|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
» Church law
Polska z konkordatem po 13 latach na tle standardów europejskich [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Zostałem zaproszony, aby przedstawić polskie regulacje
wyznaniowe na tle innych krajów europejskich oraz w świetle regulacji Unii
Europejskiej. Mógłbym skupić się więc na zarysowaniu regulacji poszczególnych
krajów oraz przyjrzeć się prawu europejskiemu pod tymże kątem. A następnie
zestawić to z tym, co mamy w Polsce. Obawiam się jednak, że byłoby to zajęcie
generalnie bezpłodne i niekonkluzywne. Zgadzam się oczywiście z opinią, iż stan polskich
stosunków państwo-kościół jest daleki od normalności. Zgadzam się też z negatywną oceną roli konkordatu w tym wszystkim. Chciałbym jednak skupić się
wokół — może przewrotnej — tezy, iż jakość polskiego prawa wyznaniowego na
tle ogólnoeuropejskim nie rysuje się szczególnie źle, a tym samym to nie
prawo wyznaniowe jest tym czynnikiem, które tak a nie inaczej ułożyło
stosunki państwo-kościół w Polsce, i to nie wokół prawa wyznaniowego
powinna skupiać się nasza krytyka i nasze działania. Jeśli bowiem dokonamy ogólnego przeglądu sposobów ułożenia
stosunków państwo-kościół we wszystkich krajach europejskich oraz kiedy
przyjrzymy się demonizowanemu przez fundamentalistów-eurofobów stosunkowi UE
do tych spraw uderzające stają się dwa spostrzeżenia:
- w dziedzinie wyznaniowej istnieje wielka różnorodność i stykamy się z najróżniejszymi relacjami tych stosunków; nie tylko brak jednego standardu,
ale i nie da się w zasadzie wyłonić choćby standardu dominującego;
- UE zasadniczo nie zajmuje się prawem wyznaniowym, nie ma aspiracji do
harmonizacji tej gałęzi prawa, jest zastrzeżony respekt dla różnorodności
regulacji krajowych.
Ogólnym łącznikiem stosunków wyznaniowych Europy
jest jedynie laicyzacja, ale nie jednolitość prawa wyznaniowego. I teraz, jeśli proces laicyzacji jest zjawiskiem wspólnym pomimo dużej różnorodności
formalnoprawnych regulacji wyznaniowych; jeśli ogólne standardy tolerancji,
otwartości społecznej, pluralizmu światopoglądowego, niedyskryminacji wydają
się być pewnym standardem europejskim, pomimo różnorodności prawa
wyznaniowego, niechybny staje się wniosek, że prawo wyznaniowe ma względnie
niewielki wpływ na faktyczne stosunki wyznaniowe w poszczególnych państwach. A tym samym, że istnienie bądź nie konkordatów, przywilejów czy współpracy
między państwem i kościołem nie jest wcale najważniejsze dla tego, aby możliwie
wielu grupom wyznaniowym i światopoglądowym współżyło się dobrze i harmonijnie. Nie chciałbym oczywiście sugerować, że zły konkordat
czy zła ustawa wyznaniowa nie mają wpływu na stosunki wyznaniowe w państwie,
bo byłaby to oczywiście nieprawda. Moim jednak zdaniem w tej sferze życia społecznego
prawo może co najwyżej wzmacniać bądź osłabiać określone zjawiska, ale
ma na nie dość ograniczony wpływ. Główne znaczenie ma tutaj bowiem
kultura prawna i polityczna, stan edukacji, zamożności i otwartości społeczeństwa.
