|
|
« People, quotes Wy też się nie lękajcie. Rozmowa z Terry'm Sandersonem [1] Author of this text: Maciej Psyk, Terry Sanderson
Terry Sanderson – jeden z najbardziej znanych brytyjskich sekularystów, uznawany za przeciwwagę dla wypowiedzi zwierzchnika anglikanizmu Rowana Williamsa, długoletni działacz a od 2006 roku przewodniczący National Secular Society, autor i dziennikarz. — Wielka Brytania na pewno nie jest jednym z krajów, które przychodzą do głowy, gdy myśli się o dominacji religii nad państwem i społeczeństwem. Co więcej – kościół państwowy z punktu widzenia władcy to ideał. Automatycznie rozwiązuje problem lojalności biskupów. Są znacznie mniej podatni na zdradę w razie okupacji i potencjalnie sami ściągają przeciwko sobie prześladowania. Mógłbym więc zadać podchwytliwe pytanie – dlaczego jest Pan przeciwko temu wspaniałemu wynalazkowi?
— To działało pół tysiąca lat temu, gdy o władzę nad kontynentem walczył protestantyzm z katolicyzmem. Na szczęście, lub na nieszczęście, dzisiaj są to liczne, ale jedne z kilkuset różnych i równoprawnych denominacji. Religia nie jest dłużej potrzebna władzy, choć sama jej pożąda. Jedna religia a w zasadzie denominacja nie może mieć dziś przywilejów względem innych. Dlatego nie potrzebujemy dłużej anachronizmu kościoła państwowego.
— Czy jednak działalność National Secular Society jest tu naprawdę potrzebna?
— NSS powstało w 1866 roku w reakcji na niezgodę Izby Gmin na złożenie świeckiej przysięgi przez jednego z największych ateistów tego kraju, Charlesa Bradlaugh’a wybranego na posła. Zmuszano go do złożenia przysięgi przed Bogiem Wszechmogącym a ponieważ odmówił został aresztowany i uwięziony. Na posła swojego okręgu był wybierany czterokrotnie i czterokrotnie establishment odmawiał mu prawa do świeckiej przysięgi przy czynnym wsparciu hierarchii tak anglikańskiej jak i katolickiej. Jego bohaterska postawa doprowadziła do zaprzysiężenia go dwadzieścia lat później, w 1886 roku, a w 1888 roku do ustawy, która zrównywała przysięgę na Boga Wszechmogącego z przysięgą świecką. Początki nie były więc wcale różowe i doprowadziły do radykalizacji NSS.
— Czym poza tym Towarzystwo zajmowało się w czasie tych 140 lat?
— Myślę, że możemy powiedzieć o kilku sprawach o które walka w pewnym sensie trwała całe dekady. Od swego powstania NSS popierało antykoncepcję jako wielką zdobycz medycyny. Wówczas była to głównie metoda mechaniczna. Każdy postęp w tej dziedzinie i nowy produkt na rynku a zwłaszcza antykoncepcja hormonalna w latach 60-tych XX wieku i pigułki „dzień po” były zaciekle zwalczane przez wszystkie denominacje chrześcijańskie. Druga sprawa to dekryminalizacja homoseksualizmu, co nastąpiło w 1967 roku. Prawo dozwoliło aktywność seksualną między osobami tej samej płci jeśli miały powyżej 21 lat podczas, gdy dla par heteroseksualnych było to 16 lat. Trzeba było kolejnych trzydziestu lat walki, by te granice wyrównać a związki partnerskie to zdobycz całkiem niedawna. Nawiasem mówiąc brytyjscy homoseksualiści zawdzięczają ją Blairowi, który po złożeniu urzędu przeszedł na katolicyzm. Wreszcie trzecia podstawowa sprawa to wieloletnie dochodzenie do legalizacji aborcji, co nastąpiło w 1968 roku.
— W Wielkiej Brytanii obowiązuje jedno z najbardziej liberalnych praw aborcyjnych na świecie, z granicą 24 tygodni. Czy nie sądzi Pan, że w świetle postępów neonatologii to trochę za dużo?
— Rozważaliśmy tę sprawę, by wyrobić swoje zdanie przed głosowaniem w parlamencie nad obniżeniem granicy do 20-u lub 22-ch tygodni. Doszliśmy jednak do wniosku, że ciąża trwa 40 tygodni a nie 24-y. Poród w 24-ym tygodniu jest wbrew naturze a taki wcześniak ma minimalne szanse na przeżycie z powodu niewykształcenia organów wewnętrznych. Z drugiej zaś strony istnieją ważne społeczne powody dla których wykonuje się tzw. późne aborcje i prawo Brytyjek do nich powinno zostać zachowane.
