| 
| 
|  | | Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę.
 Propozycje Racjonalisty:
 |  |  |  |
  | 
 | 
 |  | Society » 
 
 Polskie dylematy aspołecznego kolektywisty [2]Author of this text: Magdalena Żakowska 
 Analogiczny
dymorfizm postaw odnieść można również do stosunku polskiego społeczeństwa
względem Kościoła rzymsko-katolickiego, łączącego w sobie właściwie
bezwarunkowe uwielbienie przy jednoczesnym bardzo wybiórczym posłuszeństwie
 [ 13 ].
 Wróćmy jednak do
zagadnienia tworzonych przez Polaków grup o charakterze kolektywnym. Socjolog
Mirosława Marody stwierdza, iż na problematykę polskiego
indywidualizmu/kolektywizmu należy patrzeć przez pryzmat trudności, jaką
sprawia Polakom budowanie tożsamości zbiorowej. Polacy, choć zasadniczo będący
indywidualistami, są też kolektywistami, choć w bardzo specyficznym,
konformistycznym znaczeniu. Wiążą się bardzo silnie z różnymi typami grup i liczą się z opinią „innych", właśnie do tych grup należących.
Identyfikacja ta ma jednak — stwierdza Marody — „bardziej wyeksponowany
wymiar negatywny niż pozytywny, jest budowana bardziej na tym, żeby nie zostać
uznanym za "onych", niż na poczuciu jedności z „my". Grupę „my"
często rozdzierają wewnętrzne spory, ale jest ona natychmiast spajana, jeśli
tylko pojawi się jakiekolwiek podejrzenie, że granica między „my" i „oni" mogłaby zostać zamazana"  [ 14 ].
 Zjawisko to -
pisze badaczka — aczkolwiek w historii odegrało pozytywną rolę, chroniąc
społeczeństwo przed obcą władzą i opresyjnym systemem politycznym, obecnie
utrudnia mu funkcjonowanie, ponieważ jest „absolutnie kontrproduktywne":
„współczesna rzeczywistość, konstruowana zadaniowo, wymaga od jednostki
gotowości do podjęcia współpracy z ludźmi, którzy mogą mieć poglądy
zupełnie odmienne od jej własnych. Przy zwielokrotnieniu różnic, wynikających z istniejących podziałów, okazuje się, że bardzo trudno znaleźć grupę
ludzi gotową do współdziałania"  [ 15 ].
Poczucie wyalienowania wobec istniejącej sytuacji społeczno-politycznej
prowadzi do zjawiska tzw. „onizmu", o którym Wiesław Władyka pisze, iż
zdaje się ono "być już stałym składnikiem zbiorowej i indywidualnej
psychiki Polaków i jeśli nawet słabnie — w porównaniu choćby z epoką
PRL, gdy zalęgło się na dobre — to cofa się bardzo powoli, zasilane przez
nowe społeczne doświadczenia i przeświadczenia. Konstrukcja jest prosta. 'Oni'
są wszystkiemu winni, 'Oni' nam urządzili świat, w którym nie jest nam dobrze, a sami mają się świetnie, zdecydowanie lepiej niż 'My'"  [ 16 ].
 Tak samo negatywne
społecznie, jak „onizm", jest zjawisko odwrotne, związane z przezwyciężaniem
tzw. społecznej obcości poprzez mechanizm familiaryzacji, polegający na
„prywatyzowaniu" "obcej" osoby i włączaniu jej do zakresu „my".
Jak podkreśla Marody, prowadzi to do prywatyzowania relacji publicznych, a co
za tym idzie podnosi prawdopodobieństwo pojawienia się takich zachowań, jak
"reagowanie altruizmem krewniaczym w grupach niezwiązanych pokrewieństwem,
ale — wydawałoby się — pragmatycznymi relacjami. Choćby telefon do kolegi z tej samej partii: słuchaj, coś na ciebie mają…". Szczególnym
„walorem" polskiego życia społecznego jest więc, i zapewne długo
pozostanie, przemieszanie ze sobą sfer publicznej i prywatnej, które w społeczeństwach
zachodnich zostały stosunkowo dawno temu wyraźnie i trwale rozdzielone
 [ 17 ].
