|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science »
Obraz nauki polskiej w latach 1989-1991 [2] Author of this text: Przemysław Łucyan
Ostatecznie
postanowiono, że od 1991 roku nauka będzie w całości finansowana z budżetu.
Podział środków przeprowadzany miał być przez ciało wybierane społecznie,
przez uczonych, przewodniczyć mu natomiast będzie premier. Miała to być
Rada Nauki, która dzieliłaby środki przede wszystkim na dwie grupy: na nauki
podstawowe i nauki stosowane. Każdy z tych działów posiadałby swoje komisje,
które dzieliłyby finanse pomiędzy poszczególne dyscypliny. Czynnik rządowy
miał mieć wpływ na podział funduszy pomiędzy nauki podstawowe i stosowane
oraz mógłby integrować w podział na poszczególne dyscypliny. Nie miałby
jednak żadnego wpływu na rozstrzygnięcia dotyczące konkretnych badań. Duży
nacisk kładziono na konieczność stwierdzenia, co nauką jest, a co nauką nie
jest.
Do
najważniejszych tez nowej koncepcji organizacji i finansowania badań naukowych
należało: dostosowanie systemu finansowania do przeprowadzanych w kraju reform
społeczno-gospodarczych, zerwanie z dotychczasowymi praktykami wtłaczania postępu
naukowo-technicznego do przedsiębiorstw, wprowadzenie do finansowania badań
zasady konkurencji, wydatne zwiększenie wpływu środowiska naukowego na kształtowanie
polityki naukowej i naukowo-technicznej państwa oraz przezwyciężenie
resortowego podziału nauki w Polsce. Wszystko to stało się podłożem i głównymi
założeniami ustawy o powołaniu Komitetu Badań Naukowych z dnia 12 stycznia
1991 roku.
Według
twórców KBN większość postawionych celów udało się zrealizować. Przede
wszystkim naukowcy uzyskali bezpośrednią możliwość decydowania o finansowaniu badań naukowych. Wprawdzie komitet podlegał Radzie Ministrów i sygnatariuszem był minister, jednak cały proces opiniotwórczy oraz decyzyjny
należał do naukowców wybranych na członków komitetu. Według założeń
przydział funduszy miał być ściśle związany z jakością proponowanych
badań. Wprowadzony również system oceny jakości placówek naukowych, co
pozwoliło na wyeliminowanie części tak zwanych tworów pseudonaukowych. Do
dzisiaj nie udało się natomiast zlikwidować do końca podziału nauki na
piony.
2. Rozmowa z Bogdanem Misiem
rzecznikiem prasowym
Komitetu do spraw Nauki i Postępu Technicznego w latach 1988 — 1990
Bogdan Miś: O nauce
polskiej okresu PRL możemy mówić od roku 1949. Wcześniej panował bowiem ogólny
powojenny bałagan, a te instytucje, które działały, działały zazwyczaj na
przedwojennych zasadach. Natomiast w 1949 roku Polska przyjęła radziecki
system zarządzania nauką. Nie był to zresztą system całkiem głupi, ponieważ
dość dobrze się sprawdzał. Nauka podzielona została na trzy piony: pierwszy
dotyczył czysto naukowych badań i podlegał powołanej później Państwowej
Akademii Nauk. Sekretarz generalny PAN miał uprawnienia ministra. Drugi pion
obejmował placówki szkolnictwa wyższego. Dotyczył zarówno badań
prowadzonych na uczelniach, jak i działalności dydaktycznej. Trzeci pion
dotyczył instytutów przemysłowych, jak na przykład Instytut Mechaniki
Precyzyjnej i inne, które pracowały bezpośrednio na rzecz przemysłu. Właściwie
każda gałąź przemysłu miała wtedy swoje placówki badawcze i rozwojowe. I tym właśnie trzecim pionem zajmował się Komitet do spraw Nauki i Postępu
Technicznego. Przewodniczący również miał rangę ministra. Wielokrotnie
zmieniała się nazwa tego organu, jednak nie służyło to zupełnie niczemu,
oprócz tego, że zmieniały się pieczątki. Od 1984 roku Komitet ten powoli
zaczął się zajmować nie tylko trzecim pionem lecz finansami całej nauki.
Zaczęto wtedy myśleć o utworzeniu systemu grantów. Wcześniej nauka
finansowana była odgórnie i całościowo z budżetu. W tym okresie zaczęto się
zastanawiać czy nie lepiej płacić tylko za konkretne, uzasadnione projekty
badawcze. Wynikiem tych tendencji było potem utworzenie KBN, który w całości
przejął sprawy finansowania nauki. W wyniku tego na znaczeniu straciła Państwowa
Akademia Nauk, ponieważ również badania jej podlegające finansowane były w systemie grantów. Nie dotyczyło to natomiast nauki akademickiej, w której co
prawda również wprowadzono system grantów, jednak pod zwierzchnictwem
Ministerstwa Edukacji. Ciekawostką jest, że KBN został rozwiązany przez rząd
Olszewskiego i natychmiast przywrócony przez rząd Suchockiej. — Czy według pana system
grantów jest dobrym rozwiązaniem?
