|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Drewnowski, czyli humanitaryzmu model potencjalistyczny [2] Author of this text: Mirosław Kostroń
Jeśli chodzi o nowy narybek mizoptochiczny, to bezspornie obowiązuje tu
zasada: im mniej w rzeczywistości masz i znaczysz, to tym bardziej prezentujesz
na użytek bliźnich swą niby-europejską, a tak naprawdę knajacką butę i pogardę wobec
wszystkich w jakiś sposób „słabszych". Znałem młodzieńca, który po
otrzymaniu wcale nie lukratywnej urzędniczej posady, kupił sobie zaraz długi
czarny płaszcz, garnitur, u szyi zawiesił krawat, no i w jednej chwili
zaprzestał być socjalistą, a przeistoczył się w cynicznego mizoptocha. O tempora! O mores!
„Ujarzmienie człowieka w dniu dzisiejszym — mimo realnego zagrożenia
wielu krajów nawrotem państwa policyjnego — ma charakter przede wszystkim
ekonomiczny". Dalej Drewnowski w sposób bardzo obrazowy uzasadnia tę tezę: „Zniewolenie na tle ekonomicznym ma wiele aspektów,
m.in. odbieranie człowiekowi swobody poruszania się w przestrzeni oraz wyboru
miejsca zatrudnienia. Kto, wyparty z rynku pracy i konsumpcji, nie jest w stanie
zdobyć środków ani na autobus, ani tym bardziej na coraz droższą kolej, ten — jak europejski chłop pańszczyźniany — pozostaje na stałe w swym
miejscu zamieszkania. Na przykład: emeryt, rencista, ubogi chłop małorolny,
bezrobotny na głuchej prowincji. Kto znajdzie pracę, lecz nie jako przedsiębiorca
lub przedstawiciel wolnych zawodów, ten w niejednym wypadku dysponuje niewiele
większą wolnością niż niewolnik w domu starożytnego Greka. Na przykład:
sprzedawczyni w supermarkecie, pomoc domowa, robotnik w zakładzie nie mającym
związków zawodowych, a nawet pracownik banku na wysokim stanowisku. Oczywiście, w jeszcze gorszej sytuacji są osoby żyjące z prostytucji i z innych prac
zorganizowanych nielegalnie".
Jak człowiek odświadomiony i zretenebrowany w najwyższym stopniu, może
być pełnoprawnym uczestnikiem gier politycznych, które zowią
demokracją parlamentarną? Jak „zniewolenie na tle ekonomicznym", może
owocować „wolnościami politycznymi"? Kiedyś J. Zychowicz w „Aneksie"
(dodatek do „Trybuny"), zastanawiając się nad straszną mizerią życia
kulturalnego w Polsce Nieludowej, stwierdził: „Nie ma lepszej kultury bez
bardziej humanitarnego społeczeństwa". Trawestując i rozszerzając to spostrzeżenie, należy
powiedzieć, że nie ma też prawdziwej, a nie tylko formalnej demokracji, bez
bardziej humanitarnego społeczeństwa.
Może w tym miejscu dołączę kilka uwag o młodości. Otóż, młodość
od zawsze kojarzyła się z bezinteresownością, wrażliwością na wszelką
niesprawiedliwość i z wnoszeniem ożywczych idei do świata zmurszałych form.
Znamienną cechą społeczeństwa „rozwiniętej cywilizacji przemysłowej" (Marcuse),
jest swoista pacyfikacja czy raczej neutralizacja młodzieńczej buntowniczości.
Chmary młodych konformistów wyżywają się w burdach towarzyszących imprezom
sportowym, czy też w zamieszaniu czynionym na okazję występów różnych hałaśliwych
grajków. Cała inwencja tych młodych konformistów wyczerpuje się w noszeniu
wymyślnych fryzur i kolorowych fatałaszków, których wzory i tak narzuca im
telewizja oraz kolorowe pisemka. Cóż bardziej żenującego niż te cudaczne
indywidua, którym zdaje się, że są wielkimi kontestatorami, gdy w rzeczywistości są zmanipulowani i zindoktrynowani do najgłębszych instynktów.
Siła procesów uniformizacyjnych „rozwiniętego społeczeństwa
przemysłowego" jest zatrważająca. Marcuse mówiąc o religii, metafizyce,
egzystencjalizmie, zen czy sposobach życia bitników, zauważył, że "
...takie sposoby protestu i transcendencji nie są już sprzeczne i negatywne
wobec status quo. Stanowią one raczej obrzędową część praktycznego
zachowania, jego negację nieszkodliwą i szybko są wchłaniane przez status
quo jako część jego uzdrowieńczej diety".