 Polacy posiadają
więc bardzo silną potrzebę przynależności do wybranych grup społecznych
lub przynajmniej nie bycia przez te grupy poczytanym za członka grup
„innych", „obcych", „wrogich". Motto Polaków mogłoby brzmieć: bądź
sobą, ale nie za cenę popadnięcia w ostracyzm. Ich postępowanie wydaje się
być doskonałym przykładem na to, jak harmonijnie połączyć lojalność
wobec „swoich" z nakazami własnego sumienia. Własne potrzeby i aspiracje są
dla nich ważniejsze niż poczucie wspólnoty nawet z grupą, z którą się
najsilniej utożsamiają i raczej nie poświęcą własnego szczęścia dla jej
dobra. Równocześnie jednak odczuwają na tyle silne poczucie lojalności wobec
niej, że gotowi są ją wspierać i bronić z dużym wysiłkiem i poświęceniem,
nawet wbrew całemu światu i wbrew własnemu sumieniu. W życiu codziennym są z reguły zewnątrzsterownymi, wyznającymi dualizm moralny partykularystami, głównym
punktem odniesienia jest dla nich grupa, z którą się utożsamiają, nie zaś
uniwersalny, abstrakcyjny system wartości — lub może raczej oba te pojęcia
zlewają się dla nich ze sobą tak, iż Polacy raczej nigdy nie przeżywają
rozdarcia między lojalnością wobec „swoich" a nakazem sumienia, jeśli
tylko „swoi" nie zagrażają ich własnym interesom, a mogliby ukarać ich
ostracyzmem i napiętnować jako zdrajców. Co więcej, lojalność czy
konformizm wobec własnej grupy jest przez Polaków traktowany jako manifestacja
ich indywidualizmu i rękawica rzucona „innym", „obcym" i „wrogom".
Stąd też nienawiść do „ptaków, kalających własne gniazdo", potępianie
donosicielstwa oraz uważanie za zjawisko naturalne nepotyzmu i kumoterstwa, o ile tylko przynosi ono korzyści własnej osobie. Ale także utożsamianie się z sukcesami i porażkami poszczególnych sławnych reprezentantów własnego
narodu, szczególnie zaś solidaryzowanie się z ich krzywdą lub nieszczęściem,
oraz silne poczucie wspólnoty w obliczu przełomowych, dramatycznych dla narodu
momentów historii lub obrony pewnych wartości, takich jak Bóg, Honor,
Ojczyzna, poczucie jedności w sytuacji zagrożenia oraz zbiorowego tryumfu albo
ekstazy  [ 18 ].
 Na
kolektywne aspekty polskiego zaprogramowania kulturowego zwraca również uwagę
np. pisarz Tomasz Jastrun, wskazując na charakteryzujące Polaków bogate życie
towarzyskie oraz „gęstość" kontaktów międzyludzkich, które z drugiej
strony cechuje jednak „indywidualistyczna" niechęć do odgórnej regulacji,
nieumiejętność współpracy, skłonność do pracy samodzielnej, opartej głównie
na improwizacji, a nawet bałaganie. Poza tym — stwierdza Jastrun — Polacy
nie posiadają ściśle odgrodzonej sfery prywatnej, ich osobiste granice są
niejako porozrywane a tym samym mają skłonność, by wkraczać u innych na te
tereny, które np. dla narodów germańskich są czysto prywatne, równocześnie
zaś uważają za straszną opresję naruszanie cudzej prywatności przez państwo
 [ 19 ]. Podobna
sytuacja rysuje się na gruncie zawodowym. Marta Antosik, właścicielka firmy
zajmującej się „obsługą" obcokrajowców w Polsce, z wykształcenia
antropolog kultury, analizując relacje między działającymi w Polsce
niemieckimi pracodawcami a ich polskimi podwładnymi stwierdza, iż Niemcy
obserwują u swoich polskich pracowników swoisty kolektywizm i solidaryzm
pracowniczy połączony z brakiem lojalności wobec firmy i zaniedbywaniem jej
interesów na rzecz korzyści własnych (indywidualizm) lub któregoś z kolektywów, do których dany pracownik należy. Charakterystyczna jest tu
przytoczona przez autorkę wypowiedź jednego z Niemców: „Nieumiejętność
rozróżnienia i oddzielenia prywatności od interesów i sfery zawodowej to duży
problem. Stąd biorą się te wszystkie "załatwiania po znajomości". Czy
tak trudno jest zrozumieć, że jeśli firmie nie będzie wiodło się dobrze, a nie będzie się wiodło, jeśli tylko właścicielom zależeć będzie na
sukcesie, to pracownik straci miejsce pracy?"  [ 20 ]. Wśród
zagadnień, tradycyjnie poruszanych w polskich dyskursach dotyczących
zaprogramowania na indywidualizm, pominiętych jednak w rozważaniach Hofstede,
warto zasygnalizować choćby najbardziej charakterystyczne, związane z brakiem
umiejętności tworzenia grup społecznych typu Gesellschaft -
refleksyjnych, opartych na umowie społecznej i racjonalnym dążeniu do
wyznaczonych celów. Zdaniem Juliana Ochorowicza, Polaków cechuje „osobnictwo",
brak spójności duchowej oraz potrzeby braterstwa na co dzień, niezdolność
do współpracy w ramach rozumnie zorganizowanych, zbiorowych działań, które
są mocną stroną np. Niemców. Polacy znają tylko związki czasowe, posiadające
paradoksalnie pewne cechy związków typu Gemeinschaft: konfederacje albo
grupy awanturnicze, tworzone ad hoc, celem „zajazdu", wymierzenia
zemsty albo zabawy, nie utrzymują natomiast trwałych stowarzyszeń, powstałych
dla przeprowadzenia wspólnych celów długoterminowych  [ 21 ]. Są bierni — zarówno
„w sobie", jak i na zewnątrz, zaś wyjątkowe jednostki, zdradzające
temperament czynny, spotykają się częściej z opozycją niż uznaniem. Polacy
nie znoszą bowiem despotyzmu, chyba że jest on zamaskowany („despota"
nagina się do form parlamentarnych, we wszystkim radząc się kolegów) lub
stosowany w sytuacjach „odświętnych"  [ 22 ].
