|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Drewnowski, czyli humanitaryzmu model potencjalistyczny [3] Author of this text: Mirosław Kostroń
I chyba dla poprawienia nastrojów ówczesnego establishmentu, służalczy
ekonomiści w 1938 r. zmodyfikowali metody obliczeń statystycznych. Jeżeli
wcześniej stosowany był wskaźnik produkcji liczony przy uwzględnieniu wielkości
zatrudnienia, o tyle później zastąpiono go wskaźnikiem obliczanym na
podstawie wielkości produkcji netto (miał uwzględniać zmiany struktury
produkcji i wydajność pracy). Micewski pisze, że ten „nowy wskaźnik daje
wielkości bardziej optymistyczne dla gospodarki przedwojennej". A tak naprawdę zmieniło się właściwie niewiele. Kiedy w okresie poprawy koniunktury gospodarczej na świecie, inne państwa
zdecydowanie odbiły od dna „wielkiego kryzysu", to Polska jeszcze długo i bezskutecznie zmagała się z następstwami krachu nowojorskiej giełdy z 24 października
1929 roku. Tak szumnie reklamowane osiągnięcia, gdy im tylko nieco bardziej się
przyjrzeć, stają się wielce problematyczne, nie wyłączając Gdyni i COP-u.
W Życiu na niby K.
Wyki można znaleźć chyba najbardziej adekwatną ocenę owych wiekopomnych
„osiągnięć".
Wniosek: należy bezwzględnie odrzucać dogmaty polityczne i ekonomiczne, składające się na obowiązujący PARADYGMAT, należy te dogmaty
relatywizować tak samo, jak religijne. Dogmaty polityczne, ekonomiczne i religijne służą bardzo przyziemnym interesom, i o tym też trzeba zawsze pamiętać.
Relacjonując tzw. model Reckewella z „Braunschweiger Zeitung", Drewnowski
pisze o uszczęśliwiających ludzkość wizjach Z. Brzezińskiego: „20 proc.
zatrudnionych i 80 proc. ludności świata żyjącej w ubóstwie wedle modelu
"Tittytainment", czyli wystarczającego wyżywienia i głupiej, oszałamiającej
rozrywki, serwowanej ubogim dla ich politycznego zneutralizowania".
Postawienie pytania: kto odnosi korzyści z przeróżnych poczynań
indoktrynacyjnych i odświadomiających, ma pierwszorzędne znaczenie.
Profitenci najgłośniej będą sprzeciwiać się stawianiu takich pytań.
Czytamy u Drewnowskiego: „Dlatego bardzo często, w sferze myślenia o społeczeństwie,
rzecznika istniejących stosunków dominacji i wyzysku, łatwo poznać po tym,
że gwałtownie protestuje przeciwko wszelkiemu relatywizmowi. Czyniąc to, zgłasza
protest właśnie przeciwko wglądowi rządzonych w polityczne realizacje etyki.
Etyki nastawionej na to, by korzyść rządzących była traktowana jako równoznaczna z dobrem moralnym w ogóle".
Drewnowski stwierdza: „mimo niekwestionowanych procesów przebiegających
spontanicznie, można mówić sensownie również o podmiotach nie tylko
irracjonalizmu, lecz i retenebracji w wielu aspektach; o jej podmiotach zarówno
pośrednich, jak i bezpośrednich". Na określenie tych podmiotów Drewnowski
stosuje określenia „ściemniacz" i „dementor".
Najważniejszym w tej chwili narzędziem odświadomiania i retenebrowania
jest bez wątpienia telewizja. Miałkość przekazywanych treści, bezmyślne
przeżuwanie przez odbiorcę kolorowych obrazków, tylko wzmagają intelektualną
impotencję. O wypieraniu przez TOTALNĄ IKONOSFERĘ tzw. LOGOSFERY pisał w przejmującym eseju M. Mońko
(Nowy wspaniały świat ilustrowany, wakacyjny numer „Odry" z 2001
roku).
Tu chciałbym
przypomnieć wydaną przez PIW w 1979 roku książkę K.T. Toeplitza Szkice
edynburskie, czyli system telewizji (BMW). W pracy tej autor zajmuje się
przede wszystkim telewizją w Wielkiej Brytanii, jednak wnioski są szersze i dotyczą telewizji w ogóle. Telewizja to jeden z najważniejszych eksponentów
IDEOLOGICAL STATE APPARATUS (Althusser), a samo społeczeństwo kapitalistyczne
ery rozpasanej konsumpcji jest „społeczeństwem represyjnym". „Mankamentem tej metody wydawać się może na pozór jej
zbytnia jednokierunkowość, jej obsesyjność w poszukiwaniu przekazu
ideologicznego wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia także z bezinteresownym
wysiłkiem poznawczym, zwykłym wzruszeniem lub manifestacją poczucia humoru. W obecnych systemach telewizyjnych elementy te są jednak właśnie owymi
zmiennymi komponentami, które nie są w stanie odwrócić głównego
ukierunkowania systemu, mającego na celu manipulowanie świadomością
wielomilionowych widowni" (Toeplitz).
