Culture » Art
Sztuka fizjologiczna Author of this text: Monika Adamczyk-Modecien
Kawałki ludzkiej skóry
wykrawane na poczekaniu z uda i innych części ciała. Publiczne wbijanie igieł w swoje ciało wobec zebranych przy kuflu z piwem. Przekłuwanie, odkrawanie i nadrywanie. Krople krwi połyskują na
podłodze jak rozrzucone plastikowe kwiatki.
Madonny z czerwonymi
strugami na wewnętrznych stronach ud patrzą ze ścian nieobecnym wzrokiem.
Kawałki ludzkich organów i części zwierząt zanurzone w akwariach z formaliną. Przepołowiona krowa z płodem w brzuchu i gałkami wywróconymi do góry powoli plumka w miękkiej kąpieli
formalinowej.
Tworzywo własnego ciała
maltretowanego przed kamerami video lub publiką.
Skąd bierze się w sztuce
współczesnej zafascynowanie fizjologią?
Coraz częściej widzimy w salach wystawowych dzieła stworzone z tkanki ludzkiej lub zwierzęcej. Akcje
performance’owe kapią krwią.
Otacza je zawsze atmosfera
skandalu.
Współcześni twórcy, jak
małe dzieci, zainteresowani są rozkrawaniem tkanek i sprawdzaniem, co żyjący
organizm ma „w środku" oraz rozgrzebywaniem patykiem gówienek.
Dlaczego to robią?
Czy jest to przejawem
skrajnego wstrętu do fizjologii czy też zafascynowania ludzkimi wydzielinami i tkanką żywą?
Drżą, boją się bólu
Przed występem drżą, boją
się bólu.
Nie wiedzą jak zareaguje
publiczność.
Po pokazie wpadają w depresję. Gapią się w sufit, czasem przez kilka miesięcy.
Katarzyna Kozyra pracę nad
głośną „Piramidą Zwierząt" przypłaciła półtoraroczną depresją:
„Przez wiele miesięcy po ukończeniu pracy leżałam i patrzyłam w sufit,
nie mogąc zmusić się do jakiegokolwiek działania", wspomina.
W poszukiwaniu materiału
twórczego grzebała w bunkrze, do którego wrzucano uśpione zwierzęta z pobliskiej kliniki weterynaryjnej. Opędzała się od chmar latających wokół
much. Z zaparciem przerzucała rozkładające się zwłoki zwierząt; wśród
smrodu i robactwa wijącego się w futrach i oczodołach zwierząt.
Targana wymiotami przetrząsała
zbiorową mogiłę aż znalazła odpowiadające jej wyobrażeniom zwłoki psa.
Konia wybrała spośród naznaczonych do uboju; kota wyjęła z lodówki
znajomego dermoplasty. Z kogutem poszło najłatwiej, bo zabić drób na rosół
jest czymś aprobowanym przez współczesnego człowieka.
„To jest zadanie sztuki,
żeby mówić publicznie rzeczy, o których mówić jest ciężko", twierdzi
Aleksandra Kubiak z Grupy Sędzia Główny, która wbija w siebie długie igły
zakończone kielichami kwiatów, w jednej z krakowskich kawiarni.
Podczas jednego z performance nago wsunęła się w wielką kopę mięsa przywiezionego z rzeźni.
Mówi, że było to jej pierwsze przeżycie w granicach masochizmu: „Mięso było
ciepłe. Okazało się, że jest mi dobrze, osiągam błogostan, stan wewnętrznej
ciszy. Zobaczyłam, że jestem z tej samej materii, że też jestem
mięsem"
Czy chodzi o uwiedzenie
publiczności, wymachując przed jej oczami zakrwawionym ochłapem?
A może o próbę
zintegrowania odrzucanych dotąd wstydliwie aspektów ludzkiej kondycji; próbę
zaakceptowania ich i włączenia do całości obrazu, jakim jest człowiek.
Przy rozważaniu ludzkiej
fizyczności w kontekście lęku i wstydu nie sposób pominąć problematyki
szpitalnej. Nasz układ immunologiczny został osłabiony do tego stopnia, że
masowo podlegamy chorobom, skazującym wielu z nas na wielomiesięczne pobyty w szpitalach.
