|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Koncepcja prawdy subiektywnej i egzystencjalnej w filozofii Kierkegaarda [1] Author of this text: Konrad Szocik
Søren Kierkegaard był prawdopodobnie pierwszym filozofem, który
tak zdecydowanie skoncentrował się na konkretnym, jednostkowym człowieku,
egzystencji „pojedynczego", natomiast zrezygnował z koncepcji przedstawiających
człowieka jako abstrakcyjny, wyidealizowany byt. Takie podejście, przeciwne ujęciu
obiektywnemu, uogólniającemu, związane jest z Kierkegaardowskim przyznawaniem
prymatu subiektywności nad obiektywnością. Zanim przedstawię
Kierkegaardowskie rozumienie prawdy, chcę zwrócić uwagę na tzw. teorię
komunikacji pośredniej, którą Kierkegaard posługiwał się w swojej twórczości.
Okazuje się, iż jego styl literacki był świadomie podporządkowany specyfice
jego filozofii. Taką rolę odgrywa zarówno styl wypowiedzi, bliższy raczej
formie literackiej i poetyckiej niż postaci traktatu naukowego, oraz twórczość
pseudonimowa. Kierkegaard posługiwał się kilkoma pseudonimami, m. in. takimi
jak: Climacus, Anti-Climacus, Victor Eremita, Johanes de Silentio,
Constantin Constantius czy Vigilius Haufniensis. Każdy z tych pseudonimów
odpowiadał pewnej opcji światopoglądowej i opisywał możliwą egzystencję
potencjalnych, hipotetycznych jednostek. Np. Climacus, „autor" "Okruchów
filozoficznych", oznacza jednostkę religijną, nie będącą jeszcze chrześcijaninem,
która stopniowo zbliża się do prawdy chrześcijańskiej, natomiast Anti-Climacus z „Wprawek w chrześcijaństwo" uosabia wzorcowego chrześcijanina,
który jednostkom nie znającym prawdy w sposób przystępny przybliża
nowotestamentowe idee. Kierkegaard, przedstawiając różne opcje egzystencji,
pragnął skonfrontować z nimi czytelnika i skłonić do opowiedzenia się za
jedną z nich. Temu zadaniu podporządkowana była także wspomniana już
literacko-poetycka forma wypowiedzi. Kierkegaard daleki był od nadawania
swoim dziełom postaci naukowego traktatu, w którym myśli autora są podane w formie gotowych rozwiązań, o zawężonych możliwościach interpretacyjnych.
Styl literacki w twórczości Kierkegaarda pozwala na wieloraką interpretację
jego dzieł; sam filozof uważał, że interpretacja inna niż subiektywna nie
jest możliwa, bowiem nawet te interpretacje, które uchodzą za najbardziej
obiektywne, są zabarwione wewnętrznymi przeżyciami i wartościami jednostki. W teorii komunikacji pośredniej autor jest sokratejskim maieutą, pełni
funkcję okazji czy pobudki, skłaniającej czytelnika do samopoznania.
Natomiast odbiorca w twórczości Kierkegaarda występuje w postaci zakochanego
(„Albo — albo" Victora Eremity), wierzącego („Wprawki w chrześcijaństwo"
Anti — Climacusa) lub ucznia („Okruchy filozoficzne" Climacusa), który pod
wpływem maieuty w swojej wewnętrzności oraz przyswojeniu odkrywa prawdę.
Wewnętrzność należy rozumieć jako uświadamiany na drodze indywidualnej,
subiektywnej własny świat wartości podmiotu, natomiast przyswojenie to nic
innego jak osobista akceptacja określonych wartości.
