|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Nie drażnij psa... Author of this text: Jerzy Szczygłowski
Motto: Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.
Kiedy byłem
mały i miewałem nie zawsze mądre pomysły, moja Matka mawiała: Nie drażnij
psa, bo ten rozdrażniony może cię ugryźć, a człowiek doprowadzony do wściekłości
może nawet zabić. Ta przestroga głęboko zapadła w moją świadomość i znalazła
potwierdzenie na przestrzeni życia. Szkoda, że takiej Matki nie miało więcej
ludzi, zwłaszcza tych, którzy dziś piastują różne stanowiska. A może poczęli
się w buszu? Choć wiadomo, że proste zasady współżycia społecznego
nie są obce także nieucywilizowanym zwierzętom w dzikich ostępach
azjatyckich czy afrykańskich... Dlatego trudno mi zrozumieć:
Dlaczego
kilku ludzi o ograniczonych horyzontach myślowych nagle wykombinowało sobie, by w Warszawie jedno z rond nazwać Rondem Dudajewa? Każde zjawisko, każda
postać może być różnie postrzegana przez
otoczenie w zależności od punktu widzenia. Napoleon pokutuje w naszej
historii jako twórca marionetkowego quasi-państewka pod nazwą Księstwo
Warszawskie i wynosimy go za to pod niebiosa nie
zauważając tego, że potrzebni mu
byli żołnierze. Dziś się mówi mięso armatnie i to jest logiczne wytłumaczenie
jego gestu. Być może dodatkowym czynnikiem był jego romans z Panią Walewską. A przecież Napoleon był zwykłym agresorem i grabieżcą. To przykład
alternatywnej oceny tej postaci historycznej. Dudajew w ocenie
Czeczenów to bohater, a w ocenie Rosjan to
ekstremalny terrorysta. Jaka jest prawda nie bardzo wiemy, ponieważ nasze na
ten temat sądy kształtują media i propaganda. Ale nawet jeżeli Dudajew był
postacią jednoznacznie pozytywną, to jest to sprawa jego narodu i nie powinniśmy
pchać naszych palców między zwaśnione strony, bo nam je przytrzasną. I tak
się stało. Poroniony pomysł Ojców Warszawy wywołał
wściekłość Rosjan i odwet w postaci ustanowienia święta narodowego związanego z rocznicą
wyzwolenia Rosji od Polski. Komu to było potrzebne? I jak się ma bilans zysków i strat?
Waśnie
wewnętrzne małżeństwa powinny być rozstrzygane przez samych małżonków, a nie przez przyjaciółki pani i pana domu (nie mówię o ciężkich patologiach
rodzinnych). Podobnie waśnie w obrębie jednego narodu muszą być rozstrzygane
przez jego obywateli, a każda interwencja z zewnątrz odbije się prędzej czy
później niekorzystnie na mieszających się w nie swoje sprawy. Ukraina to duży
kraj i rozciągnięty na znacznej przestrzeni, stąd i zróżnicowany
folklorystycznie, politycznie, obyczajowo i przemysłowo. Za czasów pełnienia
obowiązków premiera przez Wiktora Janukowycza na Ukrainie notowano wzrost
dochodu narodowego, a wschodnia część kraju
akceptowała jego rządy. Na zachodzie powiało Zachodem, demokracją,
kapitalizmem, odnową. Politycy zaczęli się kłócić, prześcigać w obietnicach, a my jak zwykle zaczęliśmy pchać nasze palce między drzwi. Po
pewnym czasie od dokonania się "pomarańczowej rewolucji" okazało się, że
wcale nie jest tak pięknie, jak to sobie wyobrażaliśmy. Pani Tymoszenko przestała
dmuchać w tę samą trąbkę, w którą dmuchał Wiktor Juszczenko. Młody "książę"
Juszczenko pokazywał na co go stać, a w kraju niewiele się zmieniło. Za to
wzrosły antagonizmy i pretensje do tych, którzy wspomagali z zewnątrz trudne
przemiany ustrojowe. Ukraina zawsze należała do kręgu
nacji rosyjskich i sfery wpływów Rosji. Czy można się dziwić, że próby
osłabiania tych więzów wywołały niezadowolenie ze strony potężnego sąsiada i reperkusje polityczne z jego strony wobec — co tu dużo mówić -
nieprzyjaznych zachowań ze strony polskiej? I tak się też stało. Mieliśmy szereg zdarzeń świadczących o irytacji Prezydenta Putina i szereg afrontów m.in. podczas
obchodów rocznicy zakończenia II Wojny Światowej, pomijających udział w niej Polaków. A na Ukrainie niewiele się zmieniło i kisi się nadal. I znowu
pytam — komu to było potrzebne? Jaki jest bilans zysków i strat?
