The RationalistSkip to content


We have registered
204.981.901 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy »

Drewnowski, czyli humanitaryzmu model potencjalistyczny [1]
Author of this text:

"...zadaniem wszystkich nauk szlachetnych
jest odciągać człowieka od zła
i kierować jego umysł ku większej doskonałości"
Mikołaj Kopernik, O obrotach sfer niebieskich (fragment księgi I), tłum. M. Brożek.

Przypatrując się nieco uważniej historii, bez trudu można zaobserwować przeplatanie się okresów wzlotu rozumu ludzkiego, z okresami tegoż rozumu upadku. „Nietrudno zaobserwować, że w przeszłości mieliśmy do czynienia z niejednym oświeceniem i z niejednym powrotem mroków…" — pisze Jerzy Drewnowski.

„Retenebracja" to neologizm utworzony od łacińskiego tenebrae („jak wiele podobnych rzeczowników stworzonych od innego rzeczownika przez czasownik, może oznaczać i czynność, i samoczynny proces, a zatem powrót mroków, jak i ich przywracanie przez kogoś"). Retenebracja pozostaje w ścisłym związku z innym słowem „odświadomienie" lub w niedokonanej formie „odświadamianie". Retenebracja w połączeniu z odświadomieniem to NAWRÓT BARBARZYŃSTWA. Jego przezwyciężeniem jest OŚWIECENIE, którego elementami są humanitaryzm i potencjalizm.

Żyjemy w czasach, kiedy wiele oznak zdaje się poświadczać tezę o nawrocie barbarzyństwa. Drewnowski wraca uporczywie do tej radykalnie brzmiącej myśli. Nawet sprzeciw w sprawie likwidacji Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie („Dziś" maj 2006 r.), choć dotyczył konkretnego przypadku, miał wymowę zdecydowanie bardziej uniwersalną:

„Gdy brakuje pieniędzy i bodźców ideowych do rozwijania kultury użytecznej społeczeństwu, zamieranie bibliotek i degeneracja instytucji oświatowych tworzą niebezpieczną próżnię. Wypełniają ją niemal zaraz pseudonauka, myślenie irracjonalne, staroświeckie i durne, rodząc do ich popierania odpowiednie instytucje badawcze i dydaktyczne, na które — rzecz dziwna — pieniędzy nie brakuje. Mnożą się i zalewają rynek publikacje dewocyjne, antysemickie, obskuranckie, święci triumfy nacjonalistyczna historiografia i teologia w najgłupszych z możliwych wariantach".

Dalej:

„Likwidacja Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie to akt symboliczny, zbiegający się w czasie z proklamacją Rzeczypospolitej Polskiej Wstecznej. Symbol retenebracji, czyli powrotu średniowiecznych mroków i społecznego odświadomienia szerokich rzesz inteligencji. Znak czasu zabijanej nadziei na nowoczesną, dostatnią i światłą Polskę. Zarazem pobudka do myślenia o ludziach w Polsce i na świecie, którzy z podobnymi znakami czasu nigdy nie wejdą w ugodę".

Zastanawiając się nad koncepcją POTENCJALIZMU Drewnowskiego, która miałaby stanowić przezwyciężenie nie tylko optymizmu, pesymizmu, ale nawet realizmu (w sensie „zwykłego minimalizmu"), przyszły mi do głowy myśli o idei OPTYMIZMU TRAGICZNEGO E. Mouniera — wielkiego myśliciela chrześcijańskiego. Te dwie koncepcje korespondują w jakiś sposób ze sobą, chociaż i wiele zapewne ze zrozumiałych względów musi je różnić.

Interesujące są uwagi Drewnowskiego o wyzyskiwaniu postaw optymistycznych, a później pesymistycznych, do konkretnych politycznych celów, a zwłaszcza w sytuacjach przełomowych, jak ta, gdy „tworzono ustrój oparty na prawie silniejszego". Aby zapobiec powtarzaniu się w przyszłości takich manipulacji, konieczne jest znalezienie alternatywy dla optymizmu, którą „może stanowić postawa otwartości umysłu i wyobraźni na mnogość zróżnicowanych możliwości niesionych przez życie". „Potencjalizm" jest słowem pochodzącym od łacińskiego potentia. Nie będę tu jednak referował tej koncepcji. Odsyłam do tekstu Potencjalizm przeciw optymizmowi, gdzie Drewnowski klarownie ją wyłożył. Tu może przytoczę jeszcze tylko następujący fragment dotyczący koncepcji potencjalizmu:

„Jej istotę stanowi koncentracja uwagi na grze możliwości, z dążeniem do wykorzystywania możliwości ukrytych oraz tych, które można wydobyć z przyczynowo-skutkowych powiązań między możliwościami. Optymizm ustępuje tu zatem nie realizmowi, który bywa często zwykłym minimalizmem, co raczej postawie poszukującej i optymalizacyjnej zarazem".

