|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics » PSR »
Z kamerą wśród humanistów Author of this text: Maciej Psyk
Korespondencja własna z Brukseli
Wiosenną
porą brać polskich humanistów, którzy, wbrew nadziejom co poniektórych,
niestety żyją, obiegła wiadomość o tygodniowym kursie w, za przeproszeniem,
Brukseli, dla członków europejskich organizacji humanistycznych. Kurs dotyczył
pracy z nastolatkami na koloniach a finansowała go Unia Europejska z funduszu o wdzięcznej nazwie „Action 5 — Support Measures". "Tydzień w Brukseli prawie za darmo z humanistami z innych krajów?" — pomyślałem.
"Na to polecę nawet w luku bagażowym". Toteż w stosownym czasie
wsiadłem w samolot i szczęśliwie wylądowałem na lotnisku Brussels
International. Zwiedzanie Belgii rozpocząłem od… lotniskowych kaplic. W całkowicie
opustoszałym korytarzu najpierw natknąłem się na kaplicę katolicką. Za nią — ascetyczną protestancką. Za ścianą, w pokoju tej samej wielkości — bożnica
żydowska. Minąłem pokój wyglądający jak biuro podróży, wyposażony w fotele i stół i ujrzałem „meczet" muzułmański. Już wracając
przypadkowo spojrzałem na wywieszkę przed pokojem, który wziąłem za jakieś
biuro. I co ujrzałem? "Moral consultant", nazwisko i numer telefonu
pod który należy dzwonić. Podróżni, którzy nie garną się pod skrzydła
religii mogą się w Belgii „skonsultować moralnie". Później dowiedziałem
się, że jest to forma coraz popularniejsza. No tak, to z pewnością jestem w Niderlandach.
Zakwaterowani
zostaliśmy w centrum aktywności młodzieżowej w Brukseli (hojnie finansowanym
przez lokalne władze). Poza naszą trzyosobową delegacją z Polskiego
Stowarzyszenia Racjonalistów w kursie uczestniczyli Belgowie z Humanistische
Jongeren (organizatorzy), Finowie z The Prometheus Camp Association oraz
Norwegowie z największej w Europie organizacji humanistycznej The Norwegian
Humanist Association (traktowanej przez państwo tak jak kościoły).
Po
pierwszym dniu na wprowadzenie i przedstawienie się przyszła pora na wieczór
integracyjny. Norwegowie chwalili się łososiem (norweskim), strojami wikingów i trollami. Nie zapomnieli też o Okovicie, za co im chwała. Finowie — Świętym
Mikołajem, Nokią i zespołem Lordi. Belgowie (a ściślej Belgijki) postawiły
na łakocie i belgijskie piwa. My na ambasadorów Polski wybraliśmy ogóreczki,
kołacz słowiański, kiełbasę — to wszystko na obrusie kaszubskim — oraz
krówki, które rozeszły się jak ciepłe bułeczki jako "polish candy".
Ponieważ piosenka "Czy wy wiecie, że my mamy papieża" nieco się zdezaktualizowała
zaśpiewaliśmy w zamian "Czterech pancernych".
Mieliśmy
okazję przekonać się, że ludzie na całym świecie zadają sobie te same
cztery fundamentalne pytania w następującej kolejności: "Czy Bóg
istnieje?", "Czy to normalne, że jem brzoskwinię nadziewaną tuńczykiem?",
"Czy rozmiar ma znaczenie?" i wreszcie: "Kto ma klucz od
pokoju?".
Dyskutowaliśmy
sytuację humanistów w naszych krajach i zakres problemów związanych z kościołami.
Mało kto wie, że w Norwegii panuje państwowy kościół luterański. Do
podporządkowania sobie społeczeństwa używa tych samych metod, co „nasz"
czy prawosławny w Grecji: obecność w każdym obszarze życia i tworzenie
fikcji bezalternatywności. Oficjalnie za luteran uważa się 98% ochrzczonych w tym wyznaniu, choć według ostatniego sondażu w Boga wierzy połowa Norwegów a w podstawowy dogmat chrześcijański — odkupienie ludzkości przez mękę i śmierć Chrystusa — jedna czwarta. Norwescy humaniści od lat walczą o rozdział kościoła od państwa. Ze swojej strony „pocieszaliśmy", że w Polsce panuje taki rozdział, co oczywiście kwitowano śmiechem. W Belgii zaś,
jak się dowiedzieliśmy, nie ma specjalnych problemów na linii państwo-kościół
czy sacrum-profanum. Kościoły są — by użyć zaściankowego skojarzenia
Rokity — „łagiewnickie". „Toruńskie" zaś uważane są za groźne,
potencjalnie zdolne do przemocy i zbudowane za zasadach odwrotnych niż te, na
których opiera się społeczeństwo belgijskie.
Wszyscy
uczestnicy kursu mówili biegle lub prawie biegle po angielsku (który był
oczywiście językiem wykładowym). Twierdzenie na tej podstawie, że młodzież
unijna poza Polską po szkole średniej biegle włada językiem Szekspira byłoby
zapewne nadużyciem. Wydaje się jednak, że inne kraje dają ambitnym uczniom
więcej możliwości wyjazdów językowych i wymian międzynarodowych z których
skorzystanie przynosi tak dobre rezultaty. Minister Giertych, zamiast wysyłać
naszą młodzież do Katynia i wozu Drzymały, mógłby sypnąć groszem na
tygodniowe wycieczki na przykład do miast partnerskich. Zresztą znając życie i tak
priorytet miałyby pielgrzymki do Watykanu dla zdających maturę z religii.
