|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Państwo i etyka bez Boga. O konieczności sekularyzacji i szkodliwości religii [1] Author of this text: Konrad Szocik
Problematyka
sekularyzacji, rozumianej jako administracyjnie usankcjonowana niezależność
instytucji publicznych i religijnych, nierzadko bywa tematem generującym silne
emocje, uniemożliwiając merytoryczną analizę zagadnienia. Kwestią
problematyczną może stać się w państwach takich jako Polska, o umocowanej
tradycją silnej i uprzywilejowanej roli jednej religii. Z drugiej strony
pluralizm światopoglądowy wyklucza faktyczną dominację jednej opcji światopoglądowej.
Istotą
państwa zsekularyzowanego jest brak jakichkolwiek religijnych i transcendentnych odniesień w jego funkcjonowaniu i, przede wszystkim,
usankcjonowaniu [ 1 ].
Dlatego naturalną implikacją debaty na temat sekularyzacji jest podejmowanie
szeregu zagadnień związanych z religią, zazwyczaj w krytycznym duchu badań
historycznych nad genezą, charakterem i funkcją religii. Nierzadko
publicystyka promująca światopogląd zsekularyzowany posiada wydźwięk
antyklerykalny, a przynajmniej jest oskarżana o antyklerykalizm. Niemniej
antyklerykalizm, który może ujawnić się w debacie
na temat sekularyzacji, spowodowany krytycznym spojrzeniem na historyczno — kulturowy dorobek zinstytucjonalizowanego chrześcijaństwa, nie może być
postrzegany jako celowa walka z religią, lecz wyłącznie jako występowanie w obronie wolności i autonomii jednostki oraz pluralizmu światopoglądowego.
Warto
przyjrzeć się argumentom proponowanym przez włoskojęzycznych zwolenników
sekularyzacji. Swoistą ironią historii jest fakt, że w państwie historycznie
powiązanym z instytucją Kościoła publicystyka o wydźwięku antyklerykalnym,
propagującym idee sekularyzacyjne, jest liczna i popularna. Być może polityka
przemocy w sprawach religijnych, stosowana przez wiele stuleci przez instytucję
Kościoła, mści się zarówno w postaci ciężkiego i głębokiego kryzysu
religijnego, przynajmniej w aspekcie instytucjonalnym, oraz nierzadko agresywnej w swoim antyklerykalizmie publicystyce. Specyfikę włoskojęzycznego piśmiennictwa
poświęconego temu zagadnieniu może zilustrować następujący przykład.
Piergiorgio Odifreddi wstęp swojej książki pod tytułem Dlaczego
nie możemy być chrześcijanami, a tym bardziej katolikami, rozpoczyna od słów
Chrześcijanie i kretyni (Cristiani e cretini), wskazując na
etymologiczną i merytoryczną tożsamość obu terminów [ 2 ].
Uzasadnienia tej tożsamości doszukiwał się w słowach samego Jezusa, który
właśnie to podobieństwo miał mieć na myśli w słowach „Błogosławieni
ubodzy w duchu" [ 3 ].
Nie brakuje oczywiście oponentów, jednak w dyskusjach ze zwolennikami
sekularyzacji czy ateizmu nawet teologowie przyznają rację swoim adwersarzom,
przynajmniej w zakresie krytyki religii i demaskowania jej ekonomiczno -
politycznego usankcjonowania [ 4 ].
Przykład
włoskojęzycznych publicystów może być interesujący właśnie w polskiej
kulturze ze względu na ścisły historyczny związek z monopolem katolickiego,
usankcjonowanego prawnie, światopoglądu. Niezależnie od tego dziedzictwa włoska
publicystyka zdobyła się na rzetelną refleksję nad koniecznością uniezależnienia
przestrzeni publicznej od wpływu jakiejkolwiek opcji światopoglądowej, szczególnie
religijnej, tym samym świadcząc o faktycznym pluralizmie światopoglądowym,
wartości jednostkowych przekonań, wreszcie autentycznej wolności i autonomii
jednostki.
Religia
jest sprawą prywatną
Zagadnieniem
pierwotnym wobec refleksji nad proponowanym kształtem relacji między religią a instytucjami publicznymi jest określenie specyfiki i roli samej religii w przestrzeni publicznej. Zwolennicy sekularyzacji jednogłośnie postrzegają
religię jako sprawę prywatną, ukierunkowaną na życie duchowe i zbawienie
swoich wyznawców. Tym samym to, co funkcjonuje wyłącznie jako fenomen na płaszczyźnie
prywatnej, nie może nigdy zyskać statusu sprawy publicznej.
