|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
» Church law
Polska z konkordatem po 13 latach na tle standardów europejskich [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Kościoły chrześcijańskie w zasadzie nie są już w stanie powstrzymać tej tendencji. Może jednak do gry wejść mniejszość
muzułmańska, która mogłaby się przeciwstawić marginalizacji religii i separacji państwa i kościoła, jeśliby zawała sojusz z religiami chrześcijańskimi
przeciwko laicyzacji życia. Kościoły chrześcijańskie zaczynają zdawać
sobie sprawę z tej sytuacji. W jednej z publikacji KAI wskazuje się, że
proces sekularyzacji doprowadzi zapewne za jakiś czas do rewizji obecnego układu
stosunków państwo-kościół w Niemczech; autor dostrzega jednocześnie szansę
dla chrześcijaństwa we wkroczeniu do gry muzułmanów, którzy mogliby się
przyczynić do zwiększenia znaczenia religii w życiu społecznym. Dla polskich
zapędów reewangelizacji Europy może brzmieć to nader okrutnie: nie w nas
nadzieja na „odrodzenie duchowe" Europy, lecz w wyznawcach Allacha, którzy
wciąż w razie potrzeby potrafią zdemolować kilka ulic w reakcji na
artystyczną swawolę bluźnierców. Z tego ogólnego oglądu wyznaniowego pejzażu
europejskiego wysuwają się jednak pewne prawidłowości o których należy
koniecznie wspomnieć. Po pierwsze pozostałości państw wyznaniowych
zdecydowanie częściej wiążą się z krajami protestanckimi, zaś w przypadku katolickich — poza kilkoma drobniutkimi kraikami — wszędzie
wprowadzono mniej lub bardziej konsekwentny rozdział kościoła i państwa.
Dlaczego tak jest? Z pewnością nie dlatego, że europejskie kościoły
protestanckie są bardziej rozpolitykowane i zaborcze wobec spraw publicznych.
Jest wręcz przeciwnie. Nie roszczą sobie one większej roli społecznej i właśnie
dzięki temu tradycja związków z państwami mogła utrzymać się w wielu
krajach aż do dziś. Zupełnie inaczej jest w przypadku Kościoła
Katolickiego. Kościół ten zawsze kiedy tylko mógł wysuwał maksymalistyczne
roszczenia względem spraw publicznych, chciał obejmować i regulować jak
najwięcej spraw społecznych. Stąd też wprowadzanie rozdziałów było
naturalną reakcją emancypujących się społeczeństw europejskich. I drugie spostrzeżenie. Konkordaty, jako sposób na
całościowe i kompleksowe ułożenie stosunków między państwem a Kościołem
Katolickim są już wyraźnym anachronizmem, w zasadzie niespotykanym
poza Polską w praktyce państw europejskich. Warto zauważyć, że obowiązujące
obecnie konkordaty są już bardzo leciwe. Niektóre sięgają zresztą
korzeniami reżimów faszystowskich. Czasami słyszy się o tym jakoby poza
polskim miało obowiązywać 50 innych konkordatów. Jest to kompletny nonsens,
gdyż w ogromnej większości te rzekome „konkordaty" to są jakieś cząstkowe
umowy międzynarodowe zawierane ze Stolicą Apostolską i regulujące niektóre
jedynie sprawy. Natomiast konkordatów w znaczeniu umów kompleksowo regulujących
stosunki wyznaniowe w państwie — już się zasadniczo nie zawiera. Dodatkowo
jeszcze na tle innych konkordatów europejskich nasz polski wypada wyjątkowo
niekorzystnie z punktu widzenia państwa świeckiego. W tym się niewątpliwie
wyróżnia. Trzymam się jednak swojej głównej tezy, aby nie
demonizować znaczenia konkordatu i ogólnie polskiego prawa wyznaniowego
dla stopnia klerykalizacji państwa i życia społecznego. Jest to bowiem
zbytnie upraszczanie sobie „aktywności antyklerykalnej". Szkodliwy
klerykalizm jest w Polsce faktem, a wskazanie konkordatu jako odpowiedzialnego
za ten stan rzeczy jest tyleż efektowne co i bezpłodne. Efektowne, bo mamy
konkretne wskazanie „winnego". Bezpłodne, bo wypowiedzenie lub nawet
renegocjacja konkordatu w dającej się przewidzieć przyszłości naszego kraju
mają charakter political fiction. Groźne przy tym wszystkim jest to, że ogniskując się na
smaganiu konkordatu możemy zaniedbać lub zaniechać diagnozowania źródła
problemów. Różne badania socjologiczne wskazują na to, że w Polsce bardzo
silny jest antyklerykalizm. Ba! Mówi się nawet, że jesteśmy tutaj blisko
Francji. Tyle że ten polski antyklerykalizm jest jednym z najbardziej
impotentnych jakie można sobie wyobrazić. Ludzie narzekają na Kościół,
wyklinają kler, zżymają się na ekspansję materialną Kościoła… A następnie
lwia ich część karnie wędruje na „sumę" niedzielną, przyjmuje
wszystkie sakramenta, płaci ...i w tym samym wychowuje dzieci. Część tego
antyklerykalizmu to jest oczywiście antyklerykalizm katolików, ale niemała część
to antyklerykalizm bezwyznaniowców, indyferentnych, innowierców a nawet ateistów,
którzy wyemancypowali się „w duchu", czyli na niby. Głównym zadaniem
ruchu laickiego, jest tego rodzaju praca u podstaw, która z ludzi po prostu „nie-lubiących-kleru" uczyni ludzi Kościoła
niepotrzebujących. Humanistów. Głos w dyskusji w panelu dyskusyjnym zorganizowanym
przez Rację — „Polska z konkordatem po 13 latach" z udziałem dra Pawła
Boreckiego, Krystyny Sienkiewicz, Czesława Janika, Mariusza Agnosiewicza, w dyskusji udział wzięli ponadto m.in. Maria Szyszkowska, Andrzej Dominiczak,
Aleksander Merker, Piotr Szumlewicz.
1 2
« Church law (Published: 31-07-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4957 |
|