Po
lepszym poznaniu się (i kilku dniach nieobecności w domu) w czasie własnym
graliśmy w ulubioną grę zachodnich studentów "truth or dare"
(prawda czy wyzwanie). Gra polega na tym, że w grupie do dziesięciu osób
siedzących w kółku kręci się butelką. Wybraniec losu wybiera „prawdę"
czyli musi szczerze odpowiedzieć na pytanie lub „wyzwanie" czyli wykonać
jakąś czynność, której nie zrobiłby w normalnej sytuacji. W praktyce
jedno i drugie ogniskuje się wokół seksu. Dżentelmeńska umowa stanowi wszakże,
że żadnej informacji nie wynosi się po grze spoza pokoju.
I tu z kronikarskiego obowiązku poczynić muszę kilka uwag. Przede wszystkim, nawet
ja, choć "przestałem być narodem" (jak powiedział Olszewski)
jestem "Polakiem polskojęzycznym" (jak powiedziałby Rydzyk) oraz
"reprezentuję chamską Polskę" (jak powiedzieliby Kaczyńscy) byłem
zaskoczony otwartością innych narodowości do tej gry. Wskazani przez butelkę
odpowiadali nawet na bardzo intymne pytania, które w Polsce zadaje się z reguły w konfesjonale. Inne było też — niż, śmiem podejrzewać, statystycznie w Polsce — podejście do „wyzwań". Przede wszystkim chodziło w nich o dobrą
zabawę, nawet jeśli miały jawnie seksualny podtekst. Widocznie w miarę
zmniejszania się wpływów religii na społeczeństwo ludziom znacznie łatwiej
bawić się także swoją seksualnością. U nas nawet ci, którzy nie kojarzą
seksu z grzechem traktują aluzje znacznie bardziej dosłownie. Nic dziwnego,
skoro nad Wisłą seks z całą powagą prawa określa się komiczną nazwą "obowiązku
małżeńskiego". Najbardziej wymowny tego przykład: zaklejanie reklam
damskiej bielizny w czasie wizyt JP2. Jesteśmy więc w połowie drogi między
„starą Unią" a krajami muzułmańskimi gdzie w basenach publicznych nie
mogą kąpać się wspólnie kobiety i mężczyźni a samym kobietom nie wolno
odsłaniać nawet kostek.
Przed
zakończeniem kursu okazało się, że Jarosław Kaczyński otrzymał nominację
na premiera. Skandynawowie na gorąco pozwolili sobie na pytanie czy u nas
prezydent i premier są ze sobą na „ty". Odpowiedziałem, że rozróżnia
się ich po kocie: ten z kotem to pan premier.
Sądzę, że należy to interpretować w ten sposób, że przez grzeczność
wobec mojej skromnej osoby nie powiedzieli po prostu, że w Afryce czy Iraku
Hussajna takie obyczaje to norma.
Wszystko
co dobre szybko się kończy. Tak było i tym razem, ale zdobyta wiedza i doświadczenie a także wspaniała zabawa mi osobiście na długo pozostaną w pamięci. Ważne
było także poznanie różnic kulturowych między reprezentowanymi na kursie
narodami. Wymienię choćby noc po zdobyciu Pucharu Świata przez Włochów. Z zainteresowaniem
obserwowałem jak tysiące ludzi w ciągu kilku minut wyległo z pubów
bawić się w centrum Brukseli. Przejazd samochodowy został sparaliżowany.
Te, które do centrum jechały trąbiły jak oszalałe. Jeden dwuosobowy patrol
policji obserwował to wszystko w spokoju zajęty odmachiwaniem do
zagranicznych turystów. Widocznie belgijska policja ma chronić społeczeństwo a nie ingerować w jego normy i zwyczaje. Towarzyszący nam Belgowie wyjaśnili,
że takie zabawy w centrum odbywają się przy każdej większej okazji co kilka
miesięcy.
Spełniając
prośbę naszych zagranicznych przyjaciół przekazuję od nich życzenia wytrwałości i sukcesów dla polskich humanistów i racjonalistów oraz zaproszenie do pracy
w IHEU
poprzez Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów.
Wszystkie poniesione przez uczestników koszty to 30% kosztów podróży
(refundacja 70%) oraz indywidualne wydatki podczas wieczornych wyjść "na
miasto". Następne międzynarodowe szkolenie finansowane przez UE dla osób
pracujących z młodzieżą o światopoglądzie humanistycznym odbędzie się w przyszłym roku w Norwegii. Na cele dotychczasowego „action 5",
przeniesionego do „action 4" w budżecie na lata 2007-2013 przeznaczono
885 mln euro. Klawo! Unia Europejska nie jest tak głupia jak pan prezydent sądzi.
« (Published: 30-08-2006 )
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Number of texts in service: 91 Show other texts of this author Number of translations: 2 Show translations of this author Newest author's article: Monachomachia po łotewsku | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5010 |
|