|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Niewinni winowajcy Author of this text: Szymon Inkowski
Reakcja na niepowodzenia stanowi precyzyjnie dopasowany klucz do wnętrza człowieczej
osobowości. Po sposobie w jaki przyjmujemy życiowe porażki najłatwiej bowiem
określić, kim jesteśmy i jacy najprawdopodobniej sczeźniemy, mimo
najuroczystszych postanowień rokrocznej poprawy. Są ludzie, którym bez większego
trudu przychodzi zaakceptowanie przegranej, a wszelkie życiowe wpadki traktują z przymrużeniem oka, wychodząc z optymistycznego założenia, że „co
nie zabije, to wzmocni". Bywają też tacy, dla których poważniejsza
przeciwność losu nabiera rozmiarów życiowej tragedii, możliwej do
wyeliminowania jedynie za sprawą szczęśliwego zrządzenia losu. Pierwsi
przeskakują przez życie od sukcesu do sukcesu, drudzy posuwają się z kalkulowaną ostrożnością sapera na polu minowym.
Różnica w użyteczności obydwu typów osobowościowych narzuca się sama.
Ludzie odważni, przebojowi, pomysłowi i pewni swego mają nieporównywalnie większe
szanse na szczęśliwe, a już na pewno zasobniejsze życie. Są z reguły
bardziej samodzielni, potrafią brać odpowiedzialność za innych i nierzadko
wykazują się godną podziwu aktywnością społeczną. Czy istnieje jednak
moralne prawo, pozwalające dzielić ludzi na kategorie, oparłszy wartościowanie
na cechach osobowościowych?
Jestem przekonany, że tak, ale tylko przy jednoczesnym poczynieniu pewnych założeń.
Najważniejszym byłoby uniezależnienie negatywnej oceny od obiektywnych i biernych charakterystyk. Chodzi mianowicie o to, aby nie degradować tych
osobowości, które co prawda odbiegają od idealnego modelu, lecz nie mają skłonności
do zachowań destrukcyjnych. Mówiąc bardziej obrazowo: jeśli ktoś nie daje
sobie rady w życiu, ponosi porażkę za porażką, aliści w zgodzie ze zdrowym
rozsądkiem i stanem faktycznym za niepowodzenia obwinia wyłącznie siebie,
zaiste trudno mieć mu cokolwiek za złe. Problem pojawia się dopiero w momencie, gdy miejsce samokrytyki zajmuje irracjonalna agresja.
Klimat polityczny, który wytworzył się w przeciągu ostatnich dwóch lat za
sprawą kompromitacji lewicy i dojścia do głosu sił umiarkowanie i radykalno-prawicowych sprzyja najwymyślniejszym formom agresywności.
Roszczeniowe i odwetowe uczucia są dodatkowo podsycane przez pełne jadu i pogardy audycje rozgłośni "Radio Maryja", w ostatnich miesiącach
przeobrażonej w nieoficjalne medium rządowe. Problem jest na tyle znany, że
za zbyteczne uznaję przytaczanie konkretnych cytatów (m.in. z "Rozmów
niedokończonych"), obnażających ksenofobiczne i antysemickie oblicze
Radia. Faktem jednak pozostaje, że przekaz radiomaryjny wzmacniany coraz to
nowym nadajnikami, bywa od nich o niebo potężniejszy, dociera bowiem nie tylko
do anten radioodbiorników, ale przede wszystkim do głębin ludzkiej psychiki.
Infekuje, spłyca i rozpala...
