 154-155. « Philosophy (Published: 13-10-2005 )
Joanna Laskowska-Stasiuk Doktor filozofii, specjalizuje się w filozofii współczesnej, historii filozofii oraz komunikacji społecznej; wykłada w Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu (Katedra Filozofii i Komunikacji Społecznej). | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4402 |
|