|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Society Nowy koszmar Author of this text: Adam Marek Bryszkowski
czyli wciśnięty pomiędzy komżę a stare gacie
"W Poroninie na
jedlinie wiszą gacie po Leninie,
Kto chce w partii
awansować, musi gacie pocałować. A choć gacie stare
były, licznym oczy otworzyły.
Wielu gacie całowało a awansu nie dostało." W PRL-u partia rządziła państwem, a więc każdy ambitny karierowicz musiał zapisać
się do PZPR oraz głośno wyrażać swój zachwyt nad ideologią
marksizmu-leninizmu. Mimo złośliwych sugestii wierszyka z minionej epoki tak
naprawdę nikt nie musiał całować żadnych części garderoby zamarłego
Wodza Rewolucji. W zasadzie tego rodzaju sugestie zostałyby potraktowane jako
kpina a pomysłodawca musiałby stanąć w obliczu rozmaitych szykan, nie
wykluczając mało sympatycznego spotkania z marynarzami "Stefana
Batorego".
Również samo wyrażanie zachwytu jedyną słuszną ideologią nie
stanowiło automatycznej gwarancji kariery, albowiem dla jej osiągnięcia należało
spełnić szereg innych wymagań. W późnym PRL-u kult jedynie słusznej ideologii był czymś zewnętrznym i w zasadzie nie dotykał sfery wewnętrznej jednostki. Wielu etatowych komunistów
wykazywało w tym względzie wyjątkową powściągliwość. Dawna epoka
przeminęła bezpowrotnie (i dobrze!), ale pewne mechanizmy niestety pozostały. W zasadzie to można powiedzieć, że tak naprawdę teraz świętują swój
triumfalny powrót. Podejrzewam, iż nie jestem jedynym mieszkańcem
Rzeczpospolitej Najjaśniejszej, który ma wrażenie mieszkania w PRL-u Bis.
Dawne mechanizmy funkcjonowania odżyły w nowych karykaturalnych formach i są znacznie gorsze od swoich „komuszych" pierwowzorów. Chociaż już nie
tęsknię za dawną epoką, to czasami ulegam iluzji, iż lepiej by było, gdyby
nie przeprowadzono takiej transformacji. Niestety nie jest możliwym cofnięcie
zegara historii oraz ukształtowania jej ponownie. Tak możliwość istnieje
jedynie w powieściach o Harrym Potterze.
Przebywając obecnie na wewnętrznej emigracji, podobnie zresztą jak
niektórzy inni ludzie w PRL-u Classic™, ulegam czasami różnym refleksjom
generowanym przez uczucia alienacji oraz nieprzynależności do otaczającej
mnie rzeczywistości.
Otóż pewnego dnia po lekturze „The Da Vinci Code" Dana Browna
postawiłem sobie pytanie: „Jaka jest różnica pomiędzy gaciami po Leninie a komżą po Wojtyle?" Różnica jest zasadnicza, albowiem nikt by nie
wykorzystał spodni po Leninie jako relikwii, natomiast komża po panu Wojtyle
może łatwo stać się obiektem adoracji i kultu, a może będzie również
uchodzić za sprawczynię i źródło cudownych uzdrowień. O ile spodni
po Leninie nikt by nie całował w ramach publicznej adoracji, to po to, by pocałować
różne części liturgicznej garderoby po zmarłym Biskupie Rzymu, ustawiłaby
się cała kolejka, w której tłoczyliby się zarówno katolicy jak i osoby
innych wyznań oraz ewidentnie niewierzący. Natomiast każda osoba wyrażająca
swój sprzeciw wobec tego rodzaju praktyk naraziłaby się na rozmaite publiczne i prywatne szykany. Osobiście wątpię, by znalazło się wielu odważnych, którzy
nie baliby się wyrażenia swojej dezaprobaty. Oczywiście jako heretyk z powołania i przekonania zdobyłbym się na ten wyczyn bez względu na grożące
konsekwencje.
"Pewnego razu zapytała mnie dziewczyna:
Czemu tak mało przypominasz mi Lenina?
Ref: A ty maszeruj, maszeruj, głośno krzycz:
Niech żyje nam Wołodia Ilicz!
Dziś w telewizji nie wystąpi zespół Nowi:
Bo cały program poświęcony Leninowi.
Dziś w Poroninie żyje jeszcze taki baca,
Co Leninowi zsiadłym mlekiem leczył kaca.
Dziś cała Moskwa pełna nocnych jest polucji
Na samą myśl o wielkim wodzu rewolucji.
Pewnego razu przywieziono mi trofeum:
Czerwone ucho wywiezione z mauzoleum.