Podczas storpedowanego przez władze Marszu Równości w Warszawie pewne grupy
krzyczały: "Pedały, zrobimy z wami, co Hitler z Żydami". Czy
byłoby wielkim błędem, gdyby przyrównać wyznawaną przez nie ideologię, z tą, jaka w cywilizowanej i intelektualizowanej formie propagowana jest na
antenie Radia Maryja? Wszyscy znamy poglądy środowiska radiomaryjnego (LPR)
na tolerancję wobec ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Choć oparte na
tzw. "normalności", nabierają cech większej aberracji od skłonności
homoseksualnych, albowiem wymierzone są w innych ludzi; krzywdzą, poniżają i dyskryminują. Bo jak inaczej nazwać postępowanie młodego, wykształconego,
odzianego w garnitur człowieka, który z mimiką żołnierza zawodowego
oznajmia, że homoseksualistów należy leczyć, a swoich mniej lotnych,
ogolonych na łyso kolegów milcząco utwierdza w przekonaniu, że ryczenie haseł
usprawiedliwiających nienawiść do mniejszości seksualnych i narodowych mieści
się w zakresie swobody wypowiedzi?
Nie oszukujmy się. Antysemityzm istniał od zawsze i nie jest bynajmniej polską
specyfiką. Przelewał się falami przez całą Europę, zagnieżdżał się i odchodził, wzbijał i opadał, hańbił całe społeczności, aby odejść wraz z okradzionymi, skrzywdzonymi i upokorzonymi Żydami. Przybierał najrozmaitsze
formy. Dominował w dziedzinie nauki, handlu, kultury, polityki… Często kończył
się pogromami — najagresywniejszymi wybuchami frustracji, uprzedzeń i stereotypów, bezlitośnie napędzanych chorą nienawiścią. Szaleństwo tłumu
nieubłaganie obracało się w czyn. Prześladowano Żydów, bo byli wytrwalsi w dążeniu do celu, potrafili świetnie się organizować, wzajemnie popierać...
Mordowano ich, bo byli pracowitsi, inteligentniejsi, bogatsi, szybciej i trafniej podejmowali decyzje. Pominąwszy liczne oblicza antysemityzmu,
wszystkie eksplozje podłości, miały wspólne źródło i jednakie własności.
Zło kryło się bowiem w ludziach słabych, małostkowych, pod wieloma względami
ograniczonych i częstokroć sterowanych przez wyższe czynniki.
Źli byli niektórzy chłopi z Myślenic, niemogący poradzić sobie z konkurencją żydowskich kupców inaczej niż za pomocą przemocy. Co ich tłumaczy?
-
kryzys gospodarczy, migracja niewykształconej ludności wiejskiej do miast,
endecka ideologia popularyzowana w równym stopniu w miastach, jak i na wsiach.
Przybyli do obcego środowiska, chcieli znaleźć pracę, musieli wyżywić
rodzinę… Ale dlaczego upatrzyli ku temu drogę w prześladowaniu ludności żydowskiej?
Źli byli mordercy z Jedwabnego. Co ich w pewnym stopniu usprawiedliwia? -
wojenne zdziczenie, prowokacja nazistów, wciąż żywa endecka propaganda...
Źli byli sprawcy pogromów w Kielcach i Rzeszowie. Faktem przemawiającym za
ich obroną były prowokacyjne poczynania peerelowskich służb specjalnych, a szczególnie takich funkcjonariuszy, jak W. Sobczyński-Spychaj i A. Humer.
Tragedii można było zapobiec, gdyby ówczesnym władzom na tym zależało.
