|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Wartości męskie i kobiece w polskim zaprogramowaniu kulturowym [1] Author of this text: Magdalena Żakowska
Gdzie są chłopcy z tamtych lat...
"I
uczę miłowania, radości w uśmiechu, W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu, I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu".
Leopold Staff, Przedśpiew Wskaźnik męskości to — zgodnie z definicją Geerta Hofstede — stopień, w jakim dane społeczeństwo przywiązane jest i promuje wartości tradycyjnie
uważane za męskie, takie jak:
konkurowanie, osiągnięcia,
kontrola, władza, kosztem tzw. wartości kobiecych, takich jak: harmonia i solidaryzm społeczny, egalitaryzm, propagowanie idei humanitaryzmu i pokoju na
świecie, ochrona środowiska naturalnego, troska o najbiedniejszych. Z reguły
wskaźnik ten jest również wprost proporcjonalny do stopnia dyskryminacji
kobiet w społeczeństwie.
Zgodnie z badaniami Hofstede, wskaźnik męskości w Polsce wynosi 60 w skali 100
stopniowej
[ 1 ],
natomiast według bazujących na dokonaniach holenderskiego badacza analizach
GLOBE, „przełożonych" na skalę 100 stopniową [ 2 ],
wskaźnik ten oscyluje na poziomie 53,57. Wynika stąd, że polskie społeczeństwo
jest bardziej nastawione na tzw. męskie wartości oraz podkreślanie różnic
między płciami niż przeciętni Europejczycy (54) oraz niż wynosi średnia światowa
(48)
[ 3 ].
Zanim
skoncentruję się na analizowaniu tez Hofstede, chciałabym zwrócić uwagę na
istotny, nie poruszany jednak przez holenderskiego badacza, fakt istnienia zróżnicowanych
wzorców męskości/kobiecości w kulturach indywidualistycznych oraz tych,
przywiązujących wagę do wartości kolektywnych. Wspólna dla nich, moim
zdaniem, jest jedynie konkluzja, że w szeroko rozumianym znaczeniu kulturowym
kobiecość wiąże się z przedkładaniem ponad wszystkie inne — sfery związanej z życiem rodzinnym, męskość zaś — z przedkładaniem ponad życie domowe
innych sfer aktywności. Poza tym jednak, ich wizje społeczne silnie się
rozmijają. W przypadku społeczeństw indywidualistycznych głównymi
atrybutami mężczyzny są rozum i przedsiębiorczość, zaś dominującym
postulatem — „materialistycznie" pojmowana samorealizacja. W przypadku społeczeństw
kolektywistycznych (jakim do pewnego stopnia jest społeczeństwo polskie) -
istotniejsze znaczenie dla mężczyzny ma wykazywanie się siłą, męstwem,
odwagą w działaniu na rzecz wężej lub szerzej rozumianej społeczności, np.
walka o słuszną sprawę, w obronie wyższych wartości. Przedstawiciele obu
tych kultur, wyznający poglądy pozostające w stosunku do siebie w pewnej
sprzeczności, mogą i posądzają „drugą stronę" o fałszywe
interpretowanie ideału męskości, pod pewnym względem zaś — nawet o „duchową", pośrednią kobiecość. Archetypowe pierwiastki kobiece można
bowiem dostrzec w obu tych postawach: w przypadku indywidualistycznego ducha
mieszczańskiego — w jego „przyziemnym", materialistycznym nastawieniu; w przypadku „romantycznego" kolektywizmu zaś — w jego silnie wyeksponowanej
sferze emocjonalnej i w wyczuleniu na problemy moralno-społeczne. Zgodnie z tą
teorią, w męskich kulturach indywidualistycznych (Niemcy, USA, Wielka
Brytania) mężczyźni lekceważyliby kobiety, okazujące nadmierną, „naiwną"
dobroć i wrażliwość. Imponowałyby im natomiast kobiety silne, twarde,
bezwzględnie dążące do celu. W kobiecych kulturach indywidualistycznych
(kraje skandynawskie) mężczyźni traktowaliby kobiety w sposób partnerski,
byliby, podobnie jak one, bardziej łagodni, ugodowi, nastawieni raczej na dobre
relacje międzyludzkie, niż na odnoszenie sukcesów w sferze zawodowej. W męskich
kulturach kolektywistycznych (Polska) mężczyźni chyliliby czoła przed wrażliwymi
społecznie, ofiarnymi „siłaczkami", z pewną dezaprobatą traktowaliby
natomiast te, reprezentujące „egoistyczne" i materialistyczne cnoty
mieszczańskie (pani Dulska). W kobiecych kulturach kolektywistycznych natomiast
(Chiny, Rosja, Turcja, Jugosławia), mężczyźni, podobnie jak kobiety, największą
wagę przywiązywaliby do tzw. „wartości zbiorowych", jedności, zgody,
harmonii społecznej, mniejszą uwagę, jako na sprawie drugorzędnej, skupiając
na kwestii wzajemnych relacji obu płci, w tym na sprawie równouprawnienia.
