|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics » PSR »
W obronie rytuałów przejścia [1] Author of this text: Paul Kurtz
Translation: Marcin Pierzchała
Szczerze i głęboko wierzę w wartość świętowania
kolejnych etapów życia, takich jak narodziny, ukończenie studiów, ślub,
zawarcie związku partnerskiego, rocznica, przejście na emeryturę czy śmierć.
Wierzę także, że takie niezwykłe wydarzenia powinny być upamiętniane
„rytuałem przejścia". Cieszą mnie przyjęcia z okazji narodzin dziecka,
jak i śluby, które potrafią wzruszyć mnie swoim pięknem. Miło wspominam również
uroczystość ukończenia studiów przez moje dzieci, a potem przez wnuki. Świętowałem
też niejedno przejście na emeryturę. Na jednym z takich przyjęć mój kolega z Trinity College (gdzie wykładałem wiele lat temu) powiedział zgromadzonym,
że gdyby wiedział, że cieszy się taką sympatią, to nigdy by nie zrezygnował!
Takie wydarzenia mogą być całkowicie świeckie, zupełnie pozbawione otoczki
religijnej.
Za szczególnie istotne uważam oddawanie czci zmarłym,
którzy byli nam bliscy. Należy udać się na pogrzeb lub ceremonię żałobną i wesprzeć pogrążonych w smutku najbliższych. Śmierć jest naturalnym końcem
życia. Bywa niespodziewana, przedwczesna, tragiczna i pełna cierpienia. Dla
niektórych jest to doświadczenie niezmiernie smutne, ale nie pozbawione cichej
godności.
Kolejne etapy życia oznaczają zmianę statusu,
sytuacji, są to znamienne punkty zwrotne. Dla niewierzących śmierć jest
ostatecznym końcem pozbawionym złudzeń. Jak najbardziej odpowiednie jest również
opłakiwanie bohaterów danej społeczności, takich jak Abraham Lincoln czy
Martin Luter King w Stanach Zjednoczonych, czy słynny XIX-wieczny pisarz Victor
Hugo, którego odejście uczczono w Paryżu wspaniałą procesją. Także tacy
filozofowie-humaniści jak John Dewey czy Sidney Hook zostali po śmierci
publicznie uhonorowani.
Każdemu zmarłemu należy się hołd społeczności,
której kiedyś był częścią. W swoim życiu zdarzyło mi się wiele razy
uczestniczyć, lub nawet prowadzić uroczystości pogrzebowe świeckich humanistów i wolnomyślicieli. Zazwyczaj ciało zmarłego było najpierw wystawione na
widok publiczny w domu pogrzebowym, a potem następował pogrzeb. Były to bez
wyjątku chwile wielkiego żalu i smutku, ale i pewnego pocieszenia i pojednania, zwłaszcza dla krewnych i przyjaciół zmarłego, który nie
widzieli się od bardzo dawna.
Według mnie dorośli powinni pozostawiać
instrukcje dotyczące preferowanego przez nich rodzaju pochówku. Wielu świeckich
humanistów życzy sobie, żeby ich zwłoki zostały skremowane. Jeszcze za życia
informują oni krewnych, co powinni zrobić z ich prochami. Pochowanie,
umieszczenie w urnie, czy rozrzucenie prochów może odbyć się „bez świadków"
lub podczas uroczystości upamiętniającej zmarłego (memorial service),
którą mogą odprawić jego najbliżsi i przyjaciele przed lub kilka tygodni po
jego śmierci. Ta przerwa między kremacją a ceremonią daje żałobnikom czas
na pogodzenie się z rzeczywistością i na refleksję nad życiem zmarłego.
Przy organizacji nabożeństwa pogrzebowego możliwa jest również pomoc
humanistycznego celebranta (eupraxsopher). Także możliwe jest stworzenie całkowicie własnej
ceremonii, wzbogaconej o odpowiednią poezję i muzykę. Ponadto zazwyczaj żałobnicy
przygotowują mowy i dzielą się swoimi wspomnieniami o zmarłym.
Opowiadane są wzruszające historie i anegdotki,
czasem zabawne, przywołujące śmiech i łzy na wspomnienie tych wszystkich
cech i osobliwości charakteru zmarłego. Praktycznie dla wszystkich świeckich
humanistów, którzy mieli okazję uczestniczyć w takiej ceremonii, było to
przeżycie znaczące, pozbawione archaicznych modlitw do Boga, w którego
nie wierzą, mamiących obietnicą zbawienia. Nabożeństwa o charakterze świecko-humanistycznym
są zupełnie inne od ponurych tradycyjnych pogrzebów, pełnych rozpaczy i przesądów, gdzie rzędy ubranych na czarno żałobników, stając wobec
nieznanego, drżą na myśl o śmierci.