Oczywiście można by wyszukać i wskazać poszczególne kazusy, które dowodziłyby
czegoś innego, lecz jest to ocena zgeneralizowana. Przykładowo weźmy kulturę
prawną: te same lub podobne sformułowania prawne mogą znajdować różne
odbicie społeczne w poszczególnych krajach. Łatwo można przez złą wykładnię i praktykę zepsuć dobre prawo, tak jak z drugiej strony, złe prawo może być
wyprostowane dobrą praktyką. Aby zobrazować tę różnorodność europejską wystarczy
wskazać, że obok państw takich jak Francja, gdzie istnieje całkowity rozdział
kościoła i państwa, mamy w Europie także państwa, w których występuje
rozdział częściowy (jak Niemcy, Austria, Belgia, Holandia, Irlandia,
Hiszpania, Portugalia, Włochy), mamy państwa typu wyznaniowego o profilu
luterańskim (Dania, Norwegia, Islandia), kalwińskim (niektóre kantony
szwajcarskie), anglikańskim (Anglia), prezbiteriańskim (Szkocja), prawosławnym
(Grecja, Cypr), jak i katolickim (Malta, Andora, Liechtenstein, Monako, i oczywiście
Watykan). Są kraje katolickie z konkordatem (Włochy,
Hiszpania, Chorwacja, niektóre landy niemieckie), jak i takie, które nie mają
tego rodzaju umowy ze Stolicą Apostolską. Są kraje, gdzie nauczanie religii jest fakultatywne
(np. Hiszpania, Włochy, Portugalia), jak i takie, gdzie jest ono obowiązkowe
(np. Dania, Wielka Brytania, Belgia, Irlandia, Holandia). W niektórych
krajach nauczanie religii jest w istocie religioznawstwem (np. Dania,
Wielka Brytania), w innych — katechezą (np. Irlandia). Są też i takie państwa w których w ogóle religii nie ma w szkołach (Francja). W niektórych krajach uznaje się ważność cywilną ślubów
kościelnych (Dania, Finlandia, Grecja, Hiszpania,
Irlandia, Malta, Portugalia, Wielka Brytania, Włochy), w innych jest wyraźny
rozdział. Są państwa w których uroczystości państwowe miewają
oprawę religijną (np. Grecja), jak i takie, które zabraniają nawet
umieszczania emblematów religijnych na budynkach publicznych (np. Portugalia).
Są kraje, które mają podatki kościelne, takie, które
ograniczają się do dotacji lub subwencji na związki wyznaniowe,
jak i takie, które nie finansują związków wyznaniowych. Można by tak wyliczać jeszcze długo. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że w zasadzie bardzo
trudno byłoby odnaleźć taki element prawa wyznaniowego w Polsce, włącznie z tymi, które nas szczególnie trapią, któryby nie miał swojego odpowiednika w jednym bądź kilku krajach europejskich. Weźmy przykład powszechnie
krytykowanego w środowiskach laickich Funduszu Kościelnego. Cóż nań
się składa? Olbrzymia jego część to finansowanie ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych dla kleru. Do tego dochodzi finansowanie remontów obiektów
sakralnych oraz działalności charytatywnej kościołów. Wszystko to znajduje
swoje odpowiedniki w państwach zachodnich. Podobnie finansowane z budżetu są
kościoły w Belgii czy dominujący w Grecji. Zwolnienia kościołów od podatków?
Mamy np. w Portugalii i Grecji. To pokazuje jedynie, że perspektywa porównawcza
nie jest tutaj dobrym odniesieniem dla krytyki tych regulacji, choć można jej
dokonywać na innej płaszczyźnie, np. w przypadku Funduszu Kościelnego będzie
to krytyka w oparciu o jego istotę i cel, jaki miał pełnić. Nie ma oczywiście wątpliwości, że w Polsce także
formalnie Kościół należy do najlepiej uprzywilejowanych, powiedzmy w cudzysłowie — „ustawionych" w skali Europy. Chciałem jednak podkreślić,
że nie można tutaj mówić o jakichś radykalnych różnicach
formalnoprawnych. Nasze regulacje są tutaj bardzo korzystne dla Kościoła, ale o jego sytuacji przesądza fatalna praktyka stosowania tego prawa. Same
formalnoprawne zapisy jeszcze o niczym nie przesądzają. Weźmy za porównanie
kwestię tzw. obrazy uczuć religijnych. Truizmem jest stwierdzenie, że
Polska należy do krajów, które najbardziej dławią w oparciu o te zapisy
wolność ekspresji artystycznej. Pozornie więc mogłoby się wydawać, że
mamy jakieś wyjątkowo anachroniczne prawo. Ale otóż nie. Wiele europejskich
krajów ma pozapisywaną w różnych aktach prawnych ochronę tzw. uczuć
religijnych czy bardziej otwarcie — ściganie blasfemii. Tyle że po prostu
nikt tych sankcji nie myśli stosować. Złe prawo powszechnie jest korygowane
dobrą praktyką. U nas odwrotnie. Anachronicznemu prawu towarzyszy patologiczna
praktyka. Państwo wyznaniowe nie musi być zresztą jakoś szczególnie
kłopotliwe dla niewierzących. Gdzież jest największy ruch humanistyczny jak
nie w jawnie wyznaniowej Norwegii!? Kilka słów wypada teraz powiedzieć o UE. Jak
wiadomo, nie wkracza ona bezpośrednio w materię prawa wyznaniowego. Uwzględnia
jedynie w swoich aktach klauzule antydyskryminacyjne i ogólne wymagania odnośnie
do zapewnienia wolności religijnej. Unia nie wkracza w materię prawa
wyznaniowego zapewne nie dlatego, że z natury rzeczy powinna ona pozostać poza
jej zasięgiem, lecz dlatego, że obecnie różnorodność jest tak duża, iż
nie sposób byłoby tutaj nakreślić jakieś dyrektywy harmonizacyjne. Sądzę
jednak, że jest to niechybną konsekwencją integracji. Laicyzacja rozwija się w całej Europie, i dociera sukcesywnie do kolejnych modernizujących się krajów.
