Outlook on life »
Samobójstwo w bardzo przyzwoitym stylu Author of this text: Zbysław Śmigielski
Nie sięgając po rozbudowane encyklopedyczne definicje, natomiast
poprzestając na tym, co stanowi cechę najważniejszą, choć nie wyczerpującą — humanizm jest to przyjęcie człowieka i wartości ludzkich za podstawę postępowania, za kluczowy element odniesienia
do świata i jego problemów. Jest także cechą humanizmu pozornie sprzeczne z nim odrzucenie antropocentryzmu, jako
postawy nazbyt egoistycznej w przyrodzie. Odrzucenie to zainicjowane zostało jako zabieg przed skrajnością, długi
czas po tym, gdy „humanizm" stał się częścią składową każdego możliwego
do przyjęcia światopoglądu. Jak wszystko nowe, nie mógł się bowiem ustrzec
przed nadmiernym entuzjazmem i częściej jeszcze — egzaltacją, która z każdej
idei potrafi uczynić parodię. Na przykład skrajny humanizm pozwalałby nie
zwracać uwagi na dewastację środowiska naturalnego wobec nadrzędnego
interesu nas, ludzi. Szeroko rozumiana ekologia jest — naturalnie — dziełem zarówno
entuzjazmu, jak też egzaltacji. Stąd bierze się z jednej strony niechęć do
niej i akceptacja z drugiej. Przy czym obie strony świadome są, iż nie sposób
nie zwracać na ekologię uwagi. Ekologia stanowi przestrogę, mniejsza jakiej wartości, przed humanizmem w skrajnej — antropocentrycznej — postaci. Stara się nam uświadomić, że
człowiek jest wciąż jeszcze związany ze swoim naturalnym środowiskiem, że
zbyt pochopne odcięcie się od środowiska wywoła skutek przeciwny do
zamierzonego. Humanizm, stawiając człowieka na miejscu naczelnym we wszelkich działaniach,
zainicjował próby przyporządkowania człowiekowi całego pozostałego świata.
Próby traktowania przyrody w kategoriach służebnych. Co nie służy człowiekowi,
może ulec zagładzie. Bez szkody dla człowieka. Z takich postaw zrodził się dziwaczny protekcjonalizm wobec wszelkich
innych form życia, jak gdyby istniały one wyłącznie dzięki naszemu
przyzwoleniu, które w każdej chwili może zostać cofnięte. Często zresztą
zostaje cofnięte. Ale — czy bez szkody? Ten protekcjonalizm jest bardzo świeżej daty, człowiek uprawia go
pomimo faktu, iż nie całkiem jeszcze wyzwolił się ze strachu przed własnym
środowiskiem. Nawet pomimo tak częstych nauczek, jakie udziela mu przyroda,
konfrontując człowieka ze swymi możliwościami. Ludzka pycha, zawsze zresztą
podbudowana interesownością, sama siebie wprowadza w błąd. Mechaniczna piła i buldożer wobec ustępującej dżungli wydają się tę pychę utwierdzać.
Fakt, że przyroda odpłaca huraganem i falą tsunami nie stanowi dla człowieka
związku przyczynowo — skutkowego. Co ma wspólnego z tym humanizm? W zawężonym pojęciu — niewiele. Ale
gdzie jest granica pojęcia „zawężonego"? Czyż każde działanie „w
interesie człowieka" nie jest firmowane przez humanizm? Antropocentryzm
niczego nie wyjaśnia ani nie usprawiedliwia. Wizja człowieka całkowicie wyemancypowanego z uwarunkowań związanych z naturalnym środowiskiem, póki co, dostępna jest wyłącznie autorom powieści
fantastycznych. Póki co, nikt z nas nie spróbował życia w kosmosie. Nikt
jeszcze nie wybrał się w trwającą wiele lat podróż międzygwiezdną, nikt z niej nie powrócił, by opowiedzieć wrażenia i pozwolić na zbadanie zmian w swym organizmie. Tak naprawdę, wyobrażenie tego, z czym winien liczyć się człowiek
poza wpływem wciąż aktualnego środowiska zwanego naturalnym, przekracza
ludzkie zdolności. Co, rzecz jasna, człowieka w żaden sposób nie powstrzyma
przed podjęciem ryzyka. Humanizm zresztą zmuszony jest rozwiązywać swoistą kwadraturę koła.
