|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Nadzieja na szczęście [2] Author of this text: Adam Leśniak
Element ryzyka przy wyborze sensu bycia doskonale ukazuje romantyczne: „Mierz siły na zamiary, a nie zamiar podług siły”. Wraz z tym zdaniem dochodzimy do trzeciego i najważniejszego punktu naszych rozważań nad szczęściem. Chodzi tu o to, że człowiek jest zwierzęciem myślącym. Jednakże nie tylko myślącym praktycznie, co jest cechą wspólną wszystkich zwierząt, lecz zwierzęciem myślącym teoretycznie. [ 5 ] Oto wielkie odkrycie starożytnych zagubione przez nowożytność. Aby lepiej zrozumieć ten problem – najważniejszy ze wszystkich problemów filozofii i nie tylko filozofii, najważniejszy ze wszystkich problemów przed jakimi może stanąć człowiek jako jednostka i cała ludzkość, jako kultura – wróćmy na chwilę do przykładu olimpijczyka. Czy jego duma ze zwycięstwa oprze się stoickiemu pytaniu: I co z tego? Nie, bo jego wiara była pusta. W obliczu śmierci fakt, że kiedyś był wyjątkowo sprawny nie ma najmniejszego znaczenia. Rozum praktyczny pomaga w odpowiedzi na pytanie: jakie marzenia, cele mogę realizować, ale nie pomoże nam w odpowiedzi na najważniejsze z pytań: jakie marzenia, cele warto realizować. Co ma sens nawet w obliczu śmierci? Jak przezwyciężyć solipsyzm, którego beznadziejność tak bezlitośnie obnaża stoickie: „No i co z tego?”. Oto problem w obliczu którego filozofia nowożytna ze swym umiłowaniem racjonalizmu i woli mocy ukazuje swoją nędzę. Skutki tej niemocy widać wyraźnie w otaczającym nas świecie, gdzie gwiazdy porno, czy inne wielkie artystki, sportowcy, czy inni wielcy specjaliści od rozrywki są bardziej cenieni niż mędrcy, czy działacze społeczni – wystarczy porównać ich zarobki lub miejsce poświęcane im w przestrzeni komunikacji społecznej. Dlaczego? Bo iluzja szczęścia, jaką daje sława stała się czymś powszechnie upragnionym. Gdy wszyscy komuś zazdroszczą powodzenia i może on sobie pozwolić na wszelkie luksusy to jakże można przypuszczać, że coś z jego życiem jest nie tak? Aby jednak zrozumieć tę prawdę musimy słów kilka poświęcić woli mocy.
Jest ona naturalnym pragnieniem człowieka – bo jakże można pragnąć czegoś nie posiadając żadnej mocy, by to zrealizować? Jeśli posiadamy jakiekolwiek pragnienia, pragniemy również siły potrzebnej, by je urzeczywistnić. Jednakże, gdy w pogoni za ową mocą staje się ona naszym jedynym pragnieniem, to jest już nam niepotrzebna, a życie staje się pustą i cyniczną zabawą. Zabawą, bo potrzeba rozrywkami zagłuszyć jego pustkę. Zagłuszyć najgłębszą cząstkę naszej istoty, pragnienie uczestnictwa w czymś wiecznym, pragnienie miłości, która jest istotą człowieczeństwa – człowieczeństwa rozumianego jako bycie jednym z wielu tworzących wspólnotę – kulturę, która przetrwa wieki, która jest wieczna.
Próżność – świat leży u mych stóp, jestem potężny i mogę wszystko – czyż to nie wspaniałe uczucie? Nie, jest ono takim tylko z pozoru; jest iluzją, bo aby coś móc, trzeba czegoś chcieć. Po co mi ta cała potęga, jeśli niczego nie pragnę? Dlatego tak rzadko je odczuwamy, bo jest z nim nierozerwalnie związane uczucie bezsensowności istnienia, nieszczęście prawdziwej pustki. Najgorszym jednakże jest to, iż jest ono tak przejmujące i przerażające, że domaga się niezwłocznego wypełnienia jakimś pragnieniem, a tym, co najszybciej przychodzi na myśl ludziom przyzwyczajonym gonić za sukcesem jest pragnienie większej mocy, większej sławy, większego podziwu. (Szczególnie w społeczeństwie, w którym najbardziej cenioną wartością jest skuteczność). I tak oto zamyka się straszliwe koło bezsensowności bycia.