Będą więc zanikać racje różnorodności prawa wyznaniowego. byłby to
ponadto bardzo ważny symbol jedności europejskiej. Oto Europa przez wieki
rozrywana i dzielona wojnami i różnicami religijnymi dochodzi do takiego
stopnia zgody, że wszystkie jej czołowe kraje zgadzają się co do zasad
jakimi mają się rządzić stosunki wyznaniowe... Kierunki konwergencji jakie wydają się najbardziej
prawdopodobne to: 1) zrównanie statusu organizacji religijnych ze światopoglądowymi
[ 1 ];
2) systematyczne niwelowanie przywilejów dla poszczególnych kościołów i wyznań w kierunku egalitaryzmu; 3) spychanie religii do sfery prywatnej i pozainstytucjonalnej; 4) funkcje społeczne związków wyznaniowych ograniczające
się do działalności charytatywno-humanitarnej; 5) wprowadzenie jednolitej
polityki antysektowej. Wprawdzie niewątpliwym się wydaje, że państwa
wyznaniowe będą zanikać. Już taki proces ma wyraźnie miejsce. Nie jest
jednak jasne, który model stosunków państwo-kościół może wysunąć się
na czoło: czy czysty separacjonizm w wersji francuskiej lub zbliżonej, czy też
separacja połowiczna typu belgijsko-holenderskiego lub austro-niemieckiego.
Pozornie mogłoby się wydawać, że czysta separacja jest obecnie w wyraźnej
mniejszości a większość krajów niewyznaniowych ma separację częściową.
Istnieją jednak silne racje przemawiające za tym, że może w przyszłości
rosnąć znaczenie separacji czystej — jako odzwierciedlenie marginalizacji
roli instytucjonalnej religii w dobie religijności subiektywnej, synkretycznej i postmodernistycznej. Polakom może się wydawać czymś nieprawdopodobnym,
aby miał się rozpowszechniać ten „okrutny" rozdział francuski. W istocie
jednak jego znajomość jest w Polsce więcej jak mizerna, gdyż w zasadzie nie
ma o stosunkach wyznaniowych we Francji rzetelnego przekazu. Wszyscy, tak
liberalni jak i ortodoksyjni katolicy, współpracują w dziele zniekształcania i demonizowania francuskiego separacjonizmu. Weźmy przykład muzułmańskich
chust, których zakaz był ostatnio kolejną okazją do rozpętania kampanii
demonizowania Francji, tymczasem podobny zakaz obowiązuje nawet w muzułmańskiej
Turcji, gdzie studentki na państwowych wyższych uczelniach nie mogą nosić
owych tradycyjnych chust. Ma to służyć po prostu realizacji idei państwa świeckiego.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Notabene, często pisze się o tym, że tzw. artykuł kościelny -
deklaracja nr 11 do Traktatu Amsterdamskiego zrównuje w prawach organizacje światopoglądowe z religijnymi. Moim zdaniem nic takiego nie wynika z tych regulacji ponad to, że
Unia szanuje zarówno status krajowy organizacji religijnych jak i filozoficznych, czyli np. jeśli w danym kraju organizacje ateistyczne będą
lepiej uprzywilejowane niż organizacje religijne to Unia ten stan szanuje,
podobnie jak i sytuację gdzie organizacje te są upośledzone w stosunku do
religijnych. Praktyka krajów europejskich pokazuje, że póki co w części
jedynie krajów organizacje filozoficzne mają podobne prawa jak religijne. « Church law (Published: 31-07-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4957 |
|