Humanizm albo dokładniej mówiąc HUMANITARYZM należy do kategorii pojęć nadużywanych. O swoim humanitaryzmie zapewniają bezustannie ludzie, których praktyczne działania polegają raczej na zniewalaniu („zniewolniczaniu") innych. Może odbywać się to w wieloraki sposób. Zniewolenie w aspekcie ekonomicznym ma tutaj podstawowe znaczenie, ale przecież w parze z nim idą odświadomienie i, co szczególnie Drewnowski uwypukla, „zagrożenie biologiczne".

Pseudohumanitarystów rozpoznać można stosunkowo łatwo, gdyż to właśnie oni najgłośniej wykrzykują frazesy o demokracji i wolności. To pustosłowie ma za zadanie skrywać rzeczywiste zapatrywania owych deklamatorów. I to zapatrywania na pewno nie humanitarne. Humanitaryzm konsekwentny wiedzie ku lewicowości. Zauważył to już przed laty Tomas Masaryk, i był on przynajmniej szczery, rzucając kalumnie na humanitarystów. Natomiast wielu jego następców woli skrywać swe prawdziwe poglądy, by pod przesłoną górnolotnie brzmiących haseł, realizować cele niewiele mające wspólnego z ideami humanitarystycznymi. Ileż to trzeba tupetu i hipokryzji, by bombastycznie nazwać ugrupowanie polityczne Prawem i Sprawiedliwością.

Zapoznawanie humanitaryzmu, jako „pobudki do naprawy społeczeństwa", dyskwalifikuje takie myślenie jako humanitarystyczne. Drewnowski często powołuje się na Lessinga, a zwłaszcza na Natana mądrego oraz Ernesta i Falka. Postawa międzyludzkiej życzliwości musi iść w parze z dążeniami do udoskonalania i przebudowy struktur społecznych w duchu sprawiedliwości.

Notabene, niewielkie pojęcie o personalizmie, a przede wszystkim o ideach Mouniera i „Esprit", mają ci, którzy ograniczają personalizm do roztrząsań o „osobie" w aspekcie jednostkowym. Pomijanie lub lekceważenie całej sfery uwarunkowań społecznych, świadczy o nieznajomości podstawowych tekstów personalistycznych, bądź o świadomym ich zafałszowywaniu. No, chyba że za autorytet w kwestii personalizmu uzna się Wojtyłę, wówczas wszystko zdaje się bardziej zrozumiałe. Jednak ów personalizm Wojtyły jest mocno podejrzanej konduity i ma się nijak do nauk Mouniera. Znajomość kilku tekstów Schelera, którego, jak tylko mógł, przyfastrygowywał do swoich potrzeb, usta zawsze pełne banałów — oto cały Wojtyła. Frazesomania zaprowadziła tego człowieka do prowadzenia swoistej WOJNY Z LUDŹMI. Wiódł tę wojnę już jako Jan Paweł II z całym zapamiętaniem. Polecam tu artykuł M. Agnosiewicza Mały wielki papież. Wypowiedź ta zamyka tom Bez miłosierdzia i stanowi doskonałe jego resume. Czyż może dziwić zafascynowanie nadwiślańskich polityków niby-humanitarystów osobą niby-personalisty Wojtyły?

W przedmowie do Filozofii wolnomularza Fichtego mówi Drewnowski o dającym się dziś zauważać „renesansie myślenia prosocjalnego". Artykulacja „opcji ubogich" to nieodzowny element myślenia humanitarystycznego, jako formy sprzeciwu wobec "ideologii i praktyki NOWEGO BARBARZYŃSTWA".

Drewnowski stwierdza, że „przysypianie rozumu idzie w parze z budzeniem się potworów".