— Aborcja to dla kościołów sprawa prestiżu i papierek lakmusowy władzy. Taka utrata znaczenia musi wywoływać reakcję obronną.
— Oczywiście, kościoły raptownie tracą członków, co powoduje, że ich biskupi jak i sami wierni się radykalizują. Wychodzą z założenia, że aby zachować tożsamość muszą silniej niż do tej pory odgrodzić się od społeczeństwa, które nie podziela ich wartości. Duchowy przywódca anglikanizmu, arcybiskup Canterbury, bojąc się odpaństwowienia swej religii mówi dziś rzeczy nie do pomyślenia dziesięć lat temu. To samo robił Jan Paweł II. Widzimy ten proces we wszystkich wyznaniach o których wiemy, że będą tracić na znaczeniu. W katolicyzmie taką reakcją jest ruch lefebrystów, którzy proponują zamknięcie się w swoim gronie i odcięcie od świata. Dzisiaj w Europie mało kto przyznaje się do katolicyzmu a jego groteskowej etyki seksualnej nie chcą już sami katolicy. Wiadomo zresztą, że małżeństwa katolickie stosują antykoncepcję, choćby dlatego, że rodzi się w nich znacznie mniej dzieci niż kilka pokoleń temu. Katolicy mogą więc iść albo na prawo do lefebrystów albo na lewo i rzucić to w diabły. Dlatego tym bardziej przywódcy religijni koncentrują się na zdobyciu spolegliwości władzy.
— Nie sposób dziś rozmawiać o religii nie wspominając o islamie. Jakie problemy wywołuje obecność mniejszości muzułmańskiej?
— Mniejszość muzułmańska żyła w Wielkiej Brytanii od wielu pokoleń, ale wszystko zmieniło się w 2001 roku. Muzułmanie również się zradykalizowali, napędzając z kolei dalszą radykalizację chrześcijan, którzy nie chcieli być z tyłu. Od tego czasu widzimy w Europie mnóstwo kobiet w burkach i tysiące osób kierujących się prawem szariatu, co jest oczywiście manifestacją polityczną opozycji do rządów. Nawiasem mówiąc zakrycie całej skóry powoduje niedobór witaminy D, który skutkuje łamliwością kości. Okupacja Iraku czy śmierć cywili to tylko wymówki radykałów do podkreślenia i zamanifestowania swojej odmienności. To co jest groźne to nakręcająca się spirala wzajemnej niechęci. Drugim problemem jest nierespektowanie przez muzułmanów prawa państwowego tam gdzie reguluje coś szariat – a ten powstał po to, by regulować wszystko. Wiele małżeństw jest zawieranych tylko przed mułłą, bez wiedzy państwa. Formalnie te osoby pozostają stanu wolnego. Oczywiście od dawna nie dyskryminujemy już dzieci pozamałżeńskich ani konkubinatów, ale przekonanie państwa, że kobieta jest singielką podczas, gdy w rzeczywistości jest mężatką rodzi poważne konsekwencje finansowe i prawne. Ci ludzie zaś uważają, że ich obowiązuje szariat, nie prawo brytyjskie.
— Ile takich małżeństw zostało zawartych?
— Z oczywistych względów nie podam liczby, ale znane rządowi szacunki wskazują, że jest to duży problem.
— Prawicowi radykałowie tacy jak Geert Wilders widzą receptę w uszczelnieniu granic i wydaleniu z Europy wszystkich nielegalnych imigrantów.