Kto wie, czy najbardziej charakterystyczną cechą czasów
współczesnych nie jest BEZWSTYD. Chyba jeszcze nigdy w dziejach ludzkości nie
mówiło się tak wiele o prawach człowieka, wolności, demokracji, a więc o tym, co składać się ma na mocno zhumanitaryzowany wizerunek społeczeństwa
doby obecnej. Rzekomo, właśnie dziś, spełniły się marzenia humanistów
wszystkich czasów, począwszy od starożytności, poprzez odrodzenie, i oto
przyszło nam żyć w świecie zhumanitaryzowanym. Zhumanitaryzowanym na tyle,
na ile to tylko możliwe, jakiekolwiek poprawiactwo świata jest niedopuszczalne, gdyż grozi zawaleniem tego
domku z kart, który chwalcy już okrzyknęli NOWYM WSPANIAŁYM ŚWIATEM.
Nikt nigdy nie był wcześniej w stanie uruchomić tak potężnej machiny
propagandowej, która na wszelkie możliwe sposoby wbijałaby do głów, że oto
historia dobiegła kresu i demokracja w wersji kapitalistycznej jest ustrojem
najdoskonalszym. Chwalcy „nowego wspaniałego świata" brzydzą się zniżaniem
do poziomu szarej rzeczywistości. Najlepiej czują się w wirtualnym światku
abstrakcyjnych pojęć, którymi można żonglować do woli. Ponad analizę całej
przyziemnej sfery faktów, przedkładają operowanie zmyślnie spreparowanymi
liczbami, współczynnikami. Nic to, że nijak one mają się do rzeczywistości,
najważniejsze, że nie burzą euforycznego stanu świadomości indoktrynerów.
Zresztą, mają w tym swoja rację, gdyż co to za indoktryner, który zaczyna
myśleć i analizować. Jaka może być wówczas moc jego oddziaływania, jeśli
sam choćby przez chwilę się zawaha. Jak zwykle nie brakuje chętnych do wysługiwania
się władcom „wspaniałego świata". Nie brakuje chętnych do powtarzania
wokół ewidentnych łgarstw. Kolejki do kas, po tytuły naukowe, do różnych
redakcji są bardzo długie. Silne łokcie i kumoterstwo zwą się tutaj zaradnością,
cyniczne karierowiczostwo w połączeniu z dość lekkim podejściem do norm
prawnych nazywają przedsiębiorczością, a hipokryzję w parze ze służalczością
ogłoszono dyspozycyjnością.
Oczywiście, wszyscy tego rodzaju osobnicy funkcjonowali zawsze, ale cała
charakteryzująca ich nędza, była skrzętnie skrywana. Dziś, w czasach
rozpanoszonego bezwstydu nie bardzo nawet ukrywa się własną małostkowość, a często i podłość. W społeczeństwie urządzonym na wzór afrykańskiej dżungli nie ma potrzeby bawić się w jakieś subtelności i niuanse. Życie jest walką, i albo ty pożresz kogoś, albo sam zostaniesz pożarty.
Bezwstyd okazuje się być cechą wielce pożądaną.
Wypędzenie milionów już ludzi poza granice kraju w celu znalezienia
przez nich pracy umożli- wiającej przeżycie, to wspaniały rozwój
gospodarczy. Klikowatość i korupcja na niespotykaną skalę, to rozwój samorządności.
Natomiast miliony wegetujące poniżej minimum socjalnego, to Polska prawa i społeczeństwo
demokratyczne.
Młodociani idioci, którzy hurmem wtargnęli do telewizji, powtarzają
komunały o Orwellu, chociaż śmiem wątpić, czy choćby niewielka część z nich pokalała swe rączyny dotknięciem tylko prac tego pisarza. Jeżeli nawet
tak, to niewiele z niego
zrozumieli. Orwell, jako alibi dla nikczemności, to cud nad cuda.