Uważam, że bardziej uzasadnione jest mówienie o subiektywnym
charakterze drogi wiodącej do prawdy niż o subiektywności samej prawdy,
bowiem Kierkegaard wskazuje wyraźnie na jedyną prawdę, którą odnajduje w przykładzie Chrystusa. Kierkegaard niezwykle krytycznie odnosił się do
wszelkich form obiektywizacji rzeczywistości. Krytyce poddawał fenomeny społeczno-kulturowe, promujące ideał obiektywnego ujmowania rzeczywistości. Zaliczał
do nich: projekty metafizyczne, instytucję prasy oraz reformy demokratyczne,
istniejące w szeroko rozumianej kulturze chrześcijańskiej. Przedmiotem swojej
krytyki uczynił metafizykę Hegla, którą wcześniej studiował, a która w Danii cieszyła się popularnością — do najsłynniejszych duńskich heglistów
współczesnych Kierkegaardowi należeli m. in. Johan Heiberg, Adolph Adler czy
biskup Martensen. Kierkegaard wskazywał na jej nierealny oraz nieetyczny
charakter. Za nierealny myśliciel uważał przede wszystkim postulat bezzałożeniowego
charakteru koncepcji metafizycznych. Inaczej uważał Kierkegaard. Jego zdaniem
sam postulat bezzałożeniowości jest już pewnym założeniem. Ponadto, każdy
projekt metafizyczny, nawet ten pretendujący do miana najbardziej obiektywnego i abstrakcyjnego, jest przeniknięty subiektywnym światem wartości tworzącego
go metafizyka, który przecież jest konkretnym człowiekiem, żyjącym w pewnej, determinującej go, historycznej rzeczywistości. Wydaje się, że
najbardziej Kierkegaard negował koncepcję mediacji przeciwieństw, postulowaną
przez metafizykę Hegla. Ubolewał nad wszelkimi przejawami niwelowania
indywidualności i konkretności poszczególnych jednostek. Natomiast
wskazując na nieetyczność projektów metafizycznych, Kierkegaard zarzucał im
naturalizację historii oraz naturalizację chrześcijaństwa. Pierwsza z nich
polega na podnoszeniu konkretnego, historycznego porządku do rangi porządku
odwiecznego, uniwersalnego i obiektywnego. Taki błąd, zdaniem Kierkegaarda,
popełnił Hegel, który, uznając swój system za absolutny i skończony,
dostrzegał jego realizację w ówczesnym państwie pruskim. Naturalizacja chrześcijaństwa
dokonywała się w dwóch aspektach — poprzez dopasowywanie chrześcijaństwa
do naturalnych wymagań człowieka oraz poprzez posługiwanie się chrześcijaństwem
do legitymizacji panującego porządku. Oczywiście te dwa momenty naturalizacji
chrześcijaństwa były wyrazem zafałszowania idei chrześcijańskiej, której
wzór zawarty jest w Nowym Testamencie. Z dwóch powodów. Po pierwsze, wzorzec
postępowania przedstawiony przez Chrystusa należy bezwzględnie przyjąć, a nie relatywizować poprzez rozmaite, przeprowadzane w kolejnych epokach,
interpretacje Nowego Testamentu, służące jedynie złagodzeniu przedstawionych
tam wymagań. Po drugie, chrześcijaństwo nie może służyć jako
legitymizacja panującego porządku, podobnie jak nie powinno oczekiwać żadnych
gwarancji ze strony instytucji państwa. Kierkegaard krytykował zwłaszcza
protekcję kościołów protestanckich przez państwo, uważał bowiem za coś
niezwykle paradoksalnego, że „to, co ludzkie, usprawiedliwia i ochrania to,
co boskie".
Na zakończenie rozważań dotyczących subiektywności prawdy dodam, że w tym aspekcie myśl Kierkegaarda jest niezwykle podobna do rozwiązania
sokratejskiego. Kierkegaard wspomnianą już maieutykę poprzedza metodą
elenktyczną, w której dokonuje destrukcji tzw. kultury chrześcijańskiej,
panującego porządku. Jednak Kierkegaard nie poprzestaje na samym zdemaskowaniu i obaleniu ówczesnego porządku. Moim zdaniem (w
odróżnieniu od innych interpretacji, w myśl których Kierkegaard poprzestał
jedynie na krytyce i nie zaproponował żadnej alternatywy) Kierkegaard,
krytykując specyfikę „ustabilizowanego świata chrześcijańskiego",
przedstawia konkretną propozycję. Nie jest nią powrót do pierwotnych gmin
chrześcijańskich w aspekcie społecznym i materialnym. Powrót do źródeł ma
oczywiście charakter duchowy. Filozof podkreśla konieczność przyswojenia
przez jednostkę i zegzystencjalizowania przez nią, w jej aktualnej rzeczywistości,
nauki Chrystusa. Wydaje się, że Kierkegaard większą sympatią darzył władzę
monarchiczną, z niechęcią spoglądając na reformy demokratyczne, które
promowały większość, masę, nie zwracając uwagi na stanowisko jednostki.
Ponadto Kierkegaard nie tyle podważał podstawy życia społecznego, co
dostrzegał braki i uchybienia związane z nadmiernym zwracaniem uwagi na
zbiorowość. M.in. dlatego nieufnie odnosił się do instytucji prasy,
zarzucając dziennikarzom jedynie zabieganie o pozyskanie przychylności
czytelników, a zatem przyjęcie kryterium ilościowego kosztem jakościowego.
Natomiast w obyczajowo — religijne podstawy życia społeczności godziło
niewątpliwie wezwanie do zaniechania uczestnictwa w „oficjalnych" nabożeństwach
kościelnych, co jednak jest naturalną konsekwencją przyjęcia i zrozumienia
Kierkegaardowskiego stanowiska.
