|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Westernizacja czy modernizacja [1] Author of this text: Radosław S. Czarnecki
Coraz większa część produkcji dóbr kultury przybiera
postać industrialną,
krąży w międzynarodowych sieciach telekomunikacyjnych, dociera do mas
konsumentów, którzy uczą się roli odbiorców treści
bez żadnego związku z terytorium.
Nestor
Garcia CALCINI
Jeżeli za westernizację uznamy przyjmowanie wzorów kultury
zachodniej i ich powszechną akceptację, a za modernizację — proces stałego
unowocześniania i uwspółcześniania warunków codziennego życia (czyli postęp i rozwój społeczny) to uprawniona jest równocześnie dekretacja (według
europocentrycznego i judeo-chrześcijańskiego postrzegania świata) nierozłączności
obu tych znaczeń, zarówno w sferze teorii jak i praktyki. I tak też się
dzieje w ostatnich dekadach w skali całego globu.
Judeochrześcijańska wizja rzeczywistości zakłada od swego zarania
jako dogmat nierozłączność pojęć, będących immanentną częścią
monoteistycznej wiary w jedynego Boga, a korelujących bezpośrednio ze
wspomnianymi wyżej określeniami opisującymi początki XXI wieku: wybrania i misyjności. „Wybranie" ludu bożego zakłada jednoznacznie „lepszość"
wyznawców Prawdziwego Boga i upoważnia ich do szerzenia — wszelkimi
dopuszczalnymi i możliwymi środkami — prawdziwej wiary w świecie barbarzyńców,
odstępców, niedowiarków i heretyków. Przykładów z historii ludzkości jest
aż nadto więc nie warto tu przytaczać po raz kolejny powszechnie znanych i jednoznacznie brzmiących faktów. Niech ich ilustracją pozostanie XVI-wieczna
dysputa z Valladolid między dostojnym J.G.de Sepulvedą, a o. B.de las Casasem i jej efekty dla Nowego Świata.
Od 1492 roku — czyli od odkrycia Ameryki przez K.Kolumba -
cywilizacja zachodnia przejawiając niesłychaną ofensywność i zaborczość,
połączoną z militarną i finansową przewagą nad innymi formacjami
cywilizacyjno-kulturowymi, wpływając tym samym na kierunki oraz formy rozwoju i postępu całej ludzkości, ogarnia coraz szersze połacie Ziemi i kolonizuje
kolejne zbiorowości. Po upadku systemu komunistycznego, który podzielił
jednorodny XIX-wieczny świat [ 1 ]
na dwa przeciwstawne bloki społeczno-polityczne [ 2 ] i stanowił jakby swoiste pandemonium w
odwiecznym świecie porządku, pokoju bożego i tradycyjnych wartości (św.
Franciszek z Assyżu miał mawiać, że porządek polega na podziale rzeczy równych i nierównych) sytuacja wróciła do
minionych zdawałoby się standardów — parafrazując powiedzenie św.
Augustyna o Duchu Świętym można rzec, że kapitał ponownie wieje kędy chce. A stąd biorą się określone sytuacje, pojawiają się wiadome relacje i powstają charakterystyczne związki przyczynowo-skutkowe.
Zmiany w systemie funkcjonowania gospodarki światowej wynikające z nowych technologii jak również z przezwyciężenia ideologicznego podziału świata,
mondializacja (czyli globalizacja) i koncentracja kapitału, jak również coraz
szersza i agresywna działalność w skali całego globu ponadnarodowych koncernów i korporacji powodują, iż kultura i jej dobra stają się coraz bardziej
produktem, towarem i jednocześnie materiałem propagandowym określonego stylu
życia, mód, trendów czy sposobów myślenia, zachowań, odbioru rzeczywistości
itd. "W nowej erze kultura staje się dominującą formą działalności
ekonomicznej, a więc ważne jak posiadanie majątku staje się zapewnieniem
dostępu do wielu zasobów i przeżyć kulturalnych, duchowego pokarmu dla
psychiki człowieka" [ 3 ].
Tym samym kultura staje się z jednej strony kolejną ofertą ogólnoświatowego i zglajchszaltowanego rynku, a z drugiej — elementem promocyjnym określonej, przemielonej,
skosmopolityzowanej i zestandaryzowanej wedle zachodnich wzorców, quasi
ideologii.
