The RationalistSkip to content


We have registered
204.315.741 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

O wartościach chrześcijańskich [1]
Author of this text:

(Kilka refleksji)

Każdy określony system wartości zawiera w sobie dwie składowe, dwa rodzaje wartości: uniwersalne i partykularne. Z tym wszakże, że wartości uniwersalne nigdy i nigdzie nie reprezentują uniwersalności absolutnej.

Składowe uniwersalne każdego systemu wartości mogą być w tym systemie i jego środkami przedstawiane w sposób adekwatny lub nieadekwatny.

Adekwatne ujmowanie wartości uniwersalnych w ramach danego systemu wartości miałoby miejsce wówczas, gdyby żadna wartość uniwersalna nie była w nim/przezeń instrumentalizowana na jego partykularny użytek i żadna wartość partykularna nie byłaby (także w imię partykularnego interesu) uniwersalizowana. Żaden rzeczywisty system wartości nie spełnia całkowicie tego — raczej moralnego — postulatu; różnią się one od siebie nie tyle stopniem jego realizacji, ile stopniem odchodzenia (oddalenia) odeń, stopniem naruszania go.

Nieadekwatne ujmowanie wartości uniwersalnych w danym systemie wartości może mieć dwie formy. Pierwsza z nich polega na partykularyzowaniu tego, co uniwersalne. Można by to też nazwać partykularnym zawłaszczaniem wartości uniwersalnych. Druga postać nieadekwatności polega — w przeciwieństwie do pierwszej — na nieuprawnionej uniwersalizacji tego, co partykularne. Rozpatrzmy bliżej ten problem.

Partykularyzacja uniwersalnego. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że niesienie pomocy człowiekowi cierpiącemu jest wartością i cnotą uniwersalną, zaś stawianie na tym działaniu stempla jakiegokolwiek określonego światopoglądu czy wyznania jest ograniczaniem (partykularyzacją) tej uniwersalności.

Niesienie pomocy ludziom cierpiącym i gotowość jej niesienia podoba się każdemu dobremu bogu: takie działanie i taka postawa jest wartością i cnotą każdego humanistycznego systemu wartości. Wiązanie zatem takiego działania i kryjącej się za nim postawy z imieniem jakiegoś określonego boga, jakiegoś określonego systemu wartości oznacza odtrącanie innych bogów i innych systemów wartości, które w tym względzie mają takie same moralne uprawnienia.

Nie chodzi tu tylko o abstrakcje. Nie chodzi o odtrącanie „cudzych bogów" na rzecz Boga własnego, o deprecjonowanie innych doktryn (światopoglądów, wyznań) i wyróżnianie jednego (naszego). Rzecz podstawowa polega na tym, że taka partykularyzacją wartości i postaw w sposób oczywisty uniwersalnych oznacza tworzenie barier między ludźmi tam, gdzie ich nie ma i nie powinno być, tam, gdzie faktycznie działają czynniki uniwersalnego zespalania i łączenia się ludzi.

Nie ma moralnie (a chyba i religijnie) wznioślejszego działania, niż działanie na rzecz poszerzania (aż do granic globalnych) wspólnoty ludzkiej; nie ma też działania bardziej moralnie nagannego, niż dzielenie ludzi w obszarach ich rzeczywistej wspólnoty. Szyderczą karykaturę pokracznej partykularyzacji wartości powszechnych (w tym przypadku wartości przyziemnej, użytkowej) zawarł J. Tuwim w słynnym przedwojennym jeszcze ogłoszeniu: „Sprzedam portki, tylko chrześcijaninowi!".

Teoretyczną (niestety, tylko teoretyczną) ofertą rozwiązania tej sprawy jest program etyki niezależnej, niezależnej od światopoglądu i wyznania, tylko wychowanie oparte o tego rodzaju program pozwalałoby unikać światopoglądowej (w tym wyznaniowej) partykularyzacji wartości i postaw w sposób oczywisty uniwersalnych, unikać dzielenia ludzi tam, gdzie okoliczności życia ich ze sobą łączą.

