|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Society Hitler zrobił za nas dobrą robotę Author of this text: Daniel Zbytek
Ilu z nas nie słyszało od
przedstawicieli starszego, wojennego pokolenia tego zdania? Ja sam słyszałem
je wielokrotnie, choć wywodzę się z rodziny, z poznańskiego, gdzie Żydów
było niewielu — właściwie dopiero w trakcie wojny, Niemcy, dzięki swej
szczegółowej dokumentacji wykazali, że ten czy owy to tak naprawdę to
niearyjczyczyk i tym samym kwalifikuje się do gazu. Zapakowano ich do bydlęcych
wagonów, ich majątek podzielono między miejscowych Niemców (lepsze kawałki:
domy, lepsze meble) i Polaków (reszta majątku — część rozszabrowana przez
okolicznych chłopów, którzy organizowali łupieskie wyprawy). Oczywiście były
kłótnie, co komu się należy, ale nie było przypadku, aby ktokolwiek miał
wyrzuty sumienia, że uczestniczy w procederze okradania niewinnych, mordowanych
ludzi.
Skąd się wzięła taka
niechrześcijańska pogarda wobec innych ludzi, których się na dodatek dobrze
znało, ba, niekiedy się przyjaźniło, chodziło razem na popijawy, zabawy, a niekiedy nawet do Kościoła?
Oczywiście ogromny jest
udział hierarchii Kościoła Katolickiego w kształtowaniu tych postaw, z obłędnym
twierdzeniem, iż to Żydzi ponoszą winę za śmierć Chrystusa, jakby to nie
On sam był zwykłym, obrzezanym Żydem, którego rocznice obrzezania obchodzimy w tydzień po jego urodzinach, czyli 1 stycznia każdego roku, i tak od ponad dwóch
tysięcy lat.
Sadzę jednak, że nie
tylko. W polskim społeczeństwie, i nie tylko, istnieje generalna pogarda, połączona
ze strachem, wobec każdego obcego. Jan T. Gross w swojej najnowszej książce
„Strach" pisze o strachu Polaków wyznania katolickiego wobec Polaków
wyznania judaistycznego, którzy bali się, że świeżo zawłaszczone, pożydowskie
mienie, które dostali z rąk hitlerowskich okupantów, zabierze im prawowity właściciel,
cudem jakimś uniknąwszy krematorium. Wstrętne to i godne pogardy, ale jakże
prawdziwe. Nie sadzę jednak, że ta postawa była zarezerwowana tylko dla Żydów.
Każdy obcy mógł liczyć, że zostanie potraktowany tak samo, a sadzę, że
także i wielu etnicznych, katolickich Polaków. Antysemityzm jest moim zdaniem
elementem większej całości, postawy Polaków i innych ludów Europy
Wschodniej względem bliźnich, naznaczony bezinteresowną pogardą i obojętnością.
Nasunęły mi się te myśli
po mojej świątecznej wizycie w rodzinnej wsi. Rozmawialiśmy jak to zwykle, o bliższej i dalszej rodzinie, sąsiadach. Okazało się, że w niedaleko położonym
gospodarstwie zmarła matka, zostawiwszy męża z trojgiem dzieci. Facet,
dobroduszny człowiek, ma jedno hobby — alkohol, przez co zaniedbuje swoje
potomstwo. Ponieważ w naszym towarzystwie siedziała ciotka, supermocher Ojca
Rydzyka, spytałem, czy wieś, ksiądz nie mogliby zorganizować jakiejś pomocy
maluchom, ochrzczonym przedstawicielom tego samego Kościoła, stuprocentowym
Polakom. Reakcja była jednoznaczna — obcymi dziećmi MY się zajmować nie będziemy,
co najwyżej to Państwo powinno im pomóc. Wszyscy z mojej licznej rodziny, ani też
znani mi sąsiedzi tej samej wsi, których w tej sprawie zagadnąłem,
podzielali pogląd mojej ciotki.
Tego to ja nie rozumiem, skąd
się bierze taka pogarda dla bliźniego? Dlaczego nie można pomóc małym
dzieciom? Czy od wszystkiego musi być państwo, tym bardziej, ze staramy się
ograniczać jego rolę zgodnie ze standardami europejskimi, zwiększenia zakresu
działania społeczeństwa obywatelskiego, czyli zwiększenia naszej wspólnej
odpowiedzialności za naszych bliźnich, nasze środowisko, nasze tradycje
kulturowe.
Nie zwalajmy wszystkiego na
Kościół. Księża, biskupi to przedstawiciele tego samego narodu, kość z kości,
sól tej ziemi. Oni wyrośli w tym środowisku, wśród tak samo jak oni myślących
ludzi, wchłonęli te tradycję pogardy dla obcych, innych, odrzuconych,
przegranych, słabszych.
