|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » Science and Religion
O Bogu, czasoprzestrzeni i zielonych ludzikach Author of this text: Grzegorz Jagodziński
Tak zwany światopogląd
chrześcijański, ukształtowany w wiekach średnich, znacznie różnił się od
dzisiejszego światopoglądu naukowego. Dla żyjących w Średniowieczu katolików
świat (tj. Wszechświat) dzielił się na Niebo i Ziemię. Ziemia była płaska
jak naleśnik, wokół niej zaś znajdowały się sfery niebieskie, po których
krążyły Słońce, Księżyc, planety i gwiazdy, a poza tymi sferami rozciągało
się Boże królestwo. Cały ten kunsztowny system był doskonały i został
zaprojektowany i wykonany przez odwiecznego Stwórcę, aby służył ludziom. W szczególności Ziemia została stworzona jako miejsce, gdzie będziemy pędzić
doczesny żywot, Niebo zaś zostało powołane do istnienia jako miejsce dla
sprawiedliwych, gdzie spędzą oni wieczność nieustannie wielbiąc Boga. Nawet jeśli
naszkicowany obraz jest w szczegółach nieco zafałszowany późniejszymi
opiniami na temat Średniowiecza, zasadnicze jego rysy wydają się
przedstawione adekwatnie. A więc przede wszystkim w Średniowieczu podkreślano
centralne miejsce człowieka, stworzonego na Boży obraz i podobieństwo, dla którego
Stwórca zaprojektował i wykonał Ziemię i Niebo. Poza tym to właśnie dla człowieka
Jezus zstąpił na Ziemię i dał się ukrzyżować (problem sensu męki i śmierci
Jezusa omówiono w innym artykule). Podkreślano także o centralne miejsce Ziemi we Wszechświecie. I choć być może wyobrażenie na
temat Ziemi było w szczegółach nieco inne od naszkicowanego, i choć być może
istnieli intelektualiści, którzy zdawali sobie sprawę z kulistości Ziemi
nawet w najciemniejszych wiekach, to przecież nie można zapominać, że próby
głoszenia takich poglądów spotykały się z krytyką ze strony Kościoła.
Byli nawet i tacy, którzy za swoje przekonania oddali życie, jak Giordano
Bruno (w 1600 roku, a więc już w erze nowożytnej!)… I stało się tak tylko
dlatego, że prawda, jaką chcieli odkryć przed ludźmi uznana została ze
sprzeczną z oficjalnym, geocentrycznym i antropocentrycznym poglądem na świat. Wielkie odkrycia
geograficzne, a przede wszystkim bezpośrednie dowiedzenie kulistości Ziemi
poprzez opłynięcie jej dookoła, wymusiły korektę kościelnej doktryny. Dokładne
obserwacje astronomiczne, uwolnione od dogmatycznego spojrzenia, zapoczątkowane
przez Kopernika i kontynuowane przez jego następców, dowiodły także błędności
geocentrycznego modelu świata. Dziś, w dobie lotów kosmicznych, nikt nie wątpi
już w błędność poglądu o centralnym położeniu Ziemi, obieganej przez ciała
niebieskie na czele ze Słońcem. Zadano ostateczny kłam temu, co głosił KK
przez wieki. Czy jednak rzeczywiście zwycięstwo myśli kopernikańskiej jest
pełne? Czy współczesna doktryna chrześcijańska rzeczywiście uwolniła się
do końca od średniowiecznych zaszłości? Otóż można mieć
co do tego wielkie wątpliwości. Astronomowie wiedzą od dawna, że Ziemia to
tylko jedno z miriadów ciał niebieskich, które można obserwować na niebie.
Co więcej, wiedzą też, że nie jest w żaden sposób wyróżniona: nie
stanowi centrum Układu Słonecznego, a wraz ze Słońcem nie znajduje się
nawet blisko centrum Galaktyki, ale gdzieś na jej odległych peryferiach. Nasz
Układ Słoneczny, złożony z gwiazdy zwanej Słońcem, z obiegających ją
planet, ich księżyców, planetoid, komet i innych ciał niebieskich, też nie
stanowi jakiejś kosmicznej osobliwości. W ostatnich latach udało się bowiem
dowieść, że w kosmosie podobne układy stanowią raczej regułę niż wyjątek.