Proces permanentnego przekształcania młodych ludzi w masę bezwolnych
konformistów, zdaje się oddalać wszelki rzeczywisty bunt w niewyobrażalną
przyszłość. Młodzież łatwo pozwala się demoralizować wymyślanymi od
czasu do czasu podkulturami i modami. Niebagatelną rolę odgrywa ogłupiający
system edukacji. Nawet nie mówię tu o „wciąganiu" młodych w uprawianie
polityki w przeróżnych młodzieżowych przybudówkach oficjalnych partii. Tam
już tradycyjnie garnie się element bezwartościowy, cynicy i karierowicze.
Doprawdy, trudno nie zgodzić się z Marcusem, gdy ten mówi o tym, że
„rozwinięta cywilizacja przemysłowa" wykształciła mechanizmy zmierzające
do totalnej indoktrynacji jednostek. Efektem tego jest społeczeństwo
„wysublimowanych niewolników". Jeżeli przez umysł ludzki rozumieć
aparaturę służącą do samodzielnego myślenia, to celem „rozwiniętej
cywilizacji przemysłowej" jest kastracja umysłu i uczynienie z OSOBY jakiegoś
CZŁOWIEKA BEZ WŁAŚCIWOŚCI. Doszło do tego, że tzw. szary obywatel już nie
czuje się nawet niewolnikiem. Chyba łatwiej byłoby małpę nauczyć pisać i liczyć, niż taką zindoktrynowaną (zreifikowaną jak chce Marcuse) jednostkę
zmusić do samodzielnego i niezależnego osądu.
„Technologiczne społeczeństwo przemysłowe" stanowi zamknięte
„uniwersum". Klasa pracowników nie jest zdolna do żadnej zmiany,
konserwuje system, który postawił ludzkość w obliczu CZTERECH JEŹDŹCÓW
APOKALIPSY: groźba wojny atomowej, eksplozja demograficzna, klęska
ekologiczna i nędza zdecydowanej większości ludności świata. Warto w tym
miejscu przywołać konkluzję Adama Schaffa: „Ani jednego z tych problemów
kapitalizm rozwiązać nie może. Sprawa mutacji ustrojowej i w ślad za tym
cywilizacyjnej staje się kwestią przeżycia ludzkości".
Uwzględniając to wszystko oraz postępującą koncentrację kapitału
(„gospodarcze odpodmiotowienie ludności globu"), Drewnowski mówi wprost o „Fikcji demokracji parlamentarnej niezdolnej do wyłonienia jakiejkolwiek
realnej reprezentacji społeczeństwa".
Kto próbuje choćby napomknąć o niedostatkach współczesnych
demokracji, spotyka się z nagonką. Zaraz znajdują się chętni do wylewania
na głowę sceptycznego delikwenta wiader z pomyjami, a to że totalitarysta, że
stalinowiec itp. Bezustannie powtarza się, że to społeczeństwo jest głupie,
że nie dorosło do demokracji, no i trzeba je wychowywać. Na usta ciśnie się
tu pytanie Marcusego: „Kto wychowuje wychowawców i gdzie jest dowód, że są
oni w posiadaniu DOBRA!" Jakim to prawem przedstawiciele partii, które w wyborach nie osiągają nawet liczby głosów zbliżonej do liczebności tych
ugrupowań tworzących niegdyś ancien regime PRL-u, mianują się
wybrańcami narodu i pomazańcami Boga. Nie bardzo widać ten Bóg ich
pomazał, skoro mimo ogromnej machiny propagandowej, mimo zaangażowania
wielkich pieniędzy, osiągają mizerne rezultaty. Nie przeszkadza im to bajać o abstrakcyjnie pojmowanej demokracji, o własnym wybraństwie, o misji, którą
powierzył im do spełnienia naród. Jest to jeden wielki skandal! O poziomie pretendujących do miana samozwańczych
wychowawców, szkoda nawet mówić. Toż to panoptikum wszelakiego występku,
dewiacji, bezgranicznej obłudy i oszołomstwa.