Bogdan Miś: System ten
opiera się na tym, że sami uczeni w specjalnie powołanych komisjach decydują o rozdziale pieniędzy na badania. Sami uznają co jest ważne, a co ważne nie
jest. Nie jest to jednak moim zdaniem system idealny, z bardzo prostej
przyczyny. A mianowicie takiej, że w dzisiejszych czasach matematyk zajmujący
się na przykład typologią nie rozumie matematyka zajmującego się analizą, a co dopiero fizyka czy politologa itd. Ponieważ nauka jest straszliwie
podzielona, to i tak nadal wszystko odbywa się, że tak powiem, na wiarę, jest
to w dużej mierze uznaniowe. Można sprawdzić w archiwach KBN na co
przeznaczane były granty. A w dużej mierze przeznaczane były nie na to, co
potrzeba. Jak na przykład zobaczyłem, że na badania nad rakiem pewien
profesor dostaje trzydzieści tysięcy złotych, podczas gdy jednocześnie na
badania pod tytułem „badanie religijności północnych powiatów Warmii i Mazur" przeznacza się trzysta tysięcy złotych, no to po prostu można się
powiesić. Jeżeli badania nad tak powszechną i niebezpieczną chorobą, jaką
jest rak, traktuje się gorzej niż badania socjo-teologiczne, to znaczy, że cały
ten system podziału pieniędzy jest zwykłym zawracaniem głowy od początku do
końca. Tak naprawdę żaden system nie jest idealny. System radziecki był
szalenie biurokratyczny. Wykształciła się warstwa urzędników naukowych, którzy
zarządzali nauką, a sterowani byli oczywiście z komitetu partyjnego. Było to
bardzo niedobre, ponieważ nauka musi być autonomiczna. Z drugiej strony uczeni
często nie za bardzo znają się na zarządzaniu, bo nie muszą. Są od tego,
aby odkrywać prawa nauki. W związku z tym warstwa urzędnicza w nauce jest
niezbędna, z tym, że w systemie totalitarnym ta warstwa zwyrodniała i zaczęła
zarządzać, podczas gdy powinna usługiwać. W naszym kraju jest to jednak
niebywale trudna sprawa, ponieważ warstwa urzędnicza zawsze chce zacząć rządzić. — Czy w takim razie władza
PRL sprzyjała polskiej nauce?
Bogdan Miś: Oczywiście,
że tak. Wbrew niektórym opiniom nauka nie była wtedy tępiona, lecz wręcz hołubiona.
To było poniekąd zjawisko typu psychologicznego, szczególnie na początku,
ponieważ na początku komuniści to byli bardzo prości ludzie, często bez żadnego
wykształcenia. Oni mieli potworne kompleksy do świata nauki i kultury, w związku z tym artyści, pisarze i naukowcy wynoszeni byli na świecznik. Oczywiście ten
stan rzeczy również się zmieniał. Generalnie jednak sytuacja nauki i kultury
od strony finansowej w stosunku do dzisiejszej była nieporównywalna. Dziś nakłady
na naukę wynoszą 0,35% PKB, podczas kiedy zgodnie ze Strategią Lizbońską
przyjętą przez Unię Europejską a mającą na celu dogonić w rozwoju Stany
Zjednoczone, powinno wynosić minimum 3,5% PKB. W Polsce są one dziesięciokrotnie
niższe. Tak więc o czym my tu mówimy. Czy organ sterujący będzie się
nazywać Komitetem Badań Naukowych czy też inaczej, nie ma to żadnego
znaczenia, jeżeli nie będzie miał pieniędzy do podziału. Sytuacja, w której
profesor wyższej uczelni zarabia wielokrotnie mniej niż byle wójt, jest rzeczą
chorą i nienormalną. Ale to się wiąże bezpośrednio z tym 0,35% PKB, a zmiana tego stanu rzeczy wymagałaby rewolucji finansowej. Kiedyś pewnie taką
rewolucję trzeba będzie przeprowadzić, jednak opory będą straszne. Przecież
wtedy mniej pieniędzy będzie dla urzędników, no to który urzędnik się na
to zgodzi? — Czy te większe niż
obecnie nakłady w okresie poprzedniego ustroju, były przez polskich naukowców
dobrze wykorzystywane?
