|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Głęboko religijny niewierzący [2] Author of this text: Richard Dawkins
Translation: Piotr J. Szwajcer
„To oczywiście kłamstwo, co czytałaś o mojej
religijności; kłamstwo, które jest raz po raz powtarzane. Nie wierzę w osobowego
Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym jednak musiał
znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to
bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka." Czy to oznacza, że Einstein był człowiekiem, którego
nurtowały wewnętrzne sprzeczności? Czyżby każda strona sporu mogła sobie
wybrać z jego spuścizny to, co jej odpowiada? Nie! Po prostu dla
Einsteina słowo „religia" znaczyło coś zupełnie innego, niż się
potocznie rozumie. Poniżej zajmę się właśnie tym rozróżnieniem między
religią jako wiarą w byt nadnaturalny a religią w ujęciu
Einsteinowskim. I proszę pamiętać, że gdy piszę o „Bogu
urojonym", odnoszę się wyłącznie do boskości nadnaturalnej. Oto garść kolejnych cytatów z Einsteina, które dają
pojęcie o jego religii: „Jestem głęboko wierzącym ateistą. [...] Jest to poniekąd
zupełnie nowy rodzaj religii." „Nigdy nie przypisywałem Przyrodzie celowości, zamiarów
ani jakichkolwiek innych cech, które można by uznać za antropomorficzne. Widzę
przede wszystkim jej wspaniałą strukturę, którą pojmujemy w bardzo
ograniczonym stopniu, a która z konieczności wywołuje u każdego
myślącego człowieka poczucie znikomości. Stanowi to iście religijne przeżycie,
które wszakże nie ma nic wspólnego z mistycyzmem." „Koncepcja osobowego Boga jest mi zupełnie obca i uważam
ją wręcz za naiwną." Po śmierci Einsteina wielu apologetów religii usiłowało
przedstawiać tego wielkiego uczonego jako opowiadającego się po ich stronie
(nadal próbują i skądinąd można ich zrozumieć). Za życia postrzegano
go jednak zupełnie inaczej. W roku 1940 Einstein opublikował słynny
artykuł, w którym wyjaśniał, co chciał powiedzieć, stwierdzając:
„nie wierzę w osobowego Boga". Ta jego publiczna wypowiedź (i inne
utrzymane w tym duchu) wywołała bardzo gwałtowną reakcję, zwłaszcza
ze strony religijnych fanatyków. Zachowało się wiele nadesłanych wówczas
listów, z których większość zawierała aluzje do żydowskiego
pochodzenia Einsteina. Poniższe cytaty zaczerpnąłem z książki Einstein
and Religion Maxa Jammera (skąd pochodzi również większość cytowanych
przeze mnie wypowiedzi samego Einsteina na temat religii). Tak więc
rzymskokatolicki biskup Kansas City napisał, co następuje: „To smutne, gdy
patrzy się, jak ktoś, kto wywodzi się z ludu Starego Testamentu i jego
nauki, odrzuca wielką tradycję swojej rasy". Inny katolicki duchowny wtórował:
„Nie ma innego Boga niż Bóg osobowy [...] Einstein nie wie, o czym mówi.
Myli się w zupełności. Niektórzy ludzie sądzą, że skoro osiągnęli
wysoką biegłość w pewnej dziedzinie, daje im to prawo do wyrażania
opinii we wszystkich pozostałych". Zaiste — pojmowanie religii jako
dziedziny, o której mogą się wypowiadać wyłącznie biegli eksperci, to
oryginalny osąd. Można by się założyć, że duchowny ów, chcąc
zakwestionować istnienie wróżek, nie udałby się po ekspertyzę do
specjalisty w zakresie kształtu i barw skrzydeł wróżki. Tymczasem i on, i biskup uznali, że Einstein, nie mając teologicznego
