|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Humanistyczny sens życia [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Okres wielkanocny sprzyja refleksji światopoglądowej
lekko konfrontacyjnej. Konfrontacyjnej z tej racji, iż nasze otoczenie
kulturowe w okresie tym bombarduje nas wyobrażeniami pozornie optymistycznymi,
podawanymi w formie nieznoszącej wątpliwości, które propagowane są jako
najwyższe wcielenie sensu życia ludzkiego. Wielkanoc kieruje nasze myśli ku idei zmartwychwstania, a w konsekwencji życia po śmierci, tłumi naturalne lęki egzystencjalne, daje
nadzieję nieśmiertelności, niesie obietnicę cudownej krainy i hedonistycznej
radości, jaka nas czeka po tym „padole łez i trudów". Okazuje się jednak, że nadzieje te podzielane są przez
coraz mniej Europejczyków w tym Polaków, powoli stają się one mniejszościowe
także w naszym kraju. Jak pokazują badania 69% Polaków wierzy w życie po śmierci, w zmartwychwstanie 66%, w zmartwychwstanie wraz z ciałem — już tylko połowa.
Poprawnie, czyli zgodnie z nauką Kościoła o zmartwychwstaniu, wierzy 55%
mieszkańców wsi i jedynie 37,7% mieszkańców miast. Co trzeci Polak krzepi się z kolei wiarą w reinkarnację. Jak dobrze ujął tę sytuację pewien
internauta: „Ponad 90% rodaków uważa się za katolików, ponad 30% tychże
wierzy w reinkarnację. Niezły wynik te 120% — nawet Gazprom nie zebrałby na
walnym tylu akcjonariuszy". Aby sytuację jeszcze bardziej skomplikować
dodajmy, że w życie po śmierci wierzy do kilkunastu procent ...niewierzących,
czyli agnostyków i ateistów. U naszych zachodnich sąsiadów w zmartwychwstanie Jezusa wierzy jedynie 21% społeczeństwa. Jeśli chodzi o ideę
życia pośmiertnego to zdecydowanie większymi niedowiarkami są ewangelicy niż
katolicy. W skali całej Europy szacuje się, że jedynie trzecia część jej
mieszkańców wierzy w takie sprawy, jak życie po śmierci, niebo i zmartwychwstanie. Spośród tych z kolei, którzy wiarę w pośmiertne życie
zachowują, wyobrażenia chrześcijańskie wypierane są przez koncepcje
hinduistyczno-buddyjskie. Specyfika europejskiej wiary w reinkarnację polega na
tym, że nie służy ona zasadniczo do tworzenia nadziei na wyzwolenie się z „padołu łez", lecz do podtrzymania wiary w możliwość kilkukrotnego na
nim bytowania: jest nam tak dobrze w tej „cywilizacji śmierci", że
przestajemy dążyć do wyzwolenia, nirwany, łąk niebieskich, krainy wiecznych
łowów itp. Lamentuje więc na łamach katolickiego czasopisma pewien ksiądz
nad poganizacją społeczeństw: „Wielu chrześcijan
straciło dzisiaj poczucie tajemnicy Wielkanocy. Cieszą się wprawdzie z wiosny, ale piękno wiążą nie tyle z Wielkanocą, ile z przeżyciem odradzającej
się przyrody". Tymczasem, jak przekonuje ksiądz, jest „wiosna
prawdziwa", czyli przezwyciężenie śmierci i życie wieczne, do którego
należy poczynić odpowiednie przygotowania. Jako że siła kulturowej sugestywności
tych wyobrażeń maleje, świeckie poszukiwania sensu naszego życia wydają się
nieodzowne.
Pojawia się często niedowierzanie ze
strony ludzi religijnych, iż można żyć sensownie, z nadzieją i zaangażowaniem
nie posiadając wierzeń religijnych snujących przed nami obietnice uciech
niebieskich, nie popadając przy tym w zupełny wobec życia dystans i nihilizm.
Ze świeckiego punktu widzenia sens życia
nie jest czymś, co potrzebne jest nam obiektywnie, czego odkrywanie jest naszym
„świętym" obowiązkiem, warunkiem „życia godziwego". Sens życia jest
nam natomiast potrzebny (większości ludzi) z przyczyn czysto psychicznych -
jego „posiadanie" poprawia psychiczną jakość naszego życia, pozwala nam
lepiej sobie w nim radzić, mieć siłę do wstawania każdego poranka, motywację
do rozwoju, energię do życia.
