|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Wartości męskie i kobiece w polskim zaprogramowaniu kulturowym [2] Author of this text: Magdalena Żakowska
Choć
ideologia szlachecka niosła z sobą wybitnie „męskie" ideały, niemało
jest autorów wskazujących na jej — przynajmniej względnie — pozytywny wpływ
na kształtowanie pozycji społecznej kobiet. Zdaniem historyk Marii Boguckiej,
katolicko-szlachecka kultura Rzeczypospolitej mniej sprzyjała dyskryminacji
kobiet niż kultura protestancko-mieszczańska, charakterystyczna dla krajów
anglosaskich i Niemiec. W krajach protestanckich, które zmarginalizowały rolę
duchowieństwa, będącego wcześniej głównym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi, jedynym reprezentantem, wręcz symbolem Boga, stał się władca, w życiu
prywatnym zaś mąż i ojciec, posiadający całkowitą, patriarchalną władzę
nad rodziną. Z kolei narodziny kapitalizmu wiązały się z awansem zawodowym mężczyzn,
przechodzących do pracy najemnej, oraz degradacją społeczną kobiet do oraz w ich tradycyjnej roli gospodyń domowych. Wypchnięto je z cechów rzemieślniczych
oraz nawet z tych nielicznych zawodów, które dawniej mogły uprawiać -
lekarki, akuszerki, aptekarki — dając możliwość wykonywania tylko
najgorszych, najsłabiej opłacanych zajęć — służby domowej, drobnych
handlarek, prostytutek. Wszelkie próby rozszerzenia aktywności kobiet
traktowano jako źródło zagrożenia, czego przejawem były u progu epoki nowożytnej
masowe prześladowania czarownic, literatura antykobieca, karykatury żądnych władzy,
jędzowatych ksantyp, wiarołomnych, szkodzących mężom żon [ 9 ]. W społeczeństwie takim — pisze Bogucka — „granica między sferą żeńską,
prywatną, domową, a męską, publiczną, była bardzo silnie uwypuklona. Praca i świat uchodziły za domeny mężczyzn, dom i rodzina — kobiet. Kobieta była
żoną, panią domu, matką, strażniczką religii i obyczajów i nie wolno jej
było bezkarnie tych ról przekraczać" [ 10 ].
„W sferach mieszczańskich i arystokratycznych ideałem była rodzina całkowicie
utrzymywana przez męża. Kobieta miała pozostawać bezczynna (w pracach
domowych i pielęgnacji dzieci wyręczała ją służba), miała stanowić
dekoracyjny przedmiot zdobiący dom i schlebiający próżności męża"
[ 11 ]. A wszystko to w sytuacji, gdy protestantyzm, podobnie jak tzw. ideologia
mieszczańska, niosły ze sobą utylitarystyczną wizję świata, zgodnie z którą
wartość jednostki mierzona była jej „siłą produkcyjną", osiągnięciami,
społeczną użytecznością [ 12 ].
W
tym samym czasie — stwierdza Bogucka — w Polsce, podobnie jak w innych
krajach Europy Środkowej, takich jak Czechy czy Węgry, relacje między płciami
były znacznie bardziej partnerskie, kobiety były mniej dyskryminowane przez
prawo, miały większy wpływ w życiu rodzinnym i gospodarczym [ 13 ].
Niebagatelną rolę odgrywał tu fakt, iż I Rzeczpospolita była krajem
rolniczym, z dominującą kulturą katolicko-szlachecką. W gospodarstwie
szlacheckim, na folwarku, podobnie jak w gospodarstwie chłopskim, praca kobiety
była niezbędna, jej podział zaś — racjonalny, nie oparty na sztucznej, płciowej
hierarchii. Ponieważ szlachta polska była silnie upolityczniona, a także
utrzymywała bogate życie towarzyskie, chętnie oddawała pieczę nad majątkiem
kobietom, które okazywały się zdolnymi zarządczyniami. Szlachcianki miały
też duży wpływ na wychowanie dzieci, politykę matrymonialną, interesowały
się sprawami publicznymi i wpływały na ich bieg poprzez swoich mężów. Co
więcej, w XVIII i XIX w., gdy mężczyźni walczyli i ginęli w powstaniach,
kobiety przejęły nie tylko zarząd majątkiem i rodziną, lecz również obowiązek
przechowywania polskości. Prowadziły tajne nauczanie języka polskiego i historii, brały udział w organizowaniu powstań. Nota bene kosztem walki o własną
emancypację, która wydawała się im drugorzędna wobec służenia sprawie
walki o niepodległość. Polskim kobietom nieobce były wprawdzie dziewiętnastowieczne
dramaty cywilizacyjne, które zainspirowały działalność zachodnich sufrażystek,
związane z zakłamaną moralnością wiktoriańską, sankcjonującą z jednej
strony dyskryminację ubogich kobiet, zmuszonych do nieludzko ciężkiej pracy
fizycznej, z drugiej zaś zamykającą w „złotej klatce" kobiety z warstw
wyższych, skazującą je na nudę, neurozy, „choroby duszy", histerię. Nie
ujawniły się one jednak na ziemiach polskich w sposób tak drastyczny, jak na
zachodzie Europy. Poza tym, nad antagonizmami płci w społeczeństwie polskim
dominowała idea współdziałania, solidarności w walce z zaborcą. Zresztą właśnie
dzięki zaangażowaniu w odzyskanie niepodległości Polki otrzymały prawa
wyborcze już w 1918 r., podczas gdy np. Francuzki i Włoszki dopiero po II
wojnie światowej [ 14 ].