Staramy się wszelkimi środkami
podtrzymywać życie chorujących osób. Ten sam człowiek pół wieku temu umarłby,
dzisiaj jest podtrzymywany przy życiu; ponakłuwany, załączany do przewodów i drenów. Aparatura medyczna stała się jego środowiskiem.
Jesteśmy świadkami ery
kroplówek oplatających kulę ziemską jak monstrualny twór. Naszą codziennością
jest bezustanne leczenie i podtrzymywanie przy życiu.
Minął okres
zafascynowania pogrzebami w sztuce.
Już nie śmierci boimy się
najbardziej, ale leczenia szpitalnego; otoczenia metalowych przedmiotów,
wzierników, kleszczy, ich szczęku i wszelkiego rodzaju inwazji w nasze ciało.
Operacje stały się czymś
powszechnym, nie tylko dla ratowania życia, ale także dla zaspokojenia próżności,
chęci stania się pięknym i doskonałym. Upiększanie nosa, piersi, powiększanie
penisów, wycinanie, przycinanie, naciąganie i odsączanie znalazło wyraz w sztuce Orlan, która z zapałem poddaje się kolejnym operacjom plastycznym -
nie zawsze upiększającym. Skrzętnie rejestrowanym kamerą video.
„Sala operacyjna jest
moim warsztatem i pracownią. Tu robię rysunki moją krwią na ścianie i wykonuję przedmioty z moich tkanek, skrawków mojej skóry, bandaży, plastrów,
które następnie umieszczę w salonie wystawowym", deklaruje Orlan.
Samthing's in the air
Samthing's in the air. Ta
tendencja pojawia się w sztuce na całym świecie.
Bardziej boimy się
zachowania świadomości w znieruchomiałym ciele, przykutym do kozetki
szpitalnej, niż odejścia w wielki sen. W śmierć.
Nic tak nie emocjonuje, jak
utrata godności i dostojeństwa ciała ludzkiego szarpanego szczypcami podczas
wyskubywania wycinków tkanek.
Katarzyna Kozyra
wielokrotnie przechodziła wielomiesięczne pobyty w szpitalu. Poddawana
chemioterapii straciła włosy. Wykorzystała to doświadczenie z podziwu godnym
ekshibicjonizmem.
W serii zdjęć „Olimpia" z niespotykaną odwagą wystawiła na pokaz własne ciało zmaltretowane chorobą i leczeniem.
Czy prawdziwe w tej
sytuacji byłoby malowanie kwiatków w wazonie? To mogła być tylko lilia za uchem zdobiąca wyłysiałą po
chemioterapii głowę.
Taka sztuka szokuje
publiczność.
Jednak już same krajobrazy
szpitalne budzą lęk.
Nawet w warunkach
szpitalnych człowiek pozostaje istotą odczuwającą i twórczą a nie
elementem, bez którego skomplikowana aparatura medyczna nie mogłaby istnieć.
Tworzymy, a więc nie jesteśmy
wyłącznie tkanką przeznaczoną do zabiegów. Przetworzenie sytuacji skrajnie
stresogennej i upodlającej w sztukę jest — być może — jedyną możliwością
ocalenia w sobie człowieka.
Ekshibicjonistyczne akcje
pokazywania nagiego ciała, słabego, bezbronnego, a najlepiej poranionego i posiniaczonego podejmuje chętnie Grupa Sędzia Główny.
„Ja się wstydzę. Ale jeśli
chce się być uczciwym, to do pewnych performance trzeba się rozebrać", tłumaczy
Karolina Wiktor z GSG.
Media lansują człowieka wyślicznionego
Obserwujemy silną presję
mass-mediów w kierunku tego, by ciało ludzkie przypominało silikonową lalkę — jędrną i gładką. Z drugiej strony doświadczamy frustracji wynikającej z niemożności osiągnięcia ciała idealnego serwowanego nam w reklamach, po
wcześniejszej obróbce komputerowej.