Pytanie o sens życia to wielki problem tyle razy obalanej metafizyki – jak przezwyciężyć skończoność bycia? Nie mam tutaj miejsca, aby rozważyć ten problem od podstaw – spróbuję jednak przedstawić odpowiedź na to pytanie, która – jak mi się zdaje – jest zawarta w historii ludzkości, w jej mitach i legendach o dokonaniach jej bohaterów. Ponadto swoim małym rozumkiem nie udało mi się jej nigdy podważyć.
Poprzez miłość zapewniamy sobie nieśmiertelność. Kochając oddaję część siebie, a to, co oddam, nie umrze razem ze mną – pozostanie żywe w tym, kogo tym obdarowałem.
Człowiek jest istotą wierzącą! Ustala wartości i poświęca im życie. Jest twórcą i bojownikiem kultury. Jest jedynym stworzeniem gotowym mordować w imię boże – ale także umierać w obronie wiary. Zaznaczyć tutaj trzeba, że przedmiotem wiary nie musi być coś formalnie spełniającego warunki bycia religią. Wierzymy jednakże zawsze w Dobro, które ludzie religijni nazywają Bogiem. Ale tym Dobrem może być także nowy sprawiedliwy ład społeczny – dla marksistów, zaprzężenie sił natury w służbę człowiekowi – dla naukowców, czy naród – dla nacjonalistów, lub po prostu człowieczeństwo (w najpiękniejszym ze znaczeń tego słowa) dla tych, których zwiemy świętymi.
Niezależnie od przedmiotu wiary człowiek utożsamia się z wyznawaną wartością i poświęcając jej swoje życie przezwycięża swoją skończoność. Dopiero τελος, który jest dobrem całej ludzkości staje się odporny na stoickie: „No i co z tego?”. Dopiero utożsamienie się z intersubiektywnymi, międzyludzkimi wartościami pozwala nam przezwyciężyć skończoność bycia czyniąc nas cząstką czegoś, co może oprzeć się działaniu czasu. Jedynie człowiek, który poświęcił swe życie dobru innych może być szczęśliwy i dumny w obliczu śmierci, w godzinie śmierci ma świadomość, że jego życie nie było marne, a jego dzieło będzie kontynuowane, że choć jego czas się skończył, to nie był on bez znaczenia i odmienił coś w świecie. [ 6 ]
Prawdę tę chciałbym tu zilustrować sięgając do pewnego konkretnego problemu, nieszczęśliwego małżeństwa. Chcę tu poruszyć problem, który wydaje mi się niezrozumiany. Dlaczego ludzie, którzy zadają sobie cierpienie, tak często nie potrafią się rozstać? Aby ułatwić sobie rozważania przyjrzymy się sytuacji żony alkoholika. Często opinie na temat takiej sytuacji zakładają, że jest ona tak głupia, że nie potrafi nawet zrozumieć, iż nieszczęście jest nieszczęściem. Opinia taka wynika stąd, że zupełnie niezrozumiany jest problem jej miłości i przywiązania. Wbrew pozorom nieszczęście takiej osoby nie polega na tym, że jest ona poniżana, czy nawet bita. Te cierpienia nie czynią jej jeszcze nieszczęśliwą. Ona wciąż czerpie siłę do znoszenia tych okropności z wielkiego daru miłości. Ona wciąż jeszcze – w odróżnieniu od jej prześladowcy – czuje się komuś potrzebna, a tym samym zadowolona z siebie (choć nie ze swojej sytuacji). Jej nieszczęście zaczyna się wtedy, gdy przestaje wierzyć, że sytuacja się zmieni. W momencie, w którym traci wiarę w miłość, gdy zaczyna do niej docierać, że jej trud i cierpienia nie mają najmniejszego sensu, bo nic nie zmieniają. W momencie, gdy przekonuje się, że to czemu poświęciła swe życie jest beznadziejne. Jednym zdaniem – jej cierpienia przeradzają się w nieszczęście w chwili, gdy traci nadzieję na zwycięstwo miłości.