Należy mieć zawsze na uwadze przestrogi Stanisława Ossowskiego: 1)
„Pustym słowem jest wolność, dopóki wielkie rzesze narodu żyją
pod terrorem bezrobocia i nędzy, albo dopóki potężne trusty mogą kierować
życiem społecznym w sposób bardziej samowolny niż władcy polityczni, bo w sposób nieoficjalny". 2)
„Otóż musimy zdać sobie jasno sprawę, że realizacja
demokratycznych postulatów nie da się pogodzić z zachowaniem ucisku względem
jakichkolwiek grup. Przy próbach pogodzenia demokracji z jakąś formą ucisku
musi się w życiu społecznym rozpanoszyć zakłamanie. Uciskana grupa staje się
ropnym miejscem, z którego sączy się jad, zatruwający cały organizm. Nie można
wychowywać ludzi na rzetelnych obywateli, kształcąc ich równocześnie w tolerowaniu upośledzenia, tolerowaniu krzywdy jakichś obywateli drugiej
klasy".
Należy bezustannie dopytywać frazesowiczów, co mają na myśli, gdy
tokują o „demokracji" i „wolności". Niech dookreślają te pojęcia,
którymi bezczelnie zasypują interlokutorów. RELATYWIZUJMY CIĄGLE I WSZYSTKO,
mając tylko na uwadze pochwałę postaw relatywistycznych z Prób
świadectwa Strzeleckiego.
Jeżeli prawienie o demokracji bez bliższych określników jest
zawracaniem głowy, gadaniem o niczym, to podobną wartość mają wywody o rzekomo powszechnie obowiązujących prawidłach ekonomii. Ekonomia nie jest,
nie była i nigdy nie będzie nauką ścisłą. Co sprawdziło się w jednym
kraju, przynosi opłakane skutki w drugim. Jest to truizm, na ten temat
powiedziano już mnóstwo, ale nie przeszkadza to wielu mówić ciągle o owych
prawach ekonomii obowiązujących jakoby zawsze i wszędzie. Jak łatwo co niektórym
przychodzi wytłumaczenie bogactwa nielicznych przecież narodów i nędzy
pozostałej większości.
Jeżeli takie bzdury głosi ktoś, powiedzmy, bezinteresownie, to Bóg z nim. Niech mu będzie, że on widział, bo gdzieś tam był, bo z kimś rozmawiał.
Jednak ten poziom argumentacji uniemożliwia jakąkolwiek rozsądną dyskusję.
Trzeba pozostawić takiego osobnika w spokoju i niech sobie dalej egzystuje
przekonany o własnej wszechwiedzy.
Groźne jest to, że gadanie o „prawidłach ekonomii" (przede
wszystkim neoliberalna ekonomia w wersji zdogmatyzowanej do absurdu),
wykorzystuje się do uprawiania antyhumanitarnej polityki. Szwindel ekonomiczny
ma usprawiedliwiać szwindel polityczny.
Zrelatywizowaniu podlega każde twierdzenie ekonomiczne, a już szczególnie
cała towarzysząca ekonomii statystyczna otoczka (vide: stopa bezrobocia, a wielomilionowa emigracja zarobkowa, rosnący wskaźnik PKB w kraju „odprzemysłowionym",
itd.). Statystyka ekonomiczna posiada niewielką wartość. Wskaźniki i sposób
ich wyliczania ustalane są arbitralnie przez różne „usłużne głowy".
Wartość poznawcza tego rodzaju działań jest nieduża, ale przecież nie o to w nich chodzi. Celem właściwym jest usprawiedliwienie poczynań rządzących i ewentualna terapia pocieszająca wszystkich maluczkich. Statystyka ekonomiczna
jest najczęściej radosną twórczością popełnianą ku pokrzepieniu serc!
Przypominam tu sobie książkę A. Micewskiego Z geografii politycznej
II Rzeczypospolitej (wydana przez „Znak" w ramach Biblioteki „Więzi").
Autor przytacza wręcz zatrważające dane, sam mówi o „liczbach szokujących".
II Rzeczpospolita nie tylko nie rozwijała się pod względem gospodarczym w sposób prawidłowy, ale regres powodował zwiększanie się dystansu do innych
krajów europejskich. Kraj peryferyjnego kapitalizmu skazany był na taki los już
od chwili narodzin w 1918 roku. Standardy wypracowane i sprawdzające się w centrach światowego kapitalizmu, nie mogły być mechanicznie przenoszone do
krajów tak zacofanych, jak Polska. Bezrobocie, to oficjalne z roczników
statystycznych, i to nigdzie nie rejestrowane, z jednej strony ocean bezmiernej
nędzy, a z drugiej wysepki bogactwa — oto oblicze II Rzeczypospolitej.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 26-03-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5314 |
|