« Trzecia Rzeczpospolita: przyczyny zawodu [2] Author of this text: Janusz Reykowski
Ale pożytek z tego stanu rzeczy odnosi tylko część społeczeństwa — duże jego segmenty nie odczuwają korzyści wynikających z dostępności i jakości usług, czy bardzo dobrego zaopatrzenia sklepów, bo zmiany te nie przekładają się na ich własny standard życia.
Znaczny odsetek obywateli został poważnie dotknięty ciężkim kryzysem służby zdrowia, komercjalizacją edukacji, ograniczeniem opiekuńczych funkcji państwa. Szczególnie jednak dotkliwym ciosem dla wielkich rzesz ludzi w Polsce były zmiany na rynku pracy. Ogromny wzrost bezrobocia doprowadził do trzech wysoce negatywnych efektów: pozbawił miliony ludzi środków godziwego życia, wytworzył u dużej części pracujących poczucie niepewności swego losu i lęk przed przyszłością, spowodował ogromne pogorszenie sytuacji osób pracujących doprowadzając do znacznej przewagi pracodawcy nad pracobiorcami. Przewaga ta jest brutalnie wykorzystywana w wielu zakładach pracy.
Powstaje pytanie: co jest przyczyną zaistniałych rozbieżności?
Przede wszystkim warto zdać sobie sprawę z tego, że warunki życia we współczesnej Polsce nie odbiegają
pod jakimiś istotnymi względami od warunków typowych dla niezbyt rozwiniętych krajów zorganizowanych na zasadach demokracji i kapitalizmu. Czyż więc nie należałoby uznać, że mamy do czynienia ze stanem normalnym? Że demokratyczna transformacja zrealizowała to, co miała zrealizować, a niezadowolenie z niej wynika z nierealistycznych oczekiwań, które nie mogły się spełnić?
Niektórzy obrońcy dorobku III RP tak właśnie myślą. Uważają, że obecne dolegliwości są nieuchronnym kosztem wielkiej zmiany, ale postępując konsekwentnie po obranej drodze osiągniemy stopniową poprawę we wszystkich dziedzinach życia osiągając pożądany cel. Ten „pożądany cel" to dojrzała forma życia społecznego zapewniającego wysoki poziom realizacji społecznych potrzeb — czyli w bliższej lub dalszej przyszłości będziemy żyli „tak jak na Zachodzie".
Czy jednak są wystarczające podstawy, aby uznać, że jest to trafna diagnoza naszej sytuacji? Że „tak być musiało" (i musi)?
Można spojrzeć na tę sprawę inaczej. Wprawdzie nie da się zaprzeczyć, że każda wielka zmiana pociąga za sobą znaczne koszty społeczne, ale skala tych kosztów może być różna. Tak jak dzięki „polityce Okrągłego Stołu" dało się uniknąć krwawej rewolucji
(mimo że jak pokazuje historia Europy, krwawe rewolucje były dotąd koniecznym warunkiem przekształcania systemów społeczno-politycznych), tak, przez właściwą politykę, można było zapewne zmniejszyć społeczne koszty zmiany.
Tak więc wypada uznać, że sytuacja w jakiej znaleźliśmy się obecnie zależy w niemałym stopniu od decyzji i wyborów grup przywódczych, czyli jak się to czasami określa — "organizatorów ładu społecznego". Na decyzje te wielki wpływ wywierał „ideologiczny fundamentalizm" (w postaci liberalnej teorii ekonomicznej) oraz interes grup, które uzyskały kontrolę nad procesem transformacji.
W środowiskach lewicowych decyzje te często były i są krytykowane. Chodzi tu m.in. o takie sprawy jak sposób traktowania majątku narodowego, uprzedzenie do sektora społecznego, degradacja nauki, niedocenianie znaczenia
innowacyjności i kultury, dopuszczenie do degradacji wsi, do degradacji sfery budżetowej i in. Ale lewicowe ekipy rządowe przyjmowały założenie
bezalternatywności, czyli sposób myślenia, który w międzynarodowych dyskusjach opisywany jest angielskim skrótem
TINA — There Is No Alternative (Nie ma żadnej alternatywy — dla liberalnej gospodarki). Zjawisko to opisane jest m.in. w publikacji, która niedawno ukazała się pod redakcją Jacka Żakowskiego. Innymi słowy, partie lewicowe prowadziły taką samą politykę jak ich prawicowi konkurenci.
Myślę, że działo się to z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że w myśleniu o społecznej rzeczywistości elity lewicowe uległy dominującemu prawicowo-liberalnemu dyskursowi. Wielka przegrana polityczna i ideologiczna pozbawiła je wiary w słuszność i prawomocność lewicowych zasad. Apodyktycznie głoszona zwycięska ideologia prawicy zapanowała nad umysłami.
Po drugie dlatego, że duża część elit skupionych wobec tzw. partii lewicowych dostrzegła swój interes ekonomiczny w promowaniu liberalnej polityki ekonomicznej i tworzeniu ładu społecznego opartego na dominującej roli pieniądza. Przy braku odpowiednich mechanizmów kontroli zewnętrznej i niedorozwoju norm uczciwości dotyczących funkcjonowania na rynku, ta dominująca rola pieniądza doprowadziła do rozpanoszenia zjawisk korupcyjnych.
Myśląc o drogach naprawy tej sytuacji trzeba przede wszystkim zmienić sposób myślenia o polityce gospodarczej — konieczne jest zmobilizowanie wszystkich intelektualnych sił lewicy dla poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jak można pobudzać rozwój ekonomiczny, który będzie polepszał warunki życia w społeczeństwie, a nie będzie się odbywał kosztem jego upośledzonych warstw? Jak można połączyć rozwój oparty na wysokiej wydajności pracy (w wiodących dziedzinach) z wykorzystaniem potencjału pracy gorzej kwalifikowanej w innych?
Trzeba też zmienić sposób myślenia o sposobie uprawiania władzy, a także dążyć do zmiany rozpowszechnionych w tym zakresie praktyk. Na trwały sukces polityczny można liczyć tylko wtedy, jeśli główną uwagę skupia się na interesach społeczeństwa, a nie na tym jak pokonać czy wywieźć w pole politycznych przeciwników.
*
„Res Humana" nr 4-5/2005. Tekst ukazał się również w czasopiśmie „Myśl Socjaldemokratyczna".
1 2
« (Published: 27-12-2005 )
Janusz Reykowski Wybitny psycholog, członek Polskiej Akademii Nauk | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4530 |