Nawet bowiem najlepiej umotywowane argumenty na rzecz naturalnego środowiska,
rozumianego także szerzej, nie jedynie w odniesieniu do przyrody, ustępują z wolna przed różnorako wyrażoną koniecznością. Wynika ona z równie
naturalnej przyczyny — z rosnącej ilości ludzi. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że Ziemia nie jest w stanie utrzymać
nas w dowolnej ilości, istnieje z pewnością jakaś liczba graniczna. Moglibyśmy
może liczbę tę regulować, ale pod warunkiem spójnej polityki
demograficznej, która nie wydaje się czymś realnym. Skoro więc w skali
globalnej nie panujemy nad wzrostem ludności, nie zapanujemy też nad wzrostem
jej potrzeb, podobnie różnorakich. Już teraz nie wymaga dowodu teza, iż nie
tylko nie dajemy sobie rady z wytworzeniem odpowiedniej ilości dóbr, lecz też z ich odpowiednią dystrybucją, nawet w elementarnej wersji. Jedno i drugie może
być fatalne w skutkach. Już jest, choć nie w fatalnej skali. Szanse na to, byśmy zaczęli planować produkcję dóbr w sposób uwzględniający
potrzeby w skali globalnej, następnie nauczyli się odpowiednio te dobra dzielić — są nikłe. Stanowią przedmiot rozważań raczej utopijnych, pomimo tego,
że nie byłoby to czymś zupełnie nie do osiągnięcia. Możliwości,
jakkolwiek wątpliwe, istnieją. Nie czyniąc prób, nie uzyskamy konkretnej
odpowiedzi. A więc, co dalej z tym humanizmem? Czyżby wyznaczał nam drogę do
niezbyt miłego, skomplikowanego i bardzo trudnego — samobójstwa? Nie jest tak źle. Po prostu jest jeszcze gorzej. Humanizm nie zadowolił się bowiem ekologią, czyli ludzkim spojrzeniem
na przyrodę, ptaszki i zwierzątka. Opracował dla tych istot nawet specjalne
prawa i zapisał w kodeksach. Na przykład: zabić psa można pod warunkiem, że
najpierw ugryzie człowieka. To nas tak skołowało, że już i komara głupio
nam zabić, jeżeli nie ugryzie. Bo kiedy ugryzie, wraca nam rozsądek i zabijamy wszystkie, które są w zasięgu. To jednak nic wobec faktu, że humanizm postanowił także spojrzeć po
ludzku na człowieka. Może byłoby lepiej, aby w ogóle nie patrzył. Zostało to nazwane pięknie — humanitaryzm. Cóż to takiego, ten humanitaryzm? To coś, co u człowieka
nieodpowiedzialnego stanowi większą groźbę, niżeli przysłowiowa brzytwa w ręku małpy. To ubrany w bardzo piękne słowa pomysł, że człowiekowi należy
się ogromnie wiele jedynie za samo bycie człowiekiem. Jest to pomysł niesłychanie rewolucyjny. Wstrząsnął fundamentem świata
znacznie radykalniej, niżeli wszystkie pozostałe rewolucje, z bolszewicką włącznie.
Spowodował też znacznie więcej strat. Rewolucja bolszewicka, jak rzekł pewien mądrala, stworzyła człowieka
określanego jako homo sovieticus.