Bogdan Miś: Tego nie da
się jednoznacznie zmierzyć. Jeżeli wziąć pod uwagę liczbę publikacji
naukowych, to bez wątpienia były wykorzystywane, ponieważ tych publikacji było
dużo więcej niż obecnie. Myślę, że ranga nauki zdecydowanie zmalała po
transformacji. Tej polskiej nauki, która jest w kraju. Bo oczywiście istnieje
odłam polskiej nauki poza granicami — głównie w Stanach Zjednoczonych, w których
jest wielu wybitnych polskich naukowców. Czy jednak jest to dorobek nauki
polskiej? Pan premier Marcinkiewicz pewnie natychmiast by się przyznał i podpisał pod ich sukcesami. W moim przekonaniu jednak, jest to po prostu nauka
amerykańska. — Nauka w okresie PRL była
jednak przecież często wykorzystywana do działań propagandowych.
Bogdan Miś: Oczywiście.
Zainteresowaniem władzy zawsze cieszyły się badania bezpośrednio związane z praktyką. Dochodziło do sytuacji często wręcz patologicznych. Do takich na
przykład należała sensacja wywołana „turbinką Kowalskiego". Był to
taki mały wiatraczek, który montowało się w gaźniku samochodu i który miał
zmniejszyć zużycie paliwa o 15%. Oczywiście nic nie obniżał, a co więcej
przyczyniał się do większego zużycia ponieważ sam zużywał dodatkową
energię. Prasa jednak narobiła tak niesłychanego rozgłosu wokół tego wiekopomnego
wynalazku, że jego twórcy przyznano dotację z urzędu, choć była
to rzecz kompletnie bez sensu. Było to typowe zagranie pod publiczkę, niestety
nie odosobnione. To było typowo polskie. My jesteśmy społeczeństwem bardzo
źle wykształconym, a w tamtych czasach było jeszcze gorzej. W związku z tym,
jeżeli coś mówi profesor, to choćby opowiadał największe bzdury,
traktowane to było jako niepodważalna prawda. To potwierdza tylko tezę, że
nauka nie może być sterowana przez urzędników. Z tym, że oddanie jej całkowicie w ręce środowiska naukowego również jest trochę niebezpieczne, ponieważ
naukowcy bywają ludźmi oderwanymi od rzeczywistości. Dlatego jeżeli dziś o podziale finansów decydują zespoły wielogałęziowe, to mam duże wątpliwości
czy opinie przez nie wydawane są faktycznie w pełni właściwe i słuszne.
Potrzebna jest wykształcona kadra zarządzająca nauką. Powstanie takiej kadry
nie leży jednak w interesie ani urzędników, ani też różnych
przedstawicieli świata nauki, ponieważ musieliby oni uzasadniać przed taką
kadrą celowość swoich badań. -
Czy grono naukowe miało duży wpływ na przemiany w 1989 roku?
Bogdan Miś: Oczywiście,
że tak. Było to tak zwane środowisko inteligencko-solidarnościowe. Ludzie
nauki mieli coraz większą ochotę na samodecydowanie o sobie. Nie można
jednak zapominać, że wewnątrz tego środowiska występowały antagonizmy pomiędzy
przedstawicielami instytutów przemysłowych, a przedstawicielami środowisk
akademickich. Naukowcy przemysłowi uważali, że uważa się ich za gorszych,
podczas gdy to właśnie ich wynalazki są praktyczne i przynoszą dochody.
Tych, którzy zajmowali się na przykład badaniem nad liczbami zespolonymi uważali
za mniej pożytecznych, a tym samym mniej zasługujących na fundusze. Z innej
strony, choć jest to tylko moje subiektywne zdanie, aczkolwiek poparte
obserwacjami, zawsze w okrasach różnego rodzaju zawirowań pojawia się grupa
ludzi, która szybciej niż inni orientuje się, że można coś załatwić dla
siebie i swoich. Tak było na przykład w środowisku naukowym w okresie marca
1968, kiedy doprowadzono do wyjazdu dużej części polskich naukowców, ze względu
na ich żydowskie pochodzenie. Zaraz pojawiła się grupa cwaniaczków, tak
zwanych docentów marcowych, którzy zaczęli w tym momencie robić kariery. Myślę,
że podobna grupa ludzi zaczęła również robić kariery w okresie przemian w roku 1989. Zawsze w takich okresach pojawiają się cwaniacy, którzy spełniają
pewne minimum formalnych wymagań i wietrzą w tym własny interes. Była to również
okazja do zmiany pokoleniowej, co samo w sobie jest zjawiskiem pozytywnym, jeżeli
tylko ci młodzi są godnymi następcami starszych. Ja uważam jednak, że
prawdziwy naukowiec ma w nosie karierę, politykę i zaszczyty i tacy również
byli.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 19-03-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5309 |
|