Dziś w Poroninie stoi jeszcze ten piaskowiec, Z którego Lenin obserwował stado owiec.
Dziś wszystkie kwiaty, wszystkie ptaki, wszystkie drzewa,
Cała przyroda o Leninie dzisiaj śpiewa. A kiedy rano nie chce ci się podnieść dupska,
Przypomnij sobie jak walczyła Nadia Krupska.
Podało radio i Moskiewska prasa: W Moskwie widziano Lenina na golasa.
Kiedy do łóżka wpycha tobie się dziewczyna,
Wykopsaj ją i weź za dzieła się Lenina.
Diś na ulicy spotkałem murzyna,
Który z profilu przypominał mi Lenina.
Wczoraj widziałem nowy western w kinie,
Wszyscy kowboje śpiewali o Leninie." Mutatis mutandis oraz servatis
servandis tekst powyżej przedstawionej piosenki z okresu PRL-u Classic™ mógłby
dobitnie opisać obecny szał wojtylistów. Po
postawieniu pierwszego pseudofilozoficznego pytania abstrakcyjnego drugie tego
rodzaju zapytanie aż samo ciśnie się na usta: „A co ma kult komży po
Wojtyle wspólnego ze zmarłym właścicielem tego przedmiotu?" Bardzo
niewiele, albowiem nie on jest sprawcą tego zachowania. Po swojej śmierci
Karol Wojtyła stracił możliwość osobistego wpływania na postawy swoich
zwolenników. Jego imię,
osiągnięcia, sława i publikacje są przez nich w zasadzie dowolnie
wykorzystywane, nierzadko w sposób, który wzbudziłby zdecydowany sprzeciw
zmarłego Pierwszego Kardynała. Należałoby się tutaj zastanowić, czy Karol
Wojtyła mógł cokolwiek uczynić, by temu zapobiec. Niestety nie byłoby to możliwe,
gdyż pewne sprawy są właściwie poza czyjąkolwiek kontrolą. Osobiście
nie przepadałem za panem Wojtyłą, muszę jednak przyznać, iż był człowiek
niepospolitego formatu. Miał on oczywiście swoje rozliczne słabości i słabostki.
Jakkolwiek bym go nie lubił, to jednego jestem pewien, iż nie chciałby on, by
kogokolwiek zmuszano do oddawania czci jego relikwiom, adorowania jego imienia,
nie mówiąc o szykanowaniu ludzi krytykujących niektóre jego posunięcia lub
sprzeciwiających narzucaniu wojtylizmu wolnomyślicielom. Również zmarły
Patriarcha Rzymu z całą pewnością nie życzyłby sobie, aby jego osoba była
wykorzystywana przez demagogów, populistów, antysemitów lub nacjonalistów. O ile do
kogokolwiek można mieć pretensję o narzucanie wojtylizmu, to są to oczywiście
wojtliści, aczkolwiek bierna część społeczeństwa nie jest tutaj bez winy.
Ekscesów i egzaltacji tego rodzaju dopuszczają się ludzie, którzy nic nie
zrozumieli z nauk byłego Pierwszego Kardynała (a których ja nigdy nie
akceptowałem), i którzy tak naprawdę nie byliby w stanie przeanalizować
jednego pełnego dzieła Karola Wojtyły. Jedynym, co
potrafią oni robić, jest cytowanie wybranych fragmentów oraz wykorzystywanie
ich jako „bicza" na własnych oponentów. Sytuacja ta przypomina przypadek
Lenina i tak zwanych komunistów oraz socjalistów. Jeżeli zaś
idzie o parafrazowanie piosenki o Leninie, którą tak namiętnie kiedyś wyśpiewywałem,
to będzie znacznie lepiej, jeżeli nikt nie przekształci jej na pamflet o Wojtyle i wojtylistach, albowiem w przeciwieństwie do wierszyka o zmarłym
Wodzu Rewolucji nie byłby on wcale zabawny, lecz równie przygnębiający jak
inwektywa na raka niszczącego organizm literata. Ze wszystkiego można próbować
się śmiać, lecz pewne zagadnienia są zbyt przygnębiające, aby żarty na
ich temat były naprawdę śmieszne. Jedynym, co nam tutaj
pozostaje, jest zdanie się na bieg wydarzeń lub Opatrzność. Sprawa
może się rzeczywiście sama przez się rozwiązać lub rozwiązanie może nastąpić
pod wpływem jakiegoś niespodziewanego wydarzenia. Należy jednak tutaj pamiętać,
iż postawę taką zajęły między innymi ofiary Holokaustu oraz prześladowani i maltretowani przez katów zmarłego towarzysza Pol Pota, i niekoniecznie im to
pomogło.
« Society (Published: 21-12-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4522 |
|