przygotowania, nie może pojąć idei Boga. On jednak rozumiał ją doskonale i dlatego
negował jego istnienie. Pewien katolicki prawnik pracujący na rzecz jednej ze wspólnot
ekumenicznych napisał do Einsteina: „Z najgłębszym żalem przyjęliśmy pańskie oświadczenie
[...] w którym ośmiesza pan ideę osobowego Boga. Nic w ciągu
ostatnich dziesięciu lat tak silnie jak pańska wypowiedź nie przyczyniło się
do wzbudzenia w ludziach przekonania, że Hitler miał nieco racji, dążąc
do wygnania Żydów z Niemiec. Uznając pańskie prawo do korzystania z wolności
słowa, czuję się w obowiązku stwierdzić, że poprzez swoje wypowiedzi
staje się pan poważnym zagrożeniem dla porządku publicznego w Ameryce." Z kolei rabin Nowego Jorku oświadczył: „Pan Einstein
jest bez wątpienia wielkim uczonym, ale jego poglądy religijne są głęboko
sprzeczne z judaizmem". „Ale"? „Ale?!" Dlaczego nie "i"? List od przewodniczącego towarzystwa historycznego z New
Jersey tak dobitnie ilustruje słabość religijnego umysłu, że warto go
przeczytać co najmniej dwukrotnie: „Szanujemy pańską wiedzę, doktorze Einstein, lecz jest
jedna rzecz, której najwyraźniej pan się dotąd nie pojął — Bóg jest
duchem i nie sposób go wykryć za pomocą mikroskopu czy teleskopu, tak
samo, jak nie odnajdziemy ludzkich myśli ani emocji, badając mózg. Wszyscy
wiedzą, że religia opiera się na Wierze, nie na wiedzy. Zapewne każdy myślący
człowiek przeżywa czasem chwile religijnego zwątpienia. Moja wiara też
niejednokrotnie słabła. Nigdy jednak nikomu nie zdradziłem mych duchowych wątpliwości, a to z dwóch powodów: (1) obawiałem się, iż samym napomknięciem o nich mógłbym zniszczyć życie i pozbawić nadziei bliźnią istotę;
(2) zgadzam się z przeczytanym niegdyś zdaniem: "Mały to człowiek, który
niszczy wiarę w innym". [...] Mam nadzieję, doktorze Einstein, że został pan błędnie
zacytowany i że pewnego dnia powie Pan coś znacznie przyjemniejszego tym
rzeszom Amerykanów, które chciałyby pana szanować." Cóż za przerażająca szczerość! Zdanie w zdanie
ocieka wprost moralnym i intelektualnym tchórzostwem! Mniej żałosny — choć jeszcze bardziej szokujący -
był list od założyciela Calvary Tabernacle Association z Oklahomy: „Profesorze Einstein. Wierzę, że każdy chrześcijanin w Ameryce
ma panu tylko jedną rzecz do powiedzenia: "Nie porzucimy wiary w naszego
Boga i w Jego Syna Jezusa Chrystusa i wzywamy cię, skoro nie
wierzysz w Boga tego narodu, byś wrócił tam, skąd przybyłeś!". Dotychczas czyniłem wszystko, co w mej mocy, by być
błogosławieństwem dla ludu Izraela, ale teraz pojawiłeś się ty i jednym
chlapnięciem swego bluźnierczego języka uczyniłeś tyle szkody swojemu
ludowi, że wysiłki wszystkich miłujących plemię Izraela chrześcijan, którzy
pracują nad tym, by wymieść antysemityzm z tego kraju, poszły na marne. Profesorze Einstein! Amerykańscy chrześcijanie mogą
powiedzieć panu tylko jedno: „Zabieraj swą szaloną, fałszywą teorię
ewolucji i wracaj do Niemiec, skąd przyjechałeś, albo zaprzestań prób
podważania naszej wiary — wiary narodu, który przyjął cię, gdy wygnano cię z twojej ojczystej ziemi!"." Cytowani powyżej teistyczni krytycy Einsteina w jednym
mieli całkowitą rację — wielki uczony na pewno nie był jednym z nich.
Einstein był wprost oburzony, ilekroć ktoś sugerował mu, że jest teistą.
