The RationalistSkip to content


We have registered
204.316.952 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« People, quotes  
Zapominanie jest częścią naszego życia. Rozmowa z György'em Konrádem [1]
Author of this text:

Translation: Ilona Vijn-Boska

György Konrád urodził się w 1933 roku w rodzinie żydowskiej w Berettyóújfalu na Węgrzech. Jego debiut powieściowy Gość miał miejsce w 1969 roku. Powieść ta odniosła duży sukces, co pozwoliło mu poświęcić się całkowicie pracy literackiej. Ostatnio napisaną przez niego książką jest Smutek kogutów. Główną postacią jest „Kalligaro", pod którą autor ukrywa sam siebie. Powieść ta nie ma chronologicznego porządku i jest traktatem filozoficznym o sensie i nonsensie życia autora, o zdarzeniach w jego kraju i o tych, których kochał. Książka jest lirycznym, czasem nawet melancholicznym tekstem, w którym stary mistrz daje wyraz swojej empatii i świadomości relatywności życia. Odwiedziłem Konrada w jego podmiejskim domu we wsi Hegymagas. Najpierw zaprowadził mnie na wzgórze obok starego budynku ze wspaniałym widokiem na uroczy Balaton. Długie minuty stał zapatrzony w imponującą panoramę, pagórkowaty krajobraz i wodę, której kolor zmieniał się ustawicznie. Potem usiedliśmy na werandzie jego daczy z widokiem na ogród pełen kwiatów i zaczęliśmy rozmowę o życiu, śmierci i jego najdroższych wspomnieniach.

Dirk Verhofstadt: Główną postacią w pana książce jest Kalligaro, podczas gdy wiadomo, że to o pana chodzi. Dlaczego pisał pan w tej formie?

György Konrad: Niezbyt ciekawie jest pisać o sobie. Tylko ja i ja. Ta książka nie jest prawdziwą autobiografią. To jest dyskusja o moim życiu z punktu widzenia osób trzecich. Granica między rzeczywistością a wspomnieniem jest bardzo wąska. Myślę, że to nie jest możliwe, aby właściwie rozróżnić rzeczywistość od fantazji. Dlatego też używam fikcyjnego imienia „Kalligaro". Ale tak naprawdę to nie jest ono takie fikcyjne. To imię zobaczyłem na kamieniu betonowym. Prawdopodobnie należało do kogoś z początku XX wieku, który ten beton produkował.

Czytając pana książkę odniosłem wrażenie, że żegna się pan z życiem. Czy tak jest?

Napisałem tą książkę, kiedy skończyłem siedemdziesiąt lat. Była to dla mnie pewna granica. Postanowiłem wtedy zakończyć moją akademicką działalność i pozostać w osamotnieniu. Możesz to nazwać opóźnionym kryzysem wieku średniego, pewien rodzaj infantylizmu. Potem kończyłem siedemdziesiąt jeden, siedemdziesiąt dwa i stało się śmiesznym to ciągłe żegnanie z życiem. Teraz żyję z dnia na dzień i piszę próbując sam siebie przewyższyć.

Pisze pan, że chciałby pan umrzeć niepostrzeżenie nie zakłócając innym ich spokoju. Jest pan zwolennikiem samotności?

Oczywiście. Nie lubię nawet zapraszać ludzi na moje urodziny. Moje sześćdziesiąte i siedemdziesiąte były zorganizowane przez innych. Ja najlepiej się czuję, kiedy wokół mnie nie ma wielu osób. Nawet cmentarze są według mnie przepełnione, dlatego chcę być spalony, tak jak kiedyś moi przyjaciele ze szkoły podstawowej. Potem chcę, aby mój popiół został rozsypany na kawałku kupionej przez ze mnie ziemi na wzgórzu z widokiem na Balaton.

"Nasze niedociągnięcia i błędy są zapisywane w wielkiej księdze życia", tak pan pisze. A dalej: „Nie jest ateistą i ma uczucie, że istnieje Bóg immanentny". Co myśli pan o wierze i religiach?

Nie wierzę w jednego, wszechpotężnego Boga, bo wszystko wokół nas jest Bogiem samym w sobie. Nawet słowa są boskie. Religii nie lubię, bo nie są one dla mnie wystarczająco doskonałe. Są one za bardzo związane z władzą i majątkiem, są te materialistyczne, te przeciętne i za bardzo ludzkie. Nie biorę tu jeszcze pod uwagę kapłanów, którzy wyznaczają linię graniczną między ludźmi i każdy odruch empatii próbują poskramiać. Również oni są za bardzo pospolici.