Świeccy humaniści pojmują skończoność
ludzkiej egzystencji, zdają sobie sprawę z tego, że życie, choć przemijające,
jest w swej istocie dobre. Wierzą w uszlachetniającą wartość tego wspólnego
wyrazu miłości i sympatii, jaką jest uczczenie pamięci zmarłego.
Będąc świeckim humanistą nie wyobrażam sobie,
by w takich chwilach nie zebrać się z najbliższymi, krewnymi, przyjaciółmi i kolegami. Podobnie jak wszyscy inni także niewierzący muszą stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Oni również potrzebują wsparcia i podniesienia na
duchu. Empatia i współczucie pomagają zregenerować się emocjonalnie. Zdaję
sobie sprawę, że niektórzy wolnomyśliciele zdecydowanie potępiają podobne
ceremonie. Czują się wystarczająco rozgoryczeni hipokryzją nabożeństw
religijnych, którym brak znaczenia i wiarygodności. Oczywiście mogą oni
pozostawić wyraźne instrukcje, że nie życzą sobie ceremonii lub uroczystości
upamiętniającej ich osobę. Takiego stanowiska nie podzielają ci, którzy w ceremonii pogrzebowej widzą szansę na choć częściowe ukojenie żalu. W każdym
razie wielu (o ile nie większość) świeckich humanistów odczuwa potrzebę
uczestniczenia w świeckich „rytuałach przejścia". Wiele społeczności
humanistycznych na całym świecie, na przykład „Rada na rzecz Świeckiego
Humanizmu", patronuje podobnym uroczystościom.
Uważam, że takie podejście jest wyjątkowo ważne i warte uwagi. Dzięki niemu krewni i znajomi zmarłego mają szansę zwolnić
tempo życia, przystanąć na chwilę, by dostrzec kim ta osoba dla nich była.
Rozpacz po czyjejś śmierci jest bez wątpienia doświadczeniem osobistym.
Jednakże podzielnie się swoim żalem może ułatwić przetrwanie tych jakże
trudnych chwil. Każdy zmarły jest osobą wyjątkową, zajmującą specjalnie
miejsce w pamięci ludzi, którzy go znali, kochali, lub, być może, bali czy
nienawidzili. Ceremonia o charakterze świecko-humanistycznym jest wspaniałą
okazją do emocjonalnego „katharsis". Śmierć w zapomnieniu jest, moim
zdaniem, okropnym zaniedbaniem pamięci zmarłego, zdradą jego moralnego
dziedzictwa i dorobku życia. Dlatego właśnie uważam, że powinno się upamiętniać
odejście każdej istoty ludzkiej; czy to żony czy męża, rodzica czy dziecka,
kolegi z pracy czy przyjaciela. Niezależnie od tego, czy dany osobnik był znany
czy nieznany, czy był nauczycielem czy gosposią, urzędnikiem czy ogrodnikiem,
poetą czy naukowcem, każdy był istotą wartościową i godną, której śmierć
nie powinna przejść bez echa.
Ruch świecko-humanistyczny oferuje alternatywne,
nie-religijne, moralno-estetyczne „rytuały przejścia". W pozostałej części
tego eseju pragnę opisać przebieg pewnych ceremonii i uroczystości, w których
brałem udział.
Sara Kurtz (1903-1998)
Moja matka, Sara, zmarła w wieku 95 lat mając za
sobą spokojne życie. Wpierw mieszkała w New Jersey i Nowym Jorku, a swoje
ostatnie lata spędziła w domu emeryta na Florydzie. Urodziła się w Waterbury, w stanie Connecticut. Jej rodzice przeprowadzili się do Newark, gdy była
jeszcze małą dziewczynką. Poślubiła mojego ojca mając zaledwie 17 lat.
Moja mama była zapaloną czytelniczką „Free
Inquiry" (z pewnością dlatego, że byłem jego redaktorem) i została świecką
humanistką. Mówiła, że humanizm oznacza czynienie dobra i wzajemną pomoc
przy każdej okazji. Uwielbiała grać w mahjong i tańczyć (gdy miała 94
lata zabrałem ją na tańce i bawiliśmy się świetnie!). Była bardzo aktywną
kobietą i, tak jak ja, nie potrzebowała więcej niż 5-6 godzin snu. Gdy była w domu emeryta, narzekała na ciągle zmniejszającą się liczbę mieszkańców
płci męskiej. Zmarła po krótkiej chorobie. Na szczęście nie cierpiała.