Czyżby więc był deistą, jak Wolter lub Diderot? A może panteistą jak
Spinoza, do którego filozofii odnosił się zresztą z wielkim szacunkiem
(„Wierzę w Boga Spinozy, przejawiającego się w harmonii
wszystkiego, co istnieje, a nie w Boga, który zajmowałby się losem i uczynkami każdego człowieka"). Zajmijmy się więc przez chwilę kwestiami
terminologicznymi. Teista wierzy, że istnieje nadnaturalna inteligencja; byt,
który oprócz swego najważniejszego dzieła, jakim było stworzenie świata,
wciąż pozostaje w tym świecie immanentnie obecny, nadzorując i wyznaczając
losy stworzonych przez siebie istot. Na ogół w teistycznych systemach
wierzeń bóstwo bezpośrednio uczestniczy w życiu ludzi. Odpowiada na modły,
wybacza grzechy lub je karze, poprzez cuda ingeruje w bieg ludzkich spraw,
ocenia dobro i zło naszych uczynków, wiedząc zawsze, kiedy je popełniamy
(a nawet, kiedy tylko myślimy o tym, by je popełnić). Deista co
prawda także wierzy w nadprzyrodzony inteligentny byt, ale przyjmuje, że
jego aktywność w zasadzie ograniczyła się do ustanowienia praw rządzących
światem. Bóg deisty nie ingeruje w bieg ziemskich spraw, a już na
pewno nie przejmuje się jakoś szczególnie ludzkimi problemami. Panteista nie
wierzy w ogóle w jakiegokolwiek Boga, w jakikolwiek
nadprzyrodzony byt. Dla niego Bóg jest synonimem Natury, Wszechświata, czy
wreszcie praw nimi rządzących; pojęciem pozbawionym wszelkich nadnaturalnych
konotacji. Różnica między deistami a teistami polega na tym, iż Bóg
tych pierwszych nie wysłuchuje modlitw, nie zajmuje się grzechami ani
wyznaniami winy, nie czyta w naszych myślach i nie ingeruje w bieg
ziemskich spraw poprzez arbitralnie dokonywane cudy. Natomiast od panteistów
deiści różnią się tym, że ich Bóg pozostaje jednak jakąś odrębną
inteligencją o wymiarze kosmicznym, nie zaś — do czego w zasadzie
sprowadza się panteizm — poetycką metaforą czy synonimem praw rządzących
Wszechświatem. Panteizm to w gruncie rzeczy taki nieco podrasowany ateizm,
podczas gdy deizm to rozwodniony teizm. Mamy wszelkie powody, by uważać słynne bon moty
Einsteina, jak „Pan Bóg jest wyrafinowany, ale nie złośliwy", „Pan Bóg
nie gra z nami w kości", „Czy Bóg, stwarzając Wszechświat, miał
jakiś wybór?", za wypowiedzi panteistyczne; nie deistyczne, a już na
pewno nie teistyczne. „Pan Bóg nie gra z nami w kości" oznacza
tylko tyle, że losowość nie może być zasadą wszechrzeczy; pytanie, czy Bóg
miał jakiś wybór, tworząc Wszechświat, to po prostu pytanie o to, czy
początek Wszechświata mógł wyglądać inaczej. Bóg Einsteina to swoista
poetycka metafora. Podobnie jak Bóg Stephena Hawkinga oraz większości fizyków,
którym zdarza się od czasu do czasu odwoływać do religijnych metafor. Paul
Davies w książce Plan Stwórcy lokuje się gdzieś pomiędzy
einsteinowskim panteizmem a dość nieokreślonym deizmem — za co zresztą
uhonorowany został Nagrodą Templetona (jest to znaczna suma pieniędzy, którą
Fundacja Templetona co roku przyznaje tym naukowcom, którzy gotowi są
powiedzieć coś dobrego o religii). Pozwolę sobie może podsumować einsteinowską religię
jeszcze jednym cytatem z samego Einsteina: „Poczucie, że ponad
wszystkim, czego możemy doświadczać, jest też coś, czego nasze umysły nie
potrafią ogarnąć, czego piękno i subtelność nie ukazuje się nam
bezpośrednio i co z trudem poddaje się refleksji, jest religijnością. W tym sensie jestem człowiekiem religijnym". W takim sensie ja również
jestem człowiekiem religijnym, z tym jedynie zastrzeżeniem, że „czego
nasze umysły nie potrafią ogarnąć" nie musi oznaczać, iż pozostanie to
na zawsze „niepojęte". Wolę jednak nie nazywać tego religijnością, gdyż
byłoby to mylące. Więcej, byłoby to szkodliwe, jako że dla olbrzymiej większości
ludzi „religijny" oznacza „nadprzyrodzony". Doskonale wyraził to Cal
Sagan: „[...] jeśli pod pojęciem "Boga" rozumieć zestaw praw
fizycznych, które rządzą Wszechświatem, to taki Bóg bez wątpienia
istnieje, ale trudno uznać go za emocjonalnie satysfakcjonującego [...]
Przecież nie ma sensu modlić się do prawa grawitacji". Zabawne, ale podobne zdanie padło kiedyś z ust
wielebnego dr. Fultona J. Sheena, profesora Catholic University of America, a to w ramach bezpardonowego ataku na Einsteina, rozpętanego w 1940 roku
po opublikowaniu artykułu, w którym zakwestionował on ideę osobowego
Boga. Sheen tonem pełnym sarkazmu spytał wówczas, czy ktokolwiek byłby gotów
oddać życie za Drogę Mleczną. Najwyraźniej był święcie przekonany, że
argument ten przemawia przeciwko, a nie za Einsteinem, gdyż następnie
dodał: „W Ťkosmicznejť religii pana Einsteina jest w zasadzie
jeden jedyny błąd — niepotrzebnie umieścił on literę Ťsť w środku
słowa".
1 2 3 Dalej..
« (Published: 27-05-2007 )
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Biographical note Private site
Number of texts in service: 75 Show other texts of this author Newest author's article: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5390 |
|