Źli są w końcu teraźniejsi antysemici wywodzący się ze środowiska PAX-u,
którzy przeżywają drugą, intelektualną młodość w Radiu Maryja. Nie robią
oni bowiem nic innego prócz odgrzewania standardowych, kłamliwych paszkwili,
traktujących o "biznesie holocaustu", rzekomej omnipotencji
organizacji żydowsko-masońskich, działających, w ich mniemaniu, na szkodę
ludzkości. Z werwą rozprawiają o władzy, którą jakoby Żydzi roztaczali i roztaczają nad Polską. Starają się wmówić, że służby specjalne PRL były
narzędziem w rękach Żydów, mającym służyć do niszczenia polskiej ludności,
choć badania przeprowadzone przez H. Piecucha jasno wskazują, że:
"(...) w byłym ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, Komitecie do
Spraw Bezpieczeństwa Publicznego, Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, do roku
siedemdziesiątego ósmego na stanowiskach ministra, wiceministrów, dyrektorów
departamentów, zastępców dyrektorów departamentów i naczelników wydziałów
(równorzędnych) pracowało tysiąc siedemdziesiąt dziewięć osób. Z tego
pracowników narodowości żydowskiej było stu osiemdziesięciu trzech,
rosyjskiej — szesnastu, ukraińskiej — czternastu, białoruskiej — jedenastu,
ormiańskiej — jeden i litewskiej — jeden. (Z tych stu osiemdziesięciu trzech
funkcjonariuszy narodowości żydowskiej tylko siedmiu: Romkowski, Mietkowski,
Bristigerowa, Różański, Fejgin, Czaplicki, i Światło było znienawidzonych,
gdyż szczególnie niszczyli ludzi nie popierających komunistów). Podobnie było w Informacji Wojska Polskiego, w której wyraźną przewagę mieli oficerowie
sowieccy. Statystka obala mit o zażydzeniu bezpieki."
Dzięki niezmordowanej działalności naczelnych antysemitów ludzie słabi i nieudani wiedzą już kogo należy winić za wszystkie niepowodzenia. Pomimo, że
ledwo radzą sobie w życiu osobistym, jak na zawołanie potrafią wymienić
"żydowskich masonów" zasiadających w polskim rządzie i
parlamencie. Choć z trudem przychodzi im poprawne sformułowanie pisemnej
wypowiedzi, potrafią wytłumaczyć w jakiż to pokrętny sposób udało się Żydom
przetransponować tragedię Holocaustu na realne wpływy polityczne i finansowe.
Mimo że konflikt palestyński znają wyłącznie z prasy i telewizji, z pełnym
przekonaniem twierdzą, że niedawne zwycięstwo Hamasu w wyborach
parlamentarnych jest "karą bożą" za "żydowskie
zbrodnie".
O ludziach tego pokroju wypowiedział się przed kilkoma dniami prof. Wiesław
Chrzanowski, człowiek od młodości bombardowany antysemickimi nawoływaniami
Stronnictwa Narodowego, który dziś wie, że nienawiść narodowościowa
wiedzie na manowce:
"Nienawiść jest widoczna w niektórych ich wystąpieniach, choć nie sądzę,
by była głównym motorem ich działania. To raczej prymitywny sposób
okazywania patriotyzmu. Na to działanie ma także wpływ to, że wielu z nich
wyszło spośród ludzi pewnego marginesu (...) I tak Tyrmand pokazuje, jak łatwo
wybuchają pogromy, jeśli szerokie rzesze są przekonywane, że za ich los,
tragedie odpowiadają jacyś obcy. To przekonanie jest niestety zbiorową
psychiczną rzeczywistością tego tłumu. Zresztą każdy naród ma swój
margines, którego bronić tylko dlatego, że jest tej samej krwi, nie ma
podstaw. Wręcz przeciwnie, trzeba go postawić poza nawiasem. Ale mieć
poczucie miary, wiedzieć, że to tylko margines."
Jego słowa trafiają w samo sedno...
« (Published: 06-02-2006 )
Szymon Inkowski Studiuje prawo i psychologię, pracuje w jednej z większych firm ubezpieczeniowych. Jego zainteresowania ogniskują się głównie wokół historii XX wieku (zwłaszcza tematyka faszyzmu niemieckiego), filozofii i alternatywnych ruchów humanistycznych. Ma poglądy ultraliberalne, jeśli chodzi o gospodarkę, a w kwestiach obyczajowych - lewicowe. Zajmuje się także popularyzowaniem w Polsce ideologii transhumanizmu. Number of texts in service: 3 Show other texts of this author Newest author's article: Reprywatyzacja majątków żydowskich | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4592 |
|