Ziemia nie wydaje się więc niczym wyjątkowym… dla astronomów, ale nie dla
wyznawców doktryny chrześcijańskiej. Ci ostatni wciąż
bowiem utrzymują, że człowiek był centralnym punktem Bożego planu, i że
Wszechświat, a przede wszystkim Ziemię, stworzył Bóg dla człowieka. A więc
nawet jeśli Ziemia nie stanowi centrum kosmosu w sensie fizycznym, wciąż
pozostaje nim w sensie religijnym. Cała reszta kosmosu jest mniej ważna,
stanowi tylko dodatek do Ziemi i do żyjącego na niej człowieka. Każdy człowiek
racjonalnie myślący przyzna chyba jednak, że takiej filozofii nie da się
niestety pogodzić z osiągnięciami nauki. Choć niedawno w meteorytach marsjańskiego pochodzenia odkryto coś, co wygląda jak skamieniałości
żywych organizmów, nie ma wciąż bezpośrednich dowodów na istnienie życia, a tym bardziej na istnienie życia inteligentnego, poza naszą planetą.
Sceptycy słusznie podkreślają, że o istnieniu innych cywilizacji informowałyby
nas ślady ich działalności, tymczasem śladów takich nie obserwujemy, jeśli
nie liczyć UFO czy kręgów w zbożu, które to jednak zjawiska z różnych
powodów nie stanowią dowodów w sensie naukowym. Silentium Universi musi zastanawiać nawet najbardziej zagorzałych
zwolenników istnienia w otchłaniach kosmosu naszych braci w rozumie, jednak znów z racjonalnego punktu widzenia nie jest jeszcze dowodem ich nieistnienia. Może
wina leży po naszej stronie, może nie umiemy odczytać śladów, które
kosmici zostawiają? A może oni z jakiegoś powodu nie chcą, byśmy o nich
dowiedzieli się zbyt wcześnie? Może istnieje prawo galaktyczne karzące
unicestwieniem cywilizacje, które ingerują w rozwój innych, mniej
zaawansowanych? Nawet jeśli te przypuszczenia to tylko fantazje, z racjonalnego
punktu widzenia brak nam danych, aby dowieść naszej wyjątkowości i unikalności
we Wszechświecie. Co więcej, z tegoż
punktu widzenia istnienie kosmitów wydaje się nawet dość prawdopodobne.
Skoro bowiem Ziemia nie jest wcale centrum Wszechświata, skoro wokół innych słońc
też krążą planety, dlaczego tylko na naszej miałoby się rozwinąć życie
rozumne? Inaczej mówiąc: dlaczego tylko my mielibyśmy być istotami
rozumnymi, skoro nie jesteśmy wyjątkowi pod innymi względami (np. nasza
planeta nie jest niczym szczególnym we Wszechświecie)? Nie chodzi tu wcale o to, aby twierdzić, że kosmici istnieją. Chodzi jedyne o to, by zauważyć, że
przekonanie o wyjątkowości człowieka nie jest poparte żadnymi racjonalnymi
przesłankami, a nawet jeśli takie przesłanki można znaleźć (milczenie
Wszechświata), to są one zbyt słabe, gdyż dadzą się wytłumaczyć w inny
sposób. Czy doktryna chrześcijańska
jest w jakimkolwiek stopniu zbieżna z takim racjonalnym osądem? No cóż,
niestety tak nie jest, bo przewrót kopernikański do teologii nie może dotrzeć
mimo upływu stuleci. Na pytanie, czy istnieją kosmici, racjonalnie myślący
człowiek początków XXI wieku nie znajduje odpowiedzi. Antropocentrycznie
nastawieni teologowie chrześcijańscy jednak odpowiedź tę znają! Żadnych
kosmitów być nie może, bo przecież to dla pożytku ludzi został stworzony
cały Wszechświat. A skoro dla ludzi, więc gdyby nawet kosmici istnieli,
musieliby być tylko skromnym dodatkiem do naszej cywilizacji, tłem, uzupełnieniem,
ale nie centrum Bożego planu stworzenia, jakim właśnie jesteśmy my i nasza
rodzima planeta Ziemia. Podejrzewam więc, że gdybyśmy któregoś dnia takich
kosmitów spotkali, Kościół musiałby długo debatować nad tym, czy mają
oni dusze jak ludzie, a niezależnie od tego nie uznałby zapewne ich zabijania
za grzech, bo przecież musieliby oni zostać uznani za stworzonych dla ludzi,
tak jak cały Wszechświat zresztą. Ludzie mogliby więc ich potraktować jak
rzeźne bydło, gdyby tylko mieli na to ochotę. Nawiasem mówiąc, byłaby to wówczas
jedynie powtórka z historii, którą już przeżywaliśmy po odkryciu Nowego Świata,
ale to zagadnienie już nie należy do tematu tego artykułu. Kosmici nie mogą
egzystować także z tego powodu, że to przecież za ludzi Jezus oddał swoje
życie, a to czyni nas wyjątkowymi na skalę Wszechświata. Jeżeli nawet na
innych planetach kwitnie życie i rozwija się cywilizacja, to nie dorasta nam
ona do pięt. To za nas, a nie za nich, Syn Boży oddał swe doczesne życie.