— Nie możemy z Afryki zrobić getta i odgrodzić się od niej Morzem Śródziemnym. To fizycznie niemożliwe. Nie wspominając o korzyściach ekonomicznych i demograficznych imigracji. Ale sądzę, że ten sposób myślenia to ukryte zwycięstwo fanatyków, bo zakłada, że wszyscy muzułmanie są niebezpieczni i nie mamy przed nimi innej obrony niż ich deportować. Tymczasem od 2001 roku w całej Europie w zamachach terrorystów muzułmańskich zginęło mniej osób niż co roku w USA ginie tylko przejechanych przez autobusy. Największymi mordercami są tradycyjnie rak i choroby serca. Później wiele innych chorób, potem wypadki samochodowe, błędy lekarskie, wypadki przy pracy, samobójstwa i na dalekich pozycjach – ofiary zamachów. Z naukowego punktu widzenia problem terroryzmu jest marginalny. Zamachy takie mają miejsce znacznie częściej w samych krajach islamskich i giną w nich dziesiątki lub nawet ponad sto osób. Czy z tego powodu w jakimkolwiek stopniu zmienia się tam polityka? W Europie przez siedem lat podłożono tylko kilka bomb, co zresztą było statystycznie nieuniknione – a jaki wywołało to efekt, sam Pan powiedział. Rząd Wielkiej Brytanii daje furę pieniędzy na obłaskawienie muzułmanów, którzy stanowią 2,5% społeczeństwa „aby nie wpadli w ręce ekstremistów” – sponsoruje szkoły wyznaniowe, instytucje społeczne i charytatywne. Rząd sam dobiera sobie do rozmowy starych ortodoksyjnych tetryków, którzy nie reprezentują nikogo poza sobą, bo nikt ich nie wybrał po czym ogłasza, że prowadzi dialog. Tymczasem prawda jest taka, że każde pieniądze wydane dlatego, że odbiorcy są muzułmanami są spełnieniem strategii ekstremistów podziału społeczeństwa pod względem religijnym. W zamachu z siódmego lipca (2005 – MP) zginęły 52 osoby. Rząd wpompował w mniejszość muzułmańską miliony funtów, ale zapomniał o tym, że komórek terrorystycznych nie da się tym obłaskawić. Następnym razem powiedzą, że to za Irak, za Afganistan, za pornografię, za wieprzowinę w sklepach albo cholera jeszcze wie za co. Oni zawsze będą robić swoje i takie wsparcie „dobrych muzułmanów” tylko prowadzi do absurdalnego wniosku „dostaję, bo jestem muzułmaninem”.
— Takie próby wymuszenia podziałów na tle religijnym to jednak nie tylko domena muzułmanów. „Narodzeni na nowo” chrześcijanie nie są pod tym względem lepsi.
— To prawda. To tendencja wynikająca z radykalizmu, nie wyznania. Religie zawsze chcą dzielić społeczeństwa według kryterium wyznaniowego, bo widzą w tym zaporę przed oświeceniowym podziałem na sacrum i profanum i przekonaniem o równości ludzi w miejscu publicznym. W USA niedawno fundamentalistyczni katolicy prowadzili „apteki katolickie” w których odmawiali sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego, który orzekł, że jest to praktyka nielegalna – apteka to nie kościół i musi służyć wszystkim. Nie lepsze jest dawanie „pierścieni dziewictwa” aseksualnym dzieciom, co jest po prostu religijnym praniem mózgu. Tego typu rzeczy, na przykład dotyczące noszenia symboli religijnych w miejscach publicznych, robią także żydzi, sikhowie i cała masa innych. Inny przypadek próby podziału miał miejsce we Francji. Muzułmanka miała ciężki poród, wezwano więc położnika. Został pobity przez jej męża za to, że widział jej krocze. Na szczęście państwo zareagowało bardzo stanowczo – ekstremista za pobicie został skazany na więzienie a dyrekcja szpitala kazała przed wejściem ustawić duży napis „To jest miejsce świeckie”. Osobiście bardzo podoba mi się rozwiązanie tego problemu we francuskiej konstytucji. Stwierdza, że wszyscy najpierw są obywatelami a potem wyznawcami różnych religii.
— Wspomniany przez Pana arcybiskup Canterbury zaproponował kilka miesięcy temu przyjęcie szariatu jak uzupełnienia brytyjskiego systemu prawnego. Skoro mówi to przywódca anglikanizmu to może to dobry pomysł?
1 2 3 Dalej..
« People, quotes (Published: 07-09-2008 Last change: 08-09-2008)
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Number of texts in service: 91 Show other texts of this author Number of translations: 2 Show translations of this author Newest author's article: Monachomachia po łotewsku |
Terry SandersonBrytyjski czołowy działacz laicki i gejowski, wieloletni działacz a od 2006 roku prezes National Secular Society. Przedstawiany przez prasę jako przeciwwaga dla zwierzchnika Kościoła anglikańskiego Rowana Williamsa. Aktywny także poza Wielką Brytanią, uczestniczył m.in. w konferencjach w instytucjach europejskich i pracach Grupy na rzecz Oddzielenia Religii od Polityki. Autor książek na temat homoseksualizmu. Private site
| All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6063 |
|