Dziś wątpliwym się dla nas staje wyjątkowe
znaczenie wierzeń o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym w ustalaniu sensu życia
jednostek. Mniejsza część rozwiniętych społeczeństw wierzy w istnienie
takiego wymiaru życia, jeszcze mniej wiara ta daje realną nadzieję i jest
sensem życia. W istocie więc większość ludzi w krajach rozwiniętych żyje
dzięki wyłącznie świeckiej i „doczesnej" motywacji, uzasadnieniom. Większość
ludzi w najaktywniejszej części swego życia, co zasadniczo pokrywa się z okresem życia zawodowego nie rozmyśla za często lub w ogóle o metafizycznych
czy ostatecznych uzasadnieniach swojego życia, także wierzący w tym okresie
stosunkowo najmniej palą się do wyprawy w zaświaty i spotkania z Bogiem. Sens
naszemu życiu nadają wówczas nasze „małe cele", całkiem „ziemskie",
„doczesne" i dość praktyczne.
Problem sensu życia staje przed nami
najuporczywiej w okresie młodzieńczym i „poprodukcyjnym", kiedy to
najbardziej jesteśmy narażeni na artykułowanie się lęków egzystencjalnych,
przerażenia śmiercią i bezcelowością. Posiadanie sensu życia może więc
nie tylko podnosić jego jakość, ale i pełnić funkcje psychoterapeutyczne,
tak jak jego brak może sprzyjać „rozbiciu" psychicznemu, nawet depresji.
Tyle generalizowania i statystyki. W przypadkach jednostkowych często natomiast stajemy, bez względu na wiek i swoją
pozycję zawodowo-społeczną, przed problemem odnalezienia swego sensu życia.
Niewątpliwie dla osoby niewierzącej jest to wyzwanie dużo poważniejsze niż
dla osób, które problem świadomości kosmicznego bezsensu życia zalepiają
plastrem dobrego Boga, który zadbał swego czasu o nadanie wzniosłego celu tak
książętom, papieżom czy prezydentom, jak i zwykłemu szaraczkowi. Kiedyś można
byłoby powiedzieć, że osoby niewierzące to w większości najlepiej wykształcona i oczytana część społeczeństwa, a więc jako pewien rodzaj elity ducha
powinni sobie łatwiej poradzić z wyzwaniem sensu życia niż przeciętny
przedstawiciel społeczeństwa. Dziś jednak, kiedy w Europie ateizm i agnostycyzm w kolejnych krajach stają się dominującymi lub jednymi z dominujących
światopoglądów w skali społecznej, trud ten staje nie tylko przed
profesorem, intelektualistą czy artystą, ale i mechanikiem samochodowym,
sprzedawcą czy urzędnikiem.
W moich poniższych rozważaniach pomijam problem naturalnych uwarunkowań i predyspozycji światopoglądu — kiedy nasza sytuacja społeczna, osobista czy wręcz neurologiczno-genetyczna silnie warunkuje nasze przekonania aż do granic determinizmu.
Trywializując, łatwo być ateistą będąc Kubą Wojewódzkim. Łatwo być
gorliwym religijnie nie mogąc zaspokoić tutaj swoich elementarnych pragnień i potrzeb. W takich przypadkach byt wyraźnie kształtuje świadomość. Światopoglądowo sytuacje te są dość banalne. Dużo bardziej interesujące są natomiast takie przypadki, kiedy świadomość wyraźnie wymyka się bytowi. To na przykład sytuacja, kiedy osoba mocno przez życie doświadczana, która nie ucieka w obietnicę, że poza
doczesnością jest jeszcze coś.
Z humanistycznej perspektywy sens życia
jest jedną z centralnych kategorii światopoglądowych. Najważniejsze wnioski
jakie się na ogół pojawiają na ten temat, to:
-
brak prób wypisywania prostych recept, formułowania i narzucania
jednego sensu życia dla wszystkich ludzi, konieczność zmierzenia się z problemem indywidualnie (odrzucenie totalitaryzmu eschatologicznego)
-
brak ostatecznego, absolutnego, transcendentnego sensu życia
-
systematyzowanie i formułowanie sensu życia jako akt pożądany, ale
niekonieczny
-
możliwość formułowania bardzo wielu sensów życia.
1. Praktyczny sens życia W naszym bezrefleksyjnym otoczeniu społecznym
osoba, która nieco poważniej zaczyna rozważać swoje życie, mówiąc o jego
celu, sensie, znaczeniu, często obdarzana jest w swym środowisku mianem
„filozofa" („Franek filozofuje zamiast się bawić/pracować/oglądać tv").