W mojej wsi, ksiądz oczywiście
podzielał opinię swoich wiernych, co do maluchów, że od opieki nad nimi są
powołani rodzice i, oczywiście, wyklinał wyrodnego ojca, że woli butelkę
piwa od chleba dla potomków. Wszystko to prawda, ale wypomnienie społeczności,
że także ma obowiązki wobec swoich bliźnich, tak jak to uczy choćby
Ewangelia, było, i jest, poza horyzontem myślowym, całkowicie obce i nieprzyswajalne.
Nauki chrześcijańskie w Polsce są znane wiernym, w tym także hierarchii bardzo pobieżne, traktowane
jako zbiór frazesów wygłaszanych na mszy lub przy uroczystych okazjach, a nie
jako prawdy, które należy stosować w życiu codziennym.
Gross pisząc o antysemityzmie Polaków ma sto procent
racji, ale uważam, że ta jego racja jest częścią większej całości -
stosunku Polaków do innych ludzi, choć nie tylko Polaków, podobnie było na
Ukrainie, Białorusi, republikach nadbałtyckich, nie mówiąc już o autorach
Holocaustu, czyli Niemcach i Austriakach. Polakom, podobnie jak Polacy Żydom,
krwawe pogromy pod koniec drugiej wojny światowej sprawili Ukraińcy — też
najczęściej bliscy, znani od lat, sąsiedzi.
No ale skoncentrujmy się na
nas samych.
Zastanawiałem się, co się
do takiej postawy przyczyniło, dlaczego jest ona taka trwała. Może to bierze
się stąd, że jeszcze całkiem niedawno, do początków XIX wieku polski chłop, a także małomiasteczkowy Żyd, traktowany był przez polska szlachtę jako śmieć,
niewolnik, którego można było niemal bezkarnie zabić, jeśli taka była pańska
wola. Polska szlachta zbiedniała pod zaborami, straciła swoje znaczenie, -
dlatego nie była zadowolona z władzy zaborców, czego przejawem były
szlacheckie powstania: listopadowe, krakowskie, styczniowe. Przeniosła się do
miast, tworząc warstwę tzw. inteligencji — nie kupców, rzemieślników i innych twórców rzeczy materialnych, których miała tradycyjnie w pogardzie,
ale zawodów typowo inteligenckich: nauczycieli, literatów, urzędników,
wojska — na nieszczęście są to typowe zawody opiniotwórcze. Poszlachecka
inteligencja wniosła do dorobku narodowego, traktując je jako jedyne, fobie i uprzedzenia przegranej, zaściankowej szlachty.
Chłopi stali się Polakami
dopiero w XX wieku i niestety przejęli wzorzec kulturowy ukształtowany przez
szlachtę, wnosząc od siebie to, co było dotychczas główną treścią ich życia — pogardę dla innych ludzi, szczególnie obcych, brak szacunku do wiedzy -
bo tego im dotychczas zabraniano, ograniczanie się do rodziny jako jedynego społecznego
środowiska, strach przed jakimikolwiek samodzielnymi działaniami wśród
innych ludzi — mieli to zakodowane od wieków życia w pogardzie i upodleniu.
Antysemityzm polski był, i jest w dalszym ciągu, częścią innych fobii — homofobii, antyukraińskości,
antybiałorusińskości, anty wszelkim „innym". Mówimy wiele o pogromach
Polaków na Ukrainie, żądamy od Ukraińców, aby się pokajali za zbrodnie na
Polakach. Mamy do tego prawo, ale równocześnie pamiętajmy, że sami mamy w tym udział — świadczą o tym rozliczne akcje państwa II Rzeczypospolitej
jak np. niszczenie cerkwi, ale także i codziennej postawy Polaków na kresach,
szczególnie tych, którzy zajmowali wyższe pozycje — administracji, wojska,
policji, traktowania Ukraińców jako obywateli drugiej kategorii. To
traktowanie innego człowieka jako istoty gorszej kategorii — ze względów
religijnych, etnicznych, innych leży u podstaw każdej zbrodni, jakby uzasadnia
postawę mordercy, że oto nie morduje innego człowieka, a jakiegoś bliżej
nieokreślonego,"podludzia".
To, co piszę, nie oznacza,
ze jesteśmy jakoś wyjątkowo złym narodem.
Niestety, wiele europejskich
narodów ma równie ciemną przeszłość, a niektóre, jak np. Niemcy i Austriacy, jeszcze czarniejszą. To ich sprawa jak sobie z tą przeszłością
radzą, choć winniśmy bacznie obserwować, do jakich rezultatów dochodzą, ciągle
pamiętając doświadczenia XX wieku.
Myślmy uczciwie o sobie, i bez sztucznych zaciemnień. Nie zwalajmy wszystkiego na kryminalne jednostki,
strupy na zdrowym ciele społeczeństwa. Strupy nie wzięły się same z siebie,
podobnie jak w przypadku ludzkiego organizmu, są one przejawem drążącej
organizm choroby.
