|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Choroby religijne: stygmaty i opętania [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Religijna możliwość sterowania bólem została zaobserwowana eksperymentalnie. Daily Mail opublikował informację o badaniu które miało miejsce w uniwersyteckim Centrum Nauki i Umysłu. Katolików poddawano elektrowstrząsom podczas wpatrywania się w obraz Marii Dziewicy oraz Damy z Łasiczką. Każdy z badanych określał poziom bólu w skali od 1 do 100. Z badania wynikało, że podczas wpatrywania się w obraz Maryi katolicy odczuwali 12% mniej bólu niż przy patrzeniu na obraz Leonarda da Vinci (u ateistów poziom bólu był taki sam dla obu obrazów). Osoby religijne są więc w stanie uaktywnić komórki mózgowe odpowiedzialne za redukcję bólu. Analogicznie w przypadku jednostek religijnych ze skłonnościami sadomasochistycznymi mózg mógłby być przełączany w zupełnie innym kierunku.
Opętanie
Tzw. opętanie, o którym do dziś oficjalna nauka kościelna pisze jako o napaści diabła, zostało w 1992 r. przez Światową Organizację Zdrowia umieszczone w oficjalnym międzynarodowym spisie chorób (ICD-10), jako zaburzenie psychiczne. W reakcji na ten ewidentny naukowy brak respektu dla diabła tudzież kościelnych sakramentaliów, Kościół oburzał się, iż „nauka wkracza na jego teren, teren przynależny duchowości".
W klasyfikacji WHO opętanie jest pod pozycją F44.3 jako „zaburzenia transowe i opętaniowe”. Z kolei w klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych oraz zaburzeń zachowania Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (DSM-IV) zostało ujęte w sekcji 3.10 jako „Opętanie”.
Psychiatria definiuje to jako zaburzenia w których występuje czasowa utrata poczucia osobowej tożsamości i pełnej świadomości otoczenia. Zjawisko opętania występuje w różnych kręgach kulturowych na wszystkich kontynentach, lecz przede wszystkim w społecznościach plemiennych i sektach religijnych. Wielu badaczy traktuje opętanie jako fenomen z zakresu histerii. Stany transowe uznawane są za zaburzenia jedynie gdy pojawiają się mimowolnie poza obrzędami religijnymi. Zaburzenie zwane przez teologów „opętaniem” polega na tym, iż tożsamość chorego w sposób przejściowy sprawia wrażenie lub jest zastąpiona zewnętrzną w stosunku do chorego tożsamością postrzeganą jako duchową, energetyczną, demoniczną. To stan indywidualnego lub zbiorowego transu albo ekstazy, przebiegający ze zwężeniem świadomości i połączony zwykle z czynnościami rytualnymi, zależnymi od rodzaju religii, wierzeń i obyczajów. Osoba opętana jest zawsze przeświadczona, że została owładnięta przez ducha, bóstwo, moc, demona, diabła lub inną osobę. Jest to stan nietożsamości indywiduum z samym sobą, stan (całkowitego lub częściowego, czasowego lub trwałego) zastąpienia własnej osobowości przez inną osobowość (lub inne osobowości) — w konsekwencji symptomami opętania są, np. przemawianie obcymi głosami, mówienie obcymi językami, wykonywanie mimowolnych ruchów, czynności, wykazywanie siły, szybkości ruchów nieadekwatnych do budowy ciała, itp. W wyniku opętania pojawiają się mimowolne reakcje w postaci zaburzeń koncentracji uwagi, nieadekwatności działań w stosunku do rzeczywistości, wrażenie odbierane przez chorego zmieniania się w danej chwili wyglądu innych osób, itp. Psychiatria klasyfikuje to jako zaburzenie rozszczepieniowe, przejaw manii, psychozy lub schizofrenii paranoidalnej.
