The RationalistSkip to content


We have registered
200.072.603 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Catholicism » Beliefs and doctrine

Męska decyzja: Pstryk! i limbus puerorum znikł! [3]
Author of this text:

Zatwierdzona w XIII wieku topografia zaświatów odzwierciedliła się wkrótce w kartografii chrześcijańskiej Europy. Sanktuaria odroczenia były w wiekach od XIV do XVIII masowym fenomenem w skali europejskiej, gdzieniegdzie przetrwały do XX wieku. W samej Francji było ich około 220, jak się doliczono. Pierwszym znanym przypadkiem jest sanktuarium z okolic Awinionu z roku 1387. W 1993 roku w szwajcarskiej miejscowości Oberbüren w kantonie berneńskim archeolodzy zbadali i udokumentowali działalność jednego z takich „świętych miejsc". To, co podawały źródła pisemne, potwierdziły wykopaliska: prawie 2000 martwych noworodków przywrócono tu cudownie do życia, ochrzczono, po czym pochowano w poświęconej przysanktuaryjnej ziemi [ 8 ].

A jak to wyglądało w praktyce? Zajmowały się tym głównie kobiety, nieszczęsne matki martwych dzieci, oraz ich pomocnice w samym sanktuarium pełniące rolę świadków cudu objawiającego się tym, że maleńki trupek nagle poruszył się, nabrał rumieńców, złapał oddech… Oznaki musiały być bezsporne, dlatego cud wspomagano co nieco. Najczęściej, nazwijmy to z naszego punktu widzenia, „metodą termiczną". Trupka kładziono na rozżarzonych węglach i w blasku świec oraz przy pieśniach i modłach czekano, aż zacznie dawać znaki ożywania. Pieczony trupek pod wpływem wysokiej temperatury rzeczywiście a to drgnął, a to wydał dźwięk jaki towarzyszy zwykle smażeniu kotletów na gorącej patelni i wtedy rzucano się do dokonania obrządku chrztu. Po czym cudownie uratowana duszyczka ulatywała przed oblicze Pana.

Musiała to być wyjątkowo odrażająca i cuchnąca operacja, zważywszy, że nieboszczątka nierzadko były wpierw pochowane a potem ekshumowane, zanim trafiły na palenisko, czyli w daleko posuniętym stopniu rozkładu, a nawet jeśli były stosunkowo świeże, to i tak najczęściej przynajmniej kilkudniowe, bo trzeba było odbyć podróż do sanktuarium nie dla każdego o rzut beretką, a podróż ta odbywała się co najwyżej na końskich nogach, bo poza tym po prostu na własnych. Przy czym matki, po odbytym połogu, niekoniecznie były sprinterkami. Lodu do okładania rozkładającego się mięsa też, no, może poza zimą, nie znano.

Dlaczego więc to robiły? Dlaczego kobiety brały na siebie takie trudy, znoje i, co tu dużo mówić, paskudztwa? Po co tak ohydne praktyki? Czy abstrakcyjna w końcu idea „otchłani" aż tak bardzo mobilizowała? O, nie, kobiety przeciwdziałały jak umiały sankcjom jak najbardziej realnym [ 9 ]. Rodziców nieochrzczonych dzieci Kościół straszył [ 10 ] odpowiedzialnością wobec Sądu Ostatecznego po śmierci a za życia szykanował. Dzieci obarczone niezmytym brudem grzechu pierworodnego grzebano poza murami cmentarza podobnie jak „inne osoby dotknięte hańbą, niewierzących, heretyków, odstępców, schizmatyków, ekskomunikowanych, zmarłych śmiercią samobójczą, (...) publicznych grzeszników…" [ 11 ] W wierzeniach ludowych kursowało także przeświadczenie, że dziecko może wrócić na ziemię pod postacią małego upiorka, podejrzewam, że niejeden oddany Bogu proboszcz i sam święcie w to wierzył, i wiernych tym terroryzował.