Większość ludzi, którzy zaczynają „filozofować" o swoim życiu, nadaje
mu w gruncie rzeczy bardzo praktyczne sensy: miłość [ 1 ], zrodzenie i wychowanie
dzieci, praca, przyjaźń, poświęcenie dla innych. Są to sensy swoiście
obiektywne, gdyż można przyjąć, ujmując to metaforycznie, że nadała nam
je Natura. Wszystkie one wynikają z wrodzonych predyspozycji i popędów, choć
oczywiście rozłożonych nierównomiernie: nie każdy może i pragnie mieć
dzieci, nie każdy będzie gotów do altruizmu. Wszystkie one są oczywiście
„doczesne", choć nie wszystkie mogą nam towarzyszyć przez całe życie
(trudno np. całe życie wychowywać dzieci czy pracować, stąd np. wielu ludzi
przeżywa poważne kryzysy psychiczne wraz z przejściem na emeryturę, kiedy często
odpada jeden z ważniejszych sensów życia).
Ludzie słabi psychicznie i zagubieni
uważają, że fakt, iż za tymi sprawami stoją geny, hormony, ewolucja itp.,
całkowicie „odczarowuje" wszystko, pozbawia je piękna czy wręcz sensu.
Racjonalizm, który wszystko bada, nawet rzeczy wzniosłe i uświęcone, spotyka
się więc z zarzutem, iż jest filozofią demistyfikacji. Nie podzielam takiego
przekonania.
Odnalezienie piękna i sensu w najbardziej naturalnych i prozaicznych rzeczach może być wielką przygodą i drogą do sedna naszego człowieczeństwa. Nadanie tym rzeczom sensu i odnalezienie ich piękna z kolei wznosi nas na wyższy poziom człowieczeństwa — życie zgodne z naturą uznawane za sensowne i piękne może być przeżywane
intensywniej i lepiej. To wiąże się także ze skończonością, która wzywa
nas do bycia lepszym tu, teraz, bez odwlekania („Spieszmy się kochać ludzi,
tak szybko odchodzą…"; carpe diem!). Jeśli więc poza
bezrefleksyjnym egzystowaniem zaczniemy „filozofować" i dojdziemy do
nadania sensu temu, do czego predestynuje nas natura, możemy kochać głębiej i mocniej, a nawet ubóstwić obiekt miłości, być lepszym rodzicem,
wierniejszym przyjacielem, rzetelniej i doskonalej wykonywać swój zawód. Dzięki
naturalistycznemu sensowi życia mamy więc szansę stać się lepszym człowiekiem.
Jednostki pozbawione nadziei dalszej zmysłowej kontynuacji
bytu po fizycznej śmierci, uczą się doceniać i wyzyskiwać radość
egzystencji „doczesnej". Jak mówi Księga Koheleta: „Zobaczyłem więc,
że nie ma nic lepszego nad to, że się człowiek cieszy ze swych dzieł, gdyż
taki jego udział. Bo któż mu pozwoli widzieć, co stanie się potem?". Żyje
się tylko raz, życie jest tylko jedno, nie można więc sobie pozwolić na
karmienie się nadzieją, że kiedyś będzie lepiej — trzeba dołożyć
wszelkich starań, aby już tutaj było lepiej. S. Pinker w Tabula
rasa zauważa: „Nawet emocjonalna pociecha, jaką przynosi człowiekowi wiara w życie po śmierci, może działać w dwie strony. Czy życie rzeczywiście stałoby się bezcelowe, gdyby śmierć mózgu oznaczała ostateczny koniec naszego istnienia? Przeciwnie, nic nie nadaje ludzkiemu życiu większego znaczenia niż przekonanie, że każda chwila świadomego istnienia jest bezcennym darem. Jak wielu bójek udało się uniknąć, ile przyjaźni ocalono, ilu godzin nie zmarnowano, ile wykonano serdecznych gestów dzięki temu, iż czasami przypominamy sobie, że "życie jest krótkie"?".
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Być może to najważniejszy
lub najpowszechniejszy z praktycznych sensów, jakie ludzie nadają swemu życiu;
pewnym odzwierciedleniem tego jest wskaźnik wyników Google: „sens życia" z „miłością" daje 143 tys. stron, podczas gdy z „wiarą"
jedynie 82 tys. « (Published: 11-04-2006 Last change: 28-06-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4703 |
|