Jeżeli wszystko jest tak przeciętne, to co może jeszcze zadbać o transcendencję?

Literatura światowa, ponieważ ona zawiera, charakteryzuje, przypatruje się i wyśmiewa się z religii. Znasz opowiadanie o kalifie Omarze, który podpalił bibliotekę w Aleksandrii przez co niezliczone rolki książek zostały zniszczone? To się ciągle powtarza od nowa w historii. Boje się, że znowu pojawią się nowi fanatycy, którzy zaczną palić książki. Fanatyzm religijny, obok faszyzmu i komunizmu jest trzecią formą totalitarną, gdzie tylko pojedyncze książki traktowane są jako źródło mądrości. To prowadzi do krwawych katastrof.

Co pan sądzi o o szkołach, do których dzieci chodzą ze względu na religię wyznawaną przez rodziców?

To nie jest dobre dla dzieci, że uczą się tylko jednej religii. W miejsce tego powinny być lekcje filozofii, aby dzieci poznawały różne poglądy na życie. Uważam, że miejsce religii jest w bibliotece. Kiedy byłem mały, miałem własnego nauczyciela religii, bo nie chciałem chodzić do szkoły Talmudu. On rozumiał, że małe dzieci lubią, jak im się czyta baśnie. Czytał mi opowiadania z Biblii, ponieważ według niego zawierała ona tego rodzaju baśnie. Od mojego dziadka dostałem Biblię z dedykacją: „Nie wierz we wszystko, co tu przeczytasz. Masz tylko o tym rozważać".

Na początku książki pisze pan, że pana życie było normalne do 1943 roku, bo pana klasowi koledzy jeszcze żyli. Te dzieci zostały zagazowane przez nazistów w 1944 roku. Czy pana życie od tego momentu stało się nie do zniesienia?

Nie, to nie tak. Również później moje życie było znośne. To, że przeżyłem było przypadkowe. Kiedy zatrzymano mojego ojca, matka zdecydowała wyjechać z naszego rodzinnego miasta Berettyóújfalu do Budapesztu. To uratowało mi życie, ponieważ dzień później wszyscy Żydzi z Berettyóújfalu zostali deportowani. Nie tylko moi koledzy z klasy, ale także pięć moich kuzynek i kuzynów, trzy siostry mojego ojca i dwie mojej matki zginęli w Auschwitz i Mauthausen. Wujek ze strony matki został zastrzelony przez węgierskich faszystów. Ja miałem szczęście i dlatego nie wolno mi mówić, że moje życie stało się nieznośne.

Pisze pan, że najbardziej odważną awanturą dwudziestowiecznej inteligencji był radykalny etatyzm z wszechwładnym państwem. Czy może pan to wyjaśnić?

Dziewiętnasty wiek był okresem konserwatywnym z klasycznymi dynastiami takimi jak Habsburgowie, Romanowie, Hohenzollernowie a w Wielkiej Brytanii czasem wiktoriańskim. Dwudziesty wiek stał się okresem radykalnej inteligencji. Żadnych bogatych ze szlacheckim pochodzeniem ludzi takich jak Otto von Bismarck, lecz ludzie, którzy przyszli z dołu tak jak Lenin, Stalin, Mussolini i Hitler. Wszyscy mało znani ludzie, którzy nagle stali się światowymi przywódcami. Równocześnie rozpowszechnienie poglądu Friedricha Nietzsche, że Bóg jest martwy i walka o byt na wzór Marksa i Darwina. To wszystko sformowało punkt zwrotny trwający od 1914 do 1989 roku. Nawet wojna na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych była tego pozostałością. W Zachodniej Europie ten straszny wiek zakończył się utworzeniem Unii Europejskiej. Przy tym jednostka stała się punktem centralnym, a nie jak dawniej państwo.

Jednakże wielu filozofów i pisarzy było gorącymi obrońcami radykalnego etatyzmu. Tak jak na przykład Jean-Paul Sartre.

Tym co on twierdził byłem przerażony. Bronił Rewolucji Kulturalnej w Chinach, gdzie niezliczeni inteligenci znikali w obozach koncentracyjnych. Przy tym zgadzał się, że niektórzy ludzie potrzebują resocjalizacji. Nie mogę zrozumieć, że potrafił coś tak głupiego powiedzieć. Zresztą nie tylko on. Doświadczyłem wielokrotnie w moim życiu, że wielu moich dobrze wychowanych, mądrych, inteligentnych kolegów, wspaniałych erudytów zaczynało zachowywać się jak chorągiewka na wietrze. Przestawali widzieć wykroczenia władzy i zapominali, że inni ludzie cierpią. Ale dla tych, którzy najpierw uwierzyli w głoszone ideologie a potem się na nich zawiedli, nie mam współczucia. Ten kto daje się wprowadzać w błąd, jest głupcem. Do dzisiaj zresztą ciągle spotykam na swojej drodze to zaślepienie. W latach dziewięćdziesiątych byłem na kongresie PEN [ 1 ] Prowadziłem tam rozmowę z dwiema pięknymi, czarnoskórymi kobietami. Jedna z nich była pisarką. Kiedy się jej spytałem, dlaczego ludzie z plemienia Hutu zamordowali tylu Tutsi, odpowiedziała mi po chwili zastanowienia się: „Bo to byli Tutsi".