Z perspektywy zwolenników uniezależnienia instytucji państwowych od
religijnych postrzeganie religii jako sprawy prywatnej jest oczywistą
konsekwencją idei neutralnego charakteru przestrzeni publicznej, która nie może
zostać zdominowana przez jakąkolwiek opcję światopoglądową. To założenie,
oczywiste w kontekście faktycznego zróżnicowania religijnego i kulturowego
współczesnych, nowoczesnych społeczeństw, jest kwestionowane przez ludzi Kościoła
[ 5 ]. W tym celu formułuje się najczęściej dwa podstawowe typy argumentów, mające
uzasadniać funkcjonowanie religii wyłącznie jako sprawy prywatnej.
Pierwszym
zagadnieniem jest wskazywanie na brak nowotestamentalnej legitymizacji dla
istnienia i funkcjonowania zinstytucjonalizowanego chrześcijaństwa. Ten zarzut
jest doskonale znany w historii zachodnioeuropejskiej myśli co najmniej od czasów
Spinozy. Opiera się na dość prostolinijnym i zdroworozsądkowym spostrzeżeniu,
że skoro Jezus nie był księdzem, nie był kaznodzieją, nie założył Kościoła,
nie mówił nic o Kościele, czy nawet nic nie wiedział o takiej instytucji jak
Kościół, to zinstytucjonalizowane chrześcijaństwo pozbawione jest najważniejszej,
bo boskiej, legitymizacji. Nie ma sensu szczegółowe koncentrowanie się na tej
uwadze. Wystarczy jedynie wspomnieć, że ten argument, solidnie umocowany
historycznie i ideowo, nie implikuje koniecznie jakichkolwiek konsekwencji
ateistycznych, co więcej, nierzadko bywa podnoszony przez jednostki czy
organizacje religijne, krytycznie usposobione wobec patologicznego, na tle idei
ewangelicznych, charakteru samej istoty instytucji Kościoła. Brak biblijnego
usankcjonowania instytucji religijnej demaskuje ekonomiczne, polityczne i społeczne
racje uzasadniające powstanie i działalność zinstytucjonalizowanego chrześcijaństwa.
Jednak są one całkowicie niewystarczające dla zagwarantowania
zinstytucjonalizowanemu chrześcijaństwu uprzywilejowanej pozycji w przestrzeni
publicznej. Natomiast, w myśl krytycznej analizy Biblii zaproponowanej m. in.
już przez Spinozę [ 6 ],
Nowy Testament i postać Jezusa nie dostarczają jakichkolwiek racji sankcjonujących
prawomocność idei głoszonych przez instytucję Kościoła.
Drugi
argument wskazuje na kwestie znacznie bardziej kłopotliwe dla ludzi Kościoła.
Chodzi o podkreślanie potencjalnie negatywnych społecznych i jednostkowych
konsekwencji podzielania zasad etycznych ufundowanych na religii pozytywnej.
Pozorna nieoczywistość tego argumentu związana jest z tradycyjnie przypisywaną
religii rolą arbitra moralności, twórcy i gwaranta zarówno samych norm
etycznych, jak i utrzymywania ładu moralnego. W związku z tą historyczno -
kulturową funkcją religii wskazywanie na jej szkodliwy społecznie aspekt ma
być ostatecznym oskarżeniem służącym zniwelowaniu wszelkich polityczno -
publicznych aspiracji instytucji Kościoła. Również ten argument można
odnaleźć w nurcie XVIII — wiecznej radykalnej, naturalistyczno -
racjonalistycznej krytyki religii pozytywnych.