Dochodzimy tu do problemu związku cnoty i szczęścia. Zagadnienia kluczowego dla zrozumienia tego, czym jest człowieczeństwo. Szczęście jest pewnym bardzo wyjątkowym rodzajem zadowolenia. Tak wyjątkowym, że aż wzdragamy się je nazwać przyjemnością czy radością czując, że jest to coś więcej, coś innego – znacznie głębszego i ważniejszego. Jednakże najważniejszym jest tutaj pytanie o przyczynę tego zadowolenia. Czy szczęśliwymi może nas uczynić poczucie zadowolenia z siebie, czy z okoliczności w jakich się znajdujemy. Nie ma tu miejsca na rozwiewanie wątpliwości (jeśli ktokolwiek takie posiada) co do tego, że w najlepszych okolicznościach można być nieszczęśliwym. Zostaje nam zastanowić się nad pierwszą możliwością, czyli odpowiedzieć na pytanie czy możemy być szczęśliwi w bardzo złych okolicznościach. Czy można być szczęśliwym z powodu zakończenia wojny lub końca innej katastrofy? To przecież typowy obraz bardzo złych okoliczności. Odpowiedź jest niejednoznaczna – zależy ona od naszego udziału w tejże sprawie. Jeżeli to my uczyniliśmy zgliszcza z własnego świata, nie można być zadowolonym. Jednakże, jeśli to dzięki nam udało się zmniejszyć rozmiar klęski możemy być bardzo dumni z siebie, a tym samym szczęśliwi. [ 7 ]
Poszukując szczęścia dla niego samego, uganiając się jedynie za nim zawsze osiągniemy tylko i wyłącznie nudę, bowiem jest ono jedynie blaskiem, którego źródłem jest dobro. Nie sposób znaleźć blasku bez źródła, a już na pewno nie można go pochwycić i zatrzymać przy sobie. Szczęście jest zapachem cnoty – dlatego też potrafimy je odczuwać obcując z drugim człowiekiem (o tyle, o ile nie zniszczy go zazdrość), ale takie szczęście jest ulotne – dlatego prawdziwie i trwale szczęśliwymi mogą być tylko ci, którzy czerpią ów zapach z samych siebie, z własnej szlachetności. [ 8 ]
Na koniec jeszcze kilka słów o prawdziwej przyjemności. Stanowi ją odpoczynek po pracy i rozmyślanie nad swym trudem. Gdy umysł nie zaprzątany bieżącymi praktycznymi problemami może potwierdzić: To jest dobre. – wtedy odczuwamy jednocześnie wielką przyjemność i prawdziwe szczęście. Z tą ideą i jednocześnie potrzebą wyróżniającą ludzi od zwierząt związana jest tradycja dnia wolnego od pracy. Czasu przeznaczonego nie na odpoczynek fizyczny czy psychiczny, lecz na zastanowienie się nad sensem swego życia i trudu. Rozmyślania nad różnicą pomiędzy naszymi intencjami, a skutkami naszych czynów. Widząc, że to jest dobre, że nasz wysiłek przynosi wspaniałe rezultaty uwierzymy w jego sens, a ta wiara wyzwala w człowieku znacznie więcej sił i energii, niżeli dostarczy mu ich najlepszy wypoczynek. Z drugiej strony rozmyślania teoretyczne nad sensem i celem życia dają nam możliwość poprawy – dopiero gdy porównujemy nasze zamiary i działania możemy się przekonać o tym, czy to, co robimy, ma sens, przynosi takie efekty, jakich pragniemy. Ten czas jest potrzebny aby przekonać się o sensowności naszego bycia i na radowanie się z przezwyciężenia fizycznej skończoności… bądź na obmyślenie zmian.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 5 ] Myślącym teoretycznie, czyli podejmującym metafizyczne pytanie: „Po co być?” [ 6 ] Ta odmiana może polegać też na podtrzymaniu istnienia czegoś – jakiejś tradycji, wartości. W tym sensie, że bez niego los danego dzieła, idei potoczyłby się odmiennie. [ 7 ] Osobną kwestią jest problem prawidłowej oceny własnej odpowiedzialności. [ 8 ] Ważne tu jest, aby cnotę rozumieć odpowiednio szeroko, jako działanie na rzecz dobra innych ludzi. Jest przecież możliwy nawet cnotliwy biznesmen (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało) – jego cnota polega na tym, że o ile nie uczynił z pieniądza jedynego boga, może on własną pracą przyczyniać się do dobrobytu innych ludzi. « (Published: 22-11-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6212 |
|