Humanitaryzm stworzył coś o wiele groźniejszego, co nazywam człowiekiem
roszczeniowym. Długi jak ból zęba jest wykaz tego, co się człowiekowi należy za
samo bycie człowiekiem. Wykaz powiększa się stale, co rusz ktoś wpada na coś
nowego, czego nie można nikomu odmówić, niezależnie od tego, czy sam
cokolwiek daje. Groza polega na tym, że człowiek
roszczeniowy bez reszty w to uwierzył. Że zawsze się należy. Że za nic.
Że ile razy tego zażąda, tyle razy musi dostać. I nie musi dziękować.
Szanować też nie musi. W różnych miejscach na świecie różnie to bywa. W naszym kochanym
kraju człowiek roszczeniowy zamiast
brzytwą wymachuje kilofem, życiodajne ziarno rozsypuje w błoto, sam siebie umęcza
głodówką. No bo — jemu się należy. A innym? Inni niech też powalczą! Humanitaryzm nie rozwiązuje kwadratury koła, rozwiązuje kolistość
kwadratu. Poszukuje recepty na szczęście dla wszystkich bez wyjątku. Kwadrat
gładki z każdej strony, bez żadnego kantu... I nie wie lewica, co czyni prawica. Humanizm lęka się tego, że Ziemia
może się stać za mała, humanitaryzm czyni, co możliwe, aby nastąpiło to
jak najwcześniej. Z humanizmem człowiek rozsądny i wygadany może podyskutować,
nawet w dyskusji zwyciężyć. Z humanitaryzmem nie ma na to szans. Humanitaryzm
to niezłomne zasady. A jak mówi przysłowie, na zasady nie ma rady, chyba
tylko kwas. Pruski, gdyby się kto pytał. Wykaz zasad jest dłuższy, niż wykaz tego, co się człowiekowi należy
za samo bycie. — Ochrona życia poczętego w każdym stadium. — Zachowanie życia jak najdłużej, bez względu na koszt i jego jakość. — Im większa nasza ludzka rodzina, tym więcej w niej szczęścia. — Podstawą szczęścia jest tolerancja. — Tolerować należy wszystko. Jeśli coś trudno tolerować, należy
perswadować. — Nigdy nie używać przemocy, nawet wobec przemocy. — Jak najwięcej rozumieć, jak najwięcej wybaczać. — Zbrodniarzy wychowywać. — Durniom ustępować, gdyż nie wiedzą, co czynią. — Ofermy nie uczyć zaradności, gdy się na to nie zgadza. — ........ — Zasada generalna: więcej nas — lepiej nam. Z humanitaryzmem nie pogadasz. Nawet nie wywołasz dyskusji. Zasady
humanitaryzmu są niezłomne, jedne wynikają z drugich. Naruszyć fasadę -
runie wszystko. Wtedy co? Będziemy nieludzcy! Nikt, za żadne skarby, nie chce być nieludzkim.
Humanizm i humanitaryzm wywodzą się z jednego pnia. Rozdwoiły się w pewnym stopniu, chociaż nie do końca, ponieważ koniec przed nimi dokładnie
taki sam. Przyznać jednak należy, że samobójstwo humanitarne, w odróżnieniu
od humanistycznego, z pewnością będzie w bardziej przyzwoitym stylu.
« (Published: 11-08-2007 )
Zbysław ŚmigielskiPowieściopisarz, nowelista, aforysta, najrzadziej poeta. Laureat konkursów i nagród literackich. Uznany za marynistę. Był kapitanem jachtowym, instruktorem żeglarstwa, nieco powłóczył się po morzach, co ma wpływ na twórczość. Zajmuje się propagowaniem spraw morza na spotkaniach autorskich, szczególnie z młodzieżą. Interesują go także inne sprawy: historia współczesna, problemy społeczne, konflikty moralne - to, czym żyjemy na codzień. Ostatnia książka: Sarmaty i scyty (2007). Zmarł w 2014. Private site Numer GG: 3401579
Number of texts in service: 22 Show other texts of this author Newest author's article: Nostalgia | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5507 |