Jak
wspomniane uwarunkowania historyczne przekładają się na kulturową, tym samym
zaś pośrednio społeczno-ekonomiczną sytuację kobiet w Polsce w chwili
obecnej? Wydaje się, iż wciąż — na dobre i na złe — ciąży na nich
syndrom Matki Polki. Z jednej strony jako hołd, idealizacja heroizmu kobiet, z drugiej zaś — w obecnych mniej heroicznych i romantyzmem przepojonych czasach — jako balast lub wręcz pułapka. Wyraz moralnej presji wywieranej na
kobiety, by dorównały swoim wielkim poprzedniczkom z czasów narodowych zrywów,
klęsk, prac u podstaw. Aby były ostoją rodziny, „strażniczkami domowego
ogniska", „siłaczkami", filarami spokoju i bezpieczeństwa. By broniły mężczyzn
przed ich skłonnością do anarchii, bałaganu i chaosu. By działając poświęcały
egoistyczne cele własne dla celów wyższych, „ogólnych", bo w czym, jeśli
nie w altruizmie, tkwi cała wartość i uroda ludzkiego życia? Wyłamując się z tego schematu, odrzucając martyrologiczną aureolę wzorowej żony i matki
oraz tradycyjny, staroświecki bardziej niż istotnie do głębi patriarchalny
model polskiej rodziny, tracą szansę na stanie się kolejnym wcieleniem
polskiej kobiety jako archetypu dobra. Na pociechę zaś mogą powiedzieć sobie
aż lub może tylko, że — przypatrując się wizerunkowi wyemancypowanych
kobiet na Zachodzie — w sytuacji tej nie są bynajmniej odosobnione.
Desakralizacja kobiet, postawienie ich, w dobrym i złym tego słowa znaczeniu,
na równi z mężczyznami, idee emancypacyjne i feministyczne — wciąż
znacznie „lepiej" brzmią w bardziej niż polskie społeczeństwo
egalitarystycznych i zaprogramowanych na indywidualizm krajach Zachodu, nawet jeśli
(na pokaz i w formie sprowadzanych z Zachodu nowinek), zaczynają stopniowo dochodzić do głosu również w Polsce. Ostatecznie mechanizm kolektywistycznego myślenia i zachowań cechuje
się innymi priorytetami i odmienną logiką.
Biorąc
pod uwagę ogólnie rozumianą „formalną" siłę oddziaływania kobiet w polskim społeczeństwie, należałoby więc zgodzić się z wysuwaną przez
ruchy feministyczne tezą-zarzutem, iż współczesna kultura polska jest męskocentryczna,
to bowiem mężczyźni pełnią w Polsce dominujące role społeczne, związane
ze sprawowaniem kontroli i władzy, kobietom zaś, przez sam fakt bycia
kobietami, „wybić się" w tych dziedzinach jest znacznie trudniej [ 15 ].
Przytaczając argumenty kulturologa Krzysztofa Arcimowicza, podkreślić należy,
iż kobiety doświadczają w Polsce dyskryminacji na rynku pracy, w porównaniu z mężczyznami dłużej pozostają bezrobotne i mają większe trudności ze
zdobyciem zatrudnienia [ 16 ]. Paradoksalnie, po 1989r.
stanowią 54% osób z wyższym
wykształceniem i 56% bezrobotnych [ 17 ].