No, chyba że założymy, że stał się kiedyś także kosmitą i poniósł mękę
za przewinienia tamtejszego Adama. Gdyby zaś we Wszechświecie istniało wiele
cywilizacji, Jezus musiałby zapewne zginąć za każdą z nich. Ktoś złośliwy mógłby w tym momencie zapytać, na co komu całe to gdybanie, przecież jak na razie
nie odkryto niczego, co miałoby wskazywać na istnienie innych istot rozumnych
we Wszechświecie. Odpowiedź jest prosta: z gdybania tego wynika jasno, że
doktryna chrześcijańska jest zamknięta i praktycznie wyklucza możliwość
istnienia takich istot, podczas gdy podejście racjonalne dla takiego zamknięcia
nie znajduje dostatecznie silnych podstaw. Pogląd chrześcijański narzuca
silne ograniczenia i musi zastanawiać tych, którzy do wiary podchodzą
racjonalnie, a nie emocjonalnie, zwłaszcza gdy przypomną sobie, ile to już
razy Kościół musiał modyfikować swoje przekonania pod presją faktów. Zostawmy jednak
kosmitów w spokoju, póki jeszcze możemy, i zajmijmy się problemem znacznie
silniej osadzonym w realiach. Otóż rozwój nauki, a zwłaszcza fizyki i astronomii, sprawił, że racjonalnie myślący człowiek stawia sobie dziś
pytania, na które wiara chrześcijańska nie znajduje odpowiedzi. Ponieważ nie
jest w tym miejscu moim celem przybliżanie teorii względności i analizowaniu
powodów, dla których wypływają z niej takie czy inne stwierdzenia,
poprzestanę jedynie na przypomnieniu dwóch jej implikacji, których
uzasadnienie można znaleźć w odpowiednich podręcznikach. Po pierwsze, Wszechświat
nie jest wcale trójwymiarowy, lecz ma co najmniej 4 wymiary (a
najprawdopodobniej jeszcze więcej). Po drugie, jednym z tych wymiarów jest
czas. Właśnie dlatego w nowoczesnych modelach budowy Wszechświata nie mówi
się już jedynie o przestrzeni, ale używa terminu „czasoprzestrzeń". Osoba wierząca w to, że Bóg jest Stwórcą Wszechświata, a jednocześnie myśląca
racjonalnie, powinna sobie w tym miejscu postawić na pozór niewinne pytanie:
skoro Bóg stworzył Wszechświat, to czy oznacza to, że stworzył przestrzeń i czas? No cóż, odpowiedź
wydaje się twierdząca. Przecież skoro Bóg jest stwórcą wszystkiego, i skoro czas jest jednym z wymiarów Wszechświata, a więc jego immanentną częścią
składową, musi też być dziełem Boga. Można też ewentualnie założyć
odwrotnie, że czas nie został stworzony przez Boga, ale wtedy okaże się, że
to czas, a nie Bóg jest Absolutem, i że to czas, a nie Bóg, istnieje
wiecznie, że nie ma początku ani końca. Takie twierdzenie jest chyba jednak
nie do przyjęcia dla chrześcijanina. Można by też próbować
ominąć problem i twierdzić, że czas nie istnieje realnie i służy jedynie
jako wymyślone przez nasz umysł narzędzie opisu następstwa zdarzeń. Wtedy
ani czas nie musiałby być Absolutem i nie musiałby istnieć zawsze, ani też
Bóg nie musiałby czasu stwarzać. Jednak właśnie teoria względności nie
pozwala na takie wygodne rozwiązanie, gdyż jedną z jej implikacji jest
stwierdzenie, że czas istnieje naprawdę i jest jednym z wymiarów Wszechświata. A więc albo Bóg musiał stworzyć czas, albo czas istnieje niezależnie od