Jest wiadomym, iż największe firmy świata takie jak IBM, Warner Bros,
Alcoa, duPont, Caterpilar, Boeing, GM, Texaco, Exxon, Mobil, Chevron, US Steel
czy Ford (nie wspominając o branży bankowej) kojarzą się bezsprzecznie ze
Stanami Zjednoczonymi AP (czyli czołową siłą Zachodu). To one (te firmy) były
dotychczas niejako ambasadorami czy wizytówkami tej cywilizacji w pozaeuropejskich kręgach kulturowych, stanowiły o eksporcie (poprzez
zatrudnienie, organizację pracy czy swoje produkty) wizerunku i dorobku
materialnym białego człowieka. Tak było do chwili rozpoczęcia przyspieszenia
procesu globalizacji, zastosowania nowych technologii w systemie
informatyczno-telekomunikacyjnym oraz wejścia systemu kapitalistycznego w fazę
tzw. turbokapitalizmu [ 4 ].
Jak zauważa prof. J.Rifkin znany ekonomista i politolog amerykański, w chwili obecnej to kultura stała się najważniejszą sferą zysków gigantów
gospodarki światowej. Korporacje zajmujące się produktem dóbr kultury takie
jak PolyGram, Sony, News Corporation, Disney, Bertelsmann AG, Viacom czy Seagram
wykorzystując "... rewolucję cyfrową w środkach komunikacji łącząc cały świat ze
sobą, w rezultacie wciągają nieubłaganie sferę kultury do działalności
komercyjnej, która przekształca dobra kultury w komercyjne doznania uszyte na
miarę klienta, masowe spektakle i rozrywkę osobistą" [ 5 ]. W tym wymiarze nie możemy już jednoznacznie mówić o komplementarności i uzupełnianiu się westernizacji i modernizacji. Co prawda modernizacja
niesiona przez cywilizację białego człowieka w epoce kolonialnej i postkolonialnej kojarzyła się zawsze ze zmianą miejscowych stosunków społecznych,
sposobu pracy czy wytwórstwa, gustów, mód i przyzwyczajeń, ale odbywało się
to raczej w sferze „materii" niż „ducha". Obecnie tak już się nie
dzieje.
Weźmy jeden z aspektów tradycyjnie pojmowanej kultury — taniec i śpiew. W końcu lat 90-tych obserwowano nagłe zainteresowanie muzyką celtycką. W latach późniejszych podobny boom i
reklama dotknęła innych, lokalnych gatunków muzyczno-tanecznej twórczości
ludowej: salsa z Kuby, zouk z Antyli Francuskich, rai z algierskiego
Oranu, quawwali z Indii, gamelan
z Bali i Jawy, rap -
jako forma komunikacji czy rozrywki młodych i kolorowych (przede wszystkim — Afroamerykanów) mieszkańców północnoamerykańskich wielkomiejskich gett
itd. Wcześniej — choć nie na tak masową skalę jak obecnie — podobną fazę
komercjalizacji i eksploatacji (ale w innych warunkach i w diametralnie różnej
przestrzeni medialno-handlowej świata) przeżyły jamajskie reggae i nowoorleański blues,
wykorzystywane przez kulturę rockową.
Wszystkie wymienione tu lokalne gatunki oraz formy kultury (przeważnie
wiążą się one nie tylko z muzyką ale są postrzegane znacznie szerzej)
powstały w określonych warunkach społeczno-ekonomicznych obrazując stan umysłu i ducha ich twórców. Są przekaźnikiem o społecznym, politycznym i psychologicznym, ale wybitnie lokalnym, znaczeniu. Zarówno odbiorca jak i wykonawca pozostają w symbiozie naznaczeni tym właśnie specyficznym, bo
autochtonicznym, stygmatem. Często instrumenty na których wykonywało się owe
utwory uważane były za sacrum (jak
np. w przypadku jawajsko-balijskiego ruchu gamelan).
„Duch" nowoorleańskiego bluesa,
jamajskiego reggae czy algierskiego rai w powodzi komercyjnej i przefiltrowanej przez elektronikę oraz europejskie
brzmienie formy umiera, zanika, wyparowuje. Muzyka staje się czystym produktem
komercyjnym, podczas gdy do tej pory była czymś więcej niż tylko towarem.
Porównajmy dla przykładu utwory (i niesione przez nie przesłanie) B.Marleya z okresu jamajskiego i z czasów późniejszych gdy nagrań dokonywano w renomowanych studiach wytworni płytowych. Jakość dźwięku i brzmienie się
poprawiły bezspornie, tylko drapieżności, autentyczności i „ducha" slumsów z Kingston już nie stało.