Wskazując na koncepcję prawdy egzystencjalnej, uważam, że warto
wskazać na interpretację ewangelicznego spotkania Chrystusa z Piłatem, które
Kierkegaard przyjmuje za punkt wyjścia dla swojej refleksji nad tym ujęciem
prawdy. Otóż Kierkegaard zauważa, iż na postawione przez Piłata pytanie
„co to jest prawda?", Chrystus nie mógł udzielić żadnej odpowiedzi. To
pytanie, jakkolwiek uzasadnione w odniesieniu do innych ludzi, zadane
Chrystusowi uchodzi za bezzasadne i nonsensowne. Prawdą bowiem jest sam
Chrystus, a jedyną odpowiedź stanowi jego egzystencja, która nieporównanie
przewyższa wszelkie próby werbalizacji i naukowej spekulacji. Kierkegaard
zauważa, że skoro Piłat, czy ktokolwiek inny, z obserwacji życia Chrystusa
nie wywnioskował tego, że stanowi on jedyną i ostateczną prawdę, tym
bardziej do takiego wniosku nie doprowadzi go żadna dyskusja ani słowne
zapewnienia. Pytać Chrystusa — prawdę wcieloną — o to, czym jest prawda,
to tak, jakby pytać swojego rozmówcę o to, czy ten istnieje. Takie pytanie
skierowane do Chrystusa, zdaniem Kierkegaarda, jest pozbawione jakiegokolwiek
sensu. Oczywiście rozumiemy stanowisko Piłata, dla którego Chrystus, pomijając
społeczno-polityczny kontekst jego życia, był co najwyżej myślicielem
czy ludowym mędrcem, twórcą jednej z wielu doktryn, a nie Bogiem.
Według Kierkegaarda, bycie prawdą jest jednym i tym samym, co znajomość
prawdy. Stopień poznania i zrozumienia prawdy jest wprost proporcjonalny do
stopnia jej egzystencjalizacji. W tej kwestii Kierkegaard dostrzegał dwie możliwości
popadnięcia w nieprawdę. Jedną z nich jest utożsamianie znajomości prawdy z byciem prawdą — oczywiście ta implikacja działa tylko w odwrotną stronę,
natomiast nigdy ze znajomości prawdy nie wyniknie bycie nią. Natomiast drugą
możliwością zaistnienia sytuacji nieprawdy jest oddzielanie bycia prawdą od
jej znajomości — te dwa porządki muszą współwystępować.
Bez trudu możemy dostrzec, iż Kierkegaard inspirację dla swoich
refleksji nad prawdą czerpał z Nowego Testamentu, szczególnie ze słów
Chrystusa: „Ja jestem drogą, i prawdą, i życiem". Dla Kierkegaarda prawda
była zarówno życiem — ujawniała się wyłącznie w egzystencji jednostki,
jak również drogą. Temu drugiemu rozumieniu prawdy poświecę trochę uwagi.
Na wstępie przedstawię dwa możliwe rozumienia prawdy. Według jednego z nich, prawda postrzegana jest jako wynik, rezultat badań, poszukiwań.
Nieistotna jest tu droga wiodąca do odkrycia prawdy, lecz końcowy wniosek.
Taka koncepcja ma miejsce w dziedzinie nauki, kultury, społeczeństwie, itp.,
gdzie zwraca się uwagę jedynie na rezultat, podporządkowany konkretnym działaniom.
Kierkegaard posługuje się przykładem o odkrywcy prochu strzelniczego, który
przez wiele lat, w pocie czoła, prowadził prace nad jego wynalezieniem, i dopiero po dwudziestu latach ciężkiej pracy osiągnął ten cel. Natomiast
jego uczeń potrzebował zaledwie pół godziny, aby powtórzyć rezultat
swojego mistrza (nauczyciela), któremu to zadanie zajęło pół życia [ 1 ].
Dla społeczeństwa, konsumentów, świata nauki, istotny jest oczywiście wynik i osiągnięty cel — nikt przecież nie zwraca uwagi na wysiłek odkrywcy i czas, jaki na to poświęcił. Co więcej, w interesie społecznym jest skrócenie
czasu produkcji oraz zminimalizowanie wysiłków i kosztów. Jest to jak najbardziej zrozumiałe.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Nie wiem, jak historycznie
przedstawiała się kwestia wynalezienia prochu strzelniczego, i czy podane
przez Kierkegaarda odcinki czasu są prawdziwe. Chodzi tu jedynie o metaforyczne znaczenie tego przykładu, pozwalającego lepiej zrozumieć myśl
Kierkegaarda na temat prawdy jako drogi, a nie rezultatu. « (Published: 30-03-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5807 |
|