Mieszka pan w zacisznym zakątku. Napisał pan: „Zacofanie tego obszaru jest jego kosztownym skarbem. Dlaczego mamy powtarzać błędy Zachodu?" Z drugiej strony wypowiada się pan zadziwiająco pozytywnie o mieście. Czy nie jest to sprzecznością?

Oczywiście, że nie. Kocham zarówno wieś, jak i miasto. Wielu Niemców kupuje w tej okolicy dom, bo są oczarowani tą okolicą. Pierwsze co robią, to się ogradzają i wylewają beton w ogrodzie, aby jak najbliżej domu zaparkować auto. Mnie natomiast w Hegymagas każdy zna i zawsze wszędzie jestem mile widziany. Tutaj nie pojawi się nikt, kto będzie miał złe zamiary. Z drugiej strony kocham anonimowość miasta. Podczas okupacji i dyktatury miasto było miejscem, gdzie mogłem znaleźć kryjówkę i opiekunów. Mając jedenaście lat schroniłem się w Budapeszcie i tam łatwo było mi się ukryć lub uciec dalej w razie zagrożenia. Podczas komunistycznego okresu miasto było również bardziej atrakcyjne, bo tam łatwiej było mi ukrywać moje manuskrypty i ich kopie przed policją.

Po powstaniu w 1956 roku wielu pana przyjaciół wyjechało na stałe z Węgier. Dlaczego pan pozostał w swoim kraju?

Ponieważ chcę pisać zawsze przy tym samym stole lub przynajmniej w miarę stabilnym. Obawiałem się, że gdzie indziej już takiego nie znajdę. Nie chciałem być od innych zależny i gdzie indziej prosić o obywatelstwo. Nigdy nie można było mnie nawrócić, przekonać, ujarzmić, kupić i przeformować na towarzyskiego człowieka. Właściwie jestem jak kot, który przywiązuje się do jednego miejsca. A tak naprawdę to byłem za leniwy, aby się zdecydować na tułaczkę.

Co pan sądzi o nacjonalizmie i pojęciu nacja?

Bardzo lubię niektórych ludzi, ale nie nacje. Nie podobają mi się abstrakcyjne pojęcia takie jak państwo czy naród. W każdym kraju i narodzie są dobrzy i źli ludzie. Mogę tylko kochać tego, komu mogę patrzeć prosto w oczy.

W swojej książce pisze pan: „Pisarz jest badaczem i dlatego przeciwieństwem wojownika". Czy może pan to wytłumaczyć?

To co pisarza nakłania do pisania, to jest ciekawość a nie chęć „zyskiwania" ludzi. Zawód pisarza jest całkowicie odmienny od zawodu sportowca, człowieka interesu, polityka czy wojskowego. Oni używają takiej terminologii jak walczyć, zwyciężać i przegrywać. Dla pisarza te słowa są nieistotne.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zdrowy rozsądek (wywiadz drem Dziamką)
Złote myśli Racjonalisty


 Footnotes:
[ 1 ] PEN jest niepolityczną, niezależną organizacją, która wspiera pisarzy, którzy ze względu na swoją działalność są prześladowani, więzieni lub zatrzymani bez jakiekolwiek procesu.

« People, quotes   (Published: 16-01-2007 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Dirk Verhofstadt
Ur. 1955. Belgijski teoretyk liberalizmu (zwolennik J. Rawlsa), brat belgijskiego premiera, Guy'a Verhofstadta. Jego książka "Het menselijk liberalisme" inspiruje europejskich polityków z partii liberalnych. Broni liberalizmu przed atakami antyglobalistów. Jego najnowsza książka to "Obrona indywidualności". We wrześniu 2007 r. stowarzyszenie 'Wolna Myśl' (De Vrije Gedachte) przyznało mu tytuł "Wolnomyśliciela Roku".
 Private site

 Number of texts in service: 15  Show other texts of this author
 Newest author's article: Polska plama na aureoli Piusa XII
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5211 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)