Jakże niechętnie
przyjmujemy wszelkie próby zbliżenia się do kondycji ludzkiej przez branżę
reklamową. Przykładem tego jest reklama fig, podpasek czy też papieru
toaletowego, z modelką siedzącą na klozecie. Plakat wywołał skandal i w
efekcie zniknął z murów miast.
Możemy śmielej wyrażać
emocje związane z fizjologią, a jednocześnie bardziej niż kiedykolwiek postępujemy w niezgodzie z własnymi ciałami. Buntujemy się przeciwko nim. Walczymy.
Czego jest to dowodem?
Naszej niezgody na to, czego doświadczamy codziennie. Współczesny człowiek
zauważa, że wydala, ale nie akceptuje tego faktu.
Twórcy wypełniają rozległą
rozpadlinę powstałą między obrazem wyidealizowanego modela z reklamy a żywym
człowiekiem z jego naturalnymi funkcjami: wydalania, pocenia się i wydzielania. Wyrażają frustrację wynikającą z niezdolności osiągnięcia
ciała, które nie wydziela potu, nie starzeje się, nie choruje.
W swoich manifestacjach dają
wyraz niepokojom gnębiącym nas wszystkich. Potwierdza to wrzawa, powstająca
wokół tych działań.
To dowód na to, że temat
silnie emocjonuje.
Sztuka współczesna pomaga
nam zintegrować te części nas samych, do których dotąd niechętnie
przyznawaliśmy się, a nawet pruderyjnie zaprzeczaliśmy ich istnieniu. Pomaga
zobaczyć człowieka w całości, wraz z jego cieniem, słabością i upokorzeniem. Być może twórcy sztuki pomagają nam pogodzić się ze
wstydliwymi lub wywołującymi lęk aspektami naszej ludzkiej kondycji.
Paweł Kwaśniewski, który
chętnie nawiązuje kontakt z publicznością, podczas performance sprzedaje płaty własnej skóry o wymiarach 1cm
x 1cm. Niekiedy obdarza nimi publiczność nie oczekując zapłaty.
„Nie ma prób — mówi. -
Nie wiesz, co się zaraz stanie. To jest praca na strasznie żywym mięsie
fizycznym i psychicznym".
Sztuka czy chirurgia?
Sztuka, czy już raczej
chirurgia? Z czego wynika pęd twórców do wystawiania w galeriach mięsa
ludzkiego lub zwierzęcego po uprzedniej jego obróbce, jak np. przepołowionej
krowy zanurzonej w kąpieli formalinowej?
Czy jest to wyrazem lęku
przed śmiercią; rozpaczliwą próbą dotknięcia i oswojenia rzeczy
ostatecznej, pokonania strachu i wstrętu jakie budzi myśl o własnym rozkładającym
się ciele? Czy tylko chęcią, by zaszokować?
Może
widownia domaga się już tylko żywego mięsa i nie ekscytuje jej nic poza tym?
Zastanawiam się nad tym,
obserwując jak rozwija się współczesna tendencja do rozkrawania tkanek,
wycinania narządów, przecinania na pół i moczenia w formalinie.
Czy ta grafika miałaby większą
wartość w oczach współczesnego odbiorcy, gdybym użyła do jej stworzenia własnej
krwi, … albo krwi kurczaka?
« Art (Published: 01-08-2006 )
Monika Adamczyk-Modecien Ur 1966 w Warszawie. Jest buddystką, malarką i dziennikarką. Była studentką Wyższej Szkoły Dziennikarskiej Central and Eastern European Media Center Foundation w Warszawie, gdzie uczyła się fachu reporterskiego oraz sztuki tworzenia scenariuszy filmowych pod okiem znakomitych postaci ze świata dziennikarskiego. Przeprowadzała wywiady z gwiazdami jazzu, takimi jak Pat Metheny, Marek Bałata, Stanisław Sojka oraz innymi twórcami sztuki współczesnej. Pisała m.in. do „Jazz Forum”, „Charaktery”, „Woman”. Pasjonuje ją wyrafinowana literatura, wyrafinowana muzyka i wyrafinowany obraz. Zaciekawiają przemiany społeczne. Number of texts in service: 3 Show other texts of this author Newest author's article: Kali i Kala - dzikus w nas | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4963 |