|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Tanio, taniej, najtaniej... Author of this text: Przemysław Łucyan
Wybory parlamentarne 2005, zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości,
zapowiedzi naprawy państwa, rozliczenia przeszłości i wprowadzenia prawości i uczciwości do polskiej polityki… I tak dalej i tak dalej… Nie żebym wierzył w te wyborcze
slogany, ale to, czym ten rząd uraczył nas przez te ponad
siedem miesięcy przerosło kilkakrotnie moje największe obawy.
Kulminacją tego wszystkiego stało się natomiast wprowadzenie
do rządu Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. PiS, który rości
sobie prawo — moralne prawo — do rozliczania poprzedniego
ustroju, do prześwietlania życiorysów, aby wykryć wszelkie
nieprawości, z dnia na dzień zapomina o przeszłości swoich
obecnych koalicjantów, aby tylko móc przeforsowywać swoje
ustawowe buble. Zawarcie koalicji wiąże się oczywiście z podzieleniem się władzą, a przez to również stanowiskami.
Dla PiSu jednak dzielenie się jest rzeczą niemal nie do
zaakceptowania — jakie jest więc rozwiązanie? Skoro brakuje
stanowisk dla nowych koalicjantów, bo PiS nie chce za bardzo
niczego oddać, ale przecież muszą coś dostać aby była
koalicja, to jedynym rozwiązaniem jest — oczywiście -
utworzenie nowych stanowisk... Powołanie nowego
rządu można śmiało nazwać ostatecznym uśmierceniem wizji
taniego państwa — przypomnijmy — jednego ze sztandarowych
haseł w kampanii wyborczej PiS. Teraz pozostało nam jedynie
państwo „solidarne", czyli takie, w którym dla każdego z popierających PiS działaczy posadka się znajdzie. Czy
utworzenie nowych ministerstw miało merytoryczne uzasadnienie?
Oczywiście, że nie. Chodziło tylko i wyłącznie o zaspokojenie parcia na stołki kolegów i koleżanek z Samoobrony
oraz LPR. I pomińmy już tak kuriozalne fakty jak powołanie
Romana Giertycha na ministra edukacji, czy też Rafała
Wiecheckiego na ministra „od morza", jak to mówią
koalicjanci. Choć lekkie przerażenie ogarnia człowieka, gdy
pomyśli, że guru Młodzieży Wszechpolskiej ma mieć pieczę
nad edukacją dzieci i młodzieży, natomiast gospodarką morską
będzie zawiadywał jegomość, który zadebiutował dla opinii
publicznej jako kibol, czyli tak zwany stadionowy zadymiarz.
Pogratulować doboru „elity" rządzącej mogę jedynie w takiej sytuacji. Oczywiście o rządzie ekspertów i fachowców
możemy już zapomnieć całkowicie.
Pomińmy to jednak i przejdźmy do taniego państwa według Jarosława
Kaczyńskiego, Kazimierza Marcinkiewicza oraz prezydenta Lecha
Kaczyńskiego, który z tej okazji wygłosił nawet orędzie
poświęcone… oczywiście, Platformie Obywatelskiej. Tak
więc, liczby mówią same za siebie — mieliśmy szesnaście
ministerstw i dwóch wicepremierów, a mamy dwadzieścia
ministerstw i czterech wicepremierów. Jest to najbardziej rozrośnięty
rząd od czasów PRL. Gdyby Jarosław Kaczyński potrzebował do
uzyskania „stabilnej większości" więcej partii, to być
może zbliżylibyśmy się jeszcze bardziej do osiągów Bolesława
Bieruta, za którego to rząd miał ośmiu wicepremierów i trzydziestu sześciu ministrów...
To jednak wcale nie
koniec analogii pomiędzy postępowaniem obecnie nam rządzących
do czasów PRL. Tak dogłębnego obsadzania swoimi ludźmi
wszelkich możliwych stanowisk, jakie przeprowadza PiS nie było
ani za czasów AWS, ani nawet SLD. Prawo i Sprawiedliwość pod
sztandarami prawości i moralności robi dokładnie takie same
przekręty i machloje, jakich dopuszczali się tak krytykowani
przez nich poprzednicy. Zwalnia się fachowców, ponieważ
zatrudniono ich przed erą PiS i obsadza ich stanowiska
partyjnymi kolesiami bez względu na ich kwalifikacje. Tak jak i w rządzie, gdy brakuje stołka, a jest koleś, to się dla niego
to stanowisko tworzy — co z tego, że wcale nie jest ono
potrzebne… PiS działa dokładnie według tych samych mechanizmów,
które funkcjonowały za czasów makabrycznie rozbudowanego
aparatu państwowego PRL. Ba, do tego dochodzi najbardziej
partyjny prezydent III RP, jakim bez wątpienia jest Lech
Kaczyński. Tego chyba dobitniej tłumaczyć nie muszę...
Zbliżają się wybory parlamentarne, należy więc się
obawiać, że tam gdzie wygrają obecni koalicjanci, samorządy również
zostaną rozciągnięte, gdyż każdy będzie musiał upchnąć
„swoich".
A to wszystko
oczywiście w ramach ograniczania biurokracji. Ograniczania, za
które niestety przyjdzie nam słono zapłacić. Za samą
rozbudowę rządu przyjdzie nam, podatnikom, w skali roku
zapłacić kilkadziesiąt milionów złotych. Do tego nowa
koalicja od razu zabrała się za uchwalanie najpilniejszych w kraju ustaw, czyli o Centralnym Biurze Śledczym i komisji
śledczej do spraw bankowości. Nowy urząd kosztować będzie
oczywiście kilkadziesiąt milionów, zaś dzięki komisji kilku
wybranych posłów będzie pobierać dodatkowe uposażenia przez
okres zapewne dość długi. Ale to pryszcz przy kosztach innych
posunięć. Rząd PiSu nie ma najmniejszego problemu z szastaniem
naszymi pieniędzmi. Wystarczy przypomnieć sławetne
dwadzieścia milionów na Świątynię Opatrzności Bożej,
kolejne dwadzieścia cztery na wizytę papieża, a to wszystko w świeckim państwie. Cóż, dwadzieścia tu, dwadzieścia tam,
ale dla służby zdrowia funduszy nie ma. Przepraszam, są
pieniądze ale dla urzędników i pracowników Narodowego
Funduszu Zdrowia, nie ma natomiast dla lekarzy, pielęgniarek,
położnych itd. Oraz na leczenie pacjentów. W końcu niby
dlaczego kierowca prezesa NFZ nie może zarabiać dwukrotnie tyle
co lekarz specjalista? Oczywiście że może, szczególnie gdy
prezes NFZ zarabia ponad osiem razy tyle co średnie
wynagrodzenie lekarza (wynoszące dla przypomnienia około 2000
zł). A to wszystko w ramach ograniczenia aparatu urzędniczego i zmniejszenia kosztów państwa. Nie zapominajmy też, że to
dopiero początek rządów tej koalicji.
Do tego dochodzi
niegospodarność obecnej władzy i jej nieprzewidywalność, która
również kosztuje polską gospodarkę miliony. Tylko że tego
nie widać od razu, w gospodarce nic nie dzieje się z dnia na
dzień. Wzrost gospodarczy, którym tak szczyci i chełpi się
pan Marcinkiewicz nie jest wcale zasługą jego gabinetu, tylko
dwóch poprzednich. Rezultaty poczynań tego rządu przyjdzie
nam oglądać dopiero za jakiś czas. I obyśmy się ze
szczęścia nie popłakali...
« (Published: 17-05-2006 Last change: 21-05-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4783 |
|