Gross upatruje przyczyn w polskim katoendeckiej ideologii, czyli mieszaninie ideologii polskiego
katolicyzmu, który z chrześcijaństwem łączy tylko celebra i zewnętrzne
symbole, oraz endeckiej dmowszczyzny, o ideowych fundamentach antysemickich
pogromów carskiej Rosji. Niewątpliwie jest to w dalszym ciągu popularna
ideologia, w niektórych dość wpływowych kręgach polskiej inteligencji. Świadczy o tym choćby pomnik antysemity, przeciwnika niepodległej Polski, Dmowskiego,
wystawiony całkiem niedawno w centrum Warszawy (to prawda, że walczył on na
konferencji w Wersalu o możliwie największe nabytki ziemi dla Polski na
zachodzie, ale cała jego polityczna działalność, postawa w rosyjskim
parlamencie z nadania cara Dumie,
świadczyła, że walczył o większy obszar dla wschodniego imperium). Endecja
nie ma jednak istotnych wpływów wśród większości polskiego społeczeństwa,
już bardziej popularny jest jego ideowy przeciwnik, socjalista Piłsudski Józef.
Ale sfera wpływu obu jest ograniczona, nie oni określają postawy polskiego
społeczeństwa. Niewielu ich dziś czyta, niewielu dziś rozumie ich poglądy.
Żyjemy na początku XXI wieku, mamy inne problemy, świat dookoła nas też całkowicie
odmiennie wygląda.
Komunizm, nawet w polskim
byle jakim wydaniu (co akurat miało dobre strony), zakonserwował polskie społeczeństwo w stanie takim, w jakim było w pierwszej połowie XX wieku. Wszyscy byliśmy
razem przeciwko władzy, choć ta władza też składała się z Polaków, którzy
dawali innym jakoś żyć, budując mieszkania, dając najbardziej dyspozycyjnym
talony na samochód lub telewizor. Należało tylko znaleźć dojście do kogoś w partyjnym komitecie lub SB, zawsze był gdzieś tam jakiś pociotek, i jakoś
to wszystko szło.
Nagle to wszystko pękło,
nie ma już na kogo zwalać naszych niedoskonałości. Za wszystko odpowiadamy — wobec Polaków, innych ludzi, wobec siebie.
To, co nam mówi Gross jest
ważne, choć uważam, że niepełne, nazbyt jednostronne. Czytając jego książki
ciągle miałem wrażenie, że nie wyzbył się swego polskiego sentymentu, że
tak do końca nie jest wyrachowanym naukowcem. Próbuje wytłumaczyć polski
powojenny antysemityzm tylko strachem przed utratą dopiero co zagarniętego majątku,
ale prawda jest moim zdaniem głębsza i znacznie bardziej mroczna.
Fakt, że zaczęliśmy o tym
mówić świadczy, że jednak Polska się zmienia. Te miliony Polaków, które
pracują za granicą obracają się wśród ludzi o innych poglądach,
zwyczajach, religii lub jej braku, hierarchii wartości. Nagle na polskich
wsiach pojawiły się ciemnoskóre dzieci — owoce kontaktów córek — najczęściej
przelotne. Początkowo rodziny nie wypuszczały maluchów z domów — szybko się
jednak okazało, ze takich wypadków jest więcej, że zachowanie dziewictwa aż
do ślubu jest ciemno widoczną fikcją, że te dzieci mają ojców muzułmanów
lub innej trudnej to określenia religii, a w rzeczy samej to bardzo sympatyczne
chłopaki, choć do kościoła nie chodzą i kotletu schabowego nie ruszą.
Dziwne, inni, a mimo to normalni ludzie.
Polska zwolna wychodzi z tego cywilizacyjnego zadupia, w jakim tkwiła od wielu lat, chyba od XVIII
wieku. Nie doceniamy jeszcze wpływu Unii Europejskiej na polską mentalność.
Mamy oczywiście jeszcze silne opłotki starych obyczajów, reprezentowane przez
wyżej opisanych wyznawców Dmowskiego, Rydzyka czy Kaczyńskich. Widać jednak
coraz bardziej, że nie mają oni komukolwiek cokolwiek sensownego do
zaproponowania. Obchody kolejnych rocznic powstań, awanse dla bohaterów od
dawna leżących w grobach, bardzo niewielu dziś już interesują.
Polacy chcą żyć po
europejsku, być częścią tego życia, w którym nie ma miejsca na
jakiekolwiek antysemityzm czy homofobie, gardzenie jakimikolwiek mniejszościami,
bo w tej Europie każdy gdzieś jest w mniejszości. Chcą mieć prawo
swobodnego wyboru, czyli z samej definicji, muszą szanować wybory innych.
Europeizacja oznacza jednak
także trzeźwe spojrzenie na naszą niedawna przeszłość, rozliczenie się z nią, przede wszystkim po to, by jej więcej nie powtórzyć.
« Society (Published: 18-01-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5693 |
|