Badacze zauważają, że zjawisko opętania występuje przede wszystkim w religiach wyznawanych przez grupy społecznie upośledzone (w wypadku kultów afroamerykańskich – niewolników sprowadzanych z Afryki do Brazylii). Ofiarami opętania padają głównie te grupy społeczne, które żyją na peryferiach: na przykład niewolnicy i kobiety. Uważa się (i tak przedstawia to zjawisko interpretacja odwołująca się do socjologii religii), że w ten sposób owe grupy upośledzone próbują odreagować nagromadzoną w nich agresję: nawiedzenie przez bóstwo służy zatem podniesieniu poczucia własnej wartości, pełni funkcję „wentyla bezpieczeństwa”. Opętanie pomaga również w tym wypadku radzić sobie z — odczuwanymi jako zbyt wielkie — obowiązkami czy okolicznościami życiowymi: brzemię odpowiedzialności przenoszone jest na jakiś inny, niezależny od indywiduum czynnik: boga, demona, osobę trzecią.
Po pewnym czasie Kościół oczywiście musiał odpuścić i zaakceptować nową jednostkę chorobową. Aby jednak ochronić swoje zmagania z diabłem, począł je dzielić na dwie kategorie: prawdziwe i fałszywe, uznając kompetencje psychiatrów jedynie w przypadku „fałszywych” opętań, będących w istocie chorobami psychicznymi. Zwykły, neutralny religijnie psychiatra nie jest w stanie odróżnić opętania „fałszywego” od „prawdziwego”, wszystkie dla niego są jednostką chorobową z F44.3 w ICD-10. Dopiero teolog, a w zasadzie egzorcysta, może stwierdzić, czy w danym przypadku kompetentny jest psychiatra czy ksiądz.
Egzorcyści dziś zadowalają się pozostawieniem sobie paru procent opętań w których wietrzą diabła. Do bajkowych relacji egzorcystów na temat dziwów jakie dzieją się w czasie ich zabiegów należy podchodzić ze zdrowym sceptycyzmem. Niekoniecznie zresztą anegdoty kolportowanie przez kościelnych magów muszą być efektem ich zmyśleń. Można również przyjąć, że egzorcyści jako bardzo często osoby szczególnie przesądne, sami wpadają w pułapki własnych urojeń kreowanych przez rozdygotaną świadomość w trakcie zabiegów w których podejrzewają, iż walczą z diabłem. W obliczu szaleństwa chorego na opętaniowe zaburzenie, indukować się może szaleństwo urojeniowe u domniemanego pogromcy diabła. Kościelne opowieści o symptomach opętaniowych dalekie są zatem od naukowej ewidencji lub lekarskiej obdukcji.
W praktyce zatem za opętania „prawdziwe” kościelni „lekarze” uznają te powstałe w specyficznym religijnym kontekście, co do których psychiatra powiedziałby, że zostały windukowane sztucznie, np. w czasie jakiejś ceremonii religijnej. Poza tym także takie, które mają specyficzny przebieg. Jak podaje dominikanin Grzegorz Kluz, Rytuał Rzymski egzorcyzmów przypomina, że „zgodnie z uznaną praktyką uważa się, że o opętaniu przez diabła świadczą następujące objawy: ktoś wypowiada wiele słów w nieznanym sobie języku albo też rozumie mówiącego; wyjawia sprawy dalekie i ukryte; wykazuje siły nieproporcjonalne do wieku albo przekraczające naturalne możliwości. Objawy te mogą być pewną wskazówką. Ponieważ jednak niekoniecznie muszą być uznawane jako pochodzące ze strony diabła, należy brać pod uwagę także inne zachowania, zwłaszcza natury moralnej i duchowej, które również mogą wskazywać na działanie diabła, jak np. gwałtowna nienawiść do Boga”, świętych, Kościoła, przedmiotów i obrzędów sakralnych. Jak więc widać, kościelne kryteria są całkowicie subiektywne i uznaniowe.
Oczywiście psychiatrzy, którzy nie chcą respektować „awersji wobec sacrum” jako cechy specyficznej „prawdziwego" opętania, oskarżani są o „redukcjonizm”. W istocie jednak trudno psychiatrów z naukowym podejściem oskarżać o bezbożny redukcjonizm, skoro obiektywnie rzecz biorąc to, co Kościół uznał sobie za przypadek opętania prawdziwego, niczym nie różni się od zaburzenia opętaniowego zdefiniowanego w ICD-10 czy DSM-IV. I to nawet w przypadkach, w których obiektywnie zaobserwowane symptomy są naprawdę „dziwne” czy „niezwykłe”, jak na ogół się określa takie zjawiska, co do których nie można w chwili obecnej podać jeszcze zadowalającego wyjaśnienia i rozłożenia na części pierwsze. Nie tyle więc można tutaj mówić o naukowym redukcjonizmie, co o teologicznych nadinterpretacjach.