Współcześnie
wskazuje się na takie założenia etyczne zinstytucjonalizowanego chrześcijaństwa,
jak: a) idea możliwości odpuszczenia, odkupienia grzechów; b) ufundowanie
etyki religii objawionej na władzy, autorytecie, nakazie; c) ważność, a w
praktyce prymat zewnętrznych, materialnych, poznawalnych zmysłowo obiektów
(ceremonii, rytuałów, obrzędów, wszelkich praktyk religijnych) nad sferą
ducha, nad ideałem moralnego samodoskonalenia się jednostki; d) czy wreszcie
koncepcja grzechu pierworodnego. Najpoważniejszą implikacją tych założeń
etycznych ma być zniwelowanie, czy przynajmniej zredukowanie, stopnia moralnej
odpowiedzialności jednostki poprzez wskazanie transcendentnych i niezależnych
wobec niej determinant (w przypadku koncepcji grzechu pierworodnego) i pozbawienie jednostki wartościowości moralnej poprzez umocowanie zarówno
dobra, jak i środków wiodących do jego osiągnięcia, poza jednostką (w
Bogu, instytucji Kościoła, kulcie, itp.)
Oczywiście
te uwagi mają charakter czysto teoretyczny i nie odwołują się do
empirycznego badania praktycznego funkcjonowania jednostek religijnych.
Niemniej, wskazują na możliwe, przynajmniej na płaszczyźnie logicznej i ideowej, następstwa generowane przez wspomniane założenia etyczne.
Na zakończenie warto wspomnieć o argumencie, który potencjalnie może
odznaczać się największym stopniem bezkompromisowości w oskarżaniu etyki
religijnej o negatywne konsekwencje społeczne. Odwołuje się do słynnej formuły
Dostojewskiego: „Gdyby Bóg umarł, wszystko byłoby dozwolone". W powszechnie funkcjonującej w kulturze interpretacji religijnej wskazuje na
negatywne implikacje porzucenia etyki religijnej, oskarżając modernizm,
nihilizm, ateizm o moralną degenerację, brak jakichkolwiek wzorców etycznych w rzeczywistości a — religijnej, a — teistycznej, itp. Natomiast
zsekularyzowana, areligijna interpretacja tej formuły wskazuje, że jedną z możliwych
implikacji generowanych przez podzielanie etyki religii pozytywnych jest
nihilizm i cynizm, uczynienie możliwymi wszelkich aberracji. Tym samym nawet
nie kwestionuje się obecności nihilizmu, braku wyraźnego, dominującego
systemu wartości w kulturze zsekularyzowanej, jednak o taki stan rzeczy obwinia
się nie nurt ateistyczny, lecz samą religię.
Eugenio
Lecaldano, w ślad za Uberto Scarpellim wskazywał, że w momencie kulturowej i ideowej „śmierci" Boga jednostka religijna pozbawiona zostaje podstaw dla
dokonania rozróżnienia między dobrem a złem, ponieważ fundament dla takiego
rozróżnienia był ulokowany w idei Boga i treściach oferowanych przez
instytucję Kościoła. Tym samym w sytuacji kryzysu czy zniwelowania wartości
instytucji religijnej jednostka, nieposiadająca podstaw dla dokonywania wyborów
moralnie godziwych, pozbawiona jakichkolwiek kryteriów, znajduje się w sytuacji nihilizmu, przynajmniej teoretycznie nie będąc ograniczana
jakimikolwiek normami. Nawet jeżeli formuła tego zarzutu jest nowatorska, jej
istota znana jest przynajmniej od czasów heglowskiej krytyki religii. Hegel,
wskazując na wartość religii naturalnych, podmiotowych, podkreślał związek
tego typu religii z jednostką, lokalną, konkretną społecznością, eksponując
przede wszystkim powiązanie etyki religii naturalnych z psycho — fizyczną
kondycją człowieka [ 7 ].
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] G. E. Rusconi, Non abusare di Dio, Milano 2007. [ 2 ] P. Odifreddi, Perche non possiamo essere cristiani (e meno che mai cattolici),
Milano 2007, s. 9. [ 4 ] K. Szocik, „Gdy w dyskusji iskrzy" — Recenzja książki Augiasa
„Disputa su Dio e dintorni" — Znak,
2010, Nr 662 — 663. Lipiec — Sierpień (7 — 8), s. 140 — 142. [ 5 ] Ludzie Kościoła — osoby podzielające przekonania religijne, duchowni i świeccy, darzący instytucję Kościoła niekwestionowanym autorytetem,
występujący w jej obronie. [ 6 ] S. Smith, Spinoza, Liberalism, and the Question of
Jewish Identity, Yale 1997, s. 59. [ 7 ] G. W. F. Hegel, Pozytywność religii
chrześcijańskiej [w:] Pisma
wczesne z filozofii religii, przeł. Sowinski, Kraków 1999. « (Published: 24-09-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2259 |
|