|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Moralność a życie codzienne Author of this text: Władysław Loranc
Wola życia z innymi
Moralność
nie jest celem samym w sobie. Trudno udowodnić, że jej norm nie stworzyli
ludzie. Moralność to najcenniejsze, co zachowujemy z doświadczenia. Na
twierdzenie, że człowiek w decydowaniu o sobie powinien być wolny, a życie
bez reguł i powinności jest możliwe, odpowiem jednym zdaniem: życie bez reguł
to próba życia bez doświadczenia, a to grozi człowiekowi, że w swych
reakcjach cofnie się do poziomu życia ameby. Powinności moralne są pomostem
między doświadczeniem wspólnot a celami, które stawia sobie jednostka.
Badanie procesu powstawania reguł zrodziło już wiele hipotez a nawet nieco
aksjomatów. Istnienie moralności jest oczywiste, podobnie jak istnienie
powietrza, ale jej forma zmienna jak wiatr. Chętnie powtarza się twierdzenie,
iż człowiek najpierw upadł czy też musiał doświadczyć upadku, by
przegotować się do daru świadomości „dobra i zła", który otrzymał
od opatrzności. Nie wiemy jednak, czy to zdanie opisuje proces historyczny czy
jego religijny palimpsest. Etyka stawała się konieczna w konsekwencji dwóch
potrzeb bez zaspokojenia których społeczeństwo nie może istnieć, przypomnę:
niezbędność pomocy wzajemnej oraz zachowanie wspólnoty w warunkach nurtujących
ją konfliktów. Jak to rozumieć praktycznie? Istotą
więzi społecznej jest wzajemność świadczeń. Jeśli coś robię lub coś
komuś daruję to myślę, że podobny akt będzie, bo powinien być, powtórzony
także w moją stronę. Zasadność tego oczekiwania usprawiedliwia fakt, że
nikt nie urodził się po to, by tylko dawał i nikt nie rodzi się w tym
celu, by tylko brał. Rzymianie mówili krótko: "Do, ut des — daję byś dał".
Bez tak rozumianej i w praktyce życia przestrzeganej zasady wzajemności, wspólnota
naraża się na rozpad. Ta zasada przenika stosunki gospodarcze i społeczne.
Bez niej
trudno wyobrazić sobie powstanie świadomości moralnej i jej funkcjonowanie.
„Zobowiązanie — powinność" to wieź dwustronna w każdym systemie
etycznym. Moralność człowieka ma swe naturalne źródła. Pamiętać wszakże
trzeba, że jest tak złożona jak cała kultura ludzka.
Było i jest wielu przewodników w poruszaniu się po nieautonomicznym świecie
moralności oraz opisującej ją lub normującej etyki. Imanuelowi Kantowi zawdzięczamy
ustalenie bodaj najważniejszych znaków orientacyjnych. Pierwsza z jego
wielkich konkluzji uzmysławia poszukującym odpowiedzi, że nic nie staje się i stać się nie powinno normą moralną, jeśli nie może być zasadą dla
wszystkich. W odpowiedzi na pytanie jak żyć uzyskujemy dyrektywę jasną i trwałą: "Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz
zarazem chcieć, aby stała się prawem powszechnym". Oznacza to mniej
więcej tyle, że od funkcjonowania tej normy sam sobie nie udzielisz
zwolnienia.
W
drugiej z wielkich refleksji Kant zwraca naszą uwagę na fakt, iż z etycznego
punktu widzenia każdy człowiek rozwiązujący dylematy moralne jest zarazem
adresatem dokonanego wyboru. Jeśli nie chcesz wykorzystywać innych ludzi
traktuj: "człowieczeństwo zarówno we własnej osobie, jak i w osobie każdego
innego zawsze zarazem jako cel, nigdy tylko jako środek".
Bez
respektowania tej normy trudno wyobrazić sobie godne istnienie człowieka w społeczeństwie nękanym konfliktami. Aprobata tej dyrektywy wymaga co
najmniej rezygnacji z obojętności wobec wartości na które powołujemy się,
nie mówiąc już o skłonności do manipulowania nimi.
Omawianie
związku między zasadami moralnymi a dojrzałymi pragnieniami i wybranymi
celami rodzi trudność bodaj czy nie największą po wkroczeniu
na obszar polityki. Postawę polityka trudno oderwać od moralnej oceny tego, co
robi oraz metod, którymi się posługuje. Polityk pozostaje człowiekiem
prywatnym mimo przyjęcia na siebie funkcji publicznych. W roli osoby prywatnej
podlega tej samej alternatywie „dobro — zło", której podlegamy
wszyscy. W wypełnianiu funkcji publicznych sytuacja komplikuje się w co
najmniej dwóch kontekstach. Na pierwszy zwraca uwagę pytanie: „Czy polityk
ma ten sam co wszyscy obowiązek prawdomówności?" Drugi kontekst sygnalizuje
pytanie: "Czy polityk przyjmując na siebie obowiązek zapewnienia obywatelom
bezpieczeństwa oraz ochrony podmiotowych praw ludzi tworzących wspólnotę może
kierować się przy wyborze metod działania względami utylitarnymi, a w
popularnym ujęciu — czy ma prawo do 'brudnych rąk'"?