Wyparcie z mediów prokorporacyjnych wszelkiej myśli prospołecznej i oświeceniowych
wartości moralnych, stwarza ogrom zadań, przed mediami alternatywnymi. Chodzi
tu o wielki ruch mediów prospołecznych (komunikacja elektroniczna, strony
internetowe, grupy dyskusyjne, listy okólne, forum i czasopisma niskonakładowe),
który przeciwstawiłby się fali barbarzyństwa płynącej przede wszystkim z ekranów telewizyjnych. Drewnowski nie traci optymizmu, przepraszam, ale
consuetudo altera natura, więc optymizm zastępujemy potencjalizmem. Drewnowski
stwierdza: „Walka o wielkie media, z telewizją na czele, jest
zapewne na dłuższy dystans możliwa do wygrania. Jednakże jako najważniejsza
bitwa przyszłości będzie zapewne najbardziej zaciętą z tych, które czekają
ludzkość".
Jerzy Drewnowski zaskoczył mnie pięknem i głęboką mądrością
swoich wierszy. Szkoda tylko, że tak mało znalazłem ich w portalu
„Racjonalista". Jeżeli dobrze pamiętam, to były poezje Drewnowskiego
drukowane w czasopiśmie „Lewą nogą". Jednak tu mogę się mylić. Pamięć
bywa zawodna, a nie mam możliwości teraz tego sprawdzić. Inny wielkiej miary
filozof polski i człowiek naprawdę niepokorny, w jak najlepszym sensie tego słowa,
Jan Kurowicki, nigdy nie ukrywał się ze swoją twórczością poetycką. Przez
pewien czas wchodził nawet do redakcji miesięcznika „Poezja". Zareklamuję
tu tylko zbiór pięknych, wstrząsających wierszy Kurowickiego Widok na
koniec świata (opatrzył je mądrym posłowiem A.K. Waśkiewicz). Drewnowski
jako poeta zaskoczył mnie absolutnie, ale co najważniejsze, jest to
zaskoczenie wielce pozytywne.
Jeżeli o poezji mowa, to podkreślę, że nie można nie doceniać
ideowo-światopoglądowego czynnika ludzkich poczynań, a więc całej tej sfery
świadomościowej i wolicjonalnej. Rozwój produkcji materialnej wcale nie ma
jednoznacznego, celowego kierunku przemian historycznych. Teleologizmu nie da się
tutaj utrzymać. Ważną rolę odgrywają czyny i zamierzenia indywidualnych osób i nawet większych grup, ale przypisywanie misji dziejowej jakiejś klasie jest
doktrynalnym chciejstwem.
Schaff wielokrotnie zwracał uwagę na błędy popełnione na przełomie
XIX i XX wieku, kiedy to „socjalizm naukowy" rozprawił się z „socjalizmem etycznym". Odbywało się to w imię zwalczania idealistycznych
wpływów w teorii socjalizmu. Cohen, Natorp czy Vorländer mieli być sprawcami
zachwaszczania „nauki" socjalizmu miazmatami idealizmu.
Nie można zgodzić się na wyłączanie całej bogatej sfery motywacji
etycznej z teorii socjalizmu. Bezduszne tryby procesów społecznych same z siebie nie zaowocują wolnością, równością i sprawiedliwością.
Znamienna wydaje się tu być ewolucja poglądów samego Schaffa ze
szczególnym uwzględnieniem takich znakomitych prac, jak: Marksizm i jednostka ludzka oraz Alienacja jako zjawisko społeczne. W tym
docenianiu sfery „wartości" i „uczuć" spotykają się poniekąd Schaff,
Marcuse, Mounier, Strzelecki, Ossowski, no i właśnie Jerzy Drewnowski. W tekście opublikowanym w jednym z pierwszych numerów miesięcznika
„Dziś", a zatytułowanym Dlaczego socjalizm?, znajdujemy takie oto
słowa Adama Schaffa: „Jeśli ktoś powie, że to jest rodzaj poezji, to temu
nie zaprzeczę — socjalizm jest również "poezją", a w każdym razie
marzeniem i jednym z powodów jego dzisiejszego kryzysu jest to właśnie, że
się o tym zapomniało. Jeśli jednak ktoś zechce wysnuć z tego wniosek, że
chcę „poezją" czy marzeniem o ideałach zastąpić racjonalne uzasadnienie
swych przekonań socjalistycznych, to zaprzeczę temu energicznie. Ja nie chcę
„poezją" zastąpić dowodu — dałem go poprzednio w sposób logicznie
zwarty — lecz chcę tę „poezję" dodać, jako, moim zdaniem, element
konieczny tych rozważań".
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 26-03-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5314 |
|