Tu wspomnieć wypada, bo tu też łatwo w naszych czasach o przeinterpretowanie, że wyjątkowo okrutne kary egzekwowane na kobietach za dzieciobójstwo, a to: zasypywanie żywcem i przebijanie palem albo też zamykanie w worku z psem, kogutem, żmiją i małpą, lub, z braku małp w lasach Europy, z kotem, i topione [ 12 ], właśnie dlatego były tak wymyślne, bo kobiety te pozbawiały swoje zamordowane dzieci perspektywy nieba, co było znacznie bardziej potępiane, niż sam nagi fakt pozbawienia je życia [ 13 ].

Powróćmy jednak do cudów czynionych na martwych noworodkach przez zdesperowane matki. Otóż Kościołowi praktyki te coraz mniej się podobały. Nie, nie tyle dlatego, że cud „odroczenia śmierci" był cokolwiek naciągany, ale dlatego, że do ustalania, co cudem jest, a co nie jest, Kościół powołał specjalne oficjalne organy, nawiasem, te same, które dziś testują na prawdę lub fałsz cuda mające udokumentować słuszność decyzji o kanonizacji aktualnych świętych. Kobiety, matki i akuszerki, oraz ich pomocnice, odwalały fuszerkę, zarzucono im, Kościół postanowił zająć się sprawą profesjonalnie. Powoli przejmował kontrolę [ 14 ] nad tą jakże odpowiedzialną funkcją ratowania maleńkich aniołków od lądowania w wykreowanym przez siebie przedpieklu. Spowodowało to zepchnięcie usługi sanktuariów odroczenia do szarej strefy, tam działały do początków XX wieku acz już nie tak masowo [ 15 ].

Kościół natomiast wymyślił rozwiązanie o wiele bardziej „naukowe". Ktoś mógłby naiwnie pomyśleć, aha, odwołał limbus puerorum, ale gdzie tam, guzik z pętelką. Kościół zarządził tak zwany „chrzest wśródmaciczny", „interuterutalny", że pokuszę się o bardziej naukowo brzmiącą nazwę. I o ile cud przywracania do życia zmarłych osesków był co najwyżej zwyczajnie nieestetyczny, o tyle chrzest wewnątrz macicy był tysiąckrotnie gorszy, bo była to operacja na żywym ciele kobiety nierzadko uwieńczona sukcesem: „operacja się udała, pacjentka nie żyje". Czy są jakieś statystyki na ten temat? Nie sądzę. Wszak były to „naturalne" śmierci. Ile żyjących już dzieci zabijane tym sposobem matki osierociły?… Czy ktoś to odnotowywał? A czy ktokolwiek się tym przejmował?

Gdy poród był trudny i rodzącemu się dziecku groziła śmierć należało wpakować rodzącej prosto do macicy rurkę (mogła być na przykład z gęsiego pióra) i wlać przez nią święconą wodę na jakąkolwiek część ciała dziecka wymawiając przy tym słowa chrztu. Miała prawo zrobić to akuszerka, ale nieporównanie lepiej, gdy był to ksiądz, bo chrzest wykonany przez hebamę był zaledwie prowizoryczny, jeżeli dziecko przeżyło, należało chrzest powtórzyć w kościele. Jeśli więc do porodu udało się ściągnąć księdza, to już on przejmował dowodzenie. Zachowały się instrukcje, jak należało postąpić. Makabra pur. Żeby się domacać z całą pewnością dziecka, a nie ochrzcić niechcący na przykład pępowiny — instrukcja podkreślała, że wtedy sakrament nie działa — ksiądz maczał rękę w święconej wodzie i pakował ją do wnętrzności kobiety. I tak długo grzebał, aż wyczuł pod palcami to coś, co wyglądało mu na główkę, nóżkę, rączkę dziecka… Jak się czuła i co czuła przy tym rodząca? Lepiej nie myśleć!