Z kolei uniwersalizacja partykularności, nieuprawniona rzeczowo i moralnie uniwersalizacja, ma miejsce wtedy, gdy wartość moją/naszą przedstawia się (lub, co gorsza, narzuca się) jako wartość wszystkich: co dobre dla proletariatu, to dobre dla wszystkich; co dobre dla partii, to dobre dla wszystkich; co dobre dla Kościoła, to dobre dla wszystkich; co dobre z punktu widzenia chrześcijańskiego czy katolickiego, to dobre z każdego punktu widzenia...

Słowem, co dobre dla części, to dobre dla całości. Oczywiście, ta część jest wtedy traktowana jako część lepsza, zdrowsza: pars sanius.

Rzecz jest zwykle skomplikowana, bowiem ta uniwersalizacja partykularności nigdy bodaj nie jest całkiem bezpodstawna; ona jest bezpodstawna tylko jako uniwersalizacja totalna danego — partykularnego - systemu wartości. W związku z tym, tej uniwersalistycznej uzurpacji nie można po prostu ani całkowicie zaakceptować (bo jest uzurpacją właśnie!), ani też całkowicie jej odrzucić, bo w jakiejś mierze jest uprawniona. Trzeba ją, każdego typu uniwersalistyczną uzurpację, powściągać!

Dzieje stosunków społecznych i dzieje kultury ludzkiej to dzieje takich właśnie uzurpacji, z których każda po pewnym czasie upada, ustępując miejsca kolejnej.

Nie ulega wątpliwości, że w chrześcijańskim systemie wartości są wartości uniwersalne, a zatem oferta chrześcijańskiej uniwersalności nie jest całkiem bezpodstawna. Ale, z drugiej strony, chrześcijaństwo jest też obciążone partykularnością, której świadomość powinna owocować powściągiem, skromnością, rozwagą, bowiem w niewątpliwej partykularności innych wyznań i postaw światopoglądowych (islam, judaizm, humanizm, ateizm,...) też tkwią wartości uniwersalne.

Rzecznicy wartości chrześcijańskich niekiedy powiadają, że przecież doniosłość oferowanych przez nich wartości nie wynika z ich religijnej formy, ale z tego, że faktycznie są one uniwersalne moralnie, że są maksymalnie szeroką i otwartą zasadą zespalania, a nie dzielenia ludzi. Jest to, jak już wyżej pisałem, najwznioślejsze kryterium oceny systemów aksjologicznych.

To prawda, że Bóg jest wszędzie. Ale prawdą jest, że Diabeł także jest wszędzie. W chrześcijaństwie jest przykazanie miłości bliźniego (Bóg), ale też Inkwizycja (niewątpliwie Diabeł); w marksizmie szukają (i bodaj odnajdują jakieś ślady) Boga teologowie wyzwolenia, ale przecież wyszło z niego diabelskie szydło w postaci Stalina. Tak: zarówno Bóg, jak i Szatan są wszędzie.

Paradoksalny obraz tej dramatycznej rzeczywistości daje relacja między chrześcijaństwem (czyli chrześcijańską uniwersalnością) a chrześcijaństwem katolickim (które stanowi chrześcijańską partykularność), uzurpującym sobie nader często prawo do pełnego i wyłącznego reprezentowania uniwersalności chrześcijańskiej.

Kościół katolicki nie jest wyjątkiem; w jego działaniu także jest obecny zarówno Bóg, jak i Diabeł. Tu już aż się boję mówić wyłącznie od siebie. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w systemie wartości Kościoła katolickiego jest bardzo wiele uniwersalnych wartości chrześcijańskich, że jest w tym systemie także wiele poza- i ponadwyznaniowych wartości uniwersalnych, po prostu uniwersalnych wartości ludzkich. To jest to, co można nazwać obecnością Boga w katolicyzmie. A teraz moje bluźnierstwo, czyli teza o obecności Diabła w rzeczywistości Kościoła katolickiego. Myślę, że dla chrześcijanina i katolika tę obecność diabelską w Kościele katolickim najdobitniej określa znany uczony francuski i bardzo zaangażowany w sprawy Kościoła katolik (!), Jean Delumeau, gdy mówi o postępowaniu Kościoła, które powodowało dechrystianizację Francji (i chyba nie tylko Francji): rygoryzm obowiązkowej spowiedzi, zwłaszcza po Soborze Trydenckim, obraz strasznego piekła przeznaczonego bodaj dla wszystkich ('niewielu wybranych'), obraz strasznego Boga.