Lokalne dobra kultury, w tym np. muzyka, śpiew czy taniec, oprócz walorów
rozrywkowych niosły zawsze elementy niezwykle ważne dla danej zbiorowości (zwłaszcza w sferze wspólnych doznań, przeżyć czy doświadczeń). Mody i powszechna
glajchszaltyzacja, będące immanentną częścią współczesnej komercji,
deprecjonują te wartości, powodując ich prymitywizację, wulgaryzację czy
wreszcie zanik. Tworzy się cywilizacyjno-kulturowa pustynia na której
funkcjonują jednorodne produkty o jednoznacznie określonym wyrazie, formie i treści. Duchowa i kulturowa pustka tworzy obszary beznadziei, wykorzenienia,
degrengolady mentalnej, wreszcie nienawiści i buntu (które są źródłem ślepej
przemocy) wobec tak pojmowanej rzeczywistości niosącej oprócz niedoli
materialnej także psychologiczną — zbiorową oraz jednostkową — dzicz. Z poczucia braku jakiejkolwiek alternatywy — bo system jest jakby wszechogarniający — nie dziwi, że hasła walki z"Wielkim
Szatanem" trafiają na podatny
grunt.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Wielu uczonych uważa, że wiek XIX zakończył się w zasadzie dopiero z chwilą rozpoczęcia I wojny światowej. M.in.
taką koncepcję lansuje brytyjski historyk E.Hobsbawm, mówiąc o tzw. długim
wieku XIX (prace zatytułowane The Age of Revolution, The Age of Capitl, The
Age of Empire, The Age of Extremes). [ 2 ] Niektórzy komentatorzy sądzą jednak, że wprowadzenie systemu
komunistycznego (czy realnego socjalizmu) w krajach Europy Środkowej i Wschodniej jak również w państwach azjatyckich było swego rodzaju
modernizacją i westernizacją zarazem. I nie chodzi tu o proweniencję
marksizmu jako myśli i idei na wskroś oświeceniowej, racjonalistycznej i zachodnioeuropejskiej, ale jako swoistą drogę tych regionów do nowoczesności
utożsamianej właśnie z zachodnim kursem. Socjolog Sz. Eisenstadt,
profesor Uniwersytetu w Jerozolimie i jeden z założycieli Międzynarodowego
Stowarzyszenia Socjologicznego, twierdzi, że komunizm "… był
bardzo silnym projektem modernizacyjnym. Podstawowym jego celem było
przecież przekształcenie niemal feudalnych społeczeństw w przemysłowe. Z tym wiązała się wizja nowej kultury, którą miał wprowadzić nowy
ustrój. I wprowadzał. Kiedy pierwszy raz przyjechałem do ZSRR, pod koniec
lat 80-tych, w czasach późnego Gorbaczowa, jeden z rosyjskich przyjaciół
narzekał: Rosja staje się krajem Trzeciego Świata. Odpowiedziałem mu, że
mówi bzdury. Wystarczy wyjść na ulice Moskwy, żeby zobaczyć ludzi w kolejkach czytających książki. Tak nie wygląda żaden kraj Trzeciego Świata.
Komunizm podniósł niesłychanie poziom edukacji, choć oczywiście kierował
nią i ściśle ją kontrolował" ([w]: „Nowoczesność
ma wiele twarzy", GAZETA WYBORCZA z dn.dn. 5-6.11.2005, s 19). W dalszej części rzeczonego materiału izraelski profesor dodaje, że mimo
fikcyjności i fasadowości tzw. demokracji ludowej ten projekt był mimo
wszystko jednak próbą demokratyzacji i unowocześnienia (wobec zapóźnień
historyczno-społeczno-politycznych, a także panujących stanów mentalno-świadomościowych w dużych grupach społecznych) tych na wpół feudalnych społeczeństw. [ 3 ] J.Rifkin, Wiek dostępu, Wrocław 2003, s. 12 [ 4 ] E.Luttwak, Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani
światowej gospodarki, Wrocław 2000. [ 5 ] J.Rifkin, Wiek
dostępu, dz.cyt.,
s. 11 « (Published: 14-04-2008 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Number of texts in service: 129 Show other texts of this author Newest author's article: Return Pana Boga | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5830 |
|