Sara, ostatnia z rodu, została pochowana obok
innych członków rodziny w pewnym odległym mieście w New Jersey (Mój ojciec
miał siedmiu braci i jedną siostrę). Pogrzeb, pozbawiony charakteru
religijnego, prowadziłem ja sam. Praktycznie wszyscy obecni byli niewierzący,
choć szwagier mojej mamy (dla mnie wujek Henry), spontanicznie odmówił jakąś
modlitwę. Wspomniałem kilka kluczowych momentów w życiu mojej matki, odczytałem
parę wierszy i kilka fragmentów z Roberta Ingersolla. Następnie poprosiłem,
aby ci, którzy mieli na to ochotę również powiedzieli coś z głębi serca.
Wszyscy, zarówno wnuki jak i dzieci mojej mamy, zgodnie wspominaliśmy jej czułe
pocałunki i uściski. Opowiadaliśmy, jak ważna była dla nas jej mądrość i troska.
Moim motto zawsze było „Przytulanie się jest
gwarantem trwałości rodziny!". Po pogrzebie udaliśmy do pobliskiego hotelu
na obiad. Ponownie, pośród czułych uścisków, daliśmy upust naszym
emocjom i wspomnieniom. Było to radosne spotkanie, choć również zaprawione
kroplą goryczy. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy dotarło do mnie jak szybko
zmniejsza się ta rodzina, a przecież kiedyś liczyła ponad sto osób.
Kilka miesięcy później, specjalnie dla tych, którzy
nie mogli zjawić się na pogrzebie, odprawiliśmy podobną uroczystość w „The
Center for Inquiry" w Amhrest (stan Nowy Jork). Tym razem zasadziliśmy świerk
mający symbolizować miłość jaką darzyliśmy Sarę oraz potrzebę nowego
początku.
Doris
Doyle (1926-2000) Wyjątkowo wymowna i poruszająca była uroczystość
poświęcona pamięci Doris Doyle. Od roku 1971 Doris
była redaktorką naczelną wydawnictwa Prometheus Books,
potem została również redaktorką prowadzącą dwumiesięcznika „Skeptical
Inquiry". Doris zapadła na
chorobę Lou Gehriga
(stwardnienie zanikowe boczne), przez którą została praktycznie całkowicie
sparaliżowana. Przez kilka miesięcy była pod respiratorem. To były okropne
chwile dla niej, dla jej męża i całej rodziny. Za każdym razem, gdy brakowało
prądu jej życie było w niebezpieczeństwie, więc awaryjne zasilanie musiało
być ciągle w pogotowiu. Doris była pierwszorzędną i bardzo sumienną redaktorką. Zawsze mogliśmy liczyć na jej uczciwą,
obiektywną opinię. Była wspaniałą osobą, pełną wdzięku i z charakterem. Jako że Doris zmarła śmiercią
niezasłużoną i tragiczną, jej rodzina zdecydowała, że przy kremacji będzie
obecnych tylko kilka najbliższych jej osób. Natomiast koledzy Doris z „The Center for Inquiry" zorganizowali trzy miesiące
później uroczystość ku jej pamięci, na którą zaproszono jej męża i dzieci. Forma uroczystości była otwarta: było czytanie poezji i wspólne
wspominanie zmarłej. Wszystko to pozostawiło w sercach ludzi, którzy ją
znali i cenili wspaniałe uczucie radości. Rodzina, koledzy i koleżanki Doris
byli niezmiernie wdzięczni za ten hołd oddany jej pamięci. Choć Doylowie
byli niewierzący, wszyscy czuliśmy, że należy w jakiś sposób wyrazić
podziw i uczucia, jakie żywiliśmy wobec tak szlachetnej kobiety. Więc
zasadziliśmy kolejny świerk u wyjścia „The Center for Inquiry",
ażeby przypominał nam o niej za każdym razem, gdy wchodzimy lub wychodzimy z ośrodka. W tym „Ogrodzie Spokoju" (jak go nazwaliśmy) drzew nie przestaje przybywać.
1 2 Dalej..
« (Published: 12-11-2007 )
Paul KurtzUr. 1926. Filozof amerykański, czołowy działacz ruchu wolnomyślicielsko-racjonalistycznego, organizator, wydawca oraz intelektualista. Emerytowany profesor filozofii Uniwersytetu Stanowego Nowy Jork w Buffalo, założyciel i przewodniczący Committee for the Scientific Investigation of Claims of the Paranormal (CSICOP), Council for Secular Humanism, Center for Inquiry oraz największego wydawnictwa świeckiego humanizmu - Prometheus Books. Jest także redaktorem naczelnym największego magazynu wolnomyślicielskiego - Free Inquiry. Dawniej stał na czele International Humanist and Ethical Union (IHEU), federacji zrzeszającej organizacje humanistyczne z całego świata. Jest laureatem wielu nagród oraz autorem ponad trzydziestu książek tłumaczonych na wiele języków (w tym polski), które kształtują fundamenty ideowe tysięcy ludzi na całym świecie. Private site
Number of texts in service: 2 Show other texts of this author Newest author's article: Manifest neohumanistyczny | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5619 |
|