Polska niezdolność do porozumienia i współpracy jest wręcz przysłowiowa:
„U nas w Polsce, jak kto chce", „Ten do Sasa, ten do lasa", „Co głowa
to rozum", „gdzie 3 Polaków tam 4 partie" [bo przynajmniej jeden będzie miał
2 zdania, jedno na co dzień, drugie od święta, nie dostrzegając, że są one
ze sobą sprzeczne], „Gdzie gromada, tam strzała daremnie nie wpada", „Człowiek
przepada — żyje gromada", „Nie było nas — był las; nie będzie nas — będzie las", „Na spółki płakały jaskółki", „I diabeł spółki
nie chciał", „Najlepsza spółka: mąż i żonka", „Najlepsza spółka z własną kieszenią", „Co się źle złącza, dobrze się rozwodzi". Podobnie uważa
Jan Prokop, sugerując, iż Polacy na gruncie państwowym i ogólnonarodowym
tworzą raczej wspólnotę typu Gemeinschaft niż Gesellschaft.
Stwierdza on, że cechuje ich „stadność" i przechodzący wręcz w tchórzostwo
konformizm  [ 23 ],
połączone z nieodpowiedzialnością i skłonnością do oskarżania o wszystko
„innych", „onych"  [ 24 ].
Również socjolog Edmund Lewandowski powołując się na zdanie politologa
Mirosława Karwata pisze, że nad życiem publicznym w Polsce ciąży syndrom
Kmicica — konformistyczne naśladowanie słów, gestów i czynów
akceptowanych w danym środowisku  [ 25 ]. Poza tym, Polacy
przejawiają, wiążący się z zewnątrzsterownością, brak poczucia
odpowiedzialności za własny los, charakterystyczny niegdyś dla chłopów pańszczyźnianych i hulaszczej szlachty. Pozbawieni tradycji solidnej pracy na własny rachunek
 [ 26 ], są jak riesmanowski
„samotny tłum", przywykły przed upadkiem komunizmu do ciepła
przednowoczesnej gromady; „tłum", dla którego lekarstwem przeciw samotności
jest myślenie w kategoriach przynależności do polskiego narodu, wspólnotowy
charakter wiary katolickiej  [ 27 ],
piętnowanie zachowań egoistycznych i zaniku wyższych wartości; a także
tradycjonalizm i konserwatyzm, charakterystyczne dla silnego unikania niepewności,
uosabiane przez Matkę Polkę, posiadającą moralny obowiązek przekazywania
kultury narodowej, strzeżenia godności swego narodu i patriotycznego
wychowywania dzieci w obronie przed wynarodowieniem, traktowanym jako przejaw głębokiego
moralnego upadku  [ 28 ]. 1 2 3 Dalej..
 
 
 
 
  Footnotes: [ 13 ] A. Kaczorowski, Ach, ci Polacy, „Polityka" 2005, nr 17, s. 8.
Fakt ten powiązany jest również z wysokim współczynnikiem dystansu władzy. [ 16 ] W. Władyka, Onizm,
„Polityka" 2003, nr 45, s. 85, za: A. de Lazari, Polskie i rosyjskie
„zaprogramowanie kulturowe" (szkic problemu), [w:] Polacy i Rosjanie.
Przezwyciężanie uprzedzeń, Łódź 2006, s. 148. [ 19 ] T. Jastrun, Polska — Szwecja, tak daleko, tak blisko, [w:] Narody i stereotypy, red. T. Walas, Kraków 1995, s. 201-202. [ 20 ] M. Antosik, Pracodawcy
niemieccy — zderzenie lęków i nadziei, [w:] Między piekłem a rajem.
Problemy adaptacji kulturowej uchodźców i imigrantów w Polsce, red. M. Ząbek,
Warszawa 2002, s. 208-209. [ 21 ] J. Ochorowicz, O
polskim charakterze narodowym, Lublin 1986, s. 62-63. [ 23 ] J. Prokop, op. cit., s. 169. [ 25 ] E. Lewandowski, Pejzaż etniczny
Europy, Warszawa 2004, s. 324. [ 26 ] J. Prokop, op. cit., s. 69-70. [ 28 ] Zob. J. Prokop, Universum polskie, Universitas
1993, s. 23, za: J. Nowicki, Polacy i Francuzi — miłość (prawie) doskonała,
[w:] Narody i stereotypy, red. T. Walas, Kraków 1995, s. 169. «    (Published: 28-02-2006 )
 
 
 All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
 page 4615  |  |