Zgodnie z tym rozumowaniem, najcięższy los jest udziałem dyskryminowanych kobiet w społeczeństwie zaprogramowanym równocześnie na męskość i indywidualizm.
Pozycja ich stanowi bowiem zaprzeczenie zarówno indywidualistycznego
paradygmatu związanego z dążeniem do samorealizacji, jak również „męskiej"
pochwały siły i dominacji. W społeczeństwach takich kobiety odgrywające poślednie
role społeczne czują się gorsze, słabe, niedowartościowane i jako takie też
się je traktuje. Nikt nie będzie im współczuł, jeśli same nie potrafiły
pomyśleć o sobie. Im bardziej będą posłuszne, dobre, uległe i oddane, tym
mężczyźni bardziej będą nimi pogardzać. Sytuacja zmieni się jednak
radykalnie, gdy kobiety zaczną postępować zgodnie z logiką kulturowego
paradygmatu, staną się „męskie", będą indywidualistycznie, asertywnie
nastawione do świata i z determinacją zaczną walczyć o swoje prawa. Jeśli
tylko udowodnią, że potrafią być takie, jak indywidualistyczni mężczyźni,
zyskują akceptację i szacunek społeczeństwa. O ile więc, subiektywnie rzecz
biorąc, indywidualizm połączony z męskością tworzy dość pogardliwą
atmosferę wokół kobiet znajdujących się w sytuacji pokrzywdzonej, to dodaje
im „wiatru w żagle" w walce o emancypację oraz dowartościowuje w momencie, gdy z sytuacji upośledzenia udaje się im wydostać.
Odmiennie
rysuje się sytuacja kobiet w zarówno męskich, jak i kobiecych społeczeństwach
kolektywistycznych. Brak egalitaryzmu w stosunkach między płciami
„wpisany" jest w nich w ogólny kontekst szeroko pojętych społecznych zależności,
więzi, zobowiązań. W ideologii kolektywnej, odmiennie niż w paradygmacie
indywidualistycznym, miarą wartości jednostki nie jest stopień jej uniezależnienia
się od otoczenia, a wręcz przeciwnie — stopień, w jakim może się ona
przysłużyć społeczności. Idee poświęcenia dla innych, traktowane przez
indywidualistów jako forma szkodliwej indoktrynacji, sposób na zniewolenie człowieka,
kolektywiści traktują jako pożądane, dowartościowujące jednostkę wzorce
zachowań. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, czują się dumni z faktu
„dopasowania się" do przypisanych im ról. Im większe poświęcenie,
„dawanie siebie" innym, tym większy powód do społecznego uznania i wewnętrznej
dumy. Kobiety, żyjące w kolektywnym, patriarchalnym społeczeństwie, jeśli
nie mają możliwości oglądania życia swoich wyemancypowanych rówieśniczek, z reguły nie odczuwają społecznego dyskomfortu. Dyskryminacja jest dla nich
mniejszym źródłem cierpień niż ma to miejsce w przypadku kobiet ze społeczeństw
indywidualistycznych, nawet jeśli, obiektywnie rzecz biorąc, są w relacjach
społecznych znacznie bardziej od tych ostatnich pokrzywdzone. Naprawdę nieszczęśliwe
stają się dopiero w momencie, gdy zaczynają myśleć o realizacji
indywidualistycznego modelu życia. Realizując siebie w sposób odbiegający od
przyjętych społecznych standardów, skazane są nie tylko na wyrzuty sumienia,
lecz również niezrozumienie, oskarżenia o egoizm, brak wyższych uczuć,
materialistyczne podejście do życia.
Z
powyższego rozumowania wysnuć można — poniekąd wbrew opinii Hofstede -
wniosek, iż to raczej nie wysoki wskaźnik współczynnika „męskości"
odgrywa decydującą rolę w tworzeniu i utrzymywaniu relacji patriarchalnych
oraz dyskryminacji kobiet. W społeczeństwach „męskich" dyskryminacja
kobiet występować może, lecz wcale nie musi, jak wskazuje przykład
indywidualistycznych i „męskich" zarazem społeczeństw zachodnich. Istotny
wydaje się tu raczej wskaźnik związany z poziomem natężenia indywidualizmu.