Pierwszym z nich jest, oczywiście, narastające zjawisko „religijnej i plemiennej nietolerancji". Ów potwór jest wielogłowy, a koszmarne czerepy to: fanatyzm religijny, rasizm (przede wszystkim antysemityzm), ksenofobia, nacjonalizm itd. Gdyby pokusić się o sprowadzenie tego wszystkiego do wspólnego mianownika, to można by tu przypomnieć uwagi Jana Strzeleckiego o ABSOLUTYZMIE MORALNYM:

„W tradycjach myśli postępowej absolutyzm moralny bywał zwykle intelektualnym symbolem uroszczeń prawicy, znakiem konserwatyzmu, nieufności wobec życia i przyszłości. Był uznawany za kult sprzyjający uprzywilejowanym, nadający dostojeństwo niedostojnym sprawom nierówności, namaszczający ziemskie hierarchie ponadziemskim blaskiem. Był nadto kojarzony z dążnością do nietolerancji, płynącej z upatrywania w wartościach własnych wartości jedynych, ze skłonnością do pogardy i nienawiści do ludzi innej wiary lub obyczaju".

Drugim potworem, i to wcale nie mniej groźnym, jest panosząca się MIZOPTOCHIA. Drewnowski charakteryzuje ją w następujący sposób:

"Naddatkiem naszego czasu jest przekraczanie obojętności w kierunku jawnej i agresywniejszej niż kiedykolwiek mizoptochii, czyli nienawiści wobec ubogich, słabych i poszkodowanych. Niemcy określają osoby nastawione w ten sposób jako armenfeindlich, Anglicy i Amerykanie jako poorhaters, poświęcając zjawisku pogłębione analizy. W Polsce brak i poważniejszej refleksji, i odpowiedniego określenia, które warto by może przejąć z języka starogreckiego: przez odjęcie końcówki od słowa misoptochos powstanie swojsko brzmiący „mizoptoch", słowo tym potrzebniejsze, że zdaje się charakteryzować coraz większą liczbę Polaków".

Pozostając przy polskich realiach, trzeba powiedzieć, że rosną nam błyskawicznie zastępy: z jednej strony bezwzględnych fanatyków, z drugiej cynicznych mizoptochów. W tym momencie mniej interesują mnie ludzie starsi, a więc żałosna i wzbudzająca przede wszystkim uczucie litości rzesza „moherowych beretów" oraz jako jej przeciwwaga niby-Europejczycy. Ci ostatni prezentują się jako znawcy Europy i w ogóle całego cywilizowanego świata, udzielają dobrych rad na poziomie „oszczędnością i pracą narody się bogacą". Ich znawstwo de facto ogranicza się do powtarzania banałów rodem z telewizyjnych pogadanek. Sytuuje owych niby-Europejczyków na podobnych pozycjach, jak i „moherowe berety", wobec tego wszystkiego, co się dzieje we współczesnej myśli europejskiej. Gdzie Rzym, a gdzie Krym. Zostawmy jednak w spokoju ludzi starszych, zarówno „nawiedzonych", jak i tych samozwańczo „europejskich". Doskonale scharakteryzował podobne postawy przed stu laty Stanisław Brzozowski. Oni przecież odchodzą.

„Któż tu w końcu zostanie?" — chciałoby się powtórzyć zapytanie nieśmiertelnego doktora Szumana z Lalki.

My! — buńczucznie odkrzykną absolwenci szkół średnich i wyższych, współcześni kontynuatorzy dylematów niezapomnianych maturzystów z wiersza Gałczyńskiego. Buńczucznie, gdy już odnajdą swoje miejsce, a wiadomo, że wciąż nie brakuje chętnych do zagospodarowywania takich „zrozpaczonych owieczek". Przypominam tu tekst, którego znajomość jest dziś absolutnie konieczna: Stefan Czarnowski: Ludzie zbędni w służbie przemocy.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ekonomia jako nieobecność komunikacji w koncepcji E. Lévinasa
Lud, motłoch, motłoszenie


«    (Published: 26-03-2007 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Mirosław Kostroń
Publicysta, studiował polonistykę i filozofię, publikował głównie w prasie lewicowej ("Dziś", "Forum Klubowe", "Przegląd Socjalistyczny", "Trybuna Robotnicza") oraz na portalach internetowych Racjonalista i Antybarbarzyńca. Przekonania: ateista i socjalista, hobby: jazz (od bebopu do jazz-rocka), sztuka drugiej połowy XX wieku (od abstrakcjonizmu do konceptualizmu).

 Number of texts in service: 14  Show other texts of this author
 Newest author's article: Dlaczego dzisiaj należy być bardziej Europejczykiem niż Polakiem
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5314 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)