Nie mogę nie zauważyć, że okoliczności, które wymienia Delumeau jako przyczyny dechrystianizacji są śmieszne w porównaniu z wielowiekowym uczestnictwem Kościoła w panowaniu nad światem i korzystaniu z płynących stąd przywilejów.

Tak więc, jeśli nie kwestionuję negatywnego znaczenia dla chrześcijaństwa tych czynników, które wymienia Delumeau, to przecież mają się one do rzeczywistych źródeł dechrystianizacji tak, jak się miał spór o "Filioque" do rzeczywistych przyczyn Schizmy Wschodniej.

Otóż konieczność wielkiej reformy systemu chrześcijańskich wartości, konieczność nowej — jak mówi Delumeau — chrześcijańskiej antropologii jest rzeczą oczywistą. Natomiast mniej oczywista jest możliwość takiej nowej chrześcijańskiej antropologii. Struktura bowiem doktryny katolickiej zdołała się w ciągu wieków tak spetryfikować, że jej reformowalność musi budzić zasadnicze wątpliwości. I oto mamy problem: gdy chrześcijański system wartości, w tym (a nawet przede wszystkim) jego katolicka postać, stoi wobec konieczności wielkiej, zasadniczej reformy i wobec problemu reformowalności (czyli wobec problemu dalszego swojego istnienia), w pewnych krajach (w tym w Polsce) pojawiają się skłonności do narzucania go w postaci systemu wartości prawnych, prawnie wymaganych. Może to normalne, może to jest dodatkowy przejaw kryzysu tych wartości?

Każda wartość może być respektowana w części jako wartość wymuszona, w części zaś jako wartość niewymuszona (czyli moralna).

Wartość ma charakter wymuszony wtedy i o tyle, gdy i o ile społeczne poszanowanie dla niej wymuszane jest środkami względem niej zewnętrznymi. O ile więc jakaś wartość jest szanowana pod presją opinii publicznej („Co ludzie powiedzą!"), o tyle jest ona wartością obyczajową; o ile jest respektowana ze względu na wymóg Boski („Bój się Boga!"), o tyle jest ona wartością religijną; o ile jej respektowanie zależy od groźby prawnej („Nie rób tego, bo zostaniesz ukarany więzieniem!"), o tyle jest to wartość prawna.

Gdy natomiast, i o ile, jakaś wartość jest respektowana bez względu na jakąkolwiek sankcję zewnętrzną (obyczajową, religijną czy prawną), wtedy i o tyle jest ona wartością moralną.

Wszyscy stróżowie wartości powinniby dążyć do minimalizowania własnego trudu w strzeżeniu wartości ludzkiego życia. Sytuacją optymalną, wręcz idealną, byłaby taka, przy której wszystkie wartości byłyby szanowane jako moralne, to znaczy bez nadzoru zewnętrznego i bez zewnętrznych sankcji. Prowadziłoby to do opustoszenia więzień, likwidacji służb więziennych, sądowych i policyjnych. Wtedy też Pana Boga nie trzeba by było ciągle zatrudniać jako groźnego policjanta i potencjalnego prokuratora. Wtedy też ludzie stanu kapłańskiego mogliby rzadziej przywoływać imię Pana Boga swego „na daremno".

Nie ma co nawet marzyć o spełnieniu się tego idealnego stanu rzeczy. Należało by jednak czynić wszystko, aby strefa moralna naszego sytemu wartości rozrastała się, zaś obszary obyczaju (obszar wartości zastrzeżonych przez opinię społeczną), prawa (obszar strzeżony przez policjanta) i religii (obszar wartości strzeżonych przez Pana Boga, traktowanego jako Policjanta) ulegały ograniczeniu, kurczyły się.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wartości chrześcijańskie i media - OTK 7VI94
Po wizycie Benedykta XVI w Polsce


«    (Published: 21-07-2007 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Zdzisław Cackowski
Profesor; jeden z najwybitniejszych polskich filozofów; polem jego szczególnych zainteresowań jest filozofia człowieka; wykłada w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie; autor kilkudziesięciu książek; ostatnio wydał tom zatytuowany Człowiek i świat człowieka. Warstwy ludzkiego ciała, szeroko omawiany na łamach "Res Humana".

 Number of texts in service: 7  Show other texts of this author
 Latest author's article: Po wizycie Benedykta XVI w Polsce
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5465 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)