Wiemy, że polityk broni nie teoretycznych wartości zapisanych w kodeksach lecz substancji czyli życia ludzi, ich terytorium i dobytku. Z myślą o sprostaniu temu obowiązkowi decyduje się na czyn. Dla niego wybór wtedy
staje się naganny czyli będzie przejawem uległości wobec zła, gdy
zaniechanie skutecznego czynu zniweczy szansę opanowania zagrożeń atakujących
wspólnotę, którą reprezentuje. Wartości pozostaną czyste, ale ludzie, którzy
im ufają utracą wolność lub nawet zginą. Zapewne ten dylemat miał na myśli
N. Machiavelli, gdy oczekiwał od księcia, że potrafi nie być dobry. Jeśli
zbiorowość, w imieniu której polityk działa, poznaje motywy, którymi się
kierował (dotyczy to nawet monarchy absolutnego) to aprobuje jego ocenę położenia i z zasady aprobuje proporcjonalność użytych środków zaradczych. Polityk
dla zbiorowości nie będzie wtedy człowiekiem „brudnych rąk" lecz
rzecznikiem bezpieczeństwa obywateli i ładu społecznego. To nie polityka
jest brudna lecz brudnymi bywają politycy.
Znamy sytuacje, że w pełnieniu ról publicznych są wyłącznie
brudem. Zło lub dobro czynu w konsekwencji czyste albo brudne ręce — wybór
zależy od polityka, od prawdomówności w ocenie położenia ludzi, których
reprezentuje i od celów, do których dąży w porozumieniu ze wspólnotą. Dlatego
od polityka oczekujmy i wymagajmy nie altruistycznych intencji lecz
realistycznego widzenia rzeczywistości i wystrzegania się kłamstwa.
Powiem, że obowiązek prawdomówności ma szczególne znaczenie w ustroju demokratycznym. Istotę demokracji dostrzegam w tej właściwości
tego ustroju, iż bogaty nie może bezkarnie uciskać biednego, bo z litery i ducha prawa posiada władzy mniej niż bogactwa. W demokracji podmiotem są:
wyborca i wybrany. Niestety w politycznej grze o drugą z tych ról ludzie nie są
równi, zwłaszcza w czasach niezwykłego wpływu środków masowego przekazu,
które zwielokrotniły rolę ścisłego związku między uprawianiem polityki a obowiązkiem wystrzegania się kłamstwa wobec tych o których mandat polityk
zabiega. Moralnie wielkim polityk jest wtedy, gdy przenikliwie czyta znaki
czasu i do swych racji umie pozyskać poparcie. Ten z polityków, który kłamie
nie jest przywódcą lecz uzurpatorem. W dążeniu do celu, którego nie może
otwarcie przedstawić staje się człowiekiem podstępnym, bo cele nie są wspólnotowe,
lecz koteryjne lub wręcz egoistyczne.
Czy zabieganie o moralną czystość w polityce ma sens, jeśli
uzmysłowimy sobie wymowę doświadczeń, gdy przemyślimy tradycje? Jeśli
przyjąć opinię K. Zanussiego w jego ciekawej wypowiedzi o Czesławie Miłoszu
(na łamach „Europy" z jesieni 2004 roku) to na pewno nie. A napisał tam
tak: "Wiemy, że na ziemi tej sprawiedliwości nie będzie". To sąd
wyjątkowo odległy od doświadczeń zbiorowych, w których tkwi przekonanie, że
sprawiedliwość żyła, istnieje dzisiaj i ma oczywiste szansę w przyszłości.
Oczywiście nigdy nie była stanem gotowym, skrystalizowanym. Nie będzie ikoną,
którą możemy postawić na ołtarzu i cieszyć się nią z naiwnością
dzieci. Na jej znaczenie codziennie dokonują zamachu, ale nawet ci, którym
zamach się powiedzie, wraz z sukcesem nie uzyskują pewności siebie. Wiedzą,
bo pamiętają, że ludzie skrzywdzeni gwałtem zadanym sprawiedliwości, w odruchu samoobrony potrafią być straszni. Sprawiedliwość podobnie jak chleb
to elementarny warunek trwania ludzkiego gatunku. Tylko ludzie krótkowzroczni
lub złych intencji kwestionują jej istnienie. By w grze o sprawiedliwość
bilans zysków i strat był dodatni, redukując obecność zła i wzmacniając
dobra, umożliwiając nie tylko trwanie ludzi, lecz zachowując ich godność,
trzeba wytrwale i z determinacją redukować obecność kłamstwa w polityce i powstrzymać się od ulubionych w salonowych rozmowach dywagacji o upadku
człowieka. U podstaw wszelkich refleksji na temat historii,
polityki i etyki trzeba położyć wolną od wątpliwości myśl, że człowiek
nie jest ofiarą gry ślepych, a potężnych sił, lecz, jak to mówiono od wieków,
jest kowalem swojego losu. W każdej epoce koleje życia indywidualnego i zbiorowego potwierdzają ten aksjomat. A co to jest epoka? Powtórzę za R.
Musilem: "Epoka — nie wiemy czy mamy przez to rozumieć stulecia, tysiąclecia
czy po prostu okres, który oddziela wnuka od dziadka". W tym, co tu
piszę, wybieram tę ostatnią ewentualność i szukam porozumienia z pokoleniem wnuków.
Najważniejszym warunkiem sukcesu była, jest i pozostanie wytrwała obrona
obecności idei sprawiedliwości w moralnej świadomości społeczeństwa. Każda
wartość wiąże człowieka z otoczeniem, a wola życia z innymi porządkuje
ludzkie pragnienia i nadzieje, tworząc normy moralne i nadając im sens. Życie
wśród innych i z innymi ludźmi byłoby po prostu niemożliwe bez moralności i etyki, która jej normy opisuje lub tworzy i uzasadnia.
Artykuł jest fragmentem eseju zamykającego wybór aforyzmów i refleksji, który ukaże się w drugiej połowie 2006 roku, w książce zatytułowanej
Człowiek szuka ładu.
*
„Res Humana" nr 1-2/2006.
« (Published: 14-05-2006 )
Władysław Loranc Doktor nauk humanistycznych, działacz społeczny i publicysta; członek zespołu redakcji Res Humana | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4772 |
|