Strzykawka do chrztu wewnątrzmacicznego, ok. 1800
r.Tu ciekawiej przyłapać księdza na jego odczuciach, toż poza tym, że ksiądz, był to także chłop. A otwierała się przed jego oczami sfera dla niego poza tym niedostępna, przynajmniej w teorii. Z braku Internetu zawsze to coś. Lecz dość, pozostawmy grzebanie ramom świętego sakramentu i przejdźmy do dalszego rozwoju zagadnienia, bo będziemy mieć i postęp. Oświecenie przyniosło udoskonalanie narzędzi, medycyna — bywało, że służka Kościoła — wynalazła strzykawkę do chrztu dziecka w matce. Odtąd taka strzykawa należała do wyposażenia oświeconej służby medycznej. Czy była odkażana? A czy ktokolwiek wtedy cokolwiek odkażał? Wiedeński lekarz, dr Ignacy Filip Semmelweis [ 16 ], zauważył wprawdzie związek między śmiertelnością rodzących kobiet a trupim jadem i nakazał swojemu personelowi mycie rąk, jednak nie było wtedy Internetu do szybkiego rozprzestrzeniania wiedzy.

Historia medycyny mówi, że w pierwszej połowie XIX wieku śmiertelność kobiet z powodu gorączki połogowej miała rozmiary epidemii. W latach 40-tych „bywały miesiące, że w wiedeńskiej klinice położniczej umierało do 30% rodzących" [ 17 ]. Dodajmy, że śmierć z powodu posocznicy połogowej jest zwykle straszliwą śmiercią, postrach wszystkich kobiet. Ile kobiet zmarło na przestrzeni dziejów z powodu pakowania w nie instrumentów chrzczenia wśródmacicznego — od księżych łap po strzykawkę z wodą święconą — nie wiadomo, trzeba by je policzyć w życiu pozagrobowym, historia ich nie uwzględnia.

W historii Kościoła połowy XIX wieku odnotowujemy natomiast pewne znamienne wydarzenie. W roku 1854 zostaje zatwierdzony dogmat, że święta Matka, podobnie jak jej Syn, była poczęta niepokalanie. Rodzice Marii, Joachim i Anna, spłodzili córkę bez „grzesznej pożądliwości ciała", ustalono. [ 18 ] „Niepokalane poczęcie", przez wieki ekskluzywnie zarezerwowane dla Syna Matki, objęło również samą Matkę. Mamy więc Najjaśniejszą Panienkę z panienki zrodzoną, czy jakoś tak, bo Kościół do dziś ma zagwozdkę [ 19 ] z tym dogmatem, słudzy Boga za bardzo się w XIX wieku w swej gorliwości zagalopowali. Niepokalane poczęcie ekskluzywnie traktowane miało swój niewątpliwy ciężar, nie powinno się było rozmnażać. Ale dogmat to dogmat, tu pomyłek nie ma, wąż ugryzł się we własny ogon. Tak to Kościół kreował i kreował aż wykreował sobie ideał idealnej kobiety w duchu Paragrafu 22.

Powoli zbliżamy się do czasów nam współczesnych, do pamiętnego dnia 20 kwietnia 2007 roku, kiedy to limbus puerorum dokonał cichutko żywota. Wiadomość ta nie zelektryzowała świata, najczęściej podawana była jako ciekawostka, ot, był i nie ma. Ale ile złego spowodował, tego nikt nie przypominał, bo to trochę żenująca historia. Można by ją podsumować, że odpowiedzialni za nią ludzie „nie wiedzieli co czynili". I wybaczyć, czy jak to tam było... ? ...Ale, zaraz, zaraz, Iksjon skończył w Tartarze za własną głupotę, bo któż mądry dobiera się do chmury? Mamy więc precedens. A w takim razie tych wszystkich, którzy przyczyniali się przez wieki do pohańbienia i śmierci tylu kobiet, zsyłam jednym kliknięciem myszki na wieczność do najgłębszych otchłani Tartaru. Niech im się wysmaża w ogniu rozum, którego nie mieli, i niech im mściwe Erynie do końca czasów szarpią grzeszne ciała [ 20 ].