Podobnie
rzecz się ma, jeżeli chodzi o nasze penetracje w sprawy wewnętrzne Białorusi,
pod pozorem obrony Polaków, ale
obywateli Białorusi tamże zamieszkałych. Kiedy
mniejszość niemiecka zamieszkująca Śląsk i Opolszczyznę zaczęła
się domagać znacznych uprawnień narodowościowych, łącznie z dwujęzycznymi
nazwami ulic i urzędów, podnieśliśmy gwałt, i słusznie. Mogą obcokrajowcy i mniejszościowe grupy etniczne zamieszkiwać w Polsce, ale nie można tworzyć
państwa w państwie, zwłaszcza kiedy ma to dodatkowe konotacje związane z konfliktami polsko-niemieckimi. Bądźmy jednak konsekwentni. Nie próbujmy
zmieniać statusu Polaków zamieszkałych na Białorusi. Są to ludzie, którzy
bądź to z własnego wyboru, bądź wskutek różnych zakrętów historii i zbiegu okoliczności stali się obywatelami tego kraju. Tam zapuścili korzenie.
Amerykańska polityka pragnie wszystkich uszczęśliwiać ustrojem, który tylko z nazwy jest demokratyczny. Tak więc
chcą przemian w Afganistanie, w Iraku, chociaż są to kraje muzułmańskie o wielowiekowej tradycji odbiegającej
od amerykańskich wzorów ustrojowych i nie da się ich przenieść na grunt
krajów muzułmańskich, chociażby ze względu na poziom intelektualny ogółu
społeczeństwa, a nie od dziś wiadomo, że tylko bogate kraje mogą sobie
pozwolić na tworzenie systemów opiekuńczych. Również nie od dzisiaj
wiadomo, że nie daje się przeskoczyć pewnych etapów rozwoju cywilizacyjnego,
podobnie jak technicznego czy obyczajowego, które ulegają transformacjom na
zasadach ewolucji, a nie rewolucji.
Zaczynamy pouczać prezydenta Łukaszenkę,
jak nie powinien robić, zamierzamy na granicy z Białorusią zbudować stację
radiowo-telewizyjną, mającą na celu donosić obywatelom Białorusi, jak
to dobrze jest w „wolnym kraju" i jaki to zły jest ustrój u nich, a także jakim to carem i dyktatorem jest ich prezydent. Tyle tylko, że znaczny
procent obywateli tego kraju, nawet jeżeli nie jest szczęśliwa, to akceptuje
status quo, a Białoruś nie ma przy tym żadnych długów zagranicznych. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że Łukaszenka wpada we wściekłość i w
odwecie nie przebiera w środkach. Polacy tam mieszkający są szykanowani, a Polska jest postrzegana jako agresor i wierny pachołek wykonujący polecenia z Waszyngtonu, nawet jeśli to nieprawda.
Zbieramy nasz plon w postaci oskarżeń,
prowokacji, dyskryminacji Polaków, incydentów dyplomatycznych, wyssanych z palca afer politycznych, kłamliwych reportaży o Polsce, o pogromach
policyjnych, liczbie bezdomnych umierających z głodu, zimna i niedostatku. Czy
tego chcieliśmy rozpętując wojnę medialną z naszym sąsiadem? Nie od rzeczy
też wspomnieć o stosunku Rosji i jej prezydenta do całej tej awantury, pamiętając o pokrewieństwie etnicznym Białorusi i Rosji. Dlaczego więc bez powodu robimy
sobie wrogów i zachowujemy się jak chuligani? Każdy kraj ma prawo rządzić
się po swojemu i każdy naród prędzej czy później rozliczy się ze swoimi
rządami i swoimi tyranami (Rumunia). Tu muszę się odżegnać od wszelkich sympatii wobec Łukaszenki i jego poczynań, chcę po prostu obiektywnie oceniać to, co się dzieje. I znowu pytam: Po co nam to? Jaki jest bilans zysków i strat?
I wreszcie
ostatni, choć przecież nie jedyny, nieprzemyślany, a wręcz szczeniacki akt
nietolerancji, pogardy i złego smaku to
występ gazety „Rzeczpospolita", pozostającej w obcych rękach, ale
prowadzonej przez polskich dziennikarzy. Niby tylko przedruk, ale w takim
wypadku takich rzeczy się nawet nie przedrukowuje. I znowu narażamy się na
odwetowe działania, bez powodu obrażonych, i to słusznie, tym razem
naszych i zagranicznych wyznawców islamu. Działania te mogą przecież
skutkować uzasadnionymi aktami agresji, a z pewnością nie przysporzą nam
przyjaciół. Po co nam to? Jaki
jest bilans zysków i strat?
"Wszechświat i głupota ludzka są nieograniczone,
choć co do tego pierwszego mam wątpliwości"
(A. Einstein)
To już tylko retoryczne pytanie: Czy nie
lepiej żyć w zgodzie, nie drażnić ani psa, ani sąsiadów, rozwijać współpracę,
handel, kulturę i przestać wytykać innym błędy i potknięcia, zwłaszcza
kiedy sami nie jesteśmy bez winy?
« (Published: 17-02-2006 )
Jerzy SzczygłowskiUr. 1933. Emerytowany lekarz ze specjalnością chirurgii, ortopedii, traumatologii i fizykoterapii. Aktualnie konsultant, orzecznik, udziela się też ambulatoryjnie. Spędził kilka lat na morzu w charakterze lekarza okrętowego. Racjonalista, agnostyk. Autor książki "Zwyrodnienia narządu ruchu" (2005). Number of texts in service: 3 Show other texts of this author Newest author's article: Lekcja religii…….i logiki | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4602 |
|