Rzadziej awansują, pełnią mniej prestiżowe stanowiska, monopolizując wręcz
zawody stosunkowo słabo płatne, „podrzędne", np. pielęgniarek,
nauczycielek, sekretarek. Trudno również mówić o wysokim statusie kobiet, które
usiłują odnaleźć się w tradycyjnej roli gospodyń domowych. „W
kapitalizmie — stwierdza Arcimowicz — jedną z naczelnych wartości jest
wysoki status materialny, który można osiągnąć dzięki pracy zawodowej. W patriarchalnej skali wartości opieka nad dziećmi i domem, mimo że wartościowana
pozytywnie, nie dorównuje jednak pracy zawodowej" [ 18 ]. Poza tym, kobiety są
stosunkowo słabo reprezentowane w życiu publicznym, organach władzy, zwłaszcza
na jej wyższych szczeblach: partyjnym, parlamentarnym, rządowym, szczególnie
zaś zjawisko to nasila się po 1989r [ 19 ].
Budowanie ładu społecznego w III Rzeczpospolitej oparte jest na męskich
prerogatywach. Przeważa pogląd, iż, cytując Arcimowicza, „podział na sferę
rodzinną, zdominowaną przez kobiety, i publiczną, zdominowaną przez mężczyzn,
jest stanem naturalnym" i niezmiennym [ 20 ].
Innym, paradoksalnym poniekąd, skutkiem przemian postkomunistycznych ostatnich
lat, reakcją na nowe, liberalne wzorce kulturowe, płynące z Zachodu, jest
„obronny" powrót do wartości tradycyjnych. Dominacja kryteriów moralnych w rozstrzyganiu kwestii związanych z seksualnością. Niechęć wobec
„importowanych nowinek" — ruchów homoseksualistów, ideologii
feministycznej. Uchwalenie restrykcyjnego, na tle Europy Zachodniej, prawa
antyaborcyjnego [ 21 ].
Męskocentryzm
widoczny jest również w dominującym w polskim społeczeństwie modelu
rodziny. Arcimowicz stwierdza, iż obecnie w Polsce konkurują dwa paradygmaty męskości:
tradycyjny — patriarchalny, oraz nowoczesny — bardziej „kobiecy",
charakterystyczny dla liberalnych i egalitarystycznych krajów Zachodu. Górę
biorą jednak wyraźnie tradycyjne wzory zachowań [ 22 ].
Nawet w sytuacji, gdy, zgodnie z badaniami opinii publicznej, między 1994 a 2004 r. znacznie zwiększyło się poparcie dla partnerskiego modelu rodziny, w którym małżonkowie przeznaczają równą ilość czasu na pracę zawodową
oraz zajmowanie się domem i dziećmi (47% w 2004r.). Tradycyjny model, z pracującym mężem i żoną, zajmującą się wyłącznie domem, wciąż
akceptuje 27% ankietowanych. Równocześnie zaś nadal popularny jest mieszany
model małżeństwa, propagowany szczególnie w czasach PRL. Zgodnie z którym
zarówno mąż, jak i żona pracują zawodowo, przy czym mąż poświęca więcej
czasu na pracę, żona zaś dodatkowo zajmuje się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci (23%). Trudno nie zgodzić się z autorami Systemu wartości
materialnych i niematerialnych, iż kobiety w Polsce otrzymują od społeczeństwa
sprzeczne sygnały: z jednej strony ich życiowy sukces coraz częściej utożsamia
się z karierą zawodową, z drugiej zaś wciąż oczekuje się od nich, że będą
dobrymi żonami i matkami, w patriarchalnym, tradycyjnym tego słowa znaczeniu
[ 23 ].
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 9 ] A. Górnicka-Boratyńska,
Pomyłka
Natury, „Gazeta Wyborcza": „Wysokie Obcasy" 2006, nr 6
(356), s. 34. [ 10 ] M. Bogucka, Gorsza płeć,
Warszawa 2005, s.249. [ 13 ] A. Górnicka-Boratyńska,
Pomyłka natury. Rozmowa z Marią Bogucką, „Gazeta Wyborcza":
„Wysokie Obcasy" 2006, nr 6 (356), s. 34. [ 15 ] J.
Bartyzel, A. Mazurek, op. cit. [ 16 ] K. Arcimowicz, Obraz mężczyzny w polskich
mediach. Prawda, fałsz, stereotyp, Gdańsk 2003 , s. 242. [ 17 ] M. Falkowska, J. Lewandowska, B. Wciórka,
M. Wenzel, System wartości materialnych i niematerialnych, [w:] Polska,
Europa, świat. Opinia publiczna w okresie integracji, Warszawa 2005, s.
246. [ 18 ] K. Arcimowicz, op.
cit., s. 243. [ 23 ] M. Falkowska, J. Lewandowska, B. Wciórka, M. Wenzel, op. cit., s. 233,
244. Zob. też np. M. Bunda, Matki, żony, kucharki, „Polityka" 2006,
nr 16. « (Published: 06-05-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4755 |
|