W leczeniu wszystkich chorób religijnych szczególnie newralgiczną kwestią są przekonania religijne lekarza. Nie chodzi nawet o to, że jedynie ateizm gwarantuje w pełni naukowe podejście, ile o to, że zaangażowanie religijne może być czynnikiem zaburzającym właściwą diagnozę i terapię. Nie jest więc wielkim zaskoczeniem, iż jest pewien drobny margines psychiatrów, którym zdarza się wierzyć w diabła. Jest to oczywiście woda na kościelne młyny. O ile bowiem początkowo Kościół zaatakował wpisanie opętania na listę chorób, jako „akt wrogi” ze strony nauki, o tyle z czasem zaczęto kreować kościelno-psychiatryczne „entente cordiale” przeciwko siłom zła. Dziś Kościół dumnie mówi o współpracy egzorcystów z psychiatrami. Polega ona na tym przede wszystkim, że niektóre opętania, które przecież w ogromnej większości trafiają najpierw do księży, są przekazywane psychiatrom do leczenia. A ponieważ wspomniani wyżej niektórzy zabobonni psychiatrzy sfrustrowani swą bezradnością w niektórych przypadkach, przekazują je egzorcystom, mowa jest więc o współpracy dwustronnej. O współpracy egzorcystów i psychiatrów mówią oczywiście przede wszystkim ci pierwsi. Główny nurt psychiatrii nie jest bowiem skłonny do uznawania faktu owej „współpracy”. Rozżalona tym Katarzyna Romanowska na łamach serwisu katolickich łowców sekt effatha.org.pl skarży się, iż chciała pisać pracę naukową o współpracy psychiatrów i egzorcystów, lecz doświadczona pani profesor odrzuciła pomysł wskazując, iż pracując jako psychiatra przez 30 lat nigdy nie słyszała o takiej współpracy. Zawiedziona niedoszła specjalistka od psychiatrycznej demonologii pisze więc w tekście „Mędrca szkiełko i oko”: „jeśli już ktoś jest niekompetentny to raczej psychiatrzy a nie egzorcyści”. Jeśli jednak doświadczony psychiatra naukowiec nic nie wie o takiej współpracy, to skąd się biorą liczne o tym opowieści kościelne? Albo to zwykłe konfabulacje, albo też psychiatrzy wierzący w demony parają się swą praktyką w naukowym podziemiu, bądź też przyjmują na zakrystiach…
Jednym z takich psychiatrów jest Jacek Dębiec, który obronił jednocześnie doktoraty w Collegium Medicum UJ z psychiatrii i na Papieskiej Akademii Teologicznej z filozofii. W swojej książce Opętanie. Próba psychopatologicznego ujęcia problemu (2000) krytykuje wpisanie do rejestrów ICD-10 i DSM-IV opętania. Bardziej odlotowym przypadkiem jest postać szanowanego swego czasu włoskiego profesora psychiatrii, Simone Morabito, który w 2004 ogłosił wyniki swoich odkryć w dziedzinie demonologii w książce Psichiatra all’inferno (Psychiatra w piekle). Według niego we Włoszech występuje tysiące przypadków opętań, które nie są prawidłowo diagnozowana tylko dlatego, że najczęściej lekarze nie są świadomi istnienia osobowych sił zła. Do rozpoznania tej choroby konieczna jest bowiem wiara. Tylko wierzący w Chrystusa i modlący się lekarz, który współpracuje z kapłanem egzorcystą, jest w stanie dobrze zdiagnozować przypadki diabelskich opętań. Morabito jest przekonany, że istnieje program opanowania świata przez satanistyczny Kościół La Veya, który powstał w Kalifornii i rozszerza się na cały świat za pomocą ruchu New Age, mający setki wydawnictw i księgarń oraz zespołów grających satanistyczną muzykę. Nie bagatelizujmy zagrożenia epidemią opętań, uczula nas Morabito.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 18-11-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6205 |
|