Im jest on większy — tym większa szansa na awans i społeczne równouprawnienie
kobiet. Im większy poziom kolektywizmu — tym większe prawdopodobieństwo, że
ewentualne starania emancypacyjne kobiet spotkają się z wrogością i niezrozumieniem.
Nota bene, mówiąc o kulturach kolektywistycznych, należy zwrócić uwagę
na pewien paradoks, widoczny zarówno na przykładzie Polski, jak również
wielu krajów arabskich, azjatyckich (np. Chiny, Indie) i afrykańskich.
Mianowicie, śledząc Hofstedowski wskaźnik męskości, w społeczeństwach
tych zaobserwować można współwystępowanie zjawiska braku egalitaryzmu i społeczną
dyskryminację kobiet przy równoczesnym wyznawaniu przez wymienione kultury
wartości uznanych w świecie zachodnim, w tym także przez Hofstede, za
„kobiece". W przypadku Polaków bardziej precyzyjne byłoby więc
stwierdzenie, iż z jednej strony preferują oni wciąż tradycyjny,
patriarchalny, zróżnicowany ze względu na płeć, podział ról społecznych, z drugiej zaś — jako tacy są do pewnego stopnia „kobiecy".
Analizując
Hofstedowskie kryteria związane z „męskością" posłużę się więc
zasygnalizowaną tutaj społeczno-kulturową dychotomią.
Zacznijmy
rozważania od kwestii statusu kobiet i mężczyzn w polskim społeczeństwie. Ukształtowały
go, jak podkreślają badacze: etos rycerski, kultura szlachecka oraz
katolicyzm.
Etos
rycersko-szlachecki — jak stwierdza socjolog Joanna Nowicki — wiąże się z ideałem mężczyzny, silnego fizycznie i moralnie, oraz kobiety, idealizowanej i adorowanej, w ramach rozbudowanej gry męsko-damskiej oraz zgodnie z regułami
szarmanckiej kurtuazji [ 4 ] (całowanie w rękę, przepuszczanie w drzwiach, podawanie płaszcza),
„posiadającej prawo do słabości głównie po to, by prawem kontrastu mogła
zajaśnieć pełnym blaskiem samcza siła" [ 5 ].
Istotnymi atrybutami mężczyzny — szlachcica i rycerza — były, jak pisze
historyk Andrzej Zygmunt Rola-Strężycki:
silnie rozwinięty indywidualizm, bezinteresowność, ambicja, rozrzutność,
wyczulenie na punkcie poczucia honoru i godności własnej, pobudliwość,
brawura
[ 6 ],
duma, honor, rycerskość, pogarda wobec słabych i pokornych, waleczność,
nieugiętość. A także doskonale dopełniający go zestaw mniej pochlebnych, również
nierozłącznie związanych z etosem szlacheckim, wybitnie „męskich" cech,
takich jak: pijaństwo, rozhukanie, nieokiełznanie, dzikość [ 7 ].
„Męskości" owego rycersko-szlacheckiego etosu nie tylko nie umniejszał,
lecz wręcz potęgował go fakt, że jego symbolicznymi nosicielami i powiernikami czyniono kobiety, uosobione w — cytując Jana Prokopa -
heroicznej postaci Matki Polki, „westalki domowego ogniska, ostoi i przekazicielki narodowych wartości i tradycji, zagrzewającej do boju za
ojczyznę, ochraniającej powstańców, opatrującej rany, noszącej żałobę
po patriotycznie zmarłych męczennikach" [ 8 ].
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 2 ] Cultural Influences
on Leadership and Organizations: Project GLOBE, Boston 1998, s. 51. [ 4 ] T. Jastrun, Polska — Szwecja, tak daleko, tak
blisko, [w:] Narody i stereotypy, red. T. Walas, Kraków 1995, s.
204. [ 5 ] J. Nowicki, Polacy i Francuzi — miłość (prawie) doskonała, [w:] Narody i stereotypy....,
s. 169. [ 7 ] T. Szarota, Niemcy i Polacy. Wzajemne postrzeganie i stereotypy, Warszawa 1996, s. 72. [ 8 ] zob. J. Prokop, Universum
polskie, Universita 1993, s. 23, za: J. Nowicki, Polacy i Francuzu — miłość
(prawie) doskonała, [w:] Narody i stereotypy, red. T. Walas, Kraków 1995,
s. 169. « (Published: 06-05-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4755 |
|