Boga. Chrześcijaństwo może zgodzić się tylko na pierwszą z tych możliwości. No tak, ale właśnie
ta możliwość rodzi zdumiewające konsekwencje. Skoro Bóg stworzył czas, będący
jednym z wymiarów Wszechświata, sam nie może podlegać jego wpływowi. I nie
oznacza to tylko tego, że Bóg się nie starzeje. Oznacza to, że dla Boga nie
istnieją pojęcia „wcześniej", „teraz" i „potem". Może brzmi
niesamowicie, ale jest w pełni uzasadnione rozumowo. Bo przecież Bóg nie jest
częścią Wszechświata, skoro jest jego stwórcą. Czas zaś jest jednym z wymiarów Wszechświata i podlegają mu jego części, ale nie jego Stwórca! Możliwość, że
Bóg jest stwórcą czasu, zaburzać musi także rozumowanie w kategoriach
przyczyny i skutku, które przecież łączy między innymi następstwo czasowe.
Przyczyna i skutek istnieje dla człowieka, ale nie dla Boga, stojącego poza
Wszechświatem, który stworzył, a którego czas jest częścią. Jakikolwiek
postępek człowieka nie może być przyczyną jakiejkolwiek reakcji Boga, bo
reakcja ta musiałaby następować po ludzkim postępku, a to jest niemożliwe,
bo dla Boga nie istnieje „po". Popularna wiara w to, że Bóg może ukarać
człowieka za jego postępowanie, nie znajduje więc racjonalnego potwierdzenia.
Podobnie zresztą nie należy oczekiwać nagrody w następstwie jakiegoś czynu. A skoro dla Boga
nie istnieje pojęcie „wcześniej", „teraz", „później", jaki sens
ma modlitwa w rodzaju „Boże, spraw, aby..", albo „Boże, oddal ode
mnie…"? No cóż, raczej znikomy, bowiem Bóg — Stwórca czasu i tak widzi
wszystko jednocześnie, i to co było, i to co jest, i to co będzie. Co więcej,
gdyby miał rzeczywiście w jakikolwiek sposób wpływać na bieg wydarzeń,
musiałby zmieniać strukturę czasoprzestrzeni, a więc modyfikować to, co
jest, a nie to, co będzie, bo przyszłość istnieje dla nas, będących częścią
Wszechświata, ale nie dla Stwórcy czasu! Ewentualna Boża
ingerencja musiałaby być zatem podobna do ciągłego stwarzania, czy też
raczej do poprawek w istniejącym już dziele, ponoć doskonałym. A przecież
to, co doskonałe, nie powinno wymagać poprawek. Człowiek wierzący i racjonalnie myślący powinien więc raczej przyjąć stanowisko bliższe
doktrynie muzułmańskiej, i ograniczyć się do chwalenia Stwórcy. Każda
bowiem prośba o ingerencję oznacza prośbę o zmianę struktury
czasoprzestrzeni, a więc czegoś, co już zostało stworzone i jest doskonałe. Dla ogółu ludzi
wierzących tego rodzaju zagadnienia nie stanowią zapewne większego problemu.
Niestety, ci, którzy aktywnie używają swojego rozumu i śledzą osiągnięcia
nauki, zmuszeni są modyfikować własne przekonania, by nie dopuścić do
sprzeczności w swoim światopoglądzie. Nie oznacza to wcale, że wiedza i logika prowadzą do ateizmu. Przecież z przedstawionej powyżej analizy nie
wynika teza o nieistnieniu Boga. Logika wskazuje jednak, że jeżeli Bóg
istnieje, musi być bardzo różny od obrazu, który króluje w wyobraźni wielu
ludzi.
« Science and Religion (Published: 08-07-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4894 |
|