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Papieskie mumie
Matka Boska vel Bozia

 See comments (23)..   


 Footnotes:
[ 8 ] ibidem
[ 9 ] Więcej w artykule Józefa Majewskiego „Niepotrzebna miękkość serca", Tygodnik Powszechny, 17.10.2004.
[ 10 ] Sobór Trydencki, rok 1546: Dekret o grzechu pierworodnym
[ 11 ] Jean Delumeau: Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze Zachodu XIII-XVIII wieku, Warszawa 1994.
[ 12 ] Według artykułu Dariusza Łukasiewicza: „Dzieje grzechów. Dzieje dzieciobójstwa", Polityka, 10.1.2007.
[ 13 ] Jean Delumeau: Grzech i strach
[ 14 ] Od połowy XV wieku w kolejnych synodach w Langres (1452, 1479), Lyon (1557, 1566) i Besançon (1575, 1592, 1656) zaczęto podważać prawdziwość cudów w sanktuariach odroczenia i wiarygodność poświadczających je kobiet, domagano się konkretniejszych dowodów
[ 15 ] Elke Pahud de Mortanges: "Der versperrte Himmel"
[ 16 ] Dr Ignacy Filip Semmelweis był pionierem antyseptyki, 20 lat po tym jak zarządził w szpitalu, w którym pracował, obowiązek mycia rąk roztworem chloru, brytyjski chirurg Joseph Lister wprowadził środki dezynfekcyjne przy operacjach, to on nazywany jest „ojcem antyseptyki", do wyników badań Ludwika Pasteura nad problemem fermentacji i gnicia oraz do odkrycia bakterii chorobotwórczych i wynalezienia szczepionki minęły kolejne 20 lat.
[ 17 ] Więcej na temat gorączki połogowej tutaj.
[ 18 ] "Najświętsza Maryja Panna w pierwszej chwili swego poczęcia dzięki szczególnej łasce i przywilejowi Wszechmogącego Boga, ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego, została ustrzeżona od wszelkiej zmazy winy pierworodnej" — tak stanowi bulla „Ineffabilis Deus" papieża Piusa IX, ogłoszona 8 grudnia 1854 roku.
[ 20 ] "Die Kirche ist eine Zitadelle der Männer. Ich möchte mich von ihrer Moral ganz entschieden distanzieren. Es ist eine unbarmherzige und vollkommen weltfremde Moral, konstruiert von Männern, die — hinter absoluten, aber widersprüchlichen Prinzipien verschanzt, sich dem Leid verschließen. Hier geht es meines Erachtens nicht wirklich um die Heiligkeit des Lebens, sondern um die Heiligkeit von Prinzipien." z: Helga Kuhse, „Kirche und Abtreibung — Eine Unterhaltung mit Gott" („Kościół jest twierdzą mężczyzn. Zdecydowanie nie chcę mieć z jego etyką nic wspólnego. Jest to bezlitosne i całkowicie wrogie życiu morale utworzone przez mężczyzn, którzy głosząc absolutne a zarazem sprzeczne ze sobą prawdy propagują filozofię nieszczęścia. Nie chodzi tu, moim zdaniem, o to, że życie jest świętością, ale o świętą nienaruszalność zasad", z: Helga Kuhse, „Kościół i aborcja — Rozmowa z Bogiem"). Więcej...

« Beliefs and doctrine   (Published: 03-06-2007 Last change: 05-06-2007)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Elżbieta Binswanger-Stefańska
Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie.

 Number of texts in service: 56  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author
 